mygenealogy

mygenealogy Gałẹzie m. rodziny są rozwidlone ze Wschodu na Zachód. Postanowiłam tu umieszczać nabyte informacje.

06/01/2025

Polscy chłopi starali się odkładać tę decyzję jak najdłużej. Na dawnej wsi diametralnie zmieniała ich położenie

Życie dawnych chłopów stanowiło ciągłą walkę o przetrwanie. Zaledwie około połowa wiejskich dzieci osiągała pełnoletność. Na tych, którym się to udało czekało kilkadziesiąt lat harówki w pocie czoła. Oczywiście o ile nie padli ofiarą choroby lub cyklicznie powtarzających się klęsk głodu. Dzisiaj wiele osób uważa, że przynajmniej na starość włościanie byli otaczani szacunkiem i opieką ze strony najbliższych. Rzeczywistość często wyglądała jednak zupełnie inaczej 👉👉 https://wielkahistoria.pl/polscy-chlopi-starali-sie.../

https://www.facebook.com/share/p/12DMhxDoJCe/
05/01/2025

https://www.facebook.com/share/p/12DMhxDoJCe/

Fakt, iż średniowieczne kobiety nie cieszyły się równouprawnieniem, nie oznaczał bynajmniej, że nie mogły na siebie zarabiać. Wręcz przeciwnie – ciężka praca dla wielu z nich stanowiła szarą codzienność, a wśród zawodów, jakimi się trudniły, nie wszystkie zaliczały się do „kobiecych”.

Spośród co najmniej dwudziestu pięciu rzemiosł i fachów powiązanych z ówczesnym włókiennictwem (przędzalnictwo, tkactwo, pranie i czyszczenie tkanin, gręplowanie, strzyżenie owiec, folowanie, naciąganie i farbowanie materiałów włókienniczych oraz rozmaite funkcje pomocnicze), niektóre były zdominowane przez mężczyzn, niektóre przez kobiety, a w pozostałych pracowały osoby obojga płci.

Przeczytajcie, jak zarabiały na siebie średniowieczne kobiety ⬇

https://twojahistoria.pl/2019/06/10/jak-zarabialy-na-siebie-sredniowieczne-kobiety/


fot.John Everett Millais /domena publiczna

19/12/2024

Ulica Dworcowa. Katowice robią to dobrze!💚

15/12/2024

"W owych czasach nikt nie słyszał o akuszerkach egzaminowanych, tylko w każdej wsi były tak zwane babki, udzielające pomocy przy połogach na podstawie własnej praktyki. Skoro dziecko przyszło na świat, jedną z pierwszych czynności babki było przepalić wódki z miodem i szmalcem tak, żeby było dwie szklanki lub dwa garnuszki. Z tego jeden wypijała babka, a drugi dawała położnicy, dopędzając ją przytem słowami: "Pijcie, pijcie, niech się napełni ten dołek, gdzie leżał ten pachołek, — zaraz będzie wam lepiej".
Położnicę odwiedzały zaraz sąsiadki i kumoszki coraz inne, a każdą należało przyjąć poczęstunkiem, wódką i przekąską. A gdy za dzień lub dwa kumowie do chrztu pojechali, był zwyczaj, że po chrzcie nie wracali prosto do domu, ale wstępowali po drodze do karczmy lub szynku i dobrze tam popijali — i dziecięciem świeżo ochrzczonym wycierali nasamprzód kąty żydowskie; nie zapominali też o położnicy i przywozili jej w darze napitek i przekąski.
A tymczasem domowi spraszali gości na chrzciny, t.j., na zabawę po chrzcie. Znów był zwyczaj, że żadna sąsiadka czy kumoszka nie przyszła z próżnemi rękami
(...)
Po takim połogu i chrzcinach chora najpóźniej po tygodniu wstawała z łóżka i brała się do zwyczajnej roboty i była zdrowa, ale też nieraz trafiało się, że traciła zdrowie, a nawet życie, a to szczególniej przez te następujące zaraz po narodzinach chrzciny, na których goście swobodnie i głośno się bawili bez względu na chorą położnicę, i odchodziła wódka, którą i chorą raczyli."
(Pamiętniki Włościanina J. Słomki 1912)

15/12/2024

▪︎ Zawsze do chrztu zanosił dziecko ojciec, to on musiał uznać je, matka już była zbyteczna, często w chrzcie nie uczestniczyła, była w połogu. W XVIII w i jeszcze XIX w. chłopi mieli obowiązek chrzcić dzieci na 2. lub 3. dzień po narodzeniu. Dziecko urodzone poza małżeństwem miało wpisywane nazwisko matki, to była forma piętnowania przez kościół, mimo że mógł być znany ojciec, to i tak nie wpisywano. Dziecko było piętnowane jako bękart, matka dzieci nieślubnych również. Z czasem te zasady nieco się rozluźniały na przełomie XIX i XX w. (Marek Nowak)
▪︎ Pamiętać należy, że do najbliższej parafii z oddalonych wiosek było ponad 10 km, nie każdy miał furmankę, okres jesienny czy zimowy nie sprzyjał takim wyjazdom. (Sylwester Mazur)
▪︎ Grzech pierworodny (...) Bez chrztu nie mogło trafić do nieba. To był pretekst, jak nie wiadomo o co chodzi to zawsze chodzi o kasę. Nakaz ten powodował by nie zwlekać z chrztem i opłatą za chrzest. (MN)
▪︎ Kościół sobie, a ludzie sobie. Jak nie było możliwości jechać do kościoła z noworodkiem, to odwlekano to ile się dało. Babki chrzciły z wody i musiało to starczyć. Strach może był, ale chłopski rozum również. (Kamila Bogdanowicz)
▪︎ "W owych czasach nikt nie słyszał o akuszerkach egzaminowanych, tylko w każdej wsi były tak zwane babki (Pamiętniki Włościanina J. Słomki 1912)

01/11/2024

Kiedy w Warcie umierał człowiek, w pierwszej kolejności zapalano jego świecę chrzcielną, którą przechowywał przez całe życie w szafie. Cała rodzina klękała przed łóżkiem i modliła się. Tuż po śmierci chciano wypuścić duszę zmarłego jak najszybciej z pokoju. Otwierano więc okna na oścież. Lustra zasłaniano, a oczy zmarłego natychmiast zamykano, żeby nie mógł „wrócić” i zabrać jeszcze kogoś ze sobą. Zegar zatrzymywano. Nie wolno było głośno płakać w pokoju zmarłego, a łzy nie powinny dotknąć nawet jego ubrania, tak aby nie został zakłócony jego spokój.

Jeżeli zmarł właściciel gospodarstwa, krewni szli do obory, stajni i pasieki oraz mówili na głos do zwierząt i pszczół: „Wasz pan zmarł”. Trzykrotne bicie dzwonu śmierci znajdującego się na sygnaturce na dachu kościoła oznajmiało mieszkańcom, że ktoś właśnie odszedł. Trumnę robił miejscowy stolarz. Dla dzieci, nieżonatych i niezamężnych była biała, dla pozostałych ciemna. Do grobu wkładano też przedmioty codziennego życia aby w dzień Sądu Ostatecznego zmarły mógł odnaleźć koło siebie to, co miał w życiu.

Jeśli nieboszczyk znajdował się w domu przez niedzielę, to niedługo jeszcze jeden człowiek z rodziny miał umrzeć – tak wierzono. Na poduszce wokół głowy zmarłego układano gałązki mirtu.

Pani, która rozporządzała pogrzebem chodziła od domu do domu i ogłaszała termin pogrzebu. Trumnę ze zmarłym nieśli sąsiedzi. Na początku wznosili ją trzy razy w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Członków rodziny podczas pogrzebu oznaczano bukiecikami mirtu. Z każdego domu znajdującego się po sąsiedzku przynajmniej jeden człowiek szedł zawsze na pogrzeb. Nigdy nie zostawiano pogrążonej w żałobie rodziny w samotności podczas pogrzebu.

Po mszy w kościele procesja szła na cmentarz. Dwa konie ciągnęły wóz pogrzebowy ze zmarłym, na którym leżała trumna. Po pogrzebie członkowie rodziny szli na żałobny posiłek, pozostali goście do zajazdu, gdzie wspominali zmarłego. Ceremonia pogrzebu kończyła się obfitym piciem alkoholu co było jeszcze starogermańskim zwyczajem.

Życie dawnych mieszkańców wpisywało się w cykl natury – rodziło się, wzrastało przez dzieciństwo i młodość, by w końcu, po dojrzałych latach, przejść w spokój starości i zakończyć się śmiercią.

Było to życie ściśle splecione z historią rodziny, Warthy i wspólnoty, która towarzyszyła człowiekowi od pierwszego aż po jego ostatni oddech. Nikt nie istniał w oderwaniu – każdy był częścią społeczności, której bliskość i wsparcie były nieodłącznymi towarzyszami jego dni, miesięcy i lat.
______________
Tomasz Karamon

01/09/2024

O czym myślę? Jak więle innych osób o swoim pierwszym dniu szkoły... W Nikiszowcu, lub inaczej mówiąc na Nikiszu poszłam do Szkoły Podstawowej nr 53 im. Stefana Żeromskiego. Wytęskniona, wyczekiwana chwila. Niestety umiałam już pisać i czytać, więc bardzo się nudziłam. Ale i tak chętnie chodziłam. W granatowym fartuszku z biłym kołnierzykiem i tarczą przyszytą do lewego rękawa.

Adresse

Stuttgart

Webseite

Benachrichtigungen

Lassen Sie sich von uns eine E-Mail senden und seien Sie der erste der Neuigkeiten und Aktionen von mygenealogy erfährt. Ihre E-Mail-Adresse wird nicht für andere Zwecke verwendet und Sie können sich jederzeit abmelden.

Teilen

Share on Facebook Share on Twitter Share on LinkedIn
Share on Pinterest Share on Reddit Share via Email
Share on WhatsApp Share on Instagram Share on Telegram

Kategorie