15/10/2025
Ku refleksji...
Stoję przy szatni, czekając na koniec zajęć sportowych syna, i obserwuję scenę, która dla wielu rodziców jest znajoma: grupa dzieci czekających na trenig, nadmiar energii, trener starający się przywrócić porządek i krótka, stanowcza interwencja - piętnaście pompek dla każdego, kto stoi poza szatnią. Rodzice są rozbawieni, niektórzy wcześniej próbowali samodzielnie zagonić swoje dzieci do szatni i tym razem to trener przejął inicjatywę. Ta prosta sytuacja jest dla mnie kluczem do szerszej refleksji: co dzieje się z poczuciem sprawczości rodzica i z kompetencjami wychowawczymi we współczesnej rodzinie?
Chcę napisać o tym z perspektywy pedagogicznej, rzetelnie i empatycznie - bez oskarżeń wobec kogokolwiek. Wierzę, że rozumienie mechanizmów, które nas ograniczają, daje realną przestrzeń do zmian. Zaczynamy od pojęcia sprawczości - to przekonanie o własnej zdolności do podjęcia działań i osiągnięcia zamierzonych rezultatów. Albert Bandura, twórca teorii samoefektywności, podkreślał, że to przekonanie kształtuje motywację i wytrwałość: rodzic, który wierzy, że jego działania mają sens, jest bardziej konsekwentny i kreatywny w wychowaniu. Gdy sprawczość słabnie, łatwiej nam oddać inicjatywę - czasem świadomie, czasem przez zmęczenie - innym osobom: nauczycielom, trenerom, aplikacjom i rutynom zewnętrznym.
Dlaczego sprawczość rodziców maleje? To efekt kilku współistniejących czynników. Po pierwsze, tempo życia i chroniczne przeciążenie. Praca, obowiązki domowe, potrzeby rodzeństwa, dojazdy, terminy - to wszystko sprawia, że rodzic rzadko ma zapas zasobów psychicznych na konsekwentne i kreatywne działanie wychowawcze. Po drugie, rosnące oczekiwania i presja porównywania: social media pokazują doskonałe fragmenty rodzicielstwa, szkoły i specjaliści proponują rozwiązania, które brzmią jakwyrocznia, a to może osłabiać poczucie, że „ja jako rodzic sobie poradzę”. Po trzecie, zmiany w normach społecznych i technologiczne - smartfony, gry, komunikatory - utrudniają kontrolę nad czasem i uwagą dzieci, co stawia rodziców przed nowymi i często trudnymi wyzwaniami.
W świecie, w którym wszystko mierzy się efektem i natychmiastową odpowiedzią, wychowanie jest trudne - bo jego efekty pojawiają się z opóźnieniem.
Sprawczość rodzicielska zanika nie dlatego, że rodzice się „poddają”, lecz dlatego, że próbują funkcjonować w realiach, które nie dają przestrzeni na spokój, refleksję i konsekwencję.
A jednak właśnie ta sprawczość - wiara, że moje słowo ma wagę, że to ja jestem dla mojego dziecka pierwszym przewodnikiem - jest jednym z filarów wychowania. I można ją odbudować. Dlatego warto na chwilę się zatrzymać - nie po to, by się obwiniać, ale by odzyskać świadomość wpływu. Dziecko naprawdę potrzebuje dorosłego, który ufa sobie. Który wie, że jego głos ma znaczenie, nawet jeśli dziś nie przynosi natychmiastowego efektu. Sprawczość nie jest cechą wrodzoną - można ją tworzyć: cierpliwością, obecnością i małymi, codziennymi decyzjami.
Nie potrzebujemy ideałów rodzicielstwa z ekranów. Potrzebujemy realnych, autentycznych dorosłych - zmęczonych, ale obecnych. I takich, którzy wierzą, że mogą.
---
Jeśli podoba Ci się to, co tworzę, możesz mnie wzmocnić kawą! Link w komentarzu.