Prywatny Gabinet Logopedyczny Agnieszka Szulc

  • Home
  • Prywatny Gabinet Logopedyczny Agnieszka Szulc

Prywatny Gabinet Logopedyczny Agnieszka Szulc "Oswajanie słów jest trudniejsze niż oswajanie tygrysów"
H. Poświatowska

https://www.facebook.com/share/1BcNw8PzxX/
03/11/2025

https://www.facebook.com/share/1BcNw8PzxX/

„Jak można być wykluczonym, skoro siedzi się w pierwszej ławce? Przecież ma kolegów więc wszystko jest dobrze.”
Tylko że czasem „dobrze” wcale nie znaczy „szczęśliwie”.Wykluczenie społeczne potrafi być ciche.
Bez krzyku, bez scen, bez spektakularnych konfliktów.

🙌🏻Czasem wygląda tak:
• dziecko siedzi z grupą, ale nikt go nie słucha
• zgłasza się, ale nikt go nie wybiera do drużyny
• daje zaproszenia na urodziny… a nikt nie przychodzi
• czeka, aż ktoś je zaprosi — i nie zaprasza nikt

I wtedy serce dziecka pęka po cichu.
Nie przy dorosłych, nie w szkole.
Wieczorem, w domu.
Wtedy, kiedy nikt nie widzi.🧎🏼‍➡️

A my często tłumaczymy:
„To tylko dzieci.”
„Muszą się zahartować.”
„Nic takiego się nie stało.”

Tylko że dla niego stało się wszystko.
Bo mały człowiek nie potrzebuje tłumów, aplauzu ani popularności.
Potrzebuje jednego poczucia:
„Jestem ważny. Ktoś chce ze mną być.”
Może więc warto patrzeć nie tylko na to, kto głośno dominuje, ale też na tego, kto cicho znika.
Bo wykluczenie nie zawsze widać na pierwszy rzut oka.💁🏻

Czasem widać dopiero wtedy, gdy dziecko zamyka się w pokoju i mówi:
„Nikt mnie nie chciał.”🫥

Bo są takie, które nie potrzebują więcej wymagań, ocen czy „weź się odezwij”.
Potrzebują kogoś, kto zauważy ich cichy świat i powie:
„Widzę Cię. I nie musisz krzyczeć, żeby być ważny/ważna.
A każde dziecko zasługuje na miejsce w czyimś świecie.
Nie obok.


31/10/2025

🔷ZDRADZENI PRZEZ JĘZYK.
O komunikacyjnej nieprzekładalności w neuroodmienności 🔷

Jest coś niezwykle bolesnego w tym momencie, kiedy własne słowa odklejają się od intencji.
Kiedy człowiek, pomimo całego wysiłku, by mówić z empatią, z uważnością, z ostrożnością wobec cudzego świata — nagle orientuje się, że wypowiedział coś, czego wcale nie myślał. Że język, któremu ufał, zdradził go w sposób, którego nie potrafi już cofnąć.

Nie jest to kwestia braku refleksji czy niedojrzałości emocjonalnej. Wręcz przeciwnie: często dzieje się to właśnie wtedy, gdy umysł pracuje na zbyt wielu poziomach naraz, próbując utrzymać w polu uwagi zbyt wiele znaczeń, kontekstów, zależności. Gdy jest się zbyt czujnym, zbyt uważnym, zbyt napiętym w próbie, by niczego i nikogo nie urazić. Wtedy właśnie — paradoksalnie — język potrafi się rozszczepić.

To rozszczepienie bywa krótkie, niemal niezauważalne. Kilka słów wypowiedzianych w złej kolejności, drobna elipsa, przesunięcie znaczenia, które w moim wewnętrznym doświadczeniu było zupełnie jasne, a w rzeczywistości zabrzmiało inaczej, obco. I niezwłoczny przebłysk świadomości, że nawet korekta tego, co zostało powiedziane, nie zatrzyma lawiny następstw, które mogą okazać się druzgocące w przeżyciu.

W kulturze komunikacji neurotypowej takie lapsusy bywają traktowane jak symptomy intencji.
Jak dowody: „Skoro zostało coś powiedziane, to musi być wyrazem ukrytych przekonań”.
Ale w świecie neuroodmiennym, nadpobudliwym poznawczo, wielowątkowym i emocjonalnie przeładowanym — słowa czasem nie nadążają za myślą.

W takich sytuacjach nie jest to dysfunkcja empatii.
To raczej przeciążenie empatią, które przerasta możliwości języka.

Mózg neuroodmienny może nie być w stanie utrzymać jednocześnie wszystkich poziomów: sensu, tonu, emocji, społecznego kontekstu, cudzego odbioru, własnej reakcji. Kiedy stres i przestymulowanie wchodzą w tę sieć, jeden impuls nadpisuje drugi — i nagle to, co miało być delikatne, wychodzi przerysowane. To, co miało być troską, brzmi jak ocena.

Osobiście zazwyczaj wyłapuję to natychmiast. Relacyjne urazy i dysonanse komunikacyjne nauczyły mnie funkcjonować w trybie nieustannej uważności i autokorekty. I choć ogromne zasoby energii intelektualnej i emocjonalnej wkładam w ten tryb podwyższonej czujności - nadal gubię niuanse w tłumaczeniu języka wewnętrznego na ten międzyludzki.
I wtedy pojawia się kolejny poziom — RSD, nadwrażliwość na odrzucenie, które w jednej chwili potrafi zmienić drobną niezręczność w emocjonalny kataklizm. Bo słowo się rzekło i wisi ono w przestrzeniach międzyludzkich jak miecz u powały.
Stanie sie niechybnie początkiem czyjejś nieufności.

To moment, w którym język przestaje być narzędziem komunikacji, a staje się polem walki o wiarygodność.
Tłumaczenie często zostaje unieważnione, wyjaśnienie potraktowane jako manipulacja.
Intencja znika z pola widzenia, bo została zaklęta w nieudolną formułę.

W kulturze neurotypowej pamięć słów jest często silniejsza niż zrozumienie kontekstu.
Słowo, raz wypowiedziane, zostaje przypisane, wpisane w czyjś obraz, powtarzane, utrwalane, replikowane w anegdotach.

Dla wielu osób neuroodmiennych, język nagminnie nie jest lustrem myśli.
To raczej snop światła przechodzący przez wiele filtrów jednocześnie — przez emocje, sensorykę, stres, przez świadomość bycia obserwowanym, ocenianym, przez historię wcześniejszych nieporozumień.
Który zazwyczaj odbija się w nieprzewidziany sposób.

Rozwijając się w mniejszościowej kulturze komunikacyjnej, szczególnie potrzebujemy bezpiecznego kręgu relacyjnego: ludzi, którzy wiedzą, że nasze lapsusy nie są zamierzone.
Którzy rozumieją, że różnica między intencją a słowem bywa u nas większa niż w neurotypowym świecie, ale że w tym rozdźwięku nie ma złej woli.
Że tłumaczenie nie jest strategią obrony, lecz próbą przywrócenia spójności między tym, co było zamierzone, a tym, co zostało zniekształcone przez zmęczenie, stres, przestymulowanie.

Dla osób, które myślą i czują wielowymiarowo, polisensorycznie, intuicyjnie — to, co najtrudniejsze, to nie błąd sam w sobie, ale utrata zaufania.

Człowiek rozwijający się mniejszościowo, z nadwrażliwym układem nerwowym, rozbijający się o nieustanne niedopasowanie i poczucie nieadekwatności w lustrze środowiskowym, bardzo często doświadcza tej utraty zaufania jako czegoś więcej niż zawód emocjonalny, jako przeżycia granicznego.

Dla kogoś, kto przez całe życie uczył się świata poprzez relacyjne napięcia i pęknięcia, utrata zaufania ze strony wspólnoty to najgłębsza rana więzi.

Niesie ze sobą ogromne poczucie winy i równie wielki lęk — ten egzystencjalny, bo odrzucenie może oznaczać fizyczne unicestwienie.
Życie na rubieżach wspólnoty zbyt często staje się codziennością tych, którzy funkcjonują mniejszościowo.

Czasem jednak bywa decyzją.
Świadomą.
Dramatyczną.
Godnościową.

" Na miły Bóg bądźmy dla siebie lepsi" - tylko tyle i aż tyle!
30/10/2025

" Na miły Bóg bądźmy dla siebie lepsi" - tylko tyle i aż tyle!

Wczoraj na Instagramie zobaczyłam posty Żebrowskich z Jamajki.
Prosili o kciuki, bo utknęli na wyspie, do której zbliżał się huragan.
Wiele komentarzy mnie zmroziło.
Od "dobrze im tak",
po "przydupas Trzaskowskiego".

Komentarzy pod artykułem o chorobie partnera Biedronia nie będę przytaczać.
(Straszne!)

Tak się czasami pocieszam -
może to jakieś boty ?
Bo ilu przepełnionych nienawiścią ludzi może istnieć ?

Taka ta jesień jesienna.
Takie przeżywam przygotowanie do zimowania.
Trochę w mniejszej energii i trochę bardziej w smutku.

Takim smutku, który opisywała Wirginia Woolf.

"Jest pewien rodzaj smutku, który wynika z wiedzy o zbyt wielu rzeczach, z postrzegania świata takim, jaki jest naprawdę. To smutek wynikający ze zrozumienia
że życie nie jest wielką przygodą, lecz serią drobnych, nic nieznaczących chwil, że miłość nie jest bajką, lecz kruchym, ulotnym uczuciem,
że szczęście nie jest stanem trwalym, lecz rzadkim, ulotnym przebłyskiem czegoś, czego nigdy nie możemy się uchwycić.
I w tym zrozumieniu kryje się glęboka samotność, poczucie odcięcia od świata, od innych ludzi, od samego siebie".

Dziś dowiedziałam się, że piękny olsztyński człowiek walczy o życie w szpitalu.
Myślę, że to niesprawiedliwe.
(Szturm ciepłych myśli wysyłajmy)

Jednocześnie chcę trochę jak Natalia de Barbaro na pytanie:
"o czym marzysz?"
odpowiedzieć
"o mojej codzienności".

Bo gorsze dni to nie jest gorsze życie.
I każdego dnia możemy zrobić coś dobrego.
Jakiś gest, telefon, uśmiech, życzliwość.
dobry komentarz.

Na miły Bóg - bądźmy dla siebie lepsi.

PS Na zdjęciu kawałek mojej codzienności - w drodze z Piekarni Podsiadły z chlebem dyniowym do gabinetu 💛

30/10/2025

Nie tak dawno temu, bo pokolenie czy dwa, trudna młodzież rzadko była liderem grupy. Trzymała się na uboczu, integrowała ze „swoimi”, zazwyczaj po szkole, w grupach. Dzisiaj kontrowersyjne jednostki, wyróżniające się w jakikolwiek sposób, także ten zły, często nieukrywaną głupotą i prostactwem, a także brakiem dojrzałości i empatii uważane są za przewodników grupy. Efekt? Tracą wszyscy. Najbardziej ci, którzy podążają za tego typu idolami.

30/10/2025

Dziś o depresji w autyzmie.
Ostatnie 4 dni do L4 z Facebooka 😉
Dzięki wszystkim za zapisy na newslettera.

Autyzm i depresja często spotykają się w cieniu.
Nie dlatego, że autyzm prowadzi do depresji, ale dlatego, że świat, w którym żyją osoby w spektrum, zbyt często nie jest im przyjazny.

Ja wiem, jak to jest — kiedy uczysz się od dziecka dopasowywać.
Kiedy inni wydają się mieć naturalny kod, którego ty nie dostałeś.
Kiedy twoja autentyczność jest odbierana jako dziwność, twoje emocje jako przesada, a twoje milczenie jako brak empatii.
Zawsze byłem albo za bardzo, lub niewystarczająco dobry w innych.
Kiedy znów słyszałem, że coś jest nie tak. Zaczynasz być tylko takim, jaki życzy sobie tego świat.

Z czasem uczysz się tłumić reakcje, udawać spokój, maskować zmęczenie.
A to maskowanie kosztuje.
Bo każdy dzień staje się przedstawieniem, a każda relacja próbą zgadnięcia, kim trzeba być, żeby zostać zaakceptowanym.
Wiecie, że dopiero od roku pozwalam sobie na machanie rękami kiedy jestem podekscytowany, a domu, w pracy. To taka wolność być sobą.
Wcześniej tłumiłem wszystko, od dziecka zmagam się z depresją.
Ona nie bierze się znikąd.
Bierze się z przeciążenia. Z samotności. Z bycia ciągle „nie takim”.
Z utraty kontaktu z tym, kim się naprawdę jest — bo ciągłe dopasowywanie staje się mechanizmem przetrwania.

Nie każdy autysta potrzebuje terapii z powodu autyzmu.
Często potrzebujemy po prostu świata, który przestanie nas karać za bycie sobą.
Świata, który nie oczekuje ciągłej adaptacji, tylko daje prawo do autentyczności.

Czasem najlepszym wsparciem nie jest rada, tylko obecność.
Nie „naprawiaj”, nie „motywuj” — zapytaj: co ci teraz pomoże? Stwórz przestrzeń abym mógł być sobą. Ja i każdy inny.

Ściskam,
N

22/10/2025
21/10/2025

Wyobraź sobie ruch… tworzony przez kobiety napędzane tą samą ideą… tworzony przez matki autystycznych ludzi, które pragną więcej – dla siebie i swojego dziecka… które w głębi duszy wiedzą, że znacznie więcej jest możliwe i nigdy z tego nie zrezygnowały… które nigdy nie uznały za prawdę, że muszą oddać siebie, swoje życie, swoje jestestwo w imię dobra dziecka… które cały czas czekają, żeby wrócić do siebie… które wiedzą, że powrót do siebie nie oznacza odpuszczenia dziecka…

Widzę Ciebie, Kobieto, Matko autystycznego człowieka, jak…
Znasz siebie tak samo dobrze, jak swoje dziecko – swoje potrzeby, pragnienia, myśli, marzenia.
Czujesz swoje ciało, każdą komórkę, słuchasz go i odpowiadasz na jego wołanie, jak odpowiadasz na wołanie swojego dziecka.
Rozpoznajesz swoje stany, emocje, myśli z taką samą uważnością, jak rozpoznajesz dla nikogo innego niewidoczne zmiany w zachowaniu Twojego dziecka.
Podchodzisz do siebie z taką samą czułością, wyrozumiałością i troską, jaką masz wobec swojego autystycznego dziecka.
Pozwalasz sobie na błędy i pozwalasz sobie ciągle się uczyć, jak pozwalasz swojemu dziecku.
Masz w sobie dyscyplinę, dzięki której z miłością działasz każdego dnia na rzecz siebie i swojego dziecka.
Jesteś swoją najwierniejszą towarzyszką, podobnie jak towarzyszysz swojemu dziecku.
Idziesz z dumnie podniesioną głową, za nic nie przepraszając.

Myślę o Tobie, Kobiecie, która chce mieć wszystko… zdrowie, miłość, pieniądze, spełnienie… która sięga po to nie z miejsca presji, ale zgody w sobie… nie z miejsca udowadniania, ale pragnienia… która ciągle uczy się stawać w pełni swojej mocy, bo w głębi duszy pamięta, kim jest… która rozumie, że jest jedyną osobą, która może sobie pozwolić być pełnią niezależnie od okoliczności…

Myślę o Tobie, Kobiecie, która świetnie zna swoje dziecko i stawia go przed wyzwaniami skrojonymi na miarę… która rozumie, że przygotowanie dziecka do świata nie polega na rzucaniu go na środek oceanu i kazaniu pływać, ale na stopniowym wspólnym odkrywaniu go… która wie, że przed nią i jej dzieckiem jeszcze wiele momentów korekty kursu i zaczynania od nowa… która rozumie, że wszystko zawsze działa na jej korzyść, nawet gdy tego na pierwszy rzut oka nie widać… która jest gotowa odradzać się jak Feniks z popiołów tyle razy, ile będzie trzeba…

Chodź ze mną, jeśli potrzebujesz towarzyszenia…
Chodź ze mną, jeśli rozumiesz, że ja tylko pokazuję jedną z dróg, ale to Ty odpowiadasz za siebie…
Chodź ze mną, jeśli potrafisz się wznieść ponad to, że nie zawsze Ci się podoba to, co mówię czy robię, ale mimo to się nad tym zastanawiasz, bo wiesz, że albo się uczysz, albo wzrastasz…
Chodź ze mną, jeśli wolisz łączyć niż rozdzielać, jeśli chcesz szukać podobieństw wśród oczywistych między nami Kobietami-Matkami różnic…
Chodź ze mną, jeśli godzisz się na to, by być nieustannie w drodze, swojej drodze…

Nie jestem dla każdego… Kiedyś bardzo chciałam być, bardzo chciałam… Jednak zrozumiałam, że to niemożliwe, bo każdy ma swoją drogę i to jego droga jest dla niego właściwa… Moja jest tylko jedną z wielu – dobra dla mnie i dla tych z Was, które nią ze mną idą… Nie namawiam, nie przekonuję – jak wiesz, to wiesz…

Napisz w komentarzu IDĘ, jeśli idziesz ze mną.

To bardzo interesująca wypowiedź niezwykle pasująca do stwierdzenia: " co cię nie zabije , to cię wzmocni". Nie znam oso...
21/10/2025

To bardzo interesująca wypowiedź niezwykle pasująca do stwierdzenia: " co cię nie zabije , to cię wzmocni". Nie znam osoby , która czułaby się wzmocniona po fali prześladowań, poniżania i w ogóle nie lubię tego stwierdzenia!

Normalizacja w teraźniejszości powraca w konsekwencjach...

W przyszłości.

Zjawisko, które jest bardzo niebezpieczne gdy normalizujemy przemoc, brak bezpiecznego otoczenia pod każdą postacią.

Spotykam się z takimi opiniami :

" Niech się przyzwyczaja do przemocy" niech walczy.

Słowa wypowiedziane przez matkę dziecka, które było ofiarą nękania, w przedszkolu, a potem w szkole.

Nie zrobiła nic żeby się temu przeciwstawić.
Jej dorosły syn ma traumy, kilka prób samobójczych i jest uzależniony od alkoholu i narkotyków.

" Inne kobiety też cierpią, są nieszczęśliwe. Nikt nie ma lekko".

Słowa wypowiedziane przez kobietę, która nie chce walczyć o siebie.
Uważając, że to jest norma.

"Każdy ma traumę z dzieciństwa, takie były czasy". Trzeba to zostawić. Zapomnieć.

Słowa wypowiedziane przez większość społeczeństwa, która uważa że trudne dzieciństwo " wzmacnia" i "produkuje" sukces w życiu dorosłym.
Gdyż wszyscy znani ludzie mieli " chujowe dzieciństwo".

" Kobieta musi dbać o siebie, żeby podobać się mężczyźnie". Musi " wyglądać ".

Słowa wypowiedziane przez kobiety, które myślą niesamodzielnie i mają niskie poczucie wartości. Co powoduje, że nie szanują siebie i innych kobiet.

" Wszyscy tak robią, to dlaczego ja mam się wychylać i coś zmieniać"

Słowa wypowiedziane przez ludzi, którzy uważają że wyjście poza schematy i szereg jest czymś co się nie opłaca.

Możecie dopisać jeszcze inne bardzo typowe przykłady normalizacji, które są niebezpieczne w przyszłości.

Gdyż jest ogromne ryzyko, że ten świat nigdy nie będzie lepszym miejscem z uwagi na takie podejście ludzi.

Normalizujesz w teraźniejszości - płacisz za to w przyszłości.

Ogromną cenę !
Gdyż możesz przez to stracić dziecko, które w tych przemocowych warunkach jakoś przetrwa.

Jednak w przyszłości będzie wrakiem człowieka.

AspieZaklinaczka
Sylwia Niemowna-Baginska





21/10/2025

Pierwsza klasa SP, dziecko w spektrum, bardzo bystre językowo, zna litery od dawna, interesuje się światem.
Na lekcji pisania ma przepisywać trzy linijki wyrazu „kot”.
Pyta: „Po co to mam pisać trzy razy, skoro już umiem?” Odmowa współpracy.
Dziecko wchodzi w przeciążenie, zaczyna się denerwować, twardnieje, może się wycofać albo zacząć krzyczeć.
Rodzic odbiera sygnał: „Nie chce pracować, buntuje się.”

Dziecko autystyczne ma zwykle silną potrzebę sensu i logiki („dlaczego mam to robić?”), dosłowne myślenie (jeśli „już umiem”, to nie ma powodu powtarzać),mniejszą tolerancję na nudę i monotonię, trudności z przełączaniem się z myślenia poznawczego na mechaniczne („mam zrozumieć, nie odtwarzać bez sensu”).

Z jego punktu widzenia to ćwiczenie jest nielogiczne i nieuczciwe.

System edukacyjny pierwszej klasy zakłada, że dziecko nie umie pisać, nie zna liter, nie ma automatyzacji ruchowej.
Dlatego celem ćwiczeń nie jest myślenie, tylko wyćwiczenie mikroruchów dłoni i zapamiętanie schematu literowego.

Problemem bywa to że dla dziecka, które już to potrafi, to powtarzanie pustych zadań działa jak psychologiczny zgrzyt przeciążenie poznawcze połączone z poczuciem braku szacunku dla jego kompetencji.

Warto pomóc dziecku zrozumieć sens ćwiczenia, mimo że ten sens nie jest dla niego naturalny.Czyli przekład z języka systemu na język dziecka.

Nie możemy zmienić szkolnego polecenia, ale możemy zmienić znaczenie, jakie to ma dla dziecka.
W spektrum sens reguluje emocje. Więc dopóki coś jest bez sensu, dziecko nie ruszy z miejsca.
Naszym zadaniem jest ten sens „podłożyć” z zewnątrz..

Czytaj dalej w komentarzach

Address


Telephone

+48603646402

Website

Alerts

Be the first to know and let us send you an email when Prywatny Gabinet Logopedyczny Agnieszka Szulc posts news and promotions. Your email address will not be used for any other purpose, and you can unsubscribe at any time.

  • Want your practice to be the top-listed Clinic?

Share

Share on Facebook Share on Twitter Share on LinkedIn
Share on Pinterest Share on Reddit Share via Email
Share on WhatsApp Share on Instagram Share on Telegram