20/02/2022
"Im bliższa osoba, tym bardziej w relacji z nią uaktywniają się wzorce i oczekiwania, często pochodzące z dzieciństwa. Te oczekiwania zostaną nieuchronnie zawiedzione, ponieważ nie sposób je zaspokoić w dorosłym partnerskim życiu. Wtedy pojawia się rozczarowanie. Na przykład pacjentka E. zgłosiła się na terapię w związku z tym, że stworzona przez nią rodzina nie jest taka, jaką chciała mieć. Wymarzyła sobie, że jej dom będzie przeciwieństwem domu rodzinnego, pełnego wrzasków i pogardy. Męża poznała na studiach medycznych. Miała nadzieję, że razem stworzą trójce swych dzieci bezpieczny, ciepły i pełen miłości dom, w którym nikt na nikogo nie podniesie głosu. Po kilku latach pacjentka jest bardzo rozczarowana, bo przepracowany i zmęczony mąż bywa zniecierpliwiony, pokrzykuje na nią, czasem na dzieci, a ona nie ma tyle czasu dla rodziny, ile, jej zdaniem, powinna mieć. Czuje się źle, ma trudności ze snem, obwinia na zmianę męża i siebie.
Pacjent B. przychodzi na terapię, bo żona zagroziła mu rozwodem z powodu jego ciągłego wycofania, uciekania w pracę i w gry komputerowe. B. przyznaje, że na ogół jest wycofany. Unika kontaktów z żoną, także seksualnych. Poczuł się bardzo rozczarowany swym małżeństwen, bo myślał, że wreszcie jest dla kogoś ważny. Tymczasem niegdyś bardzo zakochana w nim żona teraz poświęca wiele czasu synkowi i swojej nowej pracy; dla niego nie ma tyle uwagi co wcześniej.
Zarówno pani E., jak i pan B. weszli w dorosłe życie z określonymi nadziejami naprawczymi – w ich związkach miało się wydarzyć to, czego zabrakło w ich rodzinach pochodzenia. Takie nadzieje nie mogą się ziścić, ponieważ nie da się w życiu dorosłym przeżyć szczęśliwego dzieciństwa. Niekiedy trudno nam to uznać. Jeśli ktoś nie potrafi przyjąć tego do wiadomości, czeka go bolesne rozczarowanie. Wybitna psychoterapeutka Martha Stark nazywa taki stan nieustępliwą nadzieją – powodowani nią, wciąż czekamy na coś, czego zabrakło nam w dzieciństwie, i wciąż od nowa czujemy się rozczarowani. Trudno nam uznać, że niektórych naszych potrzeb nie zaspokoi nic i nikt, bo są one zabarwione wczesnodziecięcą rozpaczą, teraz już niemożliwą do ukojenia. Nie da się zmienić historii osobistej, ale czasem udaje się zobaczyć ją w innym świetle, a przede wszystkim można ograniczyć jej negatywny wpływ na nasze dorosłe życie. Można to dostrzec w trakcie grupowej pracy psychologicznej, na przykład podczas grup otwarcia, jakie organizujemy w naszym Laboratorium Psychoedukacji
Tragicznym wariantem rozczarowania bliską osobą jest rozczarowanie własnym dzieckiem, które nie spełnia naszych wyobrażeń. Czasami ten proces rozpoczyna się już na początku, tuż po pojawieniu się niemowlaka, który jest „niedobry”, „zupełnie inny niż był jego brat”, „brzydki”, i budzi w nas uczucia dalekie od naszej wizji szczęśliwego macierzyństwa. Potem możliwe są kolejne rozczarowania: córeczką, która nie uczy się najlepiej i wciąż domaga się słodyczy czy nieśmiałym, spokojnym synkiem. Aż wreszcie dochodzi do relacji symetrycznej – zawodzi nas opryskliwy nastolatek, który z kolei jest bardzo zawiedziony swoimi rodzicami i chętnie nie miałby z nimi nic wspólnego, bo są tacy obciachowi. Możemy być rozczarowani swoim dzieckiem z wielu powodów, które nie mają wiele wspólnego z samym dzieckiem i tym, jakie ono jest. Raczej wynikają ze stanu ducha rodzica – na przykład syn okazuje się bardzo podobny fizycznie do swojego ojca, który porzucił jego matkę. Albo ojciec wymarzył sobie córeczkę sportsmenkę, a ona w rezultacie licznych kontuzji musi wycofać się z treningów. Albo też synek jest lękliwy i płacze na widok psa, a w oczekiwaniu ojca czy matki miał być dzielnym małym mężczyzną. Dla dziecka doświadczenie, że zawodzi rodzica, jest niszczące psychicznie. Bo jeśli nawet mama czy tata nie są z nas zadowoleni, to ktokolwiek inny tym bardziej nie będzie. Trudno dobrze żyć z takim bagażem."
Zofia Milska-Wrzosińska, fragment tekstu dla czasopisma Charaktery
fot unsplash