26/10/2025
Usłyszałam jeden wielki szloch w słuchawce…
Zadzwoniła do mnie…. Zapłakana, bezradna…
Znowu pokłóciła się z mężem. W pracy nie idzie tak jakby chciała. W domu chłód. Niezrozumienie. Już miała wszystkiego dość.
„Już nie rozumiem, o co chodzi. Przecież tyle nad sobą pracuję… Tyle książek, kursów, warsztatów… i ciągle to samo”.
Znasz to uczucie?
Kiedy wydaje się, że już wiesz, jak to działa, a mimo to wszystko się rozsypuje?
Kiedy czujesz, że coś jest „nie tak”, ale nie potrafisz nazwać, co?
Opowiedziałam jej o mechanizmie zwanym w psychologii - projekcją.
O tym, że to, co czujemy wobec drugiego człowieka, często nie jest tylko o nim.
Że nasz umysł – chcąc zrozumieć, skąd tyle bólu – rzuca na drugiego jakby film z przeszłości.
I widzimy nie jego, tylko własną ranę.
Ale czasem dzieje się coś odwrotnego.
To ktoś inny projektuje na nas swoje lęki, punkty widzenia i oczekiwania.
I nagle zaczynamy czuć się „dziwnie” — niepewnie, jakbyśmy popełniali jakiś niewidzialny błąd.
Zaczynamy się dopasowywać.
Wyczuwać, czego ta osoba od nas potrzebuje.
Stajemy się bardziej ostrożni, uważni, „żeby tylko nie zawieść”, „żeby było dobrze”.
I nawet nie zauważamy, że zaczynamy kształtować siebie na obraz czyichś oczekiwań.
A potem czujemy… pustkę. Chaos. Złość bez powodu.
Bo gdzieś po drodze zgubiliśmy siebie.
Wtedy warto się zatrzymać i zadać sobie kilka prostych, ale bardzo prawdziwych pytań:
🌿 Czyje to jest?
🌿 W co ja tutaj wierzę?
🌿 Czy ta emocja naprawdę należy do mnie?
🌿 Czego tutaj nie chcę zobaczyć?
🌿 Przed czym się bronię?
🌿 Kogo próbuję ochronić – siebie, czy kogoś innego?
🌿 Jak wyglądałoby to doświadczenie, gdybym przestała się dopasowywać?
🌿 Co jest tutaj prawdą dla mnie?
Zamilkła.
I po chwili powiedziała cicho:
„Czuję, jakbym zrzuciła z siebie czyjeś życie, nie swoje.”
I może właśnie o to chodzi.
Nie żeby ciągle się naprawiać, analizować i rozgrzebywać przeszłość, ale by rozpoznawać, co naprawdę jest nasze, a w co uwierzyliśmy, że powinno być nasze.
Bo kiedy przestajemy nieść cudze emocje, oczekiwania i punkty widzeni — wracamy do siebie. Do swojej świadomości.
Zatem jeśli masz dość zapętlania się ciągle w tych samych schematach i nie do końca wiesz jak z nich wyjść, zapraszam serdecznie na sesję.
Z miłością,
Kasia
Zdjęcie Justyna Matejko