02/12/2025
LĘKOWE JA
- Owen O’Kane, brytyjski psychoterapeuta: …nam ludziom, łatwo jest się uzależnić od pewnych aspektów lęku, ponieważ niesie on ze sobą ogromną obietnicę.
• Agnieszka Jucewicz: Jaką?
- Taką, że będzie nas chronić.
Przywiązanie do różnych procesów lękowych ma swoje racjonalne uzasadnienie. Człowiek, który się ich nieświadomie trzyma, żyje w przeświadczeniu, że jeśli nie będzie np. ciągle myślał o tym, co go niepokoi, albo wykonywał pewnych czynności, które mają mu pomóc lęk okiełznać, wydarzy się coś strasznego. Popełni nienaprawialny błąd, spotka go nieszczęście, coś ważnego przeoczy.
Jednocześnie jest to szalenie wyniszczające. Niektórzy rezygnują przez to z życia, a ich LĘKOWE JA, jak to nazywam, przejmuje stery i pracuje znacznie ciężej, niż to konieczne.
Moim celem nie było ocenianie osób zmagających się z lękiem, chciałem pokazać im w jak najżyczliwszy sposób, że być może odgrywają większą rolę w podtrzymywaniu go, niż im się wydaje.
To nie są łatwe rozmowy. Wiem o tym, bo od wielu lat pracuję z osobami lękowymi, które czasem na taką sugestię reagują oporem, zaprzeczeniem, złością. Ale powiem pani, że
NIGDY NIE WIDZIAŁEM, ŻEBY CZYJŚ STAN SIĘ POPRAWIŁ DZIĘKI KOLEJNEJ CUDOWNEJ TECHNICE CZY CODZIENNYM MANTROM,
natomiast wielokrotnie się przekonałem, jak ludzie odzyskują życie, kiedy zaczynają dostrzegać swoje przywiązanie do lęku.
Oczywiście, jeśli ktoś znajduje się w epicentrum kryzysu, objawy są przytłaczające, to prawdopodobnie nie będzie najlepszy moment na lekturę tej książki. Bo to nie jest czas na wielkie zmiany, tylko na to, by się ustabilizować - z pomocą lekarza czy profesjonalnego psychoterapeuty.
• Proszę powiedzieć więcej o tej obietnicy bezpieczeństwa, którą niesie lęk, bo wydaje się to paradoksalne.
- Ludzie doświadczają lęku na wiele sposobów. Jedni czują go bardziej w ciele. U innych przejawia się on katastroficznym myśleniem, ciągłym zastanawianiem się „a co, jeśli?". U jeszcze innych to myślenie skupia się wokół jednego tematu, np. zdrowia. Może to być też mieszanka wszystkich tych objawów.
Większość z nas zamieszkuje mała, przestraszona istota - to nasze lękowe ja, tak to widzę. Ono się w nas pojawia z najróżniejszych powodów – uwarunkowań rodzinnych, kulturowych, religijnych. Na skutek traum, trudnych doświadczeń. Na to wszystko mogą się nałożyć biochemiczne zmiany zachodzące w ciele, np. związane z menopauzą. Lęk może też być pochodną neuroróżnorodności, np. ADHD. Jest zawsze wieloczynnikowy.
I kiedy to nasze lękowe ja jest przytłoczone, niepewne, zagubione, daje o sobie znać.
U MNIE NIEPOKÓJ ZWYKLE ZACZYNA SIĘ OD DRŻENIA W ŻOŁĄDKU, NAPIĘCIA. KIEDY JE CZUJĘ, WIEM, ŻE JUŻ PRZYSZEDŁ.
Dlatego warto dobrze się poznać, w tym swoje ciało, żeby móc rozpoznawać takie momenty.
Wychodzę z założenia, że lękowe ja jest naszą częścią, czy nam się to podoba, czy nie. Czasem przysparza nam kłopotów, ale to od nas zależy, jaką relację z nim zbudujemy.
• Większość osób żyjących z zaburzeniami lękowymi chce jednego - pozbyć się go. A później drzwi i okna zabić deskami, żeby nie wrócił.
- Prowadziłem przedwczoraj warsztat. Na początek poprosiłem uczestników, żeby jednym słowem wyrazili, jakie uczucia żywią do swojego lęku. „Nienawiść", „niechęć", „wyniszczający", „mroczny" – usłyszałem. Było też parę przekleństw. Dla mnie to jest klucz! Jeśli postrzega się swoje lękowe ja wyłącznie jako negatywny aspekt siebie, jako coś absolutnie strasznego, to tym się ono staje.
• Ale za co je lubić?
- Choćby za to, że tak jak powiedziałem, jego celem jest nas strzec.
Lękowe ja jest wyczulone na zagrożenie, a że czuje się za nas odpowiedzialne, to nas o tym informuje. Podkręca nasze zmysły, zwiększa czujność, uważając, że jeśli będziemy hiperostrożni, w pełnej gotowości, jeśli będziemy nadmiernie rozmyślać, to będziemy bezpieczni. Może też postąpić inaczej - całkowicie nas zdysocjować czy odrealnić, jak to się dzieje np. w napadzie paniki, ale to również robi z myślą o naszym bezpieczeństwie.
Jednym słowem, chce dla nas dobrze, lecz uczucia, które ze sobą niesie, są często trudne, nieprzyjemne.
….
…ludzie najczęściej uzależniają się od alkoholu, narkotyków, jedzenia czy czegokolwiek innego z dwóch powodów: albo żeby od czegoś uciec, zwykle od jakiegoś bólu, albo żeby się ukoić. W lęku jest podobnie. Często sięgamy po różne zachowania lub myśli, żeby uciec od tego, co lęk ze sobą wnosi, albo żeby się ukoić.
Stało się oczywiście odwrotnie. Kiedy spytałem go, od kiedy stosuje tę strategię, usłyszałem: „Od 35 lat". Ale opowiem pani coś jeszcze. Kilka tygodni temu inna moja klientka, z którą pracowałem od dłuższego czasu i która zrobiła ogromne postępy, przyszła na sesję i powiedziała, że wszystko zaczyna się jej układać, świetnie się czuje. Tak brzmiała i tak wyglądała.
Dodała też, że dziś po raz pierwszy od wielu lat obudziła się bez tego znajomego supła w żołądku. „To wspaniale!" – odrzekłem. Na co ona: „No tak, ale… od razu zaczęłam się niepokoić". Czuła się nieswojo, ponieważ nie odczuwała już tego znanego ucisku w brzuchu i obawiała się, że w związku z tym zaraz wydarzy się coś złego.
NIEKTÓRZY, JAK TYLKO POCZUJĄ SIĘ LEPIEJ, Z CZEGOŚ SIĘ UCIESZĄ, ZACZYNAJĄ SIĘ MARTWIĆ: A CO, JAK TO SIĘ ZARAZ SKOŃCZY? JEŚLI ZA CHWILĘ BĘDZIE GORZEJ?
To jest ten sam lęk, tylko w innym przebraniu. W ten sposób zatruwa się swoje tu i teraz.
• Tak jakby ten znajomy lęk, mimo iż nieprzyjemny, był bardziej swojski.
- Otóż to. Ale to trochę przypomina osoby zażywające narkotyki. Dobrze wiedzą, że haj potrwa krótko, a następnego dnia będą się czuły okropnie, ale i tak sięgają po swoją działkę.
Proszę mnie dobrze zrozumieć: oczywiście nie mam na myśli tego, że uzależnienie od substancji lub czynności oraz zachowania lękowe to jedno i to samo. Posługuje się tą analogią, by pokazać, że często sposoby, po jakie sięgamy, żeby poradzić sobie z lękiem - pewne myśli, zachowania czy wypatrywanie symptomów w ciele - mogą być nawykowe.
• Jakie zachowania ma pan na myśli?
- Na przykład unikanie: „Ponieważ wzbudza to mój lęk, nie będę tego robił, robiła". To sprawia, że niektórzy w ogóle rezygnują z życia - przestają wychodzić z domu, spotykać się z ludźmi, robić to, co sprawiało im przyjemność.
Kolejna rzecz to ciągłe szukanie zapewnienia, że wszystko będzie dobrze, co może się odbijać na bliskich, w ogóle na relacjach. Sprawdzanie po setki razy informacji, np. dotyczących stanu zdrowia. Nadmierne picie czy zażywanie innych substancji psychoaktywnych, żeby sobie poradzić z dyskomfortem wywołanym przez lęk.
Wszystkie te zachowania mają służyć temu, żeby stłumić to nieprzyjemne uczucie, lecz w rzeczywistości tylko podtrzymują problem.
• Przyszedł mi do głowy jeszcze jeden przykład: ciągłe monitorowanie tego, jak się czuję: co oznacza ten ból głowy - czy to zwiastun ataku paniki? Drętwieje mi szczęka - a może to zawał? Czy ta obsesyjna myśl się rozkręci i mnie sparaliżuje?
- Świetny przykład. Można je mnożyć.
• Niektóre osoby lękowe przyznają, że sam proces zdrowienia może być dla nich uzależniający w takim sensie, że bez przerwy go kontrolują: "Jak mi idzie? Czy zdrowieję? W ilu procentach?".
- Kiedy widzę, że ktoś w ten sposób nadmiernie się sobie przygląda, niezależnie od tego, jaki rodzaj lęku mu towarzyszy, wiem, że pod spodem kryje się to samo, fundamentalne zmartwienie: „Czy wszystko będzie ze mną w porządku, czy przetrwam?".
LUDZIE SIĘ MONITORUJĄ, PONIEWAŻ NIE UFAJĄ TEMU, ŻE JEST DOBRZE TAK, JAK JEST.
Zresztą podręcznikowa definicja nadmiernego lęku mówi, że jest to nietolerancja niepewności. Myślę, że to całkiem niezłe podsumowanie problemu.
https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,32060128,psychoterapeuta-niektorzy-rezygnuja-przez-to-z-zycia.html?fbclid=IwY2xjawNv725leHRuA2FlbQIxMQABHsqO7v72SJSZctGT4TlZXTNaPFsb3sR9-bSVCw9kO7a4qr2HpSP0jZls7D5J_aem_PdVwIXuvR8gCFtpFLzGOLQ