ARBOR Gabinet Psychoterapii Katarzyna Grąbska

ARBOR Gabinet Psychoterapii Katarzyna Grąbska Witam na moim profilu . Jestem psychologiem, certyfikowanym psychoterapeutą, coachem
Prowadzę psychoterapię indywidualną i grupową. Dorosłych, dzieci, par.

oraz warsztaty weekndowe

08/11/2025
O dychotomii współczesnego świętowaniaW dzisiejszych czasach pojawia się wyraźna dychotomia w obchodzeniu Halloween i Ws...
02/11/2025

O dychotomii współczesnego świętowania

W dzisiejszych czasach pojawia się wyraźna dychotomia w obchodzeniu Halloween i Wszystkich Świętych.

Z jednej strony świat zachodu, komercjalizacja śmierci: kościotrupy, duchy, demony. Zabawa śmiercią. Kościół katolicki przestrzega, że może to być niebezpieczne — że przekraczamy granicę, wchodzimy w świat demonów.

Z drugiej strony forma, jaką przyjmuje Kościół w Polsce: biało, aniołki, kostiumy, bale. Coraz częściej infantylna. Brakuje wysiłku, poświęcenia, refleksji nad przemijaniem, nad kruchością życia. A przecież świętość to nie dekoracja.
Szkoda, że tak bardzo się rozdzieliliśmy. Z jednej strony zabawa w duchy i kościotrupy, z drugiej — anioły i święci w kostiumach. Człowiek jest i tym, co umiera, i tym, co może zmartwychwstać.

Jak pisał Norwid:
„Bo piękno na to jest, by zachwycało / Do pracy – praca, by się zmartwychwstało.”

Piękno, życie i świętość wzywają nas do pracy nad sobą. Do świadomego doświadczania przemijania. Do pamięci o śmierci, która nadaje głębię życiu. Nie chodzi o maski ani dekoracje, lecz o autentyczne spotkanie z tym, co ulotne, i z tym, co może odrodzić się w nas.

Niech te dni przypominają, że wszyscy jesteśmy powołani do świętości. Że pamięć o śmierci nie odbiera nam radości, lecz nadaje jej prawdziwe znaczenie. I że piękno, które nas otacza, wzywa do pracy — by życie mogło zmartwychwstać.

fot.Joanna Buraczewska

Świętość, śmierć i zmartwychwstanie – refleksja w dniu wspomnieniaW Polsce — mamy bogatą tradycję dni takich jak Wszystk...
02/11/2025

Świętość, śmierć i zmartwychwstanie – refleksja w dniu wspomnienia

W Polsce — mamy bogatą tradycję dni takich jak Wszystkich Świętych, kiedy nie tylko wspominamy tych, którzy przeszli już „za zasłonę”, ale również zatrzymujemy się nad kruchością życia, nad śmiercią jako realnym doświadczeniem człowieka i — co może najważniejsze — nad powołaniem do świętości.

Świętości nie czyni idealność — czyni ją wezwanie: do życia pełnią, do świadectwa, do realizacji tego, kim jesteśmy w relacji z Innym. Nie chodzi o zamknięcie się w błyszczącym obrazie anioła, lecz o autentyczne doświadczenie‑życia – ze śmiercią, przemijaniem, słabością i zmartwychwstaniem. W tradycji słowiańskiej, w obrzędach Dziadów, w czasie refleksji nad śmiercią, nad tym co minione i nad «tu i teraz», tkwi mądrość, którą warto pielęgnować.
Zwróćmy uwagę, że nie chodzi o „ani‑ani” w sensie: albo wyłącznie przypominać o śmierci, albo tylko organizować zabawę, by zapomnieć. Chodzi o „zarówno‑i”: o pamięć śmierci jako elementu życia, i nadzieję życia jako konstytutywną w człowieku. Aby światło mogło być postrzegane nie jako dekoracja, ale jako życie; aby sól ziemi nie była jedynie dodatkiem, ale konkretną obecnością.
Jak napisał Norwid:
„Bo nie jest światło, by pod korcem stało, / Ani sól ziemi do przypraw kuchennych, / Bo piękno na to jest, by zachwycało / Do pracy – praca, by się zmartwychwstalo
W tym krótkim fragmencie ‑‑ „do pracy – praca, by się zmartwychwstało” – zawiera się głęboka prawda: że świętość jest owocem życia‑zadania; że przemiana, zmartwychwstanie (niekoniecznie tylko w sensie religijnym, ale też egzystencjalnym) wymaga zaangażowania, pracy, świadomego «bycia».
W kontekście dnia, w którym wspominamy umarłych i świętych, warto więc przypomnieć sobie trzy kluczowe aspekty:

Pamięć śmierci – Śmierć nie jest wyłącznie tragedią czy dramatem, jest również częścią ludzkiej kondycji. Ona nas uczy wartości życia. Zamiatanie jej pod dywan, zamienianie jej wyłącznie na maskaradę strachu lub zabawy, może powodować, że zatracamy głębię doświadczenia.
Powołanie do świętości – Nie chodzi o bycie aniołem w idealnym sensie, lecz o uczenie się święcia: czyli dawania życia, bycia obecnym, relacji, wierności, otwartości na wartość drugiego człowieka i większy sens.
Nadzieja zmartwychwstania/przemiany – Pamięć śmierci i świadomość własnej kondycji ludzkiej nie mają być celem samym w sobie, ale prowadzą do przemiany. Do zmartwychwstania w sensie: życie‑tu‑i‑teraz inne niż tylko trwanie.

W przedszkolu, w mieście, w naszych rodzinach – gdy uczestniczymy w balach, kostiumach, upiorach lub aniołach – możemy dać dzieciom i sobie także przestrzeń, by powiedzieć: „Tak, śmierć jest częścią naszej historii. Ale jesteśmy wezwani do życia. Jesteśmy wszyscy świętymi. I jesteśmy powołani do ‑‑ bycia – bogatszym niż tylko strachem i zabawą”.
Zatem: zamiast zneutralizować śmierć, niech stanie się ona zachętą do życia pełniej. Zamiast upraszczać świętość, niech nas skłoni do autentyczności. Zamiast zamieniać całą historię w maskaradę, niech ona – „praca – by się zmartwychwstało” – stanie się zachęcającym horyzontem.
Dla tych, którzy pracują z dziećmi, dla tych, którzy chcą refleksji – niech ten dzień będzie chwilą prawdziwego zatrzymania. I przypomnienia: „Jesteśmy wszyscy świętymi”.
fot. Ewa Stadnik

Dlaczego ojciec potrafi być tak okrutny wobec własnych dzieci? Kontynuując poprzedni post wysyłam odrobinę psychologiczn...
29/10/2025

Dlaczego ojciec potrafi być tak okrutny wobec własnych dzieci?

Kontynuując poprzedni post wysyłam odrobinę psychologicznej interpretacji.

To pytanie, które zadają sobie tysiące dorosłych dzieci wychowanych w domach przemocowych.
Jak to możliwe, że człowiek, którego wszyscy lubią – w pracy, wśród znajomych, w sąsiedztwie – w domu zamienia się w kogoś okrutnego, zimnego, przerażającego?
Dla świata bywa miły.
Dla obcych – zabawny, towarzyski, pomocny.
Dla swoich dzieci – potrafi być bezlitosny.
Zrozumienie tego paradoksu jest bolesne, ale potrzebne, żeby przestać brać winę na siebie.
1. Maska społeczna – podwójne życie sprawcy
Wielu ojców przemocowych nosi maskę „dobrego człowieka”.
To często osoby, które boją się oceny i desperacko potrzebują aprobaty.
Na zewnątrz więc grają rolę „porządnego faceta” – pomagają, żartują, rozdają cukierki dzieciom sąsiadów.
Tylko w czterech ścianach spuszczają maskę i pokazują swoją prawdziwą twarz – pełną złości, kontroli, pogardy.
Dlaczego? Bo w domu nikt ich nie ocenia. Tam czują się silni.
Na zewnątrz – udają, by przetrwać.
2. Alkohol i bezsilność
Alkohol często staje się katalizatorem przemocy.
Nie tworzy zła z niczego, ale usuwa hamulce, które jeszcze trzymały emocje w ryzach.
Za każdym atakiem agresji stoi bezradność, frustracja, poczucie porażki.
Niektórzy mężczyźni biją, bo nie potrafią inaczej przeżyć własnego bólu.
Wybierają najłatwiejszy cel – słabszego.
3. Wstyd i zazdrość wobec dzieci
To bardzo trudne, ale czasem ojciec nienawidzi dziecka za to, że jest dzieckiem.
Za jego czystość, spontaniczność, emocje, których sam już nie potrafi czuć.
Dziecko przypomina mu, kim mógł być, gdyby ktoś go kiedyś pokochał.
Więc zamiast je chronić – karze.
W ten sposób nieświadomie „mści się” na własnym dzieciństwie.
4. Dziedziczenie chłodu emocjonalnego
Okrutni ojcowie bardzo często sami byli chłostani, bici, zawstydzani.
Nie nauczyli się, czym jest czułość.
W ich świecie słabość to wstyd, a empatia – zagrożenie.
Więc gdy dziecko płacze, zamiast współczucia, pojawia się gniew: „Zamknij się, bo ci dam powód do płaczu.”
Tak właśnie rodzi się przekaz: miłość = ból.
5. Dlaczego inni go lubią?
Bo tacy ludzie potrafią być czarujący.
To często mistrzowie manipulacji – wiedzą, jak zrobić wrażenie, jak mówić, jak się uśmiechać.
Świat zewnętrzny ich podziwia, a dom cierpi.
Dzieci dorastają z pytaniem:
„Jak to możliwe, że nikt tego nie widział?”
Niestety, wielu ludzi nie chce widzieć – bo łatwiej wierzyć w ładną maskę niż w brutalną prawdę.
6. Co można zrobić z tą wiedzą?
Najważniejsze to zrozumieć:
To nie Ty byłaś winna.
To nie Twoje zachowanie sprawiło, że ojciec był taki.
Zrozumienie jego mechanizmów nie oznacza usprawiedliwienia.
Oznacza, że przestajesz nosić jego wstyd i winę w sobie.
To pierwszy krok do uzdrowienia.
💬 Refleksja:
Czasami zło nie krzyczy, nie przeklina, nie pije pod sklepem.
Czasami zło nosi czystą koszulę, mówi „dzień dobry” sąsiadom i rozdaje cukierki.
Ale w domu, za zamkniętymi drzwiami, zostawia blizny, które dziecko będzie nosić przez całe życie.

28/10/2025

Kiedy bieda nie kończy się na pieniądzach
Dziś usłyszałam historię, która zostanie ze mną na długo.
Historię kobiety, która jako dziecko żyła w świecie, gdzie miłość i bezpieczeństwo były luksusem, a głód i strach – codziennością.
Jej mama chorowała psychicznie. Była obecna tylko ciałem, z oczami utkwionymi gdzieś daleko. Patrzyła w pustkę, nie reagowała, jakby świat wokół niej przestał istnieć.
Ojciec – alkoholik. Pracował, dostawał premie, paczki, rzeczy dla dzieci. Miał „dobrą opinię” – lubili go w pracy, lubiła go społeczność. Kobiety chętnie z nim rozmawiały, siadały obok. Potrafił być czarujący, rozdawał słodycze, czasem drobne pieniądze dzieciom sąsiadów.
Tylko do swojego domu nie przynosił nic.
Za progiem mieszkania ten sam mężczyzna stawał się kimś innym – brutalnym, zimnym, pełnym pogardy.
Bił, upokarzał, krzyczał.
Dla swoich dzieci nie miał czułości. Jakby ich nienawidził tylko za to, że istniały.
W zimnym domu siedziała matka i trójka dzieci – sześć, siedem, osiem lat.
W lodówce pustka, w piecu zimno, w sercach strach.
Dzieci w obdartych, brudnych ubraniach marzyły, żeby zniknąć – żeby nie słyszeć krzyków, nie czuć głodu.
Czy potrafimy to sobie dziś wyobrazić?
Dzieci w Polsce, w XXI wieku, które przychodzą do szkoły głodne, ciche, przestraszone.
Dzieci, które słyszą tylko: „Postaraj się bardziej”, „Nie przeszkadzaj”, „Zachowuj się”.
A przecież one próbują przetrwać.
Za drzwiami niektórych domów wciąż jest piekło, którego nie widać.
Za programami socjalnymi, dodatkami, świadczeniami – wciąż kryje się bieda, której nie da się przeliczyć na pieniądze.
Bieda emocjonalna, relacyjna, duchowa.
Matka tej kobiety, mimo przemocy, nie potrafiła odejść.

Kiedy bieda nie kończy się na pieniądzachDziś usłyszałam historię, która zostanie ze mną na długo.Historię kobiety, któr...
28/10/2025

Kiedy bieda nie kończy się na pieniądzach

Dziś usłyszałam historię, która zostanie ze mną na długo.
Historię kobiety, która jako dziecko żyła w świecie, gdzie miłość i bezpieczeństwo były luksusem, a głód i strach – codziennością.
Jej mama chorowała psychicznie. Była obecna tylko ciałem, z oczami utkwionymi gdzieś daleko. Patrzyła w pustkę, nie reagowała, jakby świat wokół niej przestał istnieć.
Ojciec – alkoholik. Pracował, dostawał premie, paczki, rzeczy dla dzieci. Miał „dobrą opinię” – lubili go w pracy, lubiła go społeczność. Kobiety chętnie z nim rozmawiały, siadały obok. Potrafił być czarujący, rozdawał słodycze, czasem drobne pieniądze dzieciom sąsiadów.
Tylko do swojego domu nie przynosił nic.
Za progiem mieszkania ten sam mężczyzna stawał się kimś innym – brutalnym, zimnym, pełnym pogardy.
Bił, upokarzał, krzyczał.
Dla swoich dzieci nie miał czułości. Jakby ich nienawidził tylko za to, że istniały.
W zimnym domu siedziała matka i trójka dzieci – sześć, siedem, osiem lat.
W lodówce pustka, w piecu zimno, w sercach strach.
Dzieci w obdartych, brudnych ubraniach marzyły, żeby zniknąć – żeby nie słyszeć krzyków, nie czuć głodu.
Czy potrafimy to sobie dziś wyobrazić?
Dzieci w Polsce, w XXI wieku, które przychodzą do szkoły głodne, ciche, przestraszone.
Dzieci, które słyszą tylko: „Postaraj się bardziej”, „Nie przeszkadzaj”, „Zachowuj się”.
A przecież one próbują przetrwać.
Za drzwiami niektórych domów wciąż jest piekło, którego nie widać.
Za programami socjalnymi, dodatkami, świadczeniami – wciąż kryje się bieda, której nie da się przeliczyć na pieniądze.
Bieda emocjonalna, relacyjna, duchowa.
Matka tej kobiety, mimo przemocy, nie potrafiła odejść. Wolała, żeby mąż był. Bo jego obecność – choć bolesna – była łatwiejsza niż pustka.
Dzieci rosły w cieniu tej relacji, ucząc się, że miłość boli, że przemoc to codzienność, że trzeba milczeć, żeby przetrwać.
Patrzę na moją pacjentkę i widzę kobietę, która mimo wszystko przeżyła.
Ale w jej oczach wciąż jest tamta zima – zimno, głód, bezradność.
I myślę sobie – kiedy w Polsce przestaniemy udawać, że takich historii już nie ma?

Refleksja o pracy, ziemi i człowieczeństwie    Wyrastałam w domu, gdzie praca fizyczna była alternatywą dla siłowni i fo...
27/10/2025

Refleksja o pracy, ziemi i człowieczeństwie

Wyrastałam w domu, gdzie praca fizyczna była alternatywą dla siłowni i formą rekreacji, a nie źródłem utrzymania.
Moi rodzice spędzali mnóstwo czasu przy różnych zajęciach ręcznych — uprawiali ogród, robili przetwory, naprawiali wszystko, co się dało, najczęściej własnymi siłami. Jednak źródłem utrzymania był zawsze intelekt — praca umysłowa, biurowa, uporządkowana w rytm ośmiu godzin dziennie.

Dla mnie również intelekt, spleciony z duchowością, jest fundamentem życia. To na nim opieram swoje decyzje, relacje, sposób patrzenia na świat. Od dziecka jednak czułam, że przyroda i rolnictwo są dla mnie czymś więcej niż tylko tłem — że w głębi duszy zawsze chciałam żyć w dzikim świecie.

Moją rekreacją i siłownią były długie spacery, a potem także kawałek działki, gdzie siałam, pieliłam, kopałam. W tych prostych czynnościach była obecność, skupienie, coś pierwotnego i kojącego.
Marzyłam o własnym gospodarstwie, o życiu, które wyrasta bezpośrednio z ziemi. Przez długi czas wydawało się to marzeniem ściętej głowy. A jednak — jak mówi stare przysłowie: „uważaj, o czym marzysz, bo może się spełnić.”
I rzeczywiście — w pewnym momencie życia możliwy stał się zakup ziemi. Ziemi, na której rosną owocowe krzewy i drzewa, ziemi, która rodzi i uczy pokory. Powoli, krok po kroku, budujemy wokół niej infrastrukturę, zatrudniamy pracowników — czasem na stałe, czasem sezonowo

Ja sama jednak rzadko uczestniczę w ciężkiej, fizycznej pracy przy gospodarstwie. Mój świat to raczej , tworzenie, . Ale w ostatni weekend coś się zmieniło. Pomagałam mężowi przy i przetworów na lokalnym ryneczku. Wstaliśmy o czwartej rano, zapakowaliśmy samochód po brzegi i ruszyliśmy w chłodny, mglisty świt.
To był tylko jeden dzień — a jednak doświadczenie, które zostaje.cdn. #

25/10/2025

Piękny sobotni odpoczynek w jesiennym lesie, złoto drzew klony olchy, Dęby. Zaskakujące pięknem bukiet ostów.. potem słońce prześwitujące pomiędzy gałęziami znad jeziora. Nad jeziorem rychnowskim słońce zachodzi szczególnie pięknie poetycko cudownie zachwycająco pani danusia Grochowska najpiękniej pokazuje te poetyckie zachody. Ja dzisiaj wyrwana z przygotowań pracy wokół mojego gospodarstwa Agro ekologicznego wyrwałam się na godziny spacji tą kapiącą złotem komnatę lasu. Znalazłam wewnętrzną determinację żeby popływać w jeziorze przez 6 minut i chciałam to wam pokazać.

„Jest sobota, jest robota” – tak mówią w Chojnicach. I coś w tym jest… choć ta sobotnia robota ma w sobie więcej życia n...
25/10/2025

„Jest sobota, jest robota” – tak mówią w Chojnicach. I coś w tym jest… choć ta sobotnia robota ma w sobie więcej życia niż obowiązku.

Przez cały tydzień pracuję intensywnie – człowiek po człowieku, emocja po emocji.
Terapia to spotkania z ludzkim stresem, lękiem, smutkiem… to wchodzenie w świat drugiej osoby i niesienie razem z nią kawałka jej historii.
Czasem czuję, że to wszystko zostaje w moim ciele – te ciężary, które trzeba umieć odłożyć.
Ale kocham tę pracę. Bo nie ma nic piękniejszego niż widzieć, jak ktoś odzyskuje spokój, sens, radość.
A potem przychodzi sobota.
Sobota to też praca – ale inna.
Zakupy, gotowanie obiadów na cały tydzień, rozwożenie ulotek o naszych sokach barwno-owocowo-warzywnych, które tworzymy z mężem.
Nasze małe, wspólne dzieło – z serca, z ziemi, z potrzeby prostoty.
Dziś jednak sobota ma jeszcze inny wymiar – fryzjer.
To nie tylko miejsce, gdzie poprawia się fryzurę.
To dla wielu kobiet ich małe SPA – fizyczne i psychiczne.
Czasem jedyna przestrzeń, gdzie ktoś ich wysłucha, pochwali, dotknie z troską.
To miejsce, w którym słowo „zadbanie” nabiera głębszego sensu.
I myślę sobie, że właśnie o to chodzi w sobocie.
Żeby zadbać – o siebie, o ciało, o spokój.
Żeby posłuchać – siebie i innych.
Żeby złapać oddech, zanim znowu pójdziemy pomagać, pracować, żyć.
Sobota. Fryzjer. Oddech.
I znów można wracać do ludzi.

Lubię panią Olę  zawsze jest perfekcyjna
20/10/2025

Lubię panią Olę zawsze jest perfekcyjna

Jak dobrze zacząć dzień?

Nie czekaj, aż „ci się zachce”. Dzień zaczyna się od decyzji, nie od nastroju.
Zrób pierwszy krok, zanim pojawi się motywacja.

💥1. Szklanka ciepłej wody
Po nocy Twoje ciało jest odwodnione. Woda to pierwszy sygnał dla mózgu: „żyję, działam, ruszam dalej.”
Łagodnie pobudza układ pokarmowy i przygotowuje organizm do aktywności. Zanim sięgniesz po kawę – sięgnij po wodę.

💥2. Poruszaj
Jeśli trzeba jak robot. Bez ochoty. Po prostu.
Kilka ruchów rozciągających, krążenia, napięcia mięśni. Nieważne, czy jesteś w formie, czy dopiero wracasz do sił – zawsze możesz poruszyć ciałem.
Skurcze wielu mięśni jednocześnie podnoszą poziom noradrenaliny i acetylocholiny – neuroprzekaźników skupienia, motywacji i jasności umysłu.
Krótki, kilkuminutowy trening siłowy to potężny impuls dla mózgu. Pomaga utrzymać kierunek przez cały dzień. Możesz korzystać z moich mobilizacji na platformie.

💥3. Ustaw się lepiej.🧠🫵🏻
Twój nastrój nie tworzy Ciebie – to Ty tworzysz swój nastrój. Tak jak wybierasz koszulę do pracy tak samo wybierz swoje nastawienie.
Każdego ranka możesz wybrać, czy będziesz działać z intencją, czy z przyzwyczajenia.
To moment, w którym zaczyna się samodyscyplina miłości: od decyzji, że chcesz być dla siebie sprzymierzeńcem, nie przeciwnikiem.

💥4. Światło dzienne
Jak najwcześniej po wstaniu wystaw ciało na naturalne światło.
To biologiczny „przycisk startu” dla Twojego rytmu dobowego – reguluje balans między melatoniną a kortyzolem, dzięki czemu łatwiej się budzisz, a wieczorem łatwiej zasypiasz.
W sezonie jesienno-zimowym będzie trudniej ale nie poddawaj się. Liczy się kontakt z naturalnym światłem, nie perfekcja.

👉🏻Dzień zaczyna się od prostych decyzji, które zmieniają biochemię, a przez nią – Twoje życie.

A jeśli chcesz pójść głębiej – pamiętaj, że Samodyscyplina Miłości opiera się na siedmiu codziennych zasadach, które pomagają usprawnić życie:

1. Odżywianie
Uczę się wybierać to, co tworzy zdrowie – i unikać tego, co tworzy chorobę.

2. Ruch
Uczę się regularnie i mądrze ruszać moim ciałem.
Bo utrzymywanie ciała w ruchu to podstawa zdrowia psychicznego.

3. Sen
Uczę się odpoczywać z zaufaniem, że świat się nie zawali, kiedy ja śpię.

4. Autorefleksja
Uczę się patrzeć na siebie z prawdą, a nie z osądem.

5. Nauka
Uczę się karmić umysł tym, co mnie buduje, a nie rozprasza.

6. Cisza
Uczę się być w ciszy bez lęku – słuchać więcej niż mówić.

7. Natychmiastowa akcja
Uczę się działać mimo niepewności, zanim pojawi się idealny moment.

To siedem codziennych praktyk Samodyscypliny Miłości – prostych, ale wymagających.
Z czasem jednak przestają być wysiłkiem, a stają się sposobem życia, Twoją nową naturą...

🌿 Złoty poranek wdzięcznościCzasem największe cuda dzieją się nie w kinie, nie na ekranie, lecz w ciszy parku, w złotym ...
19/10/2025

🌿 Złoty poranek wdzięczności

Czasem największe cuda dzieją się nie w kinie, nie na ekranie, lecz w ciszy parku, w złotym świetle poranka, między liśćmi i ludźmi, którzy po prostu robią coś dobrego.
Słońce przesącza się przez korony buków jak złoty oddech. Liście tańczą w świetle, a powietrze pachnie rześkością i spokojem. Idę alejką, zanurzona w tej bajkowej chwili — i wtedy widzę Ich.
Mężczyznę, starszego pana i małą dziewczynkę z workami na śmieci. Nie biegną. Nie pozują. Nie narzekają. Po prostu sprzątają park. Nasz park.
I myślę sobie — oto prawdziwi superbohaterowie. Bez peleryn, bez fanfar, z uśmiechem i sercem otwartym na świat.
W tej scenie było więcej piękna niż w jakimkolwiek złotym liściu, bo piękno nie jest w świetle, tylko w tym, co z niego potrafimy zrobić.
Wdzięczność przyszła do mnie prosto z tej chwili. Za to, że są ludzie, którzy nie pytają „kto posprząta?”, tylko „co mogę zrobić?”.
VZa to, że wśród starych drzew można jeszcze usłyszeć śmiech dziecka i poczuć, że wspólnota zaczyna się od drobiazgów.
Bo miasto, park, świat — to nie są miejsca, które mamy. To są miejsca, o które dbamy.
Zatrzymałam się przy nich.
— Wiecie, że jesteście superbohaterami? — powiedziałam z uśmiechem.
Mężczyzna spojrzał na mnie, trochę zaskoczony, a dziewczynka zaśmiała się, trzymając mocno worek.
— My? Superbohaterowie? — zapytał.
— Tak. Bo ratujecie nasz świat. Nie z kosmosu, tylko tu — w parku, wśród liści.
Zrobiłam zdjęcie, żeby zapamiętać ten moment i podzielić się nim z innymi. Bo takie dobro warto pokazywać.
Nie dla lajków. Dla nadziei.
Bo każdy z nas może być takim superbohaterem — wystarczy schylić się po jeden papierek, poświęcić chwilę, zatrzymać się w złotym poranku i pomyśleć: to też moje miejsce.

"Wystarczy jedno dobre serce, by rozświetlić cały park”?

Adres

Arbor Gabinet Psychoterapii
Chojnice
69-600

Godziny Otwarcia

Poniedziałek 09:00 - 17:00
Wtorek 09:00 - 17:00
Środa 09:00 - 17:00
Czwartek 09:00 - 17:00

Telefon

+48504227430

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy ARBOR Gabinet Psychoterapii Katarzyna Grąbska umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Praktyka

Wyślij wiadomość do ARBOR Gabinet Psychoterapii Katarzyna Grąbska:

Udostępnij

Share on Facebook Share on Twitter Share on LinkedIn
Share on Pinterest Share on Reddit Share via Email
Share on WhatsApp Share on Instagram Share on Telegram

Kategoria