06/04/2025
Rytm duchowego oślepienia🤥
Kilka lat temu, kiedy byłam bardzo "oświecona", otulająca miłością, pełna blasku, spokoju, nieporuszenia - byłam bardzo słabym człowiekiem. Wygodnie jest być "Bogiem" wypierającym każdą meandrę swojego człowieczeństwa. Tamto życie w bańce było wygodne i na pewno potrzebne. Ale teraz, kiedy pozwalam sobie poruszyć się, ocenić, zezłościć, posmucić, pobać się - mam większą satysfakcję z możliwości wyrażenia tego, niż rzucania oświeconych frazesów, które w jakiś sposób zwalniały mnie z odpowiedzialności za swoje życie. Które pozwalały mi pielęgnować w sobie wyrachowanie, ignorancję, lęk i totalny brak empatii. Z perspektywy czasu, dla mnie jednorożcowa duchowość (nie moje, usłyszane), była dla mnie właśnie czymś takim. Wspaniałą ucieczką, w której nic nie muszę już robić - a to takie wygodne, gdy ma się lęk przed wychodzeniem do działania czy konfrontacji.
Mam świadomość, że żyjemy w świecie według pewnego systemu - wartości, etyki, moralności, prawa itd. Że pewne akcje, dają reakcję - takie w głowie i w sercu. Ale dopiero teraz sobie uświadamiam, że przyszliśmy tutaj aby właśnie tego doświadczyć. Z nieograniczoności do pewnych ograniczeń. I zobaczyć, jak się mam z tym - kiedy którykolwiek z tej puli naprawdę mnie porusza i dotyka. Ponieważ zawsze pragnęłam totalnej wolności, uświadamiam sobie że ta wolność jest również konstruktem, którego na ten moment nie jestem w stanie w pełni doświadczyć. Mogę zaakceptować fakt, że nigdy nie doświadczę tak romantycznej wolności, o jakiej marzyłam całe życie.
Ograniczają mnie moje przekonania, moje programy, moje doświadczenia, moje myśli, lęki, emocje, wyobrażenia, oczekiwania. Ograniczała mnie też wizja tego, jak postrzegam duchowość, oświecenie i całą resztę. W zasadzie jedyne na czym mogę się skupić, to bycie w tym w czym jestem - nawet jeśli to czarna d**a. Wybaczcie wyrażenie, ale czasami właśnie w tym jesteśmy. I dla mnie w tej chwili nie ma żadnego rozwoju duchowego, człowieczego czy boskiego - jest tylko praca nad zrozumieniem swoich potrzeb, blokad, emocji i absolutnie w totalnym braku presji na sobie, bez pośpiechu, powoli, w swoim tempie - sobie z tym radzić. A otoczenie, w którym jesteśmy - ma ogromne znaczenie. Bo kiedy jedna osoba ściągnie maskę, inne też powoli zaczynają to robić i nagle widzimy siebie. I naprawdę pomaga, zobaczenie że nie jesteśmy w tym sami. Nawet jeśli brzmi to egoistycznie i jest egoistyczne, to jest to po prostu ulga. Ulga bycia człowiekiem - a ten człowiek naprawdę każdego dnia doświadcza bitew, mało atrakcyjnych i spektakularnych - a jednak, drobne rzeczy potrafią być niesamowicie wznoszące. I chyba właśnie o nie chodzi.