04/01/2025
Oparł się plecami o przemarzniętą ścianę budynku. Wziął głęboki oddech i skinął głową zespołowi na znak, że już jest gotów, wziął się w garść.
To była jego pierwsza misja bojowa, czuł podniecenie a zarazem strach. Ilu dzisiaj zabije? Czy sam nie zginie? Zostanie ranny? A co jeśli...
Dość.
Nie czas na to, trzeba się skupić. Stali gęsiego jeden za drugim. Po lewej stronie mieli ścianę, przed sobą drzwi. Dalej jeszcze kawałek ściany i róg budynku ubezpieczany przez zespół C.
Poczuł klepnięcie w ramię. Był to umówiony sygnał, że są gotowi. Czas zaczynać. Przekazał znak dalej a gdy idący przed nim Nika ruszył podążył za nim. Za nim, a zarazem obok niego zabezpieczając przód, gdy ten "kroił" korytarz. Przeszli dalej i minąwszy drzwi zatrzymali się. Teraz stykali się plecami. Nika odwrócony przodem do jeszcze niepokonanych drzwi czuł obecność Bartka, wiedział, że ten będzie pilnował przodu, gdy będzie skupiony na przechodzeniu drzwi i ewentualnym pokonywaniu tego, co się za nimi kryje.
Wilken dała znak, że jest gotowa. Nika ruszył natychmiast a Bartek czując, że opór ciała przyjaciela zniknął domyślił się, że wszedł on do środka. Zrobił parę kroków w tył i dołączył do reszty zespołu, która znajdowała się już w budynku. Teraz Bartek był ostatni w szyku - pilnował tyłów.
Cóż, szyk nigdy nie bywa stały, każdy z członków zespołu musi umieć się w nim odnaleźć zarówno jako jedynka, dwójka jak i trójka i każdy inny numerek... Idąc, mieszają się. Wchodzą do pomieszczeń, przechodzą, mijają się, osłaniają.
Nagle rozległ się huk i w powietrze uniosła się chmura białego, duszącego pyłu. To Wilken cisnęła granat do jednego z pomieszczeń. Ten wybuchł zabijając bądź raniąc przeciwników znajdujących się w środku, od razu po wybuchu operatorzy wpadli do środka. Bez pomyślunku, bez zastanowienia. Zadziałały ćwiczone latami odruchy. Bartek przeszedł na drugą stronę drzwi dalej osłaniając tyły. Ponownie dotykał plecami Niki, który osłaniał przód. Czując jego obecność poczuł się o wiele pewniej. W pomieszczeniu rozległo się kilka strzałów i... Cisza. Po chwili rozległ się głos Wilken:
- Czysto, wychodzimy.
Znowu się przemieszali. Bartek znów szedł za Niką, w niewielkiej odległości od niego, lekko wychylony. Broń nie wyceluje się sama...
Wtem zza rogu wyszedł wróg. Bartek tak jak na treningach oddał dwa strzały, w klatę i w głowę...
Mózg i fragmenty kości rozbryzgły się we wszystkich kierunkach znacząc ściany czerwoną mozaiką, ciało bezwładnie runęło na ziemię.
Medycyna taktyczna ma to do siebie, że jest bardziej taktyczna, niż medyczna. Taktyka to taktyka, medycyna to medycyna, wszędzie taka sama. Na wojnie zmieniają się priorytety - ważniejsze jest wykonanie zadania niż uratowanie pacjentów, a tego bez taktyki się nie zrobi. Najpierw taktyka, potem bezpieczeństwo, potem medycyna... Połączenie tego nazywamy... Medycyną taktyczną.
Dzisiaj na treningu skupiliśmy się na tej taktycznej części.
I choć trening nie był na tyle brutalny na ile wskazuje opis powyżej... To i tak bardzo dużo z niego wyciągnęliśmy.
Cóż, nasze grzmiące kije nie zabijają a plują kulkami. Granaty natomiast po prostu wydają głuche stuknięcie przy uderzeniu drewnianej szyszki... Ewentualnie niektóre z nich sykną gazem.
Na wojnie bez taktyki, nie ma medycyny.
~Wilken