Filozofia ciała / Maria Pastwa

Filozofia ciała / Maria Pastwa warsztaty ruchowe * somatyka * masaż

Somatyka w tańcu i terapii - Akademia Muzyczna w Łodzi
Filozofia - Uniwersytet Jagielloński
Taniec - Grupa tańca współczesnego Agitatus

IG:

Początek praktyki jest jak powrót do domu. Kiedy kładę się na podłodze, witam ponownie swój ciężar, kontury i gęstość ci...
16/01/2024

Początek praktyki jest jak powrót do domu. Kiedy kładę się na podłodze, witam ponownie swój ciężar, kontury i gęstość ciała. W codziennej krzątaninie tracę ich świadomość i gdyby nie regularna praca somatyczna, stałabym się dla siebie żywą, zmysłową masą o bliżej nieokreślonej strukturze. A lubię czuć, gdzie się zaczynam i kończę, jaki jest mój kształt i co z niego wynika. Poruszając się uważnie, odkrywam i uzupełniam białe plamy na mapie ciała – tym samym przywracam sobie kawałki materialnej tożsamości, zgubione gdzieś po drodze. Jest to czynność podobna do pisania dziennika. Tutaj też chodzi o porządkowanie, nazywanie i tworzenie połączeń. Zbieranie doświadczenia w spójny konkret.

Po weekendowym warsztacie Feldenkraisa utwierdzam się w poczuciu, że jest to metoda najbliższa mojemu przeżywaniu. Surowa jako teoria, pozbawiona ezoterycznej otoczki, i niezwykle bogata, niezmiennie fascynująca w praktyce. Odpowiada mi sposób myślenia ruchem: precyzyjny, a zarazem otwarty. Skupienie i dokładność w szczegółach dają zakotwiczenie, podczas gdy nieustająca w poszukiwaniach ciekawość prowadzi w miejsca dotąd nieznane.

Przy okazji przypomniałam sobie również, jak istotnym elementem praktyki jest obecność innych osób. Praca z ciałem metodą Feldenkraisa może odbywać się samotnie, w zaciszu domowym – wystarczy nagranie lub własna intuicja. Ale wspólnota z ludźmi, zawiązywana okazjonalnie na czas warsztatów, zmienia to doświadczenie. Praktyka nabiera specjalnego znaczenia, jeżeli robimy to razem, w określonym czasie i miejscu. Wspólnym wysiłkiem tworzymy małą enklawę w codziennym biegu spraw, gdzie możliwe jest zatrzymanie się i wejście na głębszy poziom uważności.

Z tą myślą szykuję się na środowe Praktyki Spokoju, na których, jak co miesiąc, spotkam ludzi znanych i nieznanych. Połączy nas powolność ruchu, przepuszczona przez kilka-kilkanaście ciał. Więź to wątła i nietrwała, a mimo to warta przeżywania i odnawiania z każdym kolejnym warsztatem.

_

Obraz: DALL-E

Sztuka do mlaskania. O projekcie „Przez żołądek do ciała” Kai JałozyKażdy/a na pewno słyszał/a popularne, nieco staroświ...
18/12/2023

Sztuka do mlaskania. O projekcie „Przez żołądek do ciała” Kai Jałozy

Każdy/a na pewno słyszał/a popularne, nieco staroświeckie już sformułowanie „przez żołądek do serca”. To babcine powiedzonko wyraża jeden z najbardziej fundamentalnych problemów filozofii. Jest próbą wysłowienia tajemniczego związku między tym co, obiektywne – materialnością ciała – a tym, co subiektywne – uczuciami, relacjami, naszym indywidualnym byciem w świecie. Innymi słowy, metaforyczne wyrażenie „przez żołądek do serca” pozwala przeskoczyć nad konceptualną przepaścią między ciałem a umysłem (duszą).

W naszym języku funkcjonuje wiele takich powiedzeń-pomostów, które pomagają nam wysłowić zależności między ludzką biologią a tym, co nazywamy psychiką lub duchowością. Nad niektórymi z nich zastanawiałyśmy się wspólnie z Kają Jałozą, przy okazji jej artystycznego projektu „Przez żołądek do ciała”. Przeprowadziłyśmy rozmowę, dla której punktem wyjścia była świadomość ruchu i cielesności. Szybko jednak temat rozlał się w wielowątkową, rozgałęzioną refleksję o praktykach somatycznych, trosce, o chorobie i granicach normy. No i o języku właśnie. Szczególnie upodobałyśmy sobie słowo „mięsność” na określenie cielesnego konkretu – czegoś namacalnego i treściwego, co nie mieści się w efemerycznej estetyce umysłu. Link do zapisu rozmowy zostawiam w komentarzu.

*

Nasza rozmowa była tylko preludium do właściwej części projektu Kai – multisensorycznej instalacji w przestrzeni teatru. Wystawę „Przez żołądek do ciała” można było obejrzeć – czy też raczej skosztować – 7-8 grudnia w Teatrze Nowym Proxima. Było to doświadczenie nie do powtórzenia, gdyż większość instalacji została przez nas zjedzona i właściwe „eksponaty” zapewne przeszły już przez nasze układy trawienia. Inspiracją dla projektu były rozważania Richarda Shustermana na temat związków gastronomii i sztuki scenicznej. Kaja skonstruowała więc teatralne laboratorium, w którym wszystkie i wszyscy mogliśmy badać nasze jedzeniowe nawyki, relacje tworzące się wokół posiłków i odczucia płynące z ciała. Za moderację doświadczenia odpowiadała Natalia Oniśk, która na wstępie poprowadziła krótką praktykę somatyczną, by nastroić nas cieleśnie do „zwiedzania” instalacji.

Na scenie czekały na nas cztery stacje z poczęstunkiem, każda w innej scenografii, której istotną składową było światło: na różne sposoby zapraszające, prowokujące, wydzielające znaczenia. Czworokątny układ instalacji oddziaływał na ruch ludzi, którzy grupowali się przy stacjach i wędrowali pomiędzy nimi. Powstały „wyspy” z jedzeniem – jak gdyby osobne światy – i nieoświetlona, pusta przestrzeń wokół nich, w której można było na chwilę się schować czy spotkać z kimś, kto właśnie wraca z innego uniwersum. Różnorodność smaków i form jedzenia, jego przemyślane usytuowanie i wizualna oprawa wytworzyły równoległe rzeczywistości, w których posiłek rozwijał odmienne sensy. Można było od wspólnotowego kręgu wokół bułeczek z masłem wspiąć się na wyzywające podium, by skosztować cukrowych figurek szachowych. Od „mięsnego” wnętrza z ostrygami, gdzie ciamkało się i siorbało do mikrofonów, można było trafić do feministycznej niszy, w której ciepłe mleko przelewało się przez konteksty i skojarzenia związane z kobiecością. Światy te współistniały, jakby nie wiedziały o sobie nawzajem, choć czasami ktoś przenosił jedzenie od stacji do stacji, naruszając spójność imaginarium. I te małe akty dywersji pozwalały poczuć się mimo wszystko swobodnie, smakując jedzenie poniekąd w oderwaniu od ustalonych porządków. Co nie zawsze jest możliwe w codzienności – podczas kolacji rodzinnej, w restauracji czy we własnym domu – bo przecież procesy dostarczania sobie pożywienia są zrytualizowane i obudowane licznymi normami tak jak wszelkie inne powszednie czynności.

Właśnie to eksperymentowanie z odklejaniem jedzenia od znaczeń było dla mnie szczególnie interesujące. Obserwowałam instynktowne zachowania swojego ciała: jak mimowolnie wykonuję gesty, które zazwyczaj towarzyszą mi w konkretnych sytuacjach związanych z jedzeniem, a stanowią pewien kulturowy nadmiar. Na przykład ocieranie ukradkiem ust czy gimnastyka szczęki, kiedy staram się ugryźć bułę w elegancki sposób. Jednocześnie pojawiła się możliwość igrania z tymi schematami – przestrzeń dla zachowań, które w innych okolicznościach mogłyby zostać uznane za nieokrzesane czy wręcz obsceniczne. Jak mlaskanie komuś prosto do ucha, które w moim przypadku okazało się wyrazem czułości. Pamiętam, że kiedyś brzydziłam się zwyczajami ptasich mam, które podają swoim pisklętom przeżuty pokarm. Teraz pomyślałam, że gdyby nie dobre maniery i lata spożywania posiłków zgodnie z określonym skryptem, ludzie mogliby poprzez jedzenie wchodzić ze sobą w relacje znacznie bardziej intymne i sensualne.

Przede wszystkim doświadczenie instalacji Kai było dla mnie po prostu przyjemne. Bardzo przyjemne. A muszę podkreślić, że zazwyczaj na wystawach nie odczuwam przyjemności, bo długotrwałe chodzenie między eksponatami i wytężanie wzroku przy odłączeniu pozostałych zmysłów bywa męczące. Tutaj byłam zaangażowana w całości, w każdej chwili mogłam też usiąść, położyć się, napić się wody. Natalia zadbała o to, by zaopiekować nas na początku łagodną praktyką BMC, dzięki czemu weszłam w pełniejszy kontakt z własnym ciałem. No i samo jedzenie było przepyszne. Przy okazji zauważyłam, jak bardzo współczesna sztuka wciąż odcina odbiorcę od cielesności. Zakłada się, że człowiek z samego patrzenia i myślenia wygeneruje subtelne odczucia, interpretacje, wyobrażenia. Kaja tymczasem wpuściła na scenę prawdziwy hedonizm. Jej instalacja była rozbudowana pod względem znaczeń, a zarazem była produktem do używania, rozkoszowania się wedle potrzeb. Dotykanie i zjadanie. Dałam się pochłonąć, rozsmakowałam się w tym.

Fot. obraz z wideo Aliny Senik

Praktyki Spokoju podróżują do nowych miejsc. Dzisiaj spotkamy się w Centrum Edukacji i Wsparcia o 17:30 🦋Chodźcie się zr...
09/10/2023

Praktyki Spokoju podróżują do nowych miejsc. Dzisiaj spotkamy się w Centrum Edukacji i Wsparcia o 17:30 🦋
Chodźcie się zrelaksować! Zajęcia są bezpłatne - link do formularza zapisu w komentarzu ⬇

[PL] [ENG] [UA]
PL Potrzebujecie się zrelaksować? 😌
Co powiecie na Praktyki Spokoju w Centrum Edukacji i Wsparcia na os. Górali 24? 📌

Na zajęciach prowadząca nauczy was różnych ćwiczeń, które pomogą wam się rozluźnić i zrelaksować.🧘‍♂️🧘‍♀️

📅🕠 Kiedy? W poniedziałek, 09.10.2023 od 17:30 do 19:00
*Zajęcia są adresowane do osób dorosłych

👉 Zapisujcie się przez formularz: https://forms.gle/jKzGZRs8fPSibywo6

Do zobaczenia w Centrum! 💛

ENG Need to relax? 😌 How about joining our Practice of Serenity class at the Center for Education and Support at os. Górali 24? 📌

Our instructor will guide you through various exercises to help you unwind and relax. 🧘‍♂️🧘‍♀️

📅🕠 When? Monday, October 9, 2023, from 5:30 PM to 7:00 PM

The class is for adults only.

👉 Sign up using this form: https://forms.gle/jKzGZRs8fPSibywo6
See you at the Center! 💛

UA Тренінги Спокою
📅🕠
КОЛИ: 09.10.2023
ГОДИНИ: 17:30-19:00
АДРЕСА: Центр освіти та підтримки, Górali 24, Kraków
ДЛЯ КОГО: для осіб 18+

😌"Тренінги Спокою" - це заняття, на яких ми рухаємося з уважністю та без поспіху. Виконуємо вправи, які знімають напругу і приводять тіло в стан глибокого розслаблення 💛

Ведучий: Марія Паства – танцівниця та соматичний лікар. Він проводить майстер-класи з усвідомлення тіла та вільного руху 🧘‍♂️🧘‍♀️

Будь ласка, зверніть увагу - через обмежену кількість місць, заповнення форми не означає зарахування нa заняття. Ми зв'яжемося з кожним учасником електронною поштою, щоб підтвердити зарахування.

👉 https://forms.gle/jKzGZRs8fPSibywo6

Lubię pisać o spektaklu, który zobaczyłam, bo pozwala to przeżyć go raz jeszcze, dokładniej i z uważnością na szczegóły....
07/08/2023

Lubię pisać o spektaklu, który zobaczyłam, bo pozwala to przeżyć go raz jeszcze, dokładniej i z uważnością na szczegóły. Lubię też rozmawiać - dowiedzieć się, jak różnie ludzie odbierają to, co wydarza się na scenie. Jestem wdzięczna innym za zwracanie mi uwagi na niuanse, których moja wrażliwość nie wykrywa (każda/y ma nieco inaczej skalibrowaną percepcję sztuki).

Przez cały tydzień miałam przyjemność oglądać taniec, mówić o tańcu, pisać o tańcu. Wielkie dzięki Krakowskie Centrum Choreograficzne za organizację warsztatów krytyki na Krakowskim Festiwalu Tańca i Hanna Raszewska-Kursa za ich poprowadzenie. Za to, że była przestrzeń na szlifowanie rzemiosła, ale też na wyrażenie i omówienie emocji związanych ze spektaklami i wydarzeniami wokół nich - bo, jak się okazuje, myślące i piszące ciała także potrafią się porządnie wzruszyć.

Zostawiam tutaj moje recenzje dwóch festiwalowych performansów i polecam sie lekturze. Mam nadzieję, że teksty oddają choćby namiastkę żywego doświadczenia, które ciągle we mnie pracuje.

„Materia” – Andrea Salustri
https://nck.krakow.pl/kcc/blog/obcy-kosmos-recenzja-spektaklu-materia-andrei-salustriego/

„Hair story” – Ana Szopa
https://nck.krakow.pl/kcc/blog/gniew-zaopiekowany-recenzja-spektaklu-hair-story/

OBCY KOSMOS. RECENZJA SPEKTAKLU „MATERIA” ANDREI SALUSTRIEGO Maria Pastwa A gdyby to nie człowiek, ale przedmioty zdominowały Ziemię – jak wtedy wyglądałby świat? Gdyby przyrody nie przenikał wszechobecny pęd życia, jaki byłby sens i cel ruchu? Spektakl Andrei Salustriego „Materia....

Wymagająca sztukaJak dotąd nie pisałam tutaj o kontakt improwizacji - praktyce, która od czterech lat silnie wpływa na m...
17/07/2023

Wymagająca sztuka

Jak dotąd nie pisałam tutaj o kontakt improwizacji - praktyce, która od czterech lat silnie wpływa na moją koncepcję poruszania się, a także pozostaje niewyczerpanym źródłem zmian w moim myśleniu i doświadczaniu świata. Być może najtrudniej jest mówić o tym, co niesie tak głębokie, intymne znaczenie dla pasji i dla życia samego. Słowa rozmywają sensy i przedstawiają zaledwie zarysy treści, której doznaje się wszystkimi zmysłami jako doskonałej pełni.

Wybieram więc fragmentaryczną formę pisania. Fragment jest skromny - nie próbuje przekazać całości, a jedynie odsłania kawałek doświadczenia, który sam w sobie potrafi być niezwykle sycący. Tak chciałabym mówić o ciele - małymi porcjami, starając się przylegać ściśle do przeżycia. I tak też będę czasami mówić o kontakt improwizacji w nadziei, że gdzieś pomiędzy ciałem a słowem nie zagubi się istota tej pięknej, wymagającej sztuki.

Wymagająca sztuka. To określenie przychodzi mi na myśl, ponieważ kontakt improwizacja kojarzy mi się ze starożytnymi praktykami ascezy, które ćwiczą zarówno ciało i ducha - jedno z drugim działa w zgranym tandemie. W kontakcie mówi się często o obecności, intencji, świadomości etc. Każde z tych słów ma podwójne znaczenie: odnosi się do stanu cielesnego - sposobu, w jaki zajmujemy przestrzeń, interagujemy z grawitacją, przetwarzamy bodźce, dotykamy innych ciał - oraz do stanu mentalnego - myśli, którymi się kierujemy, emocjonalnych reakcji, oczekiwań i wniosków, jakie wyciągamy z działania.

Nasze ciało i mental zorganizowane są wokół nawyków: własnych, rodzinnych, kulturowych. Aby odnaleźć ciekawość i przyjemność w kontakt improwizacji, często trzeba wejść w świadomą relację z tymi nawykami. Pracować regularnie i konsekwentnie nad tym, co nie jest oczywiste. Tak więc kontakt jest rodzajem ascezy w pierwotnym znaczeniu tego słowa (gr. áskēsis oznacza ćwiczenie).

Co jest wymagające w kontakcie? Kontakt improwizacja jest spotkaniem dwóch lub więcej ciał, które dzielą ciężar, spontanicznie wymieniają się impulsami, poddają się wspólnie działaniu sił fizycznych i dzięki temu kreują formy w przestrzeni. Z jednej strony mamy więc aktywność wymagającą odpowiedniego przygotowania motorycznego i sprawności, która pozwala na bezpieczne adaptowanie się do zmieniającej się sytuacji, różnych wysokości i dynamiki ruchu, orientacji względem podłoża i drugiego ciała etc. To w znacznej mierze szkolenie naszego zwierzęcego instynktu - prerefleksyjnej świadomości organizmu. Z drugiej strony dochodzi tutaj do spotkania dwóch istot ludzkich, które wchodzą ze sobą w bliską interakcję na ostatniej granicy - granicy skóry. W tym miejscu powinny zadziałać również empatia i poszanowanie dla innej/innego. W środowisku kontaktowym trwają dyskusje na temat kultury zgody i ram etycznych, których powinniśmy przestrzegać, by taniec nie stał się nadużyciem. Często odkrywamy, że do tej pory nie wykształciliśmy w społeczeństwie języka i norm, które odpowiadałyby skomplikowanej naturze bliskich relacji międzyludzkich.

Ten splot instynktu i zaawansowanej świadomości jest w kontakt improwizacji wyzwaniem dla każdej/go praktykującej/go. Jest trudną równowagą, której rzadko uczymy się w innych sferach życia. Wymaga to daleko posuniętej uważności i szczerości z samą sobą, ale też otwartej komunikacji z osobą partnerującą. Nie sądzę, by można było uprawiać kontakt improwizację, nie dbając o te jakości także poza salą taneczną.

Fot. Kassol Photography / 14. Warsaw CI Flow Festival

Piękny to moment, kiedy ciało wdziera się w dyskursy, zajmując należyte sobie miejsce - na podłodze, w skarpetkach, rozl...
22/04/2023

Piękny to moment, kiedy ciało wdziera się w dyskursy, zajmując należyte sobie miejsce - na podłodze, w skarpetkach, rozluźnione. Przeciąga się w narracjach, oddycha głęboko pojęciami, trawi wszelkie -izmy, na pęczki hodowane w humanistyce. Interdyscyplinarna konferencja naukowa "Kto tańczy?" z polotem zorganizowana przez Krakowskie Centrum Choreograficzne nasyciła mnie naprawdę, naprawdę treściwą, po uszy zanurzoną w konkrecie myślą o tańcu.

Od prób cielesnego porozumienia się z grzybem i rośliną, przez fenomenologię AI i koparki w spektaklu, po zakulisową sztukę sceny intymnej - pytanie o podmiot tańca pozwala czynić najdalsze wycieczki intelektualne i, jak mi się zdaje, wszystkie i wszyscy tego dnia byliśmy gotowi wypuścić się w dzikie tereny niezagospodarowane jeszcze przez porządkujący, nazbyt czasem władczy język nauki. Szczególne podziękowania za to doświadczenie składam na ręce Bartosza Mroczkowskiego i Kolektywu Kolekttacz, którzy kapitalnie, w pełni performatywnie rozegrali obiekty sensoryczne Izy Chlewińskiej na tle rozmowy o neuroróżnorodności i ontologii zorientowanej na obiekt. Zdołali poruszyć i zaangażować publiczność w taniec uważności - z zadowoleniem obserwowałam, jak zrazu formalna atmosfera konferencji stopniowo rozpręża się i zaczyna wesoło bulgotać, a naukowczynie i naukowcy ochoczo wchodzą w dialog z wielością ciał ludzkich i nie-ludzkich, rozsianych w przestrzeni. Tak właśnie podejrzewałam, że te marynarki i mikrofony to tylko kamuflaż dla zebrania osób ciałem-myślących, łaknących ruchu i zmysłowej obecności.

Dziękuję również za prezentację Jagny Nawrockiej, która z kolei ukoiła nas poetycką wrażliwością, robiąc świetny użytek z medium, jakim jest słowo. Jagna opowiadała o swojej praktyce artystycznej, roztaczając przed nami obraz dziur i pofałdowań - rzeczywistości zamieszkanej przez widma i rozpiętej w gęstej sieci relacji. Cieszy mnie, że z fotela konferencyjnego również można przemawiać własnym językiem, bo to z kolei prowokuje słuchających do uruchomienia głębokich procesów senso-gennych, rozumienia nie tylko przez filtry intelektu, ale całym korpusem wiedzy, wspomnień i odczuć. Wyszłam więc z konferencji z refleksją, że dyskurs o tańcu to takie miejsce-szczelina, przez którą może wsączyć się do tradycji intelektualnej odrobina żywego doświadczenia.

W ostatnich miesiącach Filozofia ciała gościła na salonach Nausika Fundacja Edukacyjna. Praktyki Spokoju stały się częśc...
01/03/2023

W ostatnich miesiącach Filozofia ciała gościła na salonach Nausika Fundacja Edukacyjna. Praktyki Spokoju stały się częścią pięknego kolażu warsztatów i spotkań w ramach Latającej Kawiarni 🧚‍♂️ To nie koniec tej historii - kolejnych Praktyk wypatrujcie w ciągu nadchodzących tygodni!

Stali bywalcy i bywalczynie różnych zajęć ruchowych zapewne wiedzą, że praca z ciałem jest dzisiaj kosztowna. Lekcje z nauczycielem\ką w grupie, na wynajętej sali, mają swoją cenę. Jest to wynik trudnej sytuacji na rynku, której nie będę teraz objaśniać - nadmienię tylko, że pieniądze są problemem zarówno dla uczestniczących, jak i dla prowadzących zajęcia.

Praktyki Spokoju zrodziły się około rok temu, w związku z wydarzeniami wojennymi za wschodnią granicą. Od początku była to inicjatywa non-profit, mająca na celu stworzenie bezpiecznej przestrzeni dla wszystkich, którzy tego potrzebują. Chciałabym, żeby tak zostało. Spokój jest dobrem, które nie powinno być utowarowione.

Dziękuję Fundacji Nausika za to, że udostępnia miejsce i gościnną atmosferę dla naszych warsztatów. Dzięki temu możemy spotykać się w ciszy i powolności, nie troszcząc się o koszty. ❣️

O ludzkim i nie-ludzkim, o relacji, o stopach i nogach. Refleksje z dwóch spektakli tegorocznego Rollercoastera już do p...
23/12/2022

O ludzkim i nie-ludzkim, o relacji, o stopach i nogach. Refleksje z dwóch spektakli tegorocznego Rollercoastera już do przeczytania w taniecPOLSKA.pl - polecam się lekturze ✨️

🦶 „Chodzą, tupią, dreptają, biegają. Stoją stabilnie. Ukorzeniają w ziemi, przenoszą w przestrzeni. Dźwigają ciężar ciała, czasem więcej niż jednego. Stopy i nogi jako nasze codzienne podpory doczekały się poświęconych im spektakli w ramach programu tańca współczesnego »Rollercoaster. Kolekcjonerzy wrażeń«.

🦵 Podczas weekendu premier młodej choreografii pokazano dwa porezydencyjne performanse: »STOPA/Y« Kasi Kuzki oraz »Na dwóch nogach« Magdy Fejdasz i Weroniki Pelczyńskiej”.

👉 Tak swój tekst o premierowych wydarzeniach programu realizowanego w krakowskiej Cricoteka zapowiada sama autorka, Maria Pastwa. Jest to jedna z ostatnich relacji z wydarzeń tanecznych tegorocznej jesieni. Będziemy się jeszcze dzielić nimi w tym roku oraz w styczniu 2023. Tymczasem zapraszamy do lektury: https://taniecpolska.pl/krytyka/lekcja-anatomii-wedlug-mlodych-kreatorek-wrazen-o-premierowych-spektaklach-programu-rollercoaster/

📸 Magda Fejdasz, Weronika Pelczyńska „Na dwóch nogach/ back on feet, czyli anatomia relacyjności”. Fot. Grzegorz Mart

O powolności / część III / rozmowa z bólemCieszymy się, kiedy ciało doznaje przyjemności. Pragniemy, by było zawsze goto...
18/12/2022

O powolności / część III / rozmowa z bólem

Cieszymy się, kiedy ciało doznaje przyjemności. Pragniemy, by było zawsze gotowe do działania i z entuzjamem reagowało na to, co przynosi nam los. Czasem chciałybyśmy też, by ciało wycofało się z pola widzenia jak przezroczyste narzędzie - żeby nie przeszkadzało w pracy, zabawie, w naszych codziennych dążeniach. To się często udaje, bo potrafimy skutecznie przytłumić cielesne istnienie, zalewając je masą bodźców, faszerując lekami i zamykając na długie godziny w jednej pozycji. W końcu jednak przychodzi dzień, kiedy ciało - o zgrozo - sprzeciwia się. Boli. Stawia opór. Radykalnie domaga się troski.

Mało kto przyjmuje ból z zadowoleniem. Nic dziwnego, ból jest przecież wyraźnym sygnałem, że coś jest nie tak i należy podjąć działania naprawcze. W tym poście chciałabym zaproponować jedną ze strategii radzenia sobie z bólem - czy to z powodu przeciążenia, czy kontuzji, czy zranienia emocjonalnego. Zanim jednak do tego przejdę, zachęcam, by obdarzyć ból odrobiną wdzięczności. Ciało boli nie dlatego, że jest słabe, bezużyteczne czy złośliwe (piszę te słowa, ponieważ zdarzało mi się pomyśleć w ten sposób o swoim ciele), ale dlatego, że jest wrażliwe i rozumne. Nie pozwala krzywdzić się zbyt długo. Nie zgadza się, by zredukować je do roli instrumentu. Dzięki temu ciało jest niezawodnym strażnikiem naszego dobrostanu. Kiedy ulegamy manii perfekcjonizmu, kiedy porywa nas wir pracy, kiedy rzucamy się w pogoń za sukcesem, to ciało jest zwykle tym, które mówi: to dla ciebie za dużo. Ale czy potrafimy je usłyszeć?

Był taki czas, że traktowałam ból jako przykrą właściwość ciała, którą trzeba jak najszybciej zniwelować, by wrócić do "normalnego" funkcjonowania. Najczęstszym wyborem były tabletki przeciwbólowe, które radziły sobie z łatwymi przeszkodami typu bolesna miesiączka czy wieczorny ból głowy. Potem zdarzyła się przepuklina kręgosłupa - znacznie większy kaliber - i stary dobry ibuprofen okazał się bezradny. Przez parę miesięcy szamotałam się we frustracji, to grożąc mojemu ciału, to błagając je, by stanęło na nogi, a wszystko to przysparzało tylko napięcia, pogłębiając mój żałosny stan. Po okresie rezygnacji przyszła akceptacja: skoro nie jestem już sprawna jak dawniej, będę poruszać się na miarę obecnych sił, powoli, unikając bolesnych ruchów i ułożeń. Zgadnij, co się wtedy stało. Ból poczuł się zaproszony do relacji - zaczął ustępować z obronnej pozycji.

Jeżeli to, co piszę, jest dla Ciebie oczywiste, bardzo się cieszę. Być może masz bliski, uczciwy kontakt z własnym ciałem. Wielu ludzi jednak obchodzi się z bólem tak, jak nauczyła ich tego nasza kultura, czyli niezbyt przychylnie. Przekonania na temat bólu i słabości ciała to temat na osobną serię postów. Teraz zaznaczę tylko, że słyszane od dziecka teksty "nie użalaj się nad sobą" czy "przestań się mazać" połączone z kultem siły i sprawności utrudniają przeżywanie bólu. Chociaż czasem okoliczności naprawdę wymagają od nas, by zacisnąć zęby i ruszyć do działania, to w wielu innych sytuacjach taka heroiczna postawa nie pomoże, a wręcz zaszkodzi.

Co zatem proponuję? Powolna rozmowa z bólem. Nie byle jaka konwersacja o pogodzie, lecz prawdziwie skupiony, intymny dialog, w którym zadaję pytania i wysłuchuję odpowiedzi. Poruszanie się może być takim właśnie dialogiem. W większości przypadków, cokolwiek cię boli, masz pewien ograniczony zakres ruchu. Nawet jeżeli jest to tylko ruch przepony, kiedy oddychasz. Nie rezygnuj z tej przestrzeni dla poruszania się, choćby była bardzo wąska - w niej mieszka życie, które z czasem rozrośnie się, a ból będzie ustępował. Ruszając się powoli, odkryjesz słabsze i mocniejsze gradacje bólu. Nauczysz się przesuwać granice z delikatnością, nie forsując regenerującego się ciała. Może to trwać parę dni, tygodni, miesięcy. Może ból odejdzie, a może stanie się twoim stałym towarzyszem, któremu też należy się szacunek i nieco serdeczności. W zależności od tego, jakie są przyczyny bólu i jaka jest twoja kondycja, wasz język porozumienia przybierze swoistą formę.

Powolna praktyka ruchowa nie zastępuje fizjoterapii, psychoterapii, operacji czy koniecznych leków. Jest to sposób na oswojenie się z bólem, dzięki czemu wszelkie inne metody leczenia mają szansę przynieść pozytywne efekty. W powolnej obecności ciało może poczuć się bezpiecznie - nie musi obawiać się, że za chwilę zaprzęgnę je znów do codziennego kieratu, ignorując jego podstawowe potrzeby. Poprzez praktykę powolności pracuję na zaufanie mojego ciała. Daję mu do zrozumienia, że potrafię się nim zaopiekować także w trudniejszych, bolesnych momentach.

________

Ostatnie w tym roku Praktyki Spokoju już dzisiaj o 18:00 w Fundacji Nausika. Kto nie zdąży się zjawić - widzimy się w styczniu!
https://fb.me/e/5JrKOS31A

(obraz wygenerowany przez DALL-E)

O powolności / część II / ciało się uczyKiedy przychodzimy na świat, rozwijamy się bardzo szybko. Układ nerwowy chłonie ...
08/12/2022

O powolności / część II / ciało się uczy

Kiedy przychodzimy na świat, rozwijamy się bardzo szybko. Układ nerwowy chłonie ogromne ilości nowych bodźców, ciało przechodzi drogę od leżenia do równowagi na dwóch nogach, dłonie chwytają przedmioty, stając się wyrafinowane w gestach i pieszczotach, a umysł lepi coraz bardziej złożone konstrukcje myśli i słów. Zupełnie inaczej jest w dorosłości, kiedy byt ludzki nieco sztywnieje - ciało i poglądy na świat zastygają w utrwalanej przez lata formie. Nie znaczy to jednak, że uczenie się w dojrzałości jest niemożliwe. Tyle tylko, że potencjalne zmiany zachodzą wolniej, w mniejszych zakresach i przy większym wysiłku woli.

Tutaj właśnie przychodzi nam z pomocą powolność, która jest bardzo przyjaznym środowiskiem dla nauki w każdym momencie życia. Na tej stronie piszę głównie o poruszaniu się i relacji z ciałem, ale dotyczy to także innych obszarów bycia. Uważnie i powoli możemy uczyć się myśleć, mówić, kochać i pracować... Zacznijmy jednak od ciała, by zrozumieć fizyczne, zmysłowe podstawy uczenia się. Jak to jest nauczyć się ruchu od nowa? Po co właściwie to robić, skoro jako dorosła osoba potrafię już chodzić i wiązać sobie buty? Cóż, zawsze można coś poprawić, a przy tym zaznać trochę radości ze swobodnej eksploracji ciała - niezbyt często pozwalamy mu wyjść poza rutynę.

Źródłową inspirację dla mojej koncepcji powolności, którą tu sobie pobieżnie szkicuję, zawdzięczam metodzie Feldenkraisa. Zetknęłam się z tą praktyką po raz pierwszy parę miesięcy temu i wówczas wpłynęła ona znacząco na moją filozofię poruszania się. Przede wszystkim zapałałam wielką miłością do mikroskopijnych, powtarzanych po wielokroć ruchów, o czym może przekonać się każdy/a, kto zagląda na moje Praktyki Spokoju w Nausice. Odnalazłam też nowy sposób na uczenie swojego ciała, zasadniczo odmienny od typowych treningów, które podejmuję na sali tanecznej (i które nadal bardzo lubię). Metoda Feldenkraisa stymuluje ciało do cierpliwych poszukiwań i odkrywania niekonwencjonalnych ścieżek ruchu, dzięki czemu jesteśmy w stanie na chwilę przechytrzyć nasze nawyki i opory. Możemy doświadczyć takich jakości bycia w ciele, które na co dzień nie mają szansy się ujawnić, ponieważ przez większość czasu działamy automatycznie i w pośpiechu. Dlatego lekcje Feldenkraisa często nawiązują do ruchów z wczesnego dzieciństwa, kiedy ciało kierowało się głównie ciekawością i pragnieniem zdobycia nowych umiejętności.

To jest właśnie istota uczenia się w późnym wieku - trzeba odnajdywać pauzy i luki, w których możliwe jest działanie poza przyzwyczajeniem. Jeżeli wykonuję dany ruch dwadzieścia razy dziennie bez zastanowienia, to za dwudziestym pierwszym razem z pewnością wykonam go tak samo. Być może powielę przez to schemat, który nie jest najlepszy dla mojego ciała i zużywa je bardziej niż to konieczne. Jeśli jednak zatrzymam się i zacznę ten ruch kontemplować, a więc robić go powoli, rozkładać na kolejne fazy i powtarzać w różnych wariacjach, to zacznę go rozumieć i będę mogła świadomie dostosować go tak, by był bardziej komfortowy i precyzyjny. W naszej codzienności jest mnóstwo ruchów i pozycji, które generują napięcia i zmęczenie, pracując na przyszłe kontuzje, tylko dlatego, że nie nauczyliśmy się poprawnie ich wykonywać. Poprawnie czyli bez niepotrzebnego wydatkowania energii, wygodnie i z gracją. Wstawanie i siadanie, chodzenie, pochylanie się, sięganie, pchanie... Cały nasz słownik ruchowy jest zbudowany na nawykach, które nie zawsze są dla nas korzystne. Powolne studiowanie każdego pozornie prostego ruchu pozwala te nawyki dekonstruować i zmieniać je na lepsze.

Są jeszcze dwa niezwykle ważne (jeśli nie najważniejsze) czynniki sprzyjające uczeniu się - ciekawość i przyjemność. Oba te stany można odkryć w powolności - poruszając się nieśpiesznie, mam szansę zainteresować się mechaniką mojego ciała, dostrzec całe spektrum bodźców i reakcji, które zawiadują ruchem. A przez to mogę także delektować się doświadczeniem, które rozwija się niczym rozłożysty, różnobarwny ogon pawia w każdym drgnieniu dłoni, głowy, żebra. Uczenie się ruchu od nowa jest rozkoszną przygodą poznawczą. I wcale nie potrzeba wiele, by jej zaznać. Może dzisiaj nauczę się inaczej zakładać rajstopy? Może poeksperymentuję z ułożeniem palców na klawiaturze? Dajmy sobie czas na przyjemną naukę i doceńmy ciało, które nieustannie wykonuje tak skomplikowany, inteligentny taniec wokół codziennych czynności.

O powolności / część IWolne ciało, czyli jakie? Ciało swobodne w ekspresji, ciało zdolne do wyboru i decyzji, ciało, któ...
28/11/2022

O powolności / część I

Wolne ciało, czyli jakie? Ciało swobodne w ekspresji, ciało zdolne do wyboru i decyzji, ciało, które odczuwa przyjemność i zmysłową radość... Ile ciał, tyle rodzajów wolności cielesnej - ile dni życia, tyle odmian wolnego doświadczenia w każdym pojedynczym ciele. Spośród tej mnogości szczególnie bliska stała mi się pewna mniej oczywista i wciąż niezbyt popularna forma wolności - powolność, a więc spokój, nieśpieszne bycie ciała. Nawiązanie do wolności nie jest wyłącznie grą słowną, ponieważ wierzę, że powolny ruch, powolne myśli i powolna obecność zwiększają naszą zdolność do smakowania istnienia, szanowania jego złożoności i różnorodności, a przez to pozwalają na pełniejsze odczuwanie siebie i wszystkiego, z czym mają styczność nasze zmysły i umysły.

Powolność jest jakością ruchową, która ostatnio coraz częściej gości w mojej praktyce, a dzięki niej obserwuję wiele subtelnych, dobroczynnych zmian w ciele i duszy. Tym postem (i następnymi, które się tutaj pojawią) mam nadzieję zachęcić was do tego, byście ruszali/ły się mniej. Nie po to, by folgować lenistwu, lecz po to, by docenić ruch kontemplacyjny i delikatny. Ruch dziecięcy, ruch owadzi, ruch drobnolistny i cichokrwisty... Ot, powolność w codziennym doświadczeniu.

Zacznijmy od eksperymentu. Połóż się wygodnie na plecach z nogami wyprostowanymi lub ugiętymi w kolanach. Poświęć chwilę, by wejrzeć w odczucia obecne w twoim ciele. Jak ci się leży? Które części ciała stykają się z podłogą, a które pozostają w powietrzu? Gdzie czujesz więcej ciężaru, gdzie pojawia się miękkość, a gdzie napięcie? Nie zmieniaj nic, nie oceniaj, a jedynie przyglądaj się. Następnie zacznij przetaczać głowę, tak jakbyś chciał/a spojrzeć w prawo, a potem w lewo. Teraz zrób to dwa razy wolniej. Jak najmniej wysiłku w mięśniach. Jeszcze dwa razy wolniej. Obserwuj, co wydarza się w całym ciele, kiedy przetaczasz głowę, jak nałatwiej i jak najprzyjemniej dla ciebie. Spróbuj znów dwa razy wolniej. W którymś momencie ruch może stać się tak mały i tak powolny, że nie będzie widoczny z zewnątrz. Może nawet odbywać się już tylko w twojej wyobraźni. To dobrze - jesteś teraz w miejscu spokoju i uważności. Twoje ciało zanurzyło się w głęboki proces regeneracji.

Najważniejsza lekcja, którą wyciągnęłam z powolnej praktyki ruchowej, dotyczy ogólnego podejścia do życia. Jeśli poświęcam pół godziny, godzinę albo dłużej na coś pozornie bezsensownego i absolutnie niepragmatycznego - jak mikroruchy głowy czy innej części ciała - odkrywam, że czasu jest rzeczywiście więcej, niż się wydaje. Świat nie pogrąży się w wiecznym chaosie i upadku moralnym tylko dlatego, że opóźniłam swoje niezwykle ambitne i odpowiedzialne zadania o parę chwil. Co więcej, ciało wynagradza mi to odprężeniem, jakiego nie zaznam ani na regularnych zajęciach tanecznych, ani na siłowni, ani przez zwykły sen czy dobry posiłek. Mówię tutaj o odprężeniu, które płynie z czysto bezinteresownej, medytacyjnej praktyki cielesnej. Podobne uczucie (po)wolności odzywa się czasem w trakcie letniego spaceru po lesie lub w intymnej bliskości z drugim ciałem. Pokorna przyjemność, w której uobecnia się sens.

W kolejnych postach chciałabym napisać więcej o somatycznych aspektach powolności - o tym, czego ciało może się nauczyć, co możemy odkryć i uleczyć dzięki wzmożonej uważności. Jeżeli zachęciłam cię do spróbowania powolnej praktyki ruchowej, przyjdź na darmowe warsztaty do Fundacji Nausika - kolejne spotkanie odbędzie się w środę 30 listopada o godzinie 18:00. Wydarzenie pod linkiem ⬇

https://fb.me/e/3FIOa22id

Adres

Kraków

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Filozofia ciała / Maria Pastwa umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Praktyka

Wyślij wiadomość do Filozofia ciała / Maria Pastwa:

Udostępnij

Share on Facebook Share on Twitter Share on LinkedIn
Share on Pinterest Share on Reddit Share via Email
Share on WhatsApp Share on Instagram Share on Telegram