Prywatna Praktyka Terapeutyczna Olga Podolec Momenty Zmiany

Prywatna Praktyka Terapeutyczna Olga Podolec Momenty Zmiany Rozwój osobisty i psychoterapia.

27/08/2025

„Czuj swoje własne uczucia.
Mów swoje własne słowa.
Myśl swoje własne myśli.
Bądź sobą.
Odkrywaj.
Zaplanuj swój rozwój poprzez doświadczanie siebie.”
Fritz Perls

fot. Darius Bashar

22/08/2025

Irek Kaczmarczyk w kilku słowach o kierunku w psychoterapii osób uzależnionych ...

„Wspólną cechą osób z problemem uzależnienia są sposoby unikania doświadczania: tłumienie, samoblokowanie, trudność z utrzymywaniem uwagi na doświadczaniu, a także kontrolowanie bodźców poprzez choćby wycofanie z relacji czy rezygnację z działania. Nie można jednak kontrolować wewnętrznych reakcji płynących z ciała, emocji, wspomnień, myśli w podobny sposób, jak usiłujemy kontrolować bodźce zewnętrzne. (Luoma, Hayes, Walser, 2007). Unikanie doświadczania sprawia, że człowiek pozbawia się możliwości rozpoznawania najbardziej optymalnych dla siebie i swojego organizmu adaptacyjnych reakcji i wyborów. Ograniczanie procesu terapii do jedynie objawu i zmiany zachowań sprawia, że część doświadczeń pacjenta, pozostając nadal poza jego uwagą i świadomością, w zetknięciu z życiem uruchamia ból, który na powrót wprowadza go w automatyczny proces jego regulacji przy pomocy substancji lub/i zachowań. To ostatecznie wpływa na efektywność terapii i procesu zmiany. Umożliwienie pacjentom płynnego, nie zakłóconego procesu doświadczania obniża dynamikę objawu, jakim jest uzależnienie, a przetwarzanie bolesnych doświadczeń leżących u podstaw występujących objawów prowadzi do trwałej zmiany. To sposób rozumienia pacjenta zorientowany na przyszłość, obejmujący przeszłość i teraźniejszość" Cały tekst https://touib.pl/kwartalnik/nr-1-2-2025/

21/08/2025

Dziś bardzo wazny, prawie powakacyjny temat - czyli będzie o tym, dlaczego, z poziomu układu nerwowego, z wakacji z partnerem/partnerką bywa ze wracamy bardziej zmęczeni niż w zbliżeniu i jak nie wylać dziecka z kąpielą, czyli jak się nie rozstać i nie pokłócić, choć bywa, ze mamy ochotę nie widzieć kogoś przez miesiąc 🙂

To jeden z tych paradoksów, które trudno nam na co dzień zrozumieć, dopóki im się nie przyjrzymy. Wracamy z wakacji, które miały być piękne, upragnione, pełne bliskości. I może nawet były. Ale po powrocie czujemy się rozdrażnieni, wyczerpani, a czasem mamy ochotę wyprowadzić się (lub kogoś 🙂 ) na drugi koniec miasta. Nagle osoba, z która jeszcze wczoraj piliśmy kawę, zaczyna nas zlosic każdym gestem. I zaczamy myslec, ze może już nie umiemy ze sobą być albo cos się wypaliło, skoro wspólny czas tak nas zmęczył.

I zanim dojdziemy do takich wniosków (a czasem one są prawdziwe, ale nie zawsze) na wszelki trzeba się zatrzymać i przyjrzeć się temu, co właściwie się wydarzyło.

🚨🛫Wspólny wyjazd, nawet jeśli był udany, oznacza dla naszego układu nerwowego, i dla naszego ciała i głowy jedno: CIĄGŁA obecność drugiego człowieka. I nie chodzi tu o bliskość emocjonalną, ale o sam fakt, że przez kilka czy kilkanaście dni przez cały czas byliśmy w trybie relacyjnym, czyli dostosowywania się, planowania razem, brania pod uwagę drugiej osoby, wspólnego podejmowania decyzji, jedzenia razem, spania razem, dzielenia przestrzeni razem, negocjowania razem. Słowem, czas spędzony wspólnie, szczególnie w intensywnej bliskości przez kilka dni lub tygodni, wiąże się z koniecznością nieustannego dostrajania się do tego wspólnego rytmu razem. I to, co dla serca może być przyjemnością, dla układu nerwowego bywa po prostu bardzo dużym wysiłkiem.

O ile w codzienności większość relacji funkcjonuje w rytmie przeplatanym, to znaczy: spotykamy się, rozchodzimy, mamy przestrzeń na pobycie osobno i możliwość przetwarzania tego, co się wydarza między nami, o tyle wakacyjna obecność często pozbawiona jest tych przerw.

📈❣️Dla układu nerwowego taka bliskość, nawet jeśli jest pełna dobrej woli, oznacza zwiększone zużycie zasobów.
O co tu chodzi?
Przede wszystkim angażowany jest układ nadzorujący relacyjne dostrojenie, a więc te obszary mózgu, które odpowiadają za monitorowanie nastroju drugiej osoby, ocenianie potencjalnych reakcji na nasze zachowania, przewidywanie skutków naszych słów, regulację emocji i zachowań w oparciu o obecność drugiego człowieka. To wszystko dzieje się najczęściej automatycznie i nie jest wyrażane słowami, ale koszt fizjologiczny, który ponosi nasze ciało, jest turbo realny. Ten proces zużywa zasoby, tak jak komputer, który działa na wielu otwartych aplikacjach jednocześnie i jest ciagle w odbiorze 🙂

⛱️❣️I jeśli w trakcie wspólnego wyjazdu nie było przestrzeni na regulację w samodzielności, czyli na pobycie w swoim tempie i bez konieczności bycia dostępnym dla kogoś innego, to po powrocie nasz organizm może zareagować pozornie nieadekwatnie: napięciem, rozdrażnieniem, brakiem koncentracji, spadkiem nastroju lub silną potrzebą wycofania się.
Wiele osób w takiej sytuacji interpretuje to jako sygnał, że coś jest nie tak z relacją lub że wspólny czas był nieautentyczny. A w rzeczywistości to bywa bardzo naturalna reakcja naszego organizmu, który przez dłuższy czas nie miał dostępu do własnych wewnętrznych rytmów i musiał nagle funkcjonować w trybie ciagle relacyjnym.

💫A dla niektórych osób, zwłaszcza tych u których bycie w relacji wiązało się w przeszłości koniecznością przewidywania cudzych potrzeb i ciągłego leku o to, jak druga strona zareaguje, wspólny czas (nawet ten naprawdę wspaniały) bywa podświadomie trudny. Nie dlatego, że obecna relacja jest zła lub szkodliwa, ale dlatego, że ciało „pamięta”, że bycie blisko oznaczało kiedyś rezygnację z siebie, a my reagujemy z poziomu nam już znanego (odsyłam pare postów niżej). Jeśli w trakcie wyjazdu nie dochodzi do większych napięć, ale jednocześnie nie ma przestrzeni na kontakt ze sobą, to właśnie po powrocie nasz organizm zaczyna się domagać tej równowagi. I często robi to gwałtownie, zanim zdążymy to zrozumieć.

🧠 I tu ważna sprawa - neurobiologicznego punktu widzenia nie chodzi tu o uruchomienie jakiegoś „trybu przetrwania”, tylko o zużycie zasobów samoregulacyjnych bez równoległego ich odnawiania. Mózg, który przez długi czas jest aktywny w funkcji społecznej (czyli skoncentrowany na relacji i obecności), potrzebuje powrotu do funkcji egocentrycznej, czyli tej, która pozwala na odpoczynek, dezintegrację z otoczeniem i zwykła obecność tylko w sobie.

🧚O co tu chodzi?
Każdy z nas potrzebuje czegoś, co nazywamy funkcją egocentryczną i to wcale NIE ZNACZY, że jesteśmy egoistami 🙂 Funkcja egocentryczna to zdolność do bycia w kontakcie ze sobą, z własnym ciałem, własnymi potrzebami i uświadomienie sobie, ze „ja to ja, a nie tylko cześć MY”. To ten stan, w którym możemy się na chwilę zatrzymać i zadać sobie pytanie: jak się mam, czego mi potrzeba, co czuję teraz, niezależnie od tego, co dzieje się wokół mnie. To nie jest zamykanie się na swiat, tylko uzupełnienia energii w sobie zanim pójdziemy do świata 🙂 Bez tej funkcji nie jesteśmy w stanie ani dobrze funkcjonować w relacji, ani w pracy, ani nawet w odpoczynku.

I właśnie problem pojawia się wtedy, gdy przez dłuższy czas jesteśmy tylko w trybie dostosowywania się, nawet jeśli robimy to z miłości. I właśnie dlatego tak wiele osób doświadcza napięcia po wspólnych wakacjach. Nie dlatego, że wydarzyło się coś złego, tylko dlatego, że przez kilka dni nie mieliśmy przestrzeni na bycie tylko ze sobą, na wyłączenie się z trybu „my” i wejście na chwilę w tryb „ja”.
A to jest dokładnie ten moment, kiedy zaczynamy się wewnętrznie rozregulowywać i często szukamy winy w drugiej osobie, zamiast zobaczyć, że to, czego nam brakuje, to zwyczajnie i po prostu czas tylko dla siebie. I w takiej sytuacji trzeba się zapytac, zanim komuś postawimy diagnozę „ona jest jednak beznadziejna”, „czy ja w ogóle miałam/mialem czas na pobycie samodzielnie? Bo może jestem przebodzcowana/y obecnością kogoś 24/7?”

🦦 Wiec w takich sytuacjach, kiedy po wspólnym czasie zaczynamy odczuwać napięcie czy zniechęcenie do drugiej osoby, należy najpierw skierować uwagę na WLASNE ZMECZENIE 🙂 Zamiast od razu próbować to interpretować jako problem jako sygnał, że coś się między nami wypaliło, lepiej sprawdzić, czy nie potrzebujemy po prostu zadbać o czas regeneracji dla siebie, który na czas wakacji zwykle bywa zawieszony na kolku. Dla kogoś to oznacza np. Sam na sam spacer, kilka godzin ciszy, możliwość podjęcia decyzji wyłącznie o własną potrzebę, bez kolejnego pytania „na co mamy dziś ochotę?”.

Czasem naprawdę wystarczy się wyspać jak chcemy, zjeść coś bez dzielenia się widelcem, i przez chwilę nie musieć odpowiadać na pytanie: „to co teraz robimy?”

Kiedy dajemy sobie czas i możliwość UZUPELNIENIA ENERGII i ZASOBOW, rozwód może da radę wtedy zostawić na inny sezon wakacyjny 😀

I powiedzcie jak jest u Was? 💌🍀

- - -
Jeśli lubisz to co tworzę lub wspiera Cię to i chcesz, żeby było tu tego więcej - to każda kawa pomaga mi robić to dla Was dalej 🙂 💌☕️

💌 https://buycoffee.to/dr.izajaderek
💌 https://patronite.pl/drizajaderek

17/08/2025

🧚 Dlaczego ciało po okresie mobilizacji „nie umie” odpocząć, choćbyśmy chcieli?
Czyli dlaczego „wakacje” i „odpoczynek” nie przychodzą na zawołanie? 🧚

❓Znacie taką sytuacje, kiedy jedziecie bardzo bardzo szybko i nagle trzeba zwolnić? Literalnie. Tak, jak jedziemy przez długi czas autostradą z dużą prędkością, a potem próbowali gwałtowanie zahamować? I stajemy na światłach, albo gdziekolwiek indziej, i zatrzymanie zupełnie nie daje się natychmiastowego uczucia ulgi, tylko dziwny stan odrealnienia. Takiej sztucznosci, ja to lubię opisywac, jakby ciało i głowa probowały cały czas hamowac. To takie poczucie zawieszenia, nierealności, jakby ciało nie zorientowało się i nie nadążyło za tym hamulcem, że już nie trzeba pędzić.

〽️ I DOKLADNIE TAK samo dzieje się z naszym układem nerwowym po czasie jakiejś mobilizacji. Znacie to na pewno. Nie trzeba szukać daleko.
Codzienne zadania i potem pierwszy dzień na plaży a my siedzimy i zastanawiamy się: jak to się u licha stało, ze ja tu leżę? Dlaczego cały czas jestem napięta, przecież są wakacje? Jak to się dzieje, ze wróciłem do domu, wszystkie spotkania odfajkowane, prezentacje zaliczone, a ja siedzę i zastanawiam się co by tu zrobić, bo przecież nie usiedzę.
Czyli w głowie mamy myśl: o, odpocznę! A ciało „nie współpracuje”. Nadal jest w napięciu i nie ufa temu, że nic się już nie dzieje i choć racjonalnie wiemy, że możemy się zatrzymać, to nasz organizm jest cały czas w pogotowiu do gaszenia pożarów 🙂

I tu kryje się cały sekret. To co się dzieje, jest w PELNI NATURALNE. Taki stan nie jest oznaką błędu w naszym systemie i fatalnego pierwszego dnia urlopu, tylko zupełnie naturalną konsekwencją działania układu nerwowego, który przez długi czas (subiektywne pojecie) funkcjonował w mobilizacji i czujnosci.

W okresie takiej intensywnej czujności i mobilizacji nasze ciało działa pod wpływem osi, która jest odpowiedzialna za adaptację naszego organizmu do stresu.
Gdy ta oś działa przez długi czas i intensywnie, organizm przestawia się na stałe funkcjonowanie „w gotowości”, a nie w równowadze. Mało tego, nasze ciało zaczyna przyzwyczajać się do takiego stanu i uznawać to za NORMĘ.
Innymi słowy - to BARZDO WAZNE - długotrwałe aktywowanie tej osi, prowadzi do adaptacji receptorów odpowiedzialnych za wydzielanie określonych hormonów i nasze ciało przyzwyczaja się do ich obecności, traktuje jakoś coś naturalnego i codziennego, a ich nagły brak może być odczuwany zupełnie nie jako ulga, ale jako coś nieznanego i potencjalnie niebezpiecznego.

🧘🏼‍♀️Jeden z czołowych badaczy stresu, Bruce McEwen, nazywał ten stan chronicznym kosztem fizjologicznym związanym z adaptacja do określonych wymagań, jakie mamy w życiu. Mało tego, kiedy kończymy działanie, organizm wcale nie wraca natychmiast do równowagi, tylko potrzebuje nauczyć sie jej na nowo. To dlatego nie odpoczywamy na urlopie i jak wskazują badania po czasie intensywnego wysiłku nasz organizm potrzebuje OKOŁO 7 dni (niektóre dane mówią, ze nawet 10!) żeby się regenerowac i doregulować. Dlatego np nie możemy usnąć po czasie mobilizacji, chodzimy jak po narkotykach, ciagle pobudzeni, nie kojarzymy, siedzimy na kanapie i mamy ochotę sprzątnąć cale mieszkanie chociaż znalezienie w nim pyłku byłoby możliwe tak, jak przejście przez ruchliwa autostradę.
I - jeszcze jedna turbo ważna rzecz - kiedy się regenerujemy, to nie wracamy do jakiegoś „normalnego” punktu sprzed mobilizacji, musimy się na nowo przeprogramować - czyli znowu patrzeć na cialo, czytać jego komunikaty, czytać rytm snu, głodu, sytości, przyglądać się emcojom, żeby zacząć je trawić na nowo.

Co wtedy robić? Na pewnie nie myśleć: „co ze mną nie tak?”, „dlaczego nie potrafię odpoczywać?”. takiej bomby na siebie nie spuszczajmy.
Jeśli już to można pomyśleć życzliwie i troskliwie: co takiego robiłam/em, że jestem w ciągłym napięciu? 🙂

🗯️🪩 A potem można robić tak - żadnej szybkiej techniki tu nie będzie, bo to tak nie działa! Ale będzie i może być:
- stopniowe odzyskiwanie sygnałów z ciała: „Jak teraz odczuwam ciało? Czy jestem w stanie zauważyć napięcie, gdzie ono jest, czy mogę w nim pobyć bez presji i oceny?
- powrót to rytuałów (NIE RUTYNY, rytuał to święto i nadanie znacznie aktywności, rutyna to po prostu codzienność). To może być: powolne przygotowanie i picie kawy bez zerkania na zegarek, spacer bez słuchawek i bez konkretnej trasy, porządkowanie przestrzeni, nie po to, żeby zrobić porzadek, ale żeby się w niej zakorzenić
- danie sobie czasu 🙂 nie oceny. Codziennie kilka minut dłużej na - uwaga - NIECZYNNOŚĆ

Dlaczego?
🦦 Otóż regeneracja nie dzieje się wtedy, gdy postanowimy, że jest na nią czas (np. Wakacje), tylko wtedy, gdy czujemy się bezpiecznie w stanie tzw. nudy, czyli nieczynności.
I to właśnie ten moment bywa dla wielu osób najtrudniejszy, bo wiąże się z brakiem działania, z tym, co niewiadome. I to wlanie w tej nieczynności zaczynają się odnawiać rytmy codzienności: snu, trawienia, spokojnego oddychania a nie jakby ktoś nam usiadł na klatkę piersiowa i zabronił oddychac.

💫 🐳 Innymi słowy wcale nie potrzebujemy kolejnego zadania, które ma nas „wyregulować”. Nie odpoczywamy na zawołanie. Potrzebujemy przede wszystkim zauważyć, ze nie musimy się zawstydzać nie robieniem, nie musimy się karać za nierobienie, nie musimy myśleć, ze cos z nami nie tak. I potrzebujemy zauwazyc, ze kiedy „nicnierobimy” nie jesteśmy „nieadekwatni” lub „dziwni”, jesteśmy OBECNI 🙂

A jak jest u Was? Hm? 😊🍀

- - - -
Dziękuję! Ta jakość tu to dużo czasu, zaangażowania i skupienia, a w takiej formie mogę pisać dzięki Wam.
Jeśli czujesz, że to Cię wspiera i coś dla Ciebie zmienia, wesprzyj mnie w tworzeniu dla Was dalej - każda Wasza cegiełka to energia „to ma dla mnie znaczenie, pisz dalej” 🙂

💌 https://buycoffee.to/dr.izajaderek
💌 https://patronite.pl/drizajaderek

15/08/2025

„Nakazanie dziecku czy dorosłemu zaprzestania płaczu to wobec niego olbrzymia niesprawiedliwość. Płaczącego można pocieszyć, co powoduje rozluźnienie się; upokorzenie płaczącego dziecka oznacza natomiast zarówno zwiększenie jego cierpienia, jak i umocnienie jego sztywności. Wolimy, żeby inni przy nas nie płakali, bo nie możemy znieść dźwięków, jakie przy tym wydają, ani ruchu ich ciał. Zagrażają one naszej sztywności. Budzą w nas podobne uczucia, których sami nie mamy odwagi wyrazić i rezonują w naszych ciałach, czemu stawiamy opór.”
Alexander Lowen

fot. Nathan Dumlao

04/08/2025
04/08/2025

Adres

Wroclaw

Telefon

+48535000554

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Prywatna Praktyka Terapeutyczna Olga Podolec Momenty Zmiany umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Praktyka

Wyślij wiadomość do Prywatna Praktyka Terapeutyczna Olga Podolec Momenty Zmiany:

Udostępnij

Share on Facebook Share on Twitter Share on LinkedIn
Share on Pinterest Share on Reddit Share via Email
Share on WhatsApp Share on Instagram Share on Telegram

Kategoria