18/12/2022
O powolności / część III / rozmowa z bólem
Cieszymy się, kiedy ciało doznaje przyjemności. Pragniemy, by było zawsze gotowe do działania i z entuzjamem reagowało na to, co przynosi nam los. Czasem chciałybyśmy też, by ciało wycofało się z pola widzenia jak przezroczyste narzędzie - żeby nie przeszkadzało w pracy, zabawie, w naszych codziennych dążeniach. To się często udaje, bo potrafimy skutecznie przytłumić cielesne istnienie, zalewając je masą bodźców, faszerując lekami i zamykając na długie godziny w jednej pozycji. W końcu jednak przychodzi dzień, kiedy ciało - o zgrozo - sprzeciwia się. Boli. Stawia opór. Radykalnie domaga się troski.
Mało kto przyjmuje ból z zadowoleniem. Nic dziwnego, ból jest przecież wyraźnym sygnałem, że coś jest nie tak i należy podjąć działania naprawcze. W tym poście chciałabym zaproponować jedną ze strategii radzenia sobie z bólem - czy to z powodu przeciążenia, czy kontuzji, czy zranienia emocjonalnego. Zanim jednak do tego przejdę, zachęcam, by obdarzyć ból odrobiną wdzięczności. Ciało boli nie dlatego, że jest słabe, bezużyteczne czy złośliwe (piszę te słowa, ponieważ zdarzało mi się pomyśleć w ten sposób o swoim ciele), ale dlatego, że jest wrażliwe i rozumne. Nie pozwala krzywdzić się zbyt długo. Nie zgadza się, by zredukować je do roli instrumentu. Dzięki temu ciało jest niezawodnym strażnikiem naszego dobrostanu. Kiedy ulegamy manii perfekcjonizmu, kiedy porywa nas wir pracy, kiedy rzucamy się w pogoń za sukcesem, to ciało jest zwykle tym, które mówi: to dla ciebie za dużo. Ale czy potrafimy je usłyszeć?
Był taki czas, że traktowałam ból jako przykrą właściwość ciała, którą trzeba jak najszybciej zniwelować, by wrócić do "normalnego" funkcjonowania. Najczęstszym wyborem były tabletki przeciwbólowe, które radziły sobie z łatwymi przeszkodami typu bolesna miesiączka czy wieczorny ból głowy. Potem zdarzyła się przepuklina kręgosłupa - znacznie większy kaliber - i stary dobry ibuprofen okazał się bezradny. Przez parę miesięcy szamotałam się we frustracji, to grożąc mojemu ciału, to błagając je, by stanęło na nogi, a wszystko to przysparzało tylko napięcia, pogłębiając mój żałosny stan. Po okresie rezygnacji przyszła akceptacja: skoro nie jestem już sprawna jak dawniej, będę poruszać się na miarę obecnych sił, powoli, unikając bolesnych ruchów i ułożeń. Zgadnij, co się wtedy stało. Ból poczuł się zaproszony do relacji - zaczął ustępować z obronnej pozycji.
Jeżeli to, co piszę, jest dla Ciebie oczywiste, bardzo się cieszę. Być może masz bliski, uczciwy kontakt z własnym ciałem. Wielu ludzi jednak obchodzi się z bólem tak, jak nauczyła ich tego nasza kultura, czyli niezbyt przychylnie. Przekonania na temat bólu i słabości ciała to temat na osobną serię postów. Teraz zaznaczę tylko, że słyszane od dziecka teksty "nie użalaj się nad sobą" czy "przestań się mazać" połączone z kultem siły i sprawności utrudniają przeżywanie bólu. Chociaż czasem okoliczności naprawdę wymagają od nas, by zacisnąć zęby i ruszyć do działania, to w wielu innych sytuacjach taka heroiczna postawa nie pomoże, a wręcz zaszkodzi.
Co zatem proponuję? Powolna rozmowa z bólem. Nie byle jaka konwersacja o pogodzie, lecz prawdziwie skupiony, intymny dialog, w którym zadaję pytania i wysłuchuję odpowiedzi. Poruszanie się może być takim właśnie dialogiem. W większości przypadków, cokolwiek cię boli, masz pewien ograniczony zakres ruchu. Nawet jeżeli jest to tylko ruch przepony, kiedy oddychasz. Nie rezygnuj z tej przestrzeni dla poruszania się, choćby była bardzo wąska - w niej mieszka życie, które z czasem rozrośnie się, a ból będzie ustępował. Ruszając się powoli, odkryjesz słabsze i mocniejsze gradacje bólu. Nauczysz się przesuwać granice z delikatnością, nie forsując regenerującego się ciała. Może to trwać parę dni, tygodni, miesięcy. Może ból odejdzie, a może stanie się twoim stałym towarzyszem, któremu też należy się szacunek i nieco serdeczności. W zależności od tego, jakie są przyczyny bólu i jaka jest twoja kondycja, wasz język porozumienia przybierze swoistą formę.
Powolna praktyka ruchowa nie zastępuje fizjoterapii, psychoterapii, operacji czy koniecznych leków. Jest to sposób na oswojenie się z bólem, dzięki czemu wszelkie inne metody leczenia mają szansę przynieść pozytywne efekty. W powolnej obecności ciało może poczuć się bezpiecznie - nie musi obawiać się, że za chwilę zaprzęgnę je znów do codziennego kieratu, ignorując jego podstawowe potrzeby. Poprzez praktykę powolności pracuję na zaufanie mojego ciała. Daję mu do zrozumienia, że potrafię się nim zaopiekować także w trudniejszych, bolesnych momentach.
________
Ostatnie w tym roku Praktyki Spokoju już dzisiaj o 18:00 w Fundacji Nausika. Kto nie zdąży się zjawić - widzimy się w styczniu!
https://fb.me/e/5JrKOS31A
(obraz wygenerowany przez DALL-E)