12/08/2025
Komu mogą się przydać kursy uważności, które prowadzę?
I kto najczęściej się na nich pojawia?
No i najważniejsze: po co w ogóle narażać się na koszt i zadawać sobie trud angażowania się na dwa miesiące w spotkania grupowe i codzienną praktykę medytacyjną?
A więc...
Na kursy trafiają osoby zaciekawione praktyką medytacji, które nie wiedzą, jak wystartować, ale też i takie, które już (dawno) wystartowały, lecz potrzebują struktury, ludzi, prowadzenia, możliwości podzielenia się swoimi doświadczeniami i upewnienia się, że obrały dobry kierunek.
Bardzo często na kursy trafiają osoby, w których świadomości słowo „być” zaczęło stopniowo wypierać słowo „mieć”. Bywa, że to przychodzi z wiekiem. Bywa, że niezależnie – po prostu jakość gry w życie okazuje się ważniejsza niż dalsze zdobywanie w niej punktów: gromadzenia dóbr, uznania, zaszczytów, tytułów…
Bywa, że taka świadomość przychodzi w trakcie lub tuż po psychoterapii – i bardzo często uczestnicy moich kursów trafiają do mnie z rekomendacji terapeuty. Bywa, że taka świadomość pojawia się od psychoterapii niezależnie, a w drodze własnych przemyśleń, życiowych doświadczeń czy rozmaitych form samorozwoju.
Na kursy trafiają więc zaganiane młode matki i ojcowie, żyjący w ciągłym napięciu korporacyjni menadżerowie, natchnieni artyści, ambitni studenci, zaciekawione emerytki, małżonkowie oraz single, urzędnicy, przedsiębiorcy i wiele innych osób – a wszystkie je łączy jedno: ciekawość i gotowość do tego, by świadomie pozaglądać do swojego wnętrza i nauczyć się wysiadać z pędzącego pociągu: myśli, wyzwań, rzeczy do zrobienia, bombardujących bodźców i informacji. To stopniowa, misterna nauka zatrzymywania się i pozostawania blisko swojego PRAWDZIWEGO (bieżącego) doświadczenia.
Bardzo ważne w kursach uważności są spotkania z grupą osób, które – choć często z różnych środowisk – znajdują między sobą wyraźne i silne połączenie – wspólne człowieczeństwo. Przeglądanie się w doświadczeniach innych podczas naszych spotkań jest motorem, który z ogromną siłą pcha cały proces do przodu. Choć wcale nie trzeba się z własnymi doświadczeniami uzewnętrzniać, wiele osób otwiera się i chce o nich opowiadać, znajdując w tym drogę do lepszego rozumienia siebie. A gdy się takich opowieści słucha, zadziwiająco często okazuje się, że nie jesteśmy ze swoimi zmaganiami osamotnieni, że inni mierzą się z podobnej wagi, choć często innym gatunkowo ciężarem. To daje ulgę i poczucie więzi.
Równie ważne w kursach uważności są praktyki medytacyjne, wykonywane podczas spotkań z grupą oraz codziennie samodzielnie w domu. Prawie wszystkie są prowadzone, z nagraniami lub na żywo więc wydawałoby się, że proste, bo wiadomo, co należy podczas nich robić. Ale bywają mimo wszystko dużym wyzwaniem. Co nie zmienia faktu, że medytacja jest najlepszą nauczycielką i – choć często na początku wymagająca: dyskomfort odczuć fizycznych, kołowrotek myśli i niewygodne emocje – po pewnym czasie zwykle przynosi wraz z większym luzem – coraz większą głębię. Można by się nawet pokusić o stwierdzenie, że medytacja jest jak przysłowiowa studnia bez dna – w tej nader oszczędnej formie świadomego zatrzymywania i kierowania uwagi na bieżące doświadczenie można zatapiać się jak w najmądrzejszej księdze, wielokrotnie obracać ją w dłoniach, kartkować, dawać się porwać jej treści i czytać po raz enty. Niektórzy po kilku próbach stwierdzają, że to nie dla nich – przecież jest tyle „ważniejszych” rzeczy do roboty, tyle prostszych i lżej strawnych form spędzania czasu. Inni przez lata biorą z medytacji garściami, z każdym tygodniem, miesiącem, rokiem nabierając coraz więcej świadomości, że „mniej”, ale za to uważniej może stanowić o wiele więcej, niż się sądziło.
Za mną kilkanaście lat własnej praktyki medytacyjnej i łącznie około czterdziestu poprowadzonych grup w ramach podstawowych i pogłębionych kursów uważności, współczucia i uważnej komunikacji. Obserwując swoich uczestników i drogę, jaką podczas nich pokonują, widzę, że uważność działa indywidualnie i każdemu wyostrza inne aspekty rzeczywistości, pomaga na różne "dolegliwości", a wynik tego procesu nigdy nie jest z góry znany. Ale w jednym aspekcie uważność i medytacja są uniwersalne – mało kogo pozostawiają obojętnym.
Pomiędzy życiem na autopilocie i życiem świadomym rozciąga się ogromna jakościowa przepaść. Jest cała odchłań pomiędzy byciem prawdziwie obecną/obecnym w swoim życiu, a byciem tylko na jego powierzchni lub przeżywaniem nieswojego życia. Cały ocean dzieli życie, któremu towarzyszy napięta, wymagająca i surowa uwaga od tego, w którym uwaga jest łagodna, troskliwa i wspierająca. Możemy przecież pracować nie tylko nad własną uwagą, ale i nad jej jakością, i w ten sposób stopniowo ze swojego największego wroga stawać się swoim i świata najlepszym przyjacielem.
Dlatego właśnie staram się i chcę traktować moje kursy i każdego napotkanego w moich grupach człowieka jak wyjątkowo delikatną i cenną materię, którą należy doglądać, wspierać i dawać jej z siebie jak najwięcej, by nasza wspólna podróż przez medytację i uważność dla nikogo nie przestawała być fascynująca.
_____________________
Tej jesieni zapraszam mieszkańców Olsztyna i okolic na dwa stacjonarne kursy uważności, które poprowadzę w Anahaj na Zatorzu:
👉 Podstawowy kurs redukcji stresu, czyli Jesienny kurs uważności i medytacji (MBSR): start w październiku, spotkania w czwartki, a do końca sierpnia niższa cena!
👉 Pogłębiony kurs mindfulness: Kurs medytacji compassion MBCL (pogłębiony) rozwijanie współczucia i życzliwości w oparciu o uważność i medytację – dla osób, które ukończyły kurs podstawowy (MBSR, MBCT lub podobny) - start we wrześniu, spotkania w poniedziałki i specjalna zniżka dla absolwentów moich kursów MBSR.
Zapraszam serdecznie.
Marta Markocka-Pepol