17/08/2025
I tam też moje miejsce
Co Kreta zabrała, a co w zamian dała..
Kiedy ludzie pytają mnie, jak to jest rzucić wszystko i zacząć życie na Krecie, uśmiecham się, bo wiem, że w tym pytaniu kryje się pewna iluzja.
Oni widzą słońce, morze i oliwki. Ja widzę drogę. Długą, czasem wyboistą, na której musiałam zostawić kawałki siebie, aby zrobić miejsce na coś nowego.
Co Kreta mi zabrała?
💙 Zabrała mi złudzenie, że można żyć „na później”.
W Polsce wciąż odkładałam życie na lepszy moment – na spokojniejszy czas, na większe oszczędności, na to, aż będę gotowa. Kreta zabrała tę wymówkę. Tu każdy dzień przypomina, że czas jest jak fale – przychodzą i odchodzą, nie czekają, aż się zdecydujesz.
💙 Zabrała mi poczucie, że muszę wszystkim udowadniać swoją wartość. Tutaj nikt nie pyta, kim jesteś i ile masz na koncie. Liczy się, czy potrafisz spojrzeć komuś w oczy z życzliwością, czy umiesz usiąść przy stole, nalać wina (albo frappe, w moim przypadku) i posłuchać historii drugiego człowieka.
💙 Zabrała mi też… część lęków.
Nie wszystkie, bo jestem tylko człowiekiem. Ale te najgłośniejsze – ucichły. Może dlatego, że Kreta uczy, iż nawet po największej burzy przychodzi słońce.
💙 Zabrała mi pośpiech.
W Polsce ciągle biegałam – od rana do późnego wieczoru firma, obowiązki, wieczorem do kolejnego planu. Tutaj nauczyłam się, że czas można smakować. Że można pić kawę pół godziny, patrząc w morze, i to wcale nie jest strata czasu – to inwestycja w siebie.
💙 Zabrała mi także niektóre znajomości. Oczywiście te, które były tylko grzecznościową wymianą słów, a nie prawdziwym spotkaniem serc.
Wyprowadzka do innego kraju działa jak sito – to, co było sztuczne, zostało tam, a to, co było prawdziwe, zabrałam ze sobą w sercu. Mówię tu nie tylko o znajomych ale też o rodzinie.
Niektórzy ludzie przestali być częścią mojej codzienności, ale wciąż są w moich myślach. Inni – choć nie ma ich już w moim życiu – byli lekcją, którą musiałam odrobić.
Co Kreta mi dała ?
💙 Dała mi przestrzeń – dosłownie i w przenośni. Horyzont bez końca, drogi w górach, które prowadzą do miejsc, gdzie jest tylko wiatr i zapach tymianku. Ale też przestrzeń w głowie – na myśli, które wcześniej były zagłuszone hałasem codzienności.
💙 Dała mi odwagę mówić „nie” bez poczucia winy.
Nie dla ludzi, którzy chcą ściągnąć mnie w dół. Nie dla spraw, które kradną moją energię. I „tak” – dla tego, co mnie buduje.
💙 Dała mi lekcję cierpliwości. Oj dużo cierpliwości..
W Grecji nic nie dzieje się od razu. Tu dokumenty potrafią iść swoim tempem, a plan może zmienić się z minuty na minutę. Ale w tym wszystkim jest jakaś mądrość – bo czasem to, co miało się wydarzyć dziś, ma większy sens jutro.
💙 Dała mi piękne przyjaźnie.
Takie, które rodzą się przy wspólnym stole w tawernie, podczas rozmów o niczym i o wszystkim, na spacerach brzegiem morza, kiedy słońce chowa się za górami. Przyjaźnie, które są jak kotwica – trzymają mnie, gdy życie próbuje mnie porwać w inne strony, i jak żagiel – popychają do przodu, gdy brak mi sił.
💙 Dała mi poczucie, że jestem w domu.
Nie przez adres w dokumentach ale przez to, że czuję zakorzenienie. W ludziach, którzy mówią mi „Kalimera” na ulicy, w zapachu pieczonego chleba z pobliskiej piekarni, w wieczorach, kiedy siedzę na tarasie i wiem, że dokładnie tu mam być.
Jaki tego bilans?
Kreta zabrała mi kilka iluzji, trochę lęku, sporo pośpiechu i kilka znajomości, które nigdy nie były naprawdę moje.
W zamian dała mi spokój, odwagę, piękne przyjaźnie i poczucie, że moje życie wreszcie ma mój kształt.
I choć nie było to łatwe – bo każda zmiana wymaga pożegnań – to dziś wiem, że te straty były potrzebne. Żeby w moim życiu mogło pojawić się miejsce na prawdziwe, a nie tylko wygodne.
Bo czasem trzeba coś stracić, żeby znaleźć siebie.
A ja znalazłam siebie tutaj – w drodze na plażę, w ciszy gór, w śmiechu przyjaciół, w cieple słońca na twarzy.
I za to jestem wdzięczna.
Ana 💙