01/11/2025
Wszystkich Świętych – o pamięci, której nie zatrzymają granice
1 listopada zawsze miał dla mnie szczególne znaczenie. Od najmłodszych lat był dniem, w którym świat na chwilę zwalniał, a codzienne sprawy traciły na znaczeniu. Pamiętam, jak jako dziecko ubierałam się cieplej niż zwykle, bo jesienne powietrze tego dnia miało w sobie coś wyjątkowego – chłód mieszał się z zapachem palących się zniczy i mokrych liści. Razem z rodzicami i dziadkami szliśmy na cmentarz, niosąc w rękach bukiety chryzantem, które zawsze kojarzyły mi się z powagą, ale i spokojem. Wtedy nie do końca rozumiałam sens tego święta. Wiedziałam tylko, że odwiedzamy tych, których już nie ma, i że trzeba zachować ciszę, bo to dzień zadumy. Dopiero z czasem przyszło zrozumienie – że to nie tylko obowiązek, ale potrzeba serca.
Dziś mieszkam daleko od Polski. Granice, samoloty, codzienne obowiązki i odległość sprawiają, że nie mogę już po prostu wsiąść w samochód i pojechać na cmentarz, by zapalić świeczkę na grobie dziadków. Każdego roku, gdy nadchodzi listopad, czuję w sobie lekkie ukłucie tęsknoty. Widzę w myślach te znajome aleje cmentarne, które rozświetlają się tysiącami płomieni. Widzę ludzi idących w ciszy, pochylonych nad grobami, wpatrzonych w tańczące płomyki zniczy. To niezwykły widok – polskie cmentarze w Dzień Wszystkich Świętych wyglądają jak morze świateł, jakby żywi chcieli rozgonić mrok śmierci światłem pamięci. Każdy płomień to czyjeś wspomnienie, czyjeś „pamiętam”, czyjeś „brakuje mi cię”.
Kiedyś nie zastanawiałam się nad tym, jak wyjątkowa jest ta tradycja. Dopiero z perspektywy odległości widzę, jak bardzo zakorzeniona jest w naszej kulturze – w tej potrzebie bliskości, nawet z tymi, których już nie ma. W krajach, w których teraz mieszkam, 1 listopada jest zwykłym dniem pracy. Nikt nie przynosi kwiatów na cmentarze, nie ma tłumów ludzi pod bramą, nie słychać rozmów o tym, kto kiedy odszedł. Tego dnia świat po prostu biegnie dalej, jakby śmierć była tylko marginalną częścią życia, o której lepiej nie mówić. A ja – wychowana w przekonaniu, że pamięć o zmarłych jest przedłużeniem miłości – czuję wtedy pewną pustkę.
Nieobecność na cmentarzu nie oznacza jednak, że zapominam. Wręcz przeciwnie. Może właśnie dlatego, że nie mogę być tam fizycznie, staram się ten dzień przeżywać głębiej, bardziej świadomie. Wieczorem zapalam świeczkę w domu. Czasem jedną, czasem kilka – każda symbolizuje inną osobę, inny etap mojego życia. Siadam przy tym świetle i pozwalam, żeby wspomnienia płynęły. Przypominam sobie głos dziadka, który opowiadał historie z dzieciństwa. Uśmiech babci, gdy stawiała przede mną talerz pierogów. Zapach ich domu, starych książek i drewnianych mebli. Te wspomnienia przychodzą jak ciepły wiatr i choć potrafią wycisnąć łzy, są też źródłem ukojenia.
Czasem idę na spacer po tutejszym parku. Wśród drzew szukam ciszy podobnej do tej, którą pamiętam z polskich cmentarzy. Nie ma zniczy, nie ma gwaru, ale jest to samo niebo i ten sam wiatr, który kiedyś muskał twarze moich bliskich. Wtedy czuję, że dystans nie ma znaczenia. Że pamięć to nie miejsce, tylko uczucie, które nosimy w sobie. Może właśnie o to w tym wszystkim chodzi – żeby zrozumieć, że choć groby są gdzieś daleko, to ci, których kochaliśmy, nie odeszli całkiem. Są w nas.
Kiedyś usłyszałam, że „człowiek żyje tak długo, jak długo ktoś o nim pamięta”. Myślę, że w tym zdaniu jest cała istota 1 listopada. To nie jest tylko święto smutku, ale też miłości, wdzięczności i pamięci. Wspominając zmarłych, mówimy im, że nadal są częścią naszego życia. Że nawet jeśli świat pędzi dalej, my zatrzymujemy się choć na chwilę, żeby powiedzieć: „dziękuję, że byliście”.
W ostatnich latach zauważyłam, że coraz więcej osób, które – tak jak ja – mieszkają poza Polską, tworzy własne rytuały. Jedni zapalają znicz w oknie, inni modlą się w ciszy lub odwiedzają lokalny cmentarz, nawet jeśli nie mają tam bliskich. Niektórzy wspominają zmarłych przy rodzinnym stole, oglądając stare zdjęcia. Każdy z nas na swój sposób próbuje wypełnić tę przestrzeń między „tam” a „tu”. Bo chociaż fizycznie dzieli nas od ojczyzny tysiące kilometrów, emocjonalnie wciąż jesteśmy tam – wśród świateł na cmentarzach, wśród rozmów i wspomnień.
Pamiętam, jak kiedyś z rodzicami i siostrą chodziliśmy od grobu do grobu, zapalając świeczki. Każdy płomień miał znaczenie. Mama zawsze mówiła: „Nie chodzi o to, żeby było dużo świateł, tylko żeby były zapalone z serca”. Dziś te słowa wracają do mnie ze zdwojoną siłą. Bo kiedy zapalam jedną świeczkę w obcym kraju, wiem, że robię to właśnie z serca. Wiem, że ten mały płomień ma moc – łączy mnie z miejscem, z ludźmi, z przeszłością.
Polskie cmentarze 1 listopada mają w sobie coś niezwykłego. Nigdzie indziej nie widziałam takiego połączenia powagi i piękna. Te rzędy świateł, zapach wosku, dźwięk kroków na żwirze – to wszystko tworzy atmosferę, której nie da się opisać słowami. W tej ciszy jest życie, w tym świetle – nadzieja. Kiedyś, jako dziecko, patrzyłam na to z zachwytem. Dziś patrzę z wdzięcznością. Bo choć nie mogę już tam być, te obrazy są we mnie na zawsze.
Może właśnie na tym polega przemijanie – na pogodzeniu się z tym, że wszystko się zmienia, ale nic nie znika naprawdę. Ludzie odchodzą, ale zostawiają po sobie ślady: w naszych wspomnieniach, w sposobie, w jaki patrzymy na świat, w wartościach, które przekazali. I może nie trzeba stać przy grobie, żeby to poczuć. Wystarczy zatrzymać się, pomyśleć o nich ciepło, pozwolić, by serce na chwilę zwolniło.
1 listopada to dla mnie już nie tylko dzień zadumy, ale także dzień wdzięczności. Za tych, którzy byli przede mną. Za to, że mogę pamiętać. Za to, że choć czas płynie, więzi pozostają. I choć czasem żal, że nie mogę zapalić znicza tam, gdzie kiedyś chodziłam z rodziną, wiem, że prawdziwe światło pamięci płonie nie na cmentarzach, ale w nas samych.
Listopad często otwiera w nas to, co ukryte — wspomnienia, tęsknoty, pytania o sens.
Jeśli chcesz przyjrzeć się temu z czułością i spokojem, zapraszam Cię do rozmowy – do wspólnego spotkania w ramach sesji terapeutycznej.
Możesz znaleźć mnie:
na mojej stronie internetowej www.holisticcounsellingwithkasia.com
oraz na portalu Psychology Today https://www.psychologytoday.com/profile/1600765
mailowo
counsellingwithkasia@gmail.com
WhatsApp
0044 7862 386796