01/11/2025
HALLOWEEN U CIOCI NA IMIENININACH
Święto, które podobno jest straszne.
Święto, które podobno jest „satanizmem”.
Święto, które podobno „nie jest naszą tradycją”.
Tymczasem to, co dziś nazywamy Halloween —
ta mieszanka śmiechu z makabrą,
strachu oblizanego słodkościami…
to wcale nie jest nic nowego.
Bo nasze polskie Halloween
ma swoje głębokie zakorzenienie
w tradycjach, które ciągną się od pokoleń.
Z tych wszystkich rodzinnych imprez,
gdzie wszyscy siedzieli przy jednym stole.
Schabowy, sałatka jarzynowa, uśmiechy.
A atmosfera tak gęsta, że można by ją kroić nożem.
Pod stołem — piekło.
W powietrzu wisiały:
krzywda, przemoc, wstyd, tajemnice,
seksualne napięcia między ojcem a „przyjaciółką rodziny”,
alkoholowa odwaga wujków,
ręce, które zjeżdżały tam, gdzie nie powinny.
A mama?
Makijaż rozmazany nie dlatego, że jest śmiesznie.
Tylko dlatego, że ona nie trzeźwieje.
Nie tylko tu.
Ona jest pijana swoim życiem.
Upita bólem, z którym została sama.
Nieznająca granic.
Nieumiejąca postawić ich jasno i wyraźnie.
Więc na każdy dotyk czy komentarz mężczyzny
reaguje kokieteryjnym śmiechem,
nawet jeśli jej to nie pasuje.
Bo inaczej nie potrafi.
Bo nikt jej nigdy nie pozwolił
zrobić nic innego poza „uśmiechnij się”.
A ojciec?
Na trzeźwo — „głowa domu”.
Symbol bezpieczeństwa.
Ten, co „wie lepiej”.
Ale wystarczy kilka kieliszków,
żeby zmienił twarz.
Znika tata — pojawia się
wykrzywiona morda.
Grymas wściekłości.
Brutalność udająca zabawę.
Bełkot, który robi się coraz głośniejszy.
Siła, która zapomina o szacunku.
Oczy pełne czegoś,
czego nikt nie chce widzieć.
Czy to nie jest Halloween?
Czy tym nie były rodzinne imprezy?
I czy do dziś nie są?
Dzieci tańczą i śmieją się…
bo śmiech jest mechanizmem obronnym.
Śmiech to sposób na niewidzenie tego,
co aż krzyczy w powietrzu.
„Nie wygłupiaj się, tu są goście.”
„To tylko zabawa.”
„Nic się nie stało.”
W ten sposób
zaciera się przemoc.
Obśmiewa się przekroczenia.
I uczy dzieci milczenia.
I tak powstała
nasza polska Halloweenowa makabra.
Bez masek.
Bez dyni.
Z różańcem w kieszeni
i diabłem pod stołem.
Dlatego ja jestem
ani za, ani przeciw.
Bo na tej planecie wszystko jest dualne.
Nie ma rzeczy tylko dobrych ani tylko złych.
Jest to, co jest.
A skoro jest —
to ma prawo istnieć.
Może Halloween tak nas drażni,
bo przypomina.
Przynosi śmiech, który przykrywa krzyk.
Przynosi cienie, których rodzina nigdy nie chciała widzieć.
Przynosi pamięć — której nie wolno było mieć.
Najstraszniejsze potwory
pachniały wodą po goleniu
i mówiły do nas:
„Pocałuj ciocię.”
„Pocałuj wujka.”
„Bądź grzeczna.”
„Nie przeszkadzaj.”
„Baw się z kuzynostwem.”
Ale nikt nie zauważał,
co dzieje się na granicy:
śmiechu i ukrytego strachu,
zabawy i zamrożenia,
słodkości i makabry,
przerażenia i ciszy.
Czy znasz to?…
Nie pytam, czy znasz to ze swojego dzieciństwa.
Zostawiam Ci to jako refleksję,
zanim ocenisz cokolwiek jako „złe”…
albo jako „nieszkodliwą zabawę”.
Zanim powiesz:
„przepiękne, wspaniałe święto”
lub
„okropne, straszne, nie nasze, niechrześcijańskie”.
Zatrzymaj się.
Spójrz po drugiej stronie lustra.
Zobacz i jedno, i drugie.
Przyjmij, że takie to było.
Że takie to jest.
Że tak wyglądało polskie Halloween
od wielu pokoleń.
Do zobaczenia Po Drugiej Stronie Lustra - Alicja Smyrak