16/04/2023
https://www.facebook.com/170305096346178/posts/6163638203679474/
"Zofia Milska-Wrzosińska: Często mówię osobom [w trakcie terapii par], w których wzbiera złość i zaczynają widzieć partnera jako prześladowcę, że za związek współodpowiedzialne są obie strony. Oboje tworzą jakiś układ. Ostatnio mężczyzna podczas terapii zarzucił żonie: „Ty decydowałaś o wszystkim: gdzie zamieszkamy, do której szkoły pójdą nasze dzieci i gdzie pojedziemy na wakacje. Jak coś sugerowałem, to słyszałem: nie znasz się na tym. Nie chcę tak, nie mogę ci tego darować”. Próbuję wtedy pokazać, że nie został do niczego zmuszony. To, że jedna strona jest podporządkowana albo wycofana, nie oznacza, że jest ofiarą. On ten układ współtworzył. I póki nie weźmie na siebie odpowiedzialności, to takiej parze grozi rozkład albo życie pełne wzajemnych wyrzutów i oskarżeń.
Dorota Krzemionka: Andrzej Wiśniewski mawiał, że stabilny związek podlega ciągle destabilizacji na skutek konfrontacji. Wynikają kwestie sporne, pojawia się złość…
Zofia MIlska-Wrzosińska: A pary zwykle słabo sobie radzą ze złością do siebie. Nie potrafią jej zobaczyć w sobie, zrozumieć, z czego ona wynika i próbować zmienić coś w swoim związku. Wiele osób czeka, zwleka, a potem wybucha. Wyrażają złość impulsywnie, bez kontroli. Często w sposób poniżający dla drugiej strony. Z drugiej strony są osoby, które w związku w ogóle nie wyrażają żadnej złości; blokują ją i wycofują się z kontaktu. Partner pyta: „ale o co ci chodzi?” W odpowiedzi słyszy: „O nic”. I tak przez lata. Czasem złość jest wyrażana poprzez pogardę. Z badań Gottmanów, terapeutów par, wiemy, że wśród czterech jeźdźców Apokalipsy niszczących związek - pogarda jest tym najgorszym. A jak się bliżej przyjrzeć, to okazuje się, że jest ona maską, pod którą kryje się właśnie złość i lęk. Czujemy z jakichś powodów do partnera dużo złości, a zarazem dużo lęku, że może od nas odejść. To są trudne uczucia, więc maskujemy je chłodną pogardą, uszczypliwościami cedzonymi przez zęby i okazywaniem partnerowi, jaki jest żałosny.
DK: Co uszkadza i tego, którym się gardzi, i samego gardzącego?
ZMW: Oczywiście. Gardzący musi poradzić sobie z tym, że z obiektem swojej pogardy żyje na co dzień i to w jego oczach świadczy także o nim samym.
fot Twój Styl