29/10/2025
Tak bardzo bliska nam filozofia!
Trening Umiejętności Społecznych bywa dziś traktowany jak narzędzie do naprawiania ludzi. Program do wdrożenia, zestaw kroków do odhaczenia, scenariusz do realizacji bez względu na to, kto siedzi naprzeciw nas i z czym przychodzi.
Tymczasem TUS nie jest ani remedium, ani tresurą, ani metodą na szybkie prostowanie zachowań. W swojej istocie ma być przestrzenią doświadczenia relacji, w której drugi człowiek uczy się nie dlatego, że musi, ale dlatego, że czuje się bezpiecznie. Wierzę, że TUS jest zbiorem dobrych idei, które mają wzmacniać, a nie zniewalać.
Rodzic, który powierza nam swoje dziecko, nie oddaje go do naprawy. On zaprasza nas do pomocy. To ogromny kredyt zaufania i zobowiązanie. W takim zaproszeniu nie ma miejsca na krytykę, zadania domowe, wypunktowywanie słabości czy tresowanie „pod normę”. To nie jest „proszę zrobić z niego grzecznego i posłusznego”, tylko „pomóżcie mu znaleźć miejsce wśród ludzi”. A to zupełnie inna perspektywa.
Praca w TUS jest trudna nie dlatego, że dzieci czy młodzi ludzie zachowują się w sposób wymagający. Jest trudna, ponieważ wymaga ciągłej pracy nad sobą. Mogę mieć warsztat i wiedzę, ale jeśli nie panuję nad własnym ego, jeśli w relacji kieruje mną urażona duma, zniecierpliwienie, chęć kontroli lub pragnienie bycia autorytetem za wszelką cenę, to nie mam moralnego prawa siadać z dzieckiem do pracy nad jego regulacją, relacjami czy emocjonalnością.
W TUS nie tylko prowadzę, ale modeluję. Każdym gestem, spojrzeniem, reakcją. To ja jestem dorosłym w roli, a to oznacza odpowiedzialność za każdy ruch, słowo, ton głosu, mimikę i sposób bycia. Dziecko patrzy i czuje, zanim zacznie słuchać. Jeśli reaguję złością na złość, uczę agresji. Jeśli obrażam się za wulgaryzm, uczę obrażania. Jeśli krzyczę „uspokój się”, uczę hipokryzji. Mogę wymagać ciszy, ale jeśli sam podnoszę głos, pokazuję jedynie, że silniejszy wygrywa. I wtedy nie jestem przewodnikiem. Jestem treserem.
Nie uczymy norm społecznych poprzez moralizowanie i reprymendy. Uczymy ich poprzez doświadczenie relacji. Wulgaryzmy są tego najlepszym przykładem. Dziecko, które przeklina, nie robi tego dlatego, że nie zna zasad. Ono doskonale wie, że „nie wolno”. Skoro mimo to wybiera takie zachowanie, oznacza to, że jest mu do czegoś potrzebne: do odreagowania, do kontroli nad sytuacją, do regulacji, do sprawdzenia człowieka naprzeciwko. Może chce zobaczyć, czy zostanie mimo wszystko. Może bada, gdzie jest granica. Może po prostu nie ma w danym momencie innego narzędzia, które dałoby mu choć odrobinę wpływu.
Krzyczenie, wykłady i groźby nie uczą niczego wartościowego. Dopiero spokojna, uważna reakcja dorosłego daje doświadczenie, że można wyrazić złość i nie stracić relacji. Można być w trudnym stanie i nie zostać odrzuconym. To jest lekcja społeczna, której nie da się wyłożyć tabelą zasad.
Nie namówisz ognia, żeby przestał parzyć, mówiąc mu „przestań”. Nie nauczysz dziecka, żeby przestało przeklinać, mówiąc mu, że przeklinanie jest złe. Ono to wie. Naszą rolą nie jest więc zakazywanie dla zasady, ale rozumienie przyczyny. I dopiero potem towarzyszenie przy szukaniu innych sposobów. Nie z pozycji władzy, tylko z pozycji człowieka obok. Dlatego nie lubię słowa „trening”. Bo nie chcę nosić pagonów trenera. Chcę być towarzyszem, który daje doświadczenie relacji, w której jest miejsce na błędy, złość, nieporadność, próby i kolejne podejścia. TUS to nie ma być szkoła posłuszeństwa. To ma być przestrzeń, w której człowiek uczy się, że normy społeczne nie muszą być narzędziem opresji, ale mogą być językiem budowania wspólnoty.
To dopiero początek rozmowy, którą mam nadzieję prowadzić długo – tutaj i pod kolejnymi tekstami. Choć sama metoda TUS jest daleka od ideału, a słowo „trening” uwiera mnie coraz bardziej, wierzę, że możemy szukać sposobów, by praca z drugim człowiekiem naprawdę dawała mu coś wartościowego w jego wędrówce przez świat społeczny.
Zapraszam do pytań, pomysłów, refleksji, a nawet oporu. Zróbmy z tego przestrzeń do myślenia, a nie do tresowania. Jeśli ta praca ma mieć sens, musi zacząć się od człowieka, nie od metody.
Asia Klaga Fundacja Autika
Mama Stashka PodzielsiezeStashkiem