18/10/2025
Poniżej bardzo trafny tekst o tzw. dotacjach dla pszczelarzy – warto przeczytać i samemu wyciągnąć wnioski.
Jak wiecie, również prowadzimy rodzinną pasiekę i nie korzystamy z żadnych „srebrników”. Od kilku lat staramy się edukować lokalne środowisko pszczelarzy i nie tylko – niestety często zderzamy się ze ścianą.
Wielu pszczelarzy z naszego koła uważa, że wszelkiego rodzaju dotacje to po prostu forma wsparcia – tak jak wcześniej wspierano rolników, tak teraz „w końcu” doceniono pszczelarzy. Nie dostrzegają jednak, że za tą pomocą kryje się coś więcej.
Tymczasem ostatnie tygodnie pokazują, jak wygląda rzeczywistość rolników, sadowników czy ogrodników – wielu z nich nie zbiera swoich plonów, bo ceny w skupie nie pokrywają nawet kosztów zbioru, nie mówiąc już o całkowitych kosztach produkcji.
📖 Tekst autorstwa Pasieka Marcyś
Miliony dla pszczelarzy – czy naprawdę dla pszczelarzy?
Od kilku dni portale informacyjne, głównie branżowe, rozpisują się o tym, że do pszczelarzy mają trafić gigantyczne środki finansowe. Tegoroczna p**a wsparcia wynosi około 60 milionów złotych. Brzmi imponująco – dopóki nie uświadomimy sobie, że w Polsce działa około 100 tysięcy pszczelarzy.
Oczywiście nie każdy z zarejestrowanych pszczelarzy korzysta z programów wsparcia. Warto jednak, oprócz podawania wysokości puli środków, wskazywać również liczebność grupy docelowej, do której program jest kierowany. Dopiero wówczas zyskujemy pełen obraz.
W ramach nowego naboru pszczelarze mogą składać wnioski o refundację części kosztów poniesionych na zakup sprzętu, leków, matek z pasiek hodowlanych, odkładów pszczelich oraz badań miodu. Na papierze wygląda to jak konkretne wsparcie. W praktyce jednak pszczelarz jest jedynie pośrednikiem, przez którego konto przepływa dotacja – niemal natychmiast trafiająca głównie do producentów sprzętu i leków.
To właśnie te grupy są prawdziwymi beneficjentami systemu refundacji. Pieniądze nie zostają w pasiekach – trafiają do kieszeni wąskiej grupy sprzedawców, którzy doskonale wiedzą, jak działa dotowany rynek.
Refundacje windują ceny
Mechanizm jest prosty i dobrze znany – wszystko, co jest dotowane, natychmiast drożeje:
• Rząd dopłaca do kredytów hipotecznych – rosną ceny mieszkań.
• Dotujemy czesne w ramach programu „Aktywnie w żłobku” – a opłata za pobyt dziecka niemal natychmiast rośnie.
• Dotujemy samochody elektryczne – ceny idą w górę.
Nie inaczej jest w pszczelarstwie. Sprzęt, który wcześniej kosztował określoną kwotę, dziś – w epoce „refundacji” – jest realnie znacznie droższy. Kto za to płaci? Oczywiście pszczelarz. Refundacja tylko pozornie łagodzi koszty, ponieważ wcześniej były one sztucznie zawyżane.
Zamiast rozwiązywać problemy – dosypujemy pieniędzy
Branża pszczelarska od dawna mierzy się z poważnymi problemami, takimi jak zalew polskiego rynku miodem niskiej jakości z krajów spoza Unii Europejskiej. Często nie ma on nic wspólnego z naturalnym produktem – bywa mieszanką syropów, aromatów i barwników, produkowaną masowo w chińskich fabrykach.
Zamiast skutecznie uszczelnić rynek i wprowadzić nowoczesne metody diagnostyczne (np. badania DNA, pozwalające dokładnie wykrywać zafałszowania miodu), władze po raz kolejny sięgają po prosty i medialny zabieg – dosypują pieniędzy.
Prawdziwe wsparcie dla branży nie polega na dopłacaniu do sprzętu, lecz na likwidacji barier, utrudniających uczciwą pracę i sprzedaż prawdziwego miodu. Potrzebne są również kampanie informacyjne, które pokażą konsumentom, jak rozpoznać prawdziwy miód, dlaczego tyle kosztuje i dlaczego warto wspierać polskich pszczelarzy.
Warto także edukować społeczeństwo o roli pszczół w ekosystemie, ich wpływie na produkcję żywności oraz znaczeniu dla utrzymania równowagi w przyrodzie.
Pszczelarze nie potrzebują dotacji – potrzebują uczciwych zasad gry.
💬 Link do oryginalnego posta: 👉https://www.facebook.com/share/p/19VfK6RdcX/