Luka Psychological & Therapeutic Practice- Magdalena Young

Luka Psychological & Therapeutic Practice- Magdalena Young Contact information, map and directions, contact form, opening hours, services, ratings, photos, videos and announcements from Luka Psychological & Therapeutic Practice- Magdalena Young, Psychologist, 17 Oak Avenue, Hampton Hargate, Peterborough.

07/02/2025

George Orwell once said: The most terrible loneliness is not the kind that comes from being alone, but the kind that comes from being misunderstood; the loneliness of standing in a crowded room, surrounded by people who do not see you, who do not hear you, who do not know the true essence of who you are. And in that loneliness, you feel as though you are fading, disappearing into the background, until you are nothing more than a ghost, a shadow of your former self.

It’s that soul-deep ache of being surrounded by people—friends, family, colleagues—yet feeling completely invisible. You may smile, nod, and go through the motions, but inside, you feel a sense of isolation that words can’t fully capture. You feel as though no one truly gets you, as if the truest parts of you are hidden, left unrecognized, while the world only acknowledges the version of you that fits in.

This kind of loneliness hits hard because it isn’t about the absence of people; it’s about the absence of connection. You crave to be seen for who you really are, to have someone understand your soul’s language, your quirks, your dreams, and the complexities of your heart. But when you’re misunderstood, it feels as if there’s an unbridgeable gap between your inner world and the outside one. It’s like standing behind a glass wall, desperately hoping someone will look through and truly see you, only to realize they’re gazing right past you.

In that space of feeling unknown, you start to question yourself. You wonder if you should change, if you should become what the world expects or desires, just to feel a hint of acceptance. But even then, the loneliness doesn’t vanish; it only grows. Because the deeper tragedy is the slow fading of your own essence, the parts of you that you start to hide or let go of, simply to belong. You become a shadow, a ghost of the vibrant self you once were, drifting silently, holding onto the hope that one day, someone might understand.

What makes this kind of loneliness so painful is that it’s not just the longing to be loved—it’s the longing to be known, and loved for being known. For someone to look at the parts of you that are messy, complicated, and even broken, and to say, “I see you. I understand. And I’m here.” It’s the yearning for someone to hear your heart’s quietest whispers and to feel the depths of your soul without judgment or expectation.

Yet, even in that terrible loneliness, there’s a quiet strength. There’s a resilience in holding onto your essence, even when it feels invisible. There’s courage in keeping your light alive, in refusing to let the world’s misunderstanding extinguish the fire within you. You may feel unseen, but the truth is, your uniqueness, your complexity, is what makes you extraordinary. Somewhere, someone will value that. And until then, you can value that.

Sometimes, the journey through being misunderstood leads to a deeper understanding of yourself. It teaches you to embrace who you are, even if the world isn’t ready to. It invites you to find peace in your own company, to nurture the parts of yourself that feel lonely and unacknowledged. And, in time, you may discover that the right connections—the ones that see you, hear you, and know you—come when you least expect them.

So, hold on. Keep your essence alive. Refuse to become a shadow, even if that means standing alone for a while. Your true self deserves to be celebrated, and though the wait may feel long, the beauty of being fully known is worth every moment. Your people—the ones who truly understand your soul—are out there, and when they find you, the terrible loneliness will start to fade. You’ll realize that your essence was never meant to be hidden. It was always meant to shine.
-
What would it mean to you to feel truly known and understood by someone?

Must read, Coming Up For Air by George Orwell: https://amzn.to/4hpGWXz

You can also get the audio book for FREE using the same link. Use the link to register for the audio book on Audible and start enjoying it.

29/12/2024

Krystyna Romanowska: Jakie są główne grzechy współczesnej psychiatrii?

Benjamin Waterhous: Według mnie psychiatria jest w ciągłym kryzysie, bo nie jest w stanie jasno określić, czym jest choroba psychiczna. I na tym polega jej słabość. Mimo że ja sam, jak i wielu psychiatrów na całym świecie, stara się uprawiać swój zawód i pomagać ludziom jak najlepiej potrafi.

Używamy wciąż niedoskonałego systemu identyfikacji chorób czy zaburzeń, które nieustannie się rozszerza, zaburzając pojęcie normy. Dlatego warto przestać udawać, że psychiatria to jedna z nauk ścisłych. To także zdejmie odium nieomylności z psychiatrów i wbrew pozorom ułatwia im pracę.

Grzechem jest „biologizowanie" zaburzeń psychicznych i wmówienie 90 proc. społeczeństwa, że depresja jest wynikiem niedoboru serotoniny. Jest nim też bagatelizowanie wpływu społecznego na choroby czy zaburzenia psychiczne.

Choroby psychiczne nie wynikają wyłącznie z biologii i genetyki, jak głosi zachodni model psychiatrii. Duży wpływ mają środowisko, społeczeństwo, rodzina, a nawet polityka. Mnie na studiach, a potem w czasie praktyk uczono wyłącznie biologicznego modelu depresji i stosowania SSRI w jej leczeniu. Tymczasem wiemy, że ten model jest już nieaktualny, a leczenie depresji SSRI – nieskuteczne. Teraz trzeba to zakomunikować ludziom.

Krystyna Romanowska; Może warto ich przeprosić za wprowadzenie ich w błąd, że psychiatra to ścisła dziedzina nauki?

Benjamin Waterhous: A kto miałby to zrobić?

Krystyna Romanowska: Właśnie psychiatrzy.

Benjamin Waterhous: Nie sądzi pani jednak, że odpowiedzialność spoczywa także po stronie koncernów farmaceutycznych, które promowały pogląd o biologicznym rodowodzie chorób i zaburzeń psychicznych? Wobec tego, jeżeli ktoś miałby przepraszać, to psychiatrzy i koncerny farmaceutyczne, które nigdy nie dostarczyły przekonujących badań na temat skuteczności leków antydepresyjnych.

Wiemy natomiast, że jeśli jedną z dwóch grup pacjentów poinformujemy: „Macie niski poziom serotoniny w mózgu i stąd wasza depresja", trudniej jej będzie wyjść z tego stanu niż drugiej grupie pacjentów, której badacze powiedzieli: „Jesteście w kiepskim stanie psychicznym, bo życie was trochę przerosło".

Wskaźniki powrotu do zdrowia drugiej grupy będą lepsze, bo ludziom nie odbiera się sprawczości, możliwości reaktywnego działania. Pierwszej grupie wmówiono fatalizm, więc natychmiast stała się zewnątrzsterowna, wpędzona w poczucie bezradności. Będzie biernie czekać, aż cudowne leki zadziałają.

Fragment rozmowy Krystyny Romanowskiej z Benjaminem Waterhous, brytyjskim psychiatrą, która ukazała się w Gazecie Wyborczej. Link do całości w komentarzu.

23/10/2024

If you need mental health support in the UK, you can call the NHS helpline by dialling 111 and then selecting option 2. This will connect you to a mental health professional who can provide assistance. The service is available 24/7 and is designed to offer immediate support, advice, and guidance for mental health concerns.

Please ensure you're in a safe space when you make the call, and don't hesitate to reach out for help❤

03/03/2024

💗💗 If you make an effort to instill this in your children 💗💗

Thank you Gatormd this reminder

30/10/2023
18/04/2023

A growing body of evidence links a rise in depression in children to social media use. Will it lead to more regulation?

Bardzo ważny wpis tak naprawdę dla kazdego rodzica w dzisiejszych czasach, gdzie smartfony, tablety czy komputery dostęp...
15/11/2022

Bardzo ważny wpis tak naprawdę dla kazdego rodzica w dzisiejszych czasach, gdzie smartfony, tablety czy komputery dostępne sa dla zdecydowanie za małych dzieci!

„. ..KU PRZESTRODZE RODZICOM MAŁYCH DZIECI KTÓRZY CHCĄ MIEĆ SPOKÓJ I DZIECIOM 3-9 LAT DAJĄ TELEFONY (smartphony)….”
10-letnia Zosia jest na odwyku. "Psychiatra powiedziała mi, że to dokładnie tak, jakby była alkoholiczką"
Zostawiając ją w szpitalu psychiatrycznym, czułam się jak najgorsza matka świata. Ale nie miałam wyjścia. U nas jest trakcja kolejowa. Bałam się, że ona coś sobie zrobi. Już wcześniej usiłowała wyskoczyć z okna - mówi Agnieszka, której córka uzależniła się od Internetu.
"Chcę opowiedzieć o mojej 10-letniej córce, uzależnionej od Internetu. Chcę ostrzec innych rodziców".
Ja nie mam żadnych wątpliwości, że moja córka jest uzależniona. Tak też powiedziała pani ordynator ze szpitala psychiatrycznego, do którego Zosia trafiła.
10-latka w szpitalu psychiatrycznym?
Tak naprawdę dziewięciolatka! Zosia dopiero za chwilę skończy dziesięć lat.
Jakie to było wspaniałe dziecko! Idealne. Każdej matce można takiego życzyć. Byłam w szoku, że dzieci w ogóle mogą takie być! Wiktoria, moja starsza córka, ciągle płakała, jak była malutka. A Zosia wcale. Przesypiała całe noce! To był aniołek. W przedszkolu była pupilkiem pani.
A z rówieśnikami lubiła się bawić?
Bardzo! Była bardzo towarzyska. Ciągle biegała z koleżankami po dworze. Uwielbiała jeździć na rowerze. Jak każde normalne dziecko.
Czyli wczesne dzieciństwo przebiegało bez problemów?
Wszystko się układało dobrze. Zosia chętnie bawiła się ze starszą siostrą. I uwielbiała, kiedy czytałam jej książeczki. Mamy całą kolekcję Disneya. Jej ulubione bajki to był "Aladyn" i "101 dalmatyńczyków". Zawsze jej czytałam przed snem. Zresztą ona spała ze mną do siódmego roku życia! Przytulała się, powtarzała: "Kocham cię, mamusiu". Przestała spać ze mną dopiero trzy lata temu, kiedy urodziłam synka.
Kiedy w życiu Zosi pojawił się Internet?
Był od zawsze! Żyjemy przecież w takich czasach, że na co dzień posługujemy się smartfonem, laptopem. Puszczałam jej bajki z Internetu. Potem sama sobie wyszukiwała filmiki. Nie widziałam w tym niczego złego. Spędzała przed komputerem coraz więcej czasu, to prawda. Ale mówiąc uczciwie, to było dla mnie wygodne rozwiązanie: ona była grzeczna i się nie nudziła, a ja miałam wolne. "Takie są czasy, że każdy siedzi przed komputerem" - myślałam.
Oglądanie bajek w Internecie nie brzmi groźnie.
Kiedy była w drugiej klasie podstawówki, zaczęła grać w gry. I oglądać filmiki na YouTube. Z moim komputerem zamykała się w pokoju.
O jakich filmikach mówimy?
Youtuberzy pokazują w nich, jak sami grają w gry i rozmawiają o nich z innymi użytkownikami. Zosia wciągała się w ten wirtualny świat coraz bardziej.
Ile godzin dziennie spędzała w ten sposób?
Właściwie cały czas po szkole. To była przecież mądra dziewczynka, a z nauką miała same problemy. Bo w ogóle nie chciała się uczyć. Niczego. Do dziś kiepsko czyta.
Mówiła pani, że wcześniej tak lubiła bajki Disneya. W szkole nic jej nie interesowało? Żadne czytanki? Lektury?
Kompletnie nic. Zaczęłam więc chować przed nią komputer. A ona wymuszała: "Oddaj! Koleżanki mają dostęp do komputera!". Dochodziło do pierwszych awantur. Zmieniła się bardzo. Ciągle by tylko siedziała w pokoju z komputerem albo telefonem. Próbowałam ją wyganiać na dwór. "Idź na rower", prosiłam. Ale nie chciała o tym słyszeć. Kiedy przychodziły po nią koleżanki, nawet do nich nie wychodziła. Kazała mówić, że nigdzie nie pójdzie. Wolała siedzieć w tym swoim świecie. Lato ubiegłego roku: ciepło, dzieci się bawią, jeżdżą na rowerach, a ona - w pokoju.
To znaczy - w Internecie.
W Internecie.
Czy w pani rodzinie są inne osoby uzależnione?
Dziadek Zosi jest alkoholikiem.
Zapytałam o to, żeby się dowiedzieć, czy pani wiedziała, jakie zachowania są typowe dla osób uzależnionych? Jakie pojawiają się mechanizmy?
Moja mama też piła. Napatrzyłam się na to wszystko. Na picie po kryjomu, wściekłość, kiedy ktoś zwraca uwagę albo próbuje namówić do leczenia. Wszystko to znam.
Widziała pani podobne zachowania u córki?
Identyczne. Kiedy próbowałam odciąć ją od Internetu, wpadała w prawdziwą histerię. Zresztą do dziś to się zdarza.
Jak to wygląda?
Kiedy zabierałam telefon czy komputer, stawała się strasznie nerwowa, trzaskała drzwiami, wyzywała mnie strasznie.
Co mówiła?
"Nie chcę mieć takiej rodziny", "Nie chcę już tu mieszkać", "Ty dziwko".
Te ostatnie słowa to do pani, tak?
Tak. I było tylko gorzej. Później usiłowała wyskakiwać przez okno. A my mieszkamy na drugim piętrze! Wyciągnęłam klamki z okien i od drzwi balkonowych. Byłam przerażona. To już nie było to samo dziecko. Biła siostrę. Mnie też. Pięściami nas okładała, kopała, gryzła.
I to wszystko, żeby wymusić dostęp do Internetu?
Tak.
Co pani z tym zrobiła?
Zabrałam Zosię do psychologa. Na pierwszych wizytach było bardzo ciężko, bo Zosia się obraziła i nic nie chciała mówić. Potem trochę się otworzyła. Pani psycholog potwierdziła moje przypuszczenia. Powiedziała, że wszystkie problemy spowodowało uzależnienie od Internetu. Słysząc to, Zosia obiecywała, że się zmieni. Przekonywała, że się poprawi, będzie grzeczna, będzie się uczyć. Ale to była nieprawda. A najgorsze dopiero miało się wydarzyć.
Psycholog zabroniła Zosi korzystać z Internetu?
Właśnie nie. Powiedziała, żebym nie odcinała jej od tego gwałtownie, tylko dawkowała dostęp: godzina, najwyżej półtorej godziny dziennie. Więc na tyle jej pozwalałam.
Półtorej godziny Internetu dziennie - to sporo.
Ale jej nie wystarczało. Takie rozwiązanie nie zdało egzaminu. Zosia się tylko strasznie nakręcała. A tamtego dnia. To było coś okropnego. Pamiętam doskonale: 4 grudnia ubiegłego roku. Rano. Byłam z nią w kuchni. Powiedziała mi, że nie pójdzie do szkoły. "Nie, bo nie". A potem krzyczała, wrzeszczała: "Dlaczego mi zabierasz telefon? Oddawaj!". To było przerażające. Najgorsze były jej oczy. Takie obojętne, obce. Nie poznawałam jej. Ja nawet nie wiem, jak to określić. Histeria? Opętanie? Kiedy na nią patrzyłam, to jakby nie była moją Zosią.
Dała jej pani ten telefon?
Nie. Zaczęła grozić, że w takim razie ucieknie z domu. Usiłowałam ją jakoś uspokoić. A ona złapała nóż, który leżał na kuchennym blacie. Ja wtedy naprawdę nie wiedziałam, co się stanie. Czy ona pójdzie z tym nożem w moją stronę? Czy zrobi coś sobie? Zaczęłam krzyczeć. Kiedy starsza córka, Wiktoria, usłyszała mnie, przybiegła do kuchni. Zobaczyła nas i zaczęła płakać. Bała się i o mnie, i o Zosię. Zadzwoniła na policję. Przyjechało dwóch młodych funkcjonariuszy. Powiedzieli, że pierwszy raz są na takiej interwencji i nigdy nie widzieli dziecka w takim stanie, w jakim była Zosia.
Co robiła, kiedy przyszli policjanci? Ciągle stała w kuchni z tym nożem?
Nie. Przestraszyła się i schowała pod łóżko. Ale potem wyszła. Przyznała się policjantom, że złapała za nóż. Ale nie była w stanie wytłumaczyć dlaczego. Nie potrafiła też powiedzieć, co zamierzała z nim zrobić. Dlatego policjanci wezwali pogotowie, które zabrało ją do szpitala psychiatrycznego do Warty. Oczywiście pojechałam z nią. Ale w szpitalu powiedzieli, że jej nie przyjmą, bo przyjmują dzieci od 13. roku życia. Odesłali nas do domu ze skierowaniem do innego szpitala.
Psychiatrycznego?
Tak. Więc zaczęłam dzwonić. Do Poznania i Gniezna. Ale nigdzie nie chcieli jej przyjąć.
Dlaczego?
Mówili, że nie ma miejsc. Mają takie przepełnienie, że dzieci śpią na dostawkach! Tydzień później usłyszałam w telewizji, że w całym kraju tak jest. Że tak zatłoczone są szpitale psychiatryczne dla dzieci.
Przez media przetoczyła się wtedy fala informacji o samobójstwach wśród dzieci i nastolatków, którzy nie otrzymują fachowej pomocy. Pani była zdeterminowana, żeby Zosię umieścić w szpitalu?
Tak. I ona wtedy też tego chciała.
Chciała pójść do szpitala? Dlaczego?
Może się przestraszyła po tej sytuacji z nożem? Z policją? Nie wiem. W każdym razie wtedy, w grudniu, w szpitalach nie było miejsc. Zbliżało się Boże Narodzenie. Na święta pojechała do dziadków. Uznałam, że po tym wszystkim dobrze jej zrobi, jak pobędzie z nimi. Że i ona, i ja złapiemy trochę oddechu. Wcześniej dwukrotnie byłam z Zosią u psychiatry, wydawała się uspokojona.
Wyjazd do dziadków okazał się fatalnym pomysłem. Prosiłam ich, błagałam: "Pod żadnym pozorem nie dawajcie jej telefonu. Ona ma kategoryczny zakaz od psychiatry! To dla niej niebezpieczne". Ale dziadkowie nie potraktowali sprawy poważne. Zosia całe święta spędziła w Internecie. Po powrocie do domu wszystko wróciło ze zdwojoną siłą: znowu były krzyki, awantury. Znowu oświadczyła, że nie będzie chodziła do szkoły. Styczeń był straszny. Wtedy już nie miałam żadnych wątpliwości, że bez szpitala sobie z tym wszystkim nie poradzimy. Znów zaczęłam wydzwaniać, szukać miejsca. 7 lutego usłyszałam w końcu: "Proszę przyjeżdżać. Jest miejsce dla córki".
W którym szpitalu?
W Gnieźnie. 130 km od naszego domu. Tego samego dnia wsiadłyśmy do pociągu i pojechałyśmy. Zosia płakała. Im było bliżej, tym mocniej. Przytulała się i prosiła: "Mamo, ja nie chcę tam zostać". A ja mówiłam: "Wszystko będzie dobrze, będziesz tam miała koleżanki". Ale na miejscu ja też zaczęłam płakać. "Po co ja to robię? Własne dziecko zamykam w szpitalu?", myślałam. W najczarniejszych snach nie przeżyłam czegoś takiego! Czułam się tak, jakbym była najgorszą matką na świecie. (pani Agnieszka zaczyna płakać) Nigdy w życiu bym nie pomyślała, że będę musiała własne dziecko wywieźć do szpitala psychiatrycznego. Żadna matka sobie tego nie wyobraża. Ale ja nie miałam wyjścia.
Czego się pani najbardziej bała?
U nas jest trakcja kolejowa. Teraz jest modernizacja, więc jest zamknięta. Ale bałam się, że jak otworzą. To ona sobie coś zrobi. Przecież już wcześniej usiłowała wyskoczyć z okna.
Zostawiła pani córkę w szpitalu?
Zostawiłam. Następnego dnia miałam rozmowę z panią psychiatrą. Powiedziała, że bardzo dobrze zrobiłam.
Uważa pani, że gdyby nie telefon, komputer, Internet - to wszystko nigdy by się nie wydarzyło?
Tak. W tym samym czasie przyszło też do domu pismo z sądu. Trafiła do nich notatka od policji wezwanej przez Wiktorię na interwencję. Zosia będzie miała teraz sprawę o demoralizację. Jeden wielki koszmar.
Jak długo Zosia była w szpitalu?
Od 7 lutego do 9 marca. Miesiąc. Lekarze pozwolili mi ją odwiedzić tylko dwa razy. Pani ordynator powiedziała, że chcą ją "poobserwować" samą. To było wszystko takie trudne. Kiedy odwiedziłam Zosię pierwszy raz, zrobiła mi awanturę. "Po co w ogóle przyjechałaś?".
Jak wyglądał szpital?
Na jednym poziomie były dzieci młodsze: do 14. roku życia. Na drugim te od 15 do 18 lat. Najmłodsze dziecko, jakie tam spotkałam, to był siedmioletni chłopiec. Taki malutki. Coś strasznego.
Zosia mówiła, że co jakiś czas jest kontrola. Personel sprawdzał, czy dzieci się nie tną. Moja córka tego nie robiła. Ale inne dziewczyny się cięły. Dostawały wtedy zastrzyki uspokajające. Czytałam w szpitalnym regulaminie, że za takie zachowania były kary: zakaz odwiedzin albo oglądania telewizji. To mi przypominało więzienie. Ale z drugiej strony - ten szpital był też trochę jak szkoła. Bo byli wychowawcy.
Z jakiego powodu trafiły tam inne dzieci? Uzależnionych od Internetu było więcej?
Nie wiem. Mnie to przerażało. Na przykład kiedy patrzyłam na taką jedną dziewczynkę: była spokojniutka, chodziła dosłownie jak żółw. Ciągle była na lekach. To wyglądało strasznie. Drugiej dziewczynki bała się Zosia. Bo tamta siedziała w pasach, w sali zamykanej od zewnątrz. Nie wiem, co jej było.
Zapewne lekarze uznali, że zagraża swojemu życiu.
Kiedy Zosia była przyjmowana na oddział, pielęgniarki wszystko sprawdziły: każde ubranie, każdą skarpetkę! Nawet zdekompletowały jej książkę do angielskiego. Tam była płyta do nauki na CD. Kazały mi ją zabrać, bo dzieci nie mogą mieć przy sobie nic ostrego. Dostają wyłącznie plastikowe sztućce. "Tu są różne dzieci, nie możemy niczego zlekceważyć" - powiedziały. Od Wiktorii Zosia dostała ramkę z ich wspólnym zdjęciem. Ale ją też musiałam zabrać. Bo w tej ramce było szkło.
Jak Zosia zniosła pobyt w szpitalu?
Pani ordynator powiedziała, że nie sprawiała problemów. Dostała leki na uspokojenie. Podobno była po nich bardzo grzeczna.
Ciągle dostaje leki?
Tak. Dwa na stałe: uspokajający i nasenny. I hydroksyzynę doraźnie. Na wypadek ataków histerii. Zanim ją stamtąd zabrałam, miałam rozmowę z panią psycholog. Powiedziała: "Teraz będzie najtrudniej. Proszę spędzać z Zosią czas, wymyślać różne zajęcia, ale absolutnie nie dawać jej telefonu. Pod żadnym pozorem. Zero".
Odwyk, po prostu.
Odwyk. Tak mi powiedziała pani psychiatra. Że to dokładnie tak, jakby była alkoholiczką. Że to takie samo uzależnienie. Dlatego trzeba radykalnie odstawić telefon, komputer. Wszystko.
Kiedy wychodziłyśmy ze szpitala, córka chciała lekarzowi, który dawał wypis, powiedzieć: "Do widzenia". A on na to: "Nie. Nie do widzenia. Słyszysz, Zocha? Nie do widzenia. Masz tu nie wracać".
Pani ciągle płacze. Męczy panią ta rozmowa.
Przeczytam pani wypis Zosi ze szpitala: "Dalsze leczenie w poradni, udział w zajęciach w świetlicy socjoterapeutycznej i indywidualna ścieżka edukacyjna".
Zosia uczy się w domu?
Nie. Uczy się w szkole. Część zajęć ma normalnie, ze swoją klasą, a część indywidualnie. Sama z nauczycielem. Ona zupełnie nie potrafi się uczyć. Ma problemy ze skupieniem się choć na chwilę. Z zapamiętywaniem.
Uważa pani, że to wszystko następstwa uzależnienia od Internetu?
Oczywiście! Przecież wcześniej była mądrym, bystrym dzieckiem!
Zosia ma teraz terapię?
Chodzi do świetlicy socjoterapeutycznej, tak jak kazali w szpitalu. Ale dodatkowo szukam też psychologa i psychiatry.
Co z Internetem? Udaje się pani ją od tego totalnie odciąć?
Jest ciężko. Zdarza się, że ona płacze, rozpaczliwie prosi. A ostatnio, kilka dni temu, znowu wpadła w histerię. Dałam jej wtedy dodatkowe lekarstwo i trochę się uspokoiła.
Jak Zosia funkcjonuje poza domem? Czy przez to wszystko straciła kontakt z rówieśnikami? Wyizolowała się?
Nie. Ciągle jest towarzyska, na szczęście. W szpitalu też dobrze się czuła dzięki temu, że się zaprzyjaźniła z dziećmi.
Czy pani córka zdaje sobie sprawę, co się z nią stało? Rozumie, jak wielki to jest problem?
Myślę, że nie. Jest ciągle małym dzieckiem. Jeszcze nie wie, co to jest uzależnienie. To ja wiem, jak długa i trudna droga przed nami. Teraz, w tym okresie odstawiennym - bo to jest jak z alkoholem - staram się zajmować jej uwagę innymi rzeczami: dużo rozmawiamy, bawimy się, wygłupiamy. Chodzi na zajęcia do świetlicy. Robię wszystko, żeby tylko nie wracała myślami do Internetu.
Jak zachowali się nauczyciele? Wiedzieli o jej hospitalizacji?
Oczywiście. Przecież przyniosłam dokumenty ze szpitala, zwolnienie za te dni. Kiedy Zosia była w szpitalu, rozmawiałam z jej wychowawczynią. Zaproponowałam, że może jej koleżanki i koledzy z klasy zrobią dla niej laurki. Pomyślałam, że ją to ucieszy, kiedy je zawiozę do szpitala. Przykro mi potem było, bo dostałam tylko dwie kartki. (płacz) Dziecko ma taki straszny problem, jest w takim szpitalu i tylko dwie laurki od kolegów?. Miałam nadzieję, że napisze do niej cała klasa. Byłam bardzo zawiedziona. Przecież to bardzo poważna choroba. Ale wcale nie jest tak traktowana. W jednej szkole w naszej okolicy uczniowie mają kategoryczny zakaz korzystania z telefonów. W tej, do której chodzi moja córka, takiego zakazu nie ma. Pytałam panią dyrektor dlaczego. Stwierdziła, że rada rodziców chce, żeby dzieci miały w szkole telefony. I koniec. Co mam zrobić? Świata nie uratuję. Ale na internetowym forum napisałam apel do innych rodziców, żeby uważali na swoje dzieci.
Co pani napisała?
Opisałam ze szczegółami, co się działo z Zosią. A na końcu napisałam: "Dziewczyny, naprawdę obserwujcie swoje dzieci i reagujcie jak najszybciej". I prosiłam, żeby mnie nie hejtować.
Mam wrażenie, że pani sama ma do siebie ogromne pretensje.
Zareagowałam zbyt późno. Ale skąd mogłam wiedzieć, że to aż tak się skończy? Wszyscy używają Internetu. To tak jak z piciem. Trudno wychwycić moment, w którym się robi niebezpiecznie.
Proszę już nie płakać.
Ja to wszystko strasznie przeżywam! Jest mi tak ciężko. A ludzie tego nie rozumieją. Kiedy powiedziałam dziadkom Zosi, że ona jest w szpitalu, że jest uzależniona, oni zaczęli mi grozić! Że mi odbiorą prawa rodzicielskie. "Co to za matka, która dziecko do psychiatryka zawozi?!" - krzyczeli na mnie. A przecież jej dziadek sam jest uzależniony od alkoholu. I nie rozumie, że ja to zrobiłam, żeby dziecko ratować? Mam nadzieję, że któregoś dnia zrozumie to Zosia.
Ciągle się pani o nią boi?
Boję się. Boję się, czy w ogóle zda do następnej klasy. Boję się sprawy w sądzie. Mamy asystenta rodziny i kuratora. Nigdy wcześniej o czymś takim nie było mowy. A najbardziej się boję, że jeszcze kiedyś Zosia będzie musiała wrócić do szpitala. Przecież to jest jeszcze dziecko. Małe dziecko. Za dwa miesiące idzie do pierwszej komunii!
A jak Zosia teraz funkcjonuje? Jak się czuje?
Teraz akurat dobrze, spokojnie. Ta komunia ją cieszy, zajmuje jej myśli.
Jakie były reakcje na pani post w grupie dla rodziców?
Pozytywne. Matki mi dziękowały. Pisały, że otworzyłam im oczy. Niech pani sama się przyjrzy dzieciakom dookoła: one wszystkie siedzą z telefonami i nie widzą poza nimi świata! To jest droga donikąd! Ja to wiem najlepiej. Dlatego do pani napisałam. Bo chcę, żeby ludzie zaczęli zwracać uwagę na zagrożenie. Wiem, że jest wygodnie dać dziecku laptop, tablet albo smartfon i jest spokój. Dziecko grzeczne, nic nie chce, jakby go nie było. I nawet nie zauważamy, że za chwilę może dojść do tragedii. Ja ciągle nie mam w oknach klamek! Ani w tych drzwiach od balkonu. Nie wiem, co się może zdarzyć z moją córką. Teraz zajmuje ją komunia. Ale co będzie potem? To wszystko jest takie bolesne.
Wie pani, ostatnio poszłam zapisać synka do przedszkola. Od wychowawczyni usłyszałam, że mają tam takiego maluszka - trzylatka, który od piątej rano siedzi w telefonie. I jest przerażony, kiedy tata czy babcia go od tego telefonu odciągają. Dlatego mój synek nie ma dostępu do Internetu. Drugi raz nie popełnię tego samego błędu. Bajki może sobie oglądać w telewizji.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś do końca nasz artykuł.
Uzależnienie od internetu w niczym nie różni się od uzależnienia od alkoholu, narkotyków czy papierosów.

Rys Pawel Kuczyński

Queen Elizabeth II 👑❤️“Phillip came to me today, and said it was time to go. I looked at him and smiled,as i whispered t...
08/09/2022

Queen Elizabeth II 👑❤️

“Phillip came to me today,
and said it was time to go.
I looked at him and smiled,
as i whispered that "I know"

I then turned and looked behind me,
and seen I was asleep.
All my Family were around me,
and I could hear them weep.

I gently touched each shoulder,
with Phillip by my side.
Then I turned away and walked,
with My Angel guide.

Phillip held my hand,
as he lead the way,
to a world where King's and Queens,
are Monarch's every day.

I was given a crown to wear
or a Halo known by some.
The difference is up here,
they are worn by everyone.

I felt a sense of peace,
my reign had seen its end.
70 years I had served my Country,
as the peoples friend.

Thank you for the years,
for all your time and love.
Now I am one of two again,
in our Palace up above.”

Clear explanation of the process when your little one needs you most 💚
09/06/2022

Clear explanation of the process when your little one needs you most 💚

09/12/2021

Last September, just a few weeks into the school year, Sabine P***k got a call from the guidance counselor. Her 14-year-old daughter was struggling with depression and had contemplated su***de.

16/11/2021

All children and teens want to do the right thing, but the ‘right’ thing won’t always look as it should because they also need to try new things, discover their edges, experiment with their independence, and feel connected with their peers. Sometimes these needs will clash with what’s right....

28/06/2021

Dear Mum and Dad,

Please stick with me.

I can’t think clearly right now because there is a rather substantial section of my prefrontal cortex missing. It’s a fairly important chunk, something having to do with rational thought. You see, it won’t be fully developed until I’m about 25. And from where I sit, 25 seems a long way off.

But here's what i want my parents to know..

My brain is not yet fully developed

It doesn’t matter that I’m smart; even a perfect score on my math test doesn’t insulate me from the normal developmental stages that we all go through. Judgement and intelligence are two completely distinct things.

And, the same thing that makes my brain wonderfully flexible, creative and sponge-like also makes me impulsive. Not necessarily reckless or negligent but more impulsive than I will be later in life.

Please stick with me.

So when you look at me like I have ten heads after I’ve done something “stupid” or failed to do something “smart,” you’re not really helping.

You adults respond to situations with your prefrontal cortex (rationally) but I am more inclined to respond with my amygdala (emotionally). And when you ask, “What were you thinking?” the answer is I wasn’t, at least not in the way you are. You can blame me, or you can blame mother nature, but either way, it is what it is.

At this point in my life, I get that you love me, but my friends are my everything. Please understand that. Right now I choose my friends, but, don’t be fooled, I am watching you. Carefully.

Please stick with me.
......

Here’s what you can do for me

1. Model adulting.
I see all the behaviors that you are modeling and I hear all of the words you say. I may not listen but I do hear you. I seem impervious to your advice, like I’m wearing a Kevlar vest but your actions and words are penetrating. I promise. If you keep showing me the way, I will follow even if I detour many, many times before we reach our destination.

2. Let me figure things out for myself.

If you allow me to experience the consequences of my own actions I will learn from them. Please give me a little bit of leash and let me know that I can figure things out for myself. The more I do, the more confidence and resilience I will develop.

3. Tell me about you.

I want you to tell me all the stories of the crazy things you did as a teen, and what you learned from them. Then give me the space to do the same.

4. Help me with perspective.

Keep reminding me of the big picture. I will roll my eyes at you and make all kinds of grunt-like sounds. I will let you know in no uncertain terms that you can’t possibly understand any of what I’m going through. But I’m listening. I really am. It’s hard for me to see anything beyond the weeds that I am currently mired in. Help me scan out and focus on the long view. Remind me that this moment will pass.

5. Keep me safe.

Please remind me that drugs and driving don’t mix. Keep telling me that you will bail me out of any dangerous situation, no anger, no lectures, no questions asked. But also let me know over and over and over that you are there to listen, when I need you.

6. Be kind.

I will learn kindness from you and if you are relentless in your kindness to me, someday I will imitate that behavior. Don’t ever mock me, please and don’t be cruel. Humor me-I think I know everything. You probably did as well at my age. Let it go.

7. Show interest in the things I enjoy.

Some days I will choose to share my interests with you, and it will make me feel good if you validate those interests, by at least acting interested.

One day when the haze of adolescence lifts, you will find a confident, strong, competent, kind adult where a surly teenager once stood. In the meantime, buckle in for the ride.

and.. Please stick with me.

Love,

Your Teenager
....

By Helene Wingens
https://grownandflown.com/letter-from-teen-to-parents/

Address

17 Oak Avenue, Hampton Hargate
Peterborough
PE78FR

Opening Hours

Monday 9am - 8pm
Tuesday 9am - 8pm
Wednesday 9am - 8pm
Thursday 9am - 8pm
Friday 9am - 8pm
Saturday 9am - 5pm

Telephone

+447835078390

Alerts

Be the first to know and let us send you an email when Luka Psychological & Therapeutic Practice- Magdalena Young posts news and promotions. Your email address will not be used for any other purpose, and you can unsubscribe at any time.

Contact The Practice

Send a message to Luka Psychological & Therapeutic Practice- Magdalena Young:

Share

Share on Facebook Share on Twitter Share on LinkedIn
Share on Pinterest Share on Reddit Share via Email
Share on WhatsApp Share on Instagram Share on Telegram

Category