Pierwszy raz żyję

Pierwszy raz żyję Porady życiowe. Wróżka.

04/12/2022

Za chwilę nowy rozdział, nowy rok, nowe plany, marzenia warto przy tej okazji trochę podejrzeć przyszłość .... Nie ma, na co czekać. Zadawajcie kartom pytania.....Miłość, relacje, praca, finanse.
Szybka wróżba telefoniczna 50 zł.

Porady życiowe. Wróżka.

Dobro wraca a cierpienie uszlachetnia. Ciężki temat.Przeczytałam ostatnio artykuł/wywiad z Panią Anna Dymną w roli główn...
13/06/2021

Dobro wraca a cierpienie uszlachetnia. Ciężki temat.
Przeczytałam ostatnio artykuł/wywiad z Panią Anna Dymną w roli głównej. Wspaniała aktorka i przede wszystkim przecudowny człowiek. Anioł codzienności. Tematem rozważań było między innymi uszlachetniające działanie cierpienia. Przeczytałam uważnie sam artykuł, ale i oczywiście komentarze. Chciałam wiedzieć czy tylko mnie czy również innych mieszkańców tej planety cierpienie nie wzniosło na wyżyny człowieczeństwa. Nie wzniosło. Cierpienie w połączeniu z niemocą, bezradnością upadla. Wyzwala okropne uczucia. Mowa tu o CIERPIENIU a nie o kłopotach. Kilkanaście lat zajmowałam się mamą chorującą na stwardnienie rozsiane. Każdego dnia choroba odbierała jej kolejną sprawność. Począwszy od niedowładów rąk po niedowład wszystkiego. Przewijanie, karmienie. Całkowicie zesztywniała, nieustannie obumierająca powłoka sprawnej duszy. Czy ją to uszlachetniało? Że jest zależna od innych? Zdana na łaskę najbliższych.? Świetnie jak najbliżsi są. Jak żyją i jeśli przestraszeni zmianą pieluch nie uciekli. Co czują bliscy? Na pewno nie żadną szlachetność. Czują niemoc. Najgorsze, co można poczuć. Poświęcają swoje życie. Swoje plany. Rozwalają się ich rodziny. Zostają z tą niemocą sami. Nie zastanawiają się, co będzie. Co gdy się rozchorują, ulegną wypadkowi? Nad niczym się nie zastanawiają. Próbują podołać. Przetrwać. Jak na wojnie I nagle bach …….. Nieszczęścia lubią chodzić parami. Chichot losu. Tak było u mnie. Stłuczenie mózgu. Troje gimnazjalistów. Sprawa rozwodowa trwająca w nieskończoność. Brak rodzeństwa. Tata zmarł nagle(51 lat) parę lat wcześniej. Dzięki Polskiemu sądownictwu były mąż w majestacie prawa okradł mnie ze wszystkiego. Alimentów nigdy nie zapłacił a ja w ramach wysiłku mogłam podnieść, co najwyżej szklankę wody. Czułam się jak śmieć. To ja potrzebowałam teraz pomocy i opieki? Z powodu zwrotów głowy nie mogłam sama dostać się do łazienki. Leżałam. Czekając na cud. Nie zdarzył się. W tym stanie musiałam zapewnić leżącej mamie opiekę. Przewijanie, karmienie, mycie. Ogrzanie domu. Zakup leków. Co w tym dobrego? Stałam się dzięki temu lepszym człowiekiem. Nie. Dobrym człowiekiem byłam zawsze. Tak zostałam wychowana. Tak żyli moi rodzice. Pełni empatii, skromności i przy tym uśmiechu. Szczerze…… nie zasłużyłam na coś takiego. Kilka lat życia bez przyszłości. Bez źródła utrzymania. Ponad ludzkie siły. W samotności nie powoduje żadnego uszlachetnienia. Powoduje zamknięcie się w sobie. Nie na świat, lecz na uczucia. Bogu dziękować, iż nasze mózgi wykształciły taką zdolność. Ja musiałam nauczyć się płakać od nowa. Oczywiście za sprawą pomocy psychologicznej. Mamie znalazłam dom opieki przy klasztorze. Jej wynajmowałam żeby starczyło na pokrycie, chociaż części kosztów pobytu i leczenia. Siostry nie zajmują się chorymi pozbawionymi rodziny darmowo. Tak jak by się wydawało, że Pan Bóg przykazał. Kolejna szlachetność? Gdzie w tym wszystkim człowieczeństwo? Jak tu doszukać się dobra? Dobro wraca. Nie wraca. Często to powtarzam. Należy je czynić. Dla siebie być dobrym człowiekiem. Obdarzać szacunkiem. Miłością. Być wrażliwym na krzywdę wszystkich stworzeń wszechświata. Darmo jednak oczekiwać powrotu. Samo czynienie dobra jest darem. Darem mądrości, pokory, zrozumienia. No i sprawia przyjemność. Powoduje uśmiech. Szczere dobro oczywiście. Bo jest jeszcze dobro na pokaz. Takie z poczucia wyrzutów resztek sumienia. To tak jak z tą wiarą. Myślę tu o bieganiu do kościoła. Podobno takie bieganie jest dla tych, co boją się piekła. Mają swoje powody żeby się bać. Czynili lub czynią innym piekło na ziemi. Dla nich spowiedź to nic więcej jak wyczyszczenie dysku twardego. Zaliczone. Przebaczone. Licznik wyzerowany. I jedziemy od nowa. Natomiast duchowa wiara jest dla tych, co już w piekle byli. Dla tych, którym los zgotował piekło za życia. I teraz pytanie …… czy to piekło kogoś uszlachetniło? Nie sądzę. Oni niejednokrotnie pokłócili się ze swoim Bogiem. Zazwyczaj nie modlą się wyuczonymi sentencjami. Rozmawiają. Rzadko o coś proszą. Można by pomyśleć, że piszę tu o patologicznych nieszczęśnikach. Chorych na depresję. Nie, nie. To wielcy bohaterowie swojej codzienności. Cieszą się z małych rzeczy. Małych największych. Z przyjaciela, na którego można liczyć. Szczerej sąsiadki pytającej o samopoczucie. Z lepszego zdrowia. Pysznej bułki. Ze słonecznego dnia.. Dobra materialne nie zasłaniają im nieba. Mają też marzenia. Mnie marzy się pomaganie innym. Tym, na których piekło właśnie spadło. Z doświadczenia wiem, czego im potrzeba. Nie datków. Potrzeba skupienia uwagi. Wskazania drogi na wyjście z kłopotów. Pomocy w ich rozwiązaniu. Autostrady do marzeń. Chyba, dlatego z uporem maniaka, w formie ironicznej dygresji obśmiewam sobie tutaj te różne wielkie problemy, NIEPROBLEMY :)
Permanentna nietolerancja głupoty to jedyny pozytywny, znany światu efekt cierpienia. Moim skromnym zdaniem.

1 czerwca dzień dziecka. Warto tego dnia odnależć w sobie trochę dziecka. Przecież wszyscy jesteśmy dziećmi. Dziećmi rod...
02/06/2021

1 czerwca dzień dziecka. Warto tego dnia odnależć w sobie trochę dziecka. Przecież wszyscy jesteśmy dziećmi. Dziećmi rodziców. A co z tymi, u których to dziecko zatłamsiło dorosłość? Zżarło królewnę jak u Shreka? Od wczoraj nurtuje mnie to pytanie. Jakie święto obchodzi dajmy na to facet z przerośniętym dzieckiem w sobie? Kiedy podarować mu wymyślny upominek? Dzień mężczyzny? Dzień chłopaka? Czy jednak wczorajszy dzień dziecka?
To ostatnie. Chyba. Jeśli musisz się nim nieustannie opiekować. Gotować. Prać. Sprzątać. Prasować. Jeżeli ktoś nie ogarnia pralki, zmywarki, lodówki, kuchenki, pieca itp.. Znajduje wymówki godne nieletniego buntownika? Zdecydowanie dzień dziecka. Przecież życie z np. półwiecznym, starym dzieckiem. Lekko już pomarszczonym 12/14 latkiem jest …… no właśnie, czym jest? Matko kochana. Pedofilią? Wtórnym rodzicielstwem? Bo chyba właśnie w takiej roli stawia nas niedorosła mentalnie jednostka. A co gdy swoje własne dzieci dawno wychowaliśmy? W niemałym trudzie. Ze wszystkimi urokami . I teraz nagle na naszej drodze staje coś takiego. Niekompletnego. GIMDOR.To nawet mało śmieszne, wręcz fuuuuuj….. Obrzydliwe. Nie obrażając dzieci. Bo te akurat skutecznie napastowane przez rodziców z czasem rozumieją jak ważne jest uczestniczenie w pracach domowych. Że rodzicami kieruje głównie chęć wpojenia im bardzo pożądanej w późniejszym życiu odpowiedzialności. Konsekwencji w obydwu wymiarach. Ale też bezpowrotne przepędzenie lenia:).
Kurcze. A s*x w takim układzie? Nawet nie wiem czy jest wskazany? To teraz pytam jak wypędzić dziecko z dorosłego faceta? Telefon mu zabrać na tydzień? Samochód? Kieszonkowe zawiesić? Ha. To akurat dałoby się sprawnie przeprowadzić przepuszczając na głupoty całą jego wypłatę. Przy okazji znajdując w sobie małą dziewczynkę. Dobrze się zabawić. Nie wiem. Nie mniej jednak zrobić to trzeba. To dziecko zżera męskość. Jak korniki żywe drzewo. Szkodniki mają to do siebie, że kolonizują dalej osłabione i najbliższe obiekty. W tym wypadku wygryzają dziury w kobiecości. Wtórny madczyzm ( tak bym to nazwała) powodują. Może jest na to jakiś oprysk? Na mszyce mospilan. A na tego galaretowatego grzyba?

Prawdziwy facet to jednak skarb. Nie bądźmy, więc dla takiego OPRYSKLIWE :) drogie Panie!

31/05/2021

Wy nie wiecie a ja wiem jak rozmawiać trzeba z psem. J Brzechwa
Joga- 6 miesięczna owczarka :) niemiecka. Od półtora miesiąca zmienia moje życie. Pomaga zrozumieć siebie. Zrozumieć innych. Zobaczyć świat z zupełnie innej perspektywy. Wiadomo. W każdej relacji istniejącej w tym wszechświecie najważniejsza jest szczerość. To jej tak uparcie szukamy. W sobie. W bliskich. W kochanych. Niekochanych. A tu BACH. Cztery łapy z ogonem dają nam ją ot tak. A masz człowieku. Szarość, lojalność, wiarę, miłość. Tylko o mnie dbaj. Bo nie da się oszukać psa. Nie udamy miłości. Zaangażowania. Uwagi. Przecież, jeśli nie pójdzie na spacer to zasika dom. Jeżeli będzie się z nami nudził to wybuchnie nam ulubioną poduszkę czy kapcie. Od złej karmy będzie chory. Gdy zostanie uderzony to kiedyś odpłaci, ugryzie. Podobnie z socjalizacją. Małego szczeniak musimy nauczyć świata. Żeby natomiast skutecznie wyszkolić należy nauczyć pieseła skupiania na sobie uwagi. Musimy? No właśnie. Skąd wiedzieć, co musimy. A no tak jak z ludźmi. Żeby stworzyć fajny, trwały związek wskazane jest osobnika dokładnie poznać. Poświęcić dużo czasu. Rozmawiać. Dodam, że szczerze. Gdyż z moich obserwacji świata wynika, że to wcale nie tak oczywiste. Kluczowe jest również nastawienie. Plan. Mianowicie dokładne sprecyzowanie, czego od przyszłej relacji oczekujemy. Co pragniemy dostawać i najważniejsze, co możemy dawać? Czy jest i gdzie jest dla nas miejsce w życiu drugiego stworzenia?
Mnie trafił się mega ciekawy przypadek. Po tygodniu poznawania się Joga zaczęła agresować. Najpierw na psy u weterynarza. Następnie na psy spacerujące. Dalej na ludzi. Owczarki sąsiada. Wprawiła mnie w osłupienie. To nie jest mój pierwszy pies. Co jest nie tak? Koniec spacerów po lesie. Koniec pokazywania pieseczka znajomym. No, bo co pokazywać. Że jest śliczna? To nie ulega wątpliwości. A zachowanie fatalne. Po prostu wstyd. Tak jak za źle wychowane dzieci. Jak za chamskiego męża. Ta 16 kilogramowa owca w wilczej skórze zaczęła spędzać sen z moich powiek. Skłoniła mnie do refleksji nad tym, co dalej. Bardzo szybko zrozumiałam, na jaki los skażę ją nie ogarniając zaistniałego kłopotu. Agresywny pies będzie wiódł koszmarne życie. Nie pobiega po lesie. Nie pobawi się z innymi zwierzętami. Nikt go nie wygłaska. Nigdzie go nie zabiorę. Żeby nie narażać innych będzie mieszkać w wysokim na trzy metry kojcu. Będzie spała w budzie. Jednym słowem obiekt zamknięty. Więzienie. O nie! Stanęłam na przysłowiowej głowie. Poczytałam. Obdzwoniłam, objeździłam wszystkich posiadających wiedzę w temacie wychowania psów. Zajęło to chwilę. Było jednak warto. Owczarka naprawiona. No prawie. Przed nami jeszcze długa droga, ale już nie wyboista i przerażająca. Mój pies nie szczekał on przeraźliwie krzyczał. Krzyczał ze strachu. To było wołanie o pomoc. Boję się. Zdiagnozowana i oswojona przyczyna zażegnała problemy. Chodzimy na spacery. Do psiego przedszkola. Jeździmy na zakupy. Cieszymy się swoim towarzystwem. Dzięki niej poznałam wiele ciekawych osób. Wiele też zrozumiałam. Z psami jest tak jak z nami. Tchórze krzyczą. Osobniki ogarnięte strachem wybuchają agresją. Obrażają. Nie przestrzegają ogólnie przyjętych norm. Kłamią. Ich nie zamykamy w kojcach. Z nimi żyjemy. Oni niszczą nasze życie. Poczucie wartości. Spokoju. Przez nich przemawiają kompleksy. Za nimi kryją się niedomagający rodzice. Na drodze Jogi stanęła odpowiedzialna dorosła. Zatroskana o jej wychowanie. O przyszłe życie. Kto staje na drodze opętanych przerażeniem człowieków? Kto im pomaga? Czy na tą pomoc zasługują? Bo przyjmować jej w 100% procentach skłonni nie są. Wszyscy wiedzą, czasem oporny czworonóg dostaje kolczatkę. Takie nieco kontrowersyjne urządzenie wychowawcze. Co by tu podobnego zastosować w przypadku nieułożonej osoby? Hmm….No cóż zostawię to pytanie retorycznym. Warto wspomnieć jeszcze o tym, iż niektóre psiaki też mają pecha, co do swych właścicieli. Cytuję teraz. W szkołach psów nie szkoli się psów. Tam wychowuje się właścicieli. Tylko tych, których da się wychować. Bo niektórzy z zegarkiem w ręku opuszczają trening. Biegną do domu i Psy do szafy. Tak jak dzieci. Mianowicie zajmują się zwierzątkami tylko raz lub dwa w tygodniu po godzinie. Na pokaz. Z wielkimi aspiracjami na wytresowanie super psa. Nie znają go. Nie utrwalają nawyków. Oni płacą i wymagają od szkoły. Tak jak rodzice małych dzieci wymagają, aby przedszkole i szkoła zrobiła z ich pociech geniuszy. Wierzyć się nie chce. Smutne. Żywią i hodują a nie uszczęśliwiają i wychowują.
Szczerze zachęcam do posiadania pieska. Kundelka. Z adopcji. Wymarzonego, zakupionego. Nie ważne……. To najlepszy przyjaciel. Odnajdzie nas, gdy się zgubimy. Zmusi, gdy nam się nie chce. Pocieszy w płaczu. Rozbawi. Podniesie ciśnienie np. przekopując ogródek. Popilnuje kota :). Ogrzeje stopy w chłodny wieczór. Jest maxymalnie wierny. No i najważniejsze. Porozumiewa się bez słów gwarantując przy tym dyskrecję.
Z ludźmi jak z psami: nie słowami a czynami :)

Porady życiowe. Wróżka.

Wszystkich potrzebujących towarzystwa. Na spacerze. Pogadania, pośmiania, posłuchania.  Pomilczenia. Towarzystwa na wyno...
29/04/2021

Wszystkich potrzebujących towarzystwa. Na spacerze. Pogadania, pośmiania, posłuchania. Pomilczenia. Towarzystwa na wynos :) oraz wychodząc naprzeciw sugestiom swoich TeleZnajomych z przeogromną przyjemnością informuję o rozszerzeniu swojej Tele Usługi :) na Usługę Na Wynos :). Jeśli więc czujesz taką potrzebę. Potrzebę towarzystwa przy kawie, herbacie, soku na świeżym powietrzu. W parku? Z zachowaniem oczywiście obowiązujących wszelkich norm ochrony osobistej.
Mieszkasz w okolicach lub samym mieście Łodzi to zapraszam :)
667 722 118 codziennie między godz. 9 a 18
Dzwońcie w celu ustalenia szczegółów. Majówka to idealny moment na pooddychanie pełną piersią w miłym towarzystwie.
Do zamaskowanego zobaczenia :)

Spotkał Covid Katarzynę…    – przeżyłam. Mam oczywisty powód do radości. :) CIESZĘ się więc.Nie jest to dla mnie nowość ...
28/04/2021

Spotkał Covid Katarzynę…

– przeżyłam. Mam oczywisty powód do radości. :) CIESZĘ się więc.
Nie jest to dla mnie nowość … cieszyć się, że żyję. Różne są zazwyczaj jedynie okoliczności tej radości. Garaż plus SARS COV2. Tytuł mojej historii. No tak . Bo większość czasu trwania tej jakże mrocznej, niezbyt znanej i trwożącej jednostki chorobowej spędziłam w garażu. Nie. Nie jestem bezdomna. W moim domu nie toczy się remont. Remont natomiast jak się okazało, toczy się od paru ładnych lat w moim życiu osobistym. Prawdę mówiąc remont w tej sytuacji to zdecydowanie słowo na wyrost. Gdy czegoś nie ma. Gdy jest tego zero to każdy spec od renowacji stwierdzi, że nie ma też naprawiania. Szybka samo korekta. Po której brzmi to tak: Korona wirus wytoczył zero na światło dzienne. Albo raczej wyleczył ślepotę. Głupotę? Nieważne. Wiadomo od zawsze. Choroby, nieszczęścia wcześniej czy później weryfikują każdą niby miłość. Boli bardziej niż SARS. Nie masz, do kogo zadzwonić. Nie masz, komu powiedzieć jak bardzo się boisz. Patrzysz w pusty telefon pełen numerów. Łączność ze światem. Tylko gdzie jest ten świat? Nie wiem. Przecież pierwszy raz żyje.
Żyjąc pierwszy raz przez ponad 40 lat masę rzeczy nie wiem. Ale za to wielu jestem wręcz pewna. Jedna z nich odnosi się idealnie do GARAŻU. Dosłownie i w przenośni. Mianowicie Wszystko, no prawie wszystko w naszym życiu dzieje się po coś. Niejednokrotnie odkrycie tego faktu zajmuje nam lata. W sumie nieważne ile, ważne, że się dzieje. To coś w rodzaju:
- I stała się światłość :)
Wszechogarniająca światłość. Przychodzi czasem zupełnie nieadekwatnie. Nieadekwatnie do wszystkiego. Syn z potwierdzoną wymazem zmorą 21 wieku leży w domu. Do tego modne ostatnio współistniejące jednostki chorobowe. U mnie objawy od tygodnia. Dwa pozytywne testy. Co teraz? Teraz trzeba przede wszystkim zachować spokój.
Zachowuje, więc spokój ……. W garażu.
Patrząc na niby miłość mojego życia. Niby, bo w wyniku zbiegu okoliczności dowiaduję się, iż owa miłość napożyczała w tajemnicy sporych kwot pieniędzy od taty mojej
kochanej wnuczki. Pełna konspiracja. Mało tego. Miłość owa od ponad miesiąca robi złote interesy z obsługą techniczną wnuczki. To nie koniec atrakcji. Obsługa techniczna wnuczusi zaciąga na ten jakże szlachetny cel kredyt. 200 000 Zł. No K ……. Nie wierze. Co w tym złego? Zwykły interes? Tu kluczowe jest słowo MITOMAN. Proponuję poczytać. Ciekawa lektura. Ciekawa i przydatna w życiu. Mitomania, bowiem to nie żart, to dość poważna choroba psychiczna. Do ogarnięcia, gdy wiemy, iż dana osoba cierpi na omijanie się z prawdą. Weryfikujemy. Czasem się denerwujemy. Na ogół jednak jest to zabawne. Osoba taka żyje odstrzelona od rzeczywistości. Żyje w swoim świecie. Nigdy nie jest niczemu winna. Hasa po ziemi jak świeżo narodzony baranek po zielonej, skąpanej w słońcu, majowej łące. Gdy coś idzie nie tak przeskakuje sobie na inne pastwisko. I po sprawie. Zero odpowiedzialności. No stress. Problem rodzi się, gdy takiej wiedzy nie posiadamy. Gdy wierzymy w słowa, kompetencje danego osobnika. Przyjaciela swojej mamy. No, bo przecież matka wie, co robi. Wie, z kim jest. Wiedziałam. Dlatego gdy tylko zauważyłam pierwsze dziwne ruchy w tej materii stanowczo zabroniłam interesów z moimi dziećmi, znajomymi itd. Niby wyprzedziłam fakty. Niby uniknęłam tego, co mogłoby się wydarzyć. Nie sądziłam żeby wtajemniczanie dzieci w tą jednak wstydliwą przypadłość było konieczne. To był wielki błąd. W toku dalszych wydarzeń dowiaduje się od córki, że wszystko to w imię mojej świetlanej przyszłości. Pierwsze olśnienie. Ten człowiek rozwala właśnie moja rodzinę. Jakim do cholery prawem? Zaciskam zęby. Potrzebuję chwili na ocenę sytuacji. Na obranie strategii ratunkowej. Odczuwam zaciskanie w płucach. Źle się dzieje. Powinnam leżeć w łóżku. Nabieram głęboko powietrza. Sprawdzam czy boli. Boli. Mam jedno marzenie. Obudzić się. Nie budzę się. Może to: Niech mnie ktoś przytuli! Też nie zadziałało. Za jakie grzechy? Za jakie grzechy marznę w garaż użerając się z kimś …. Kimś? Kto to jest? Kogo wpuściłam do swojego świata? Decyzje o rozstaniu podjęłam parę dni wcześniej. Miałam już dość maksymalnie trudnej relacji. Ale też jakieś dziwne przeczucia. Dość braku szacunku. Braku marzeń i kolejnych urojonych milionowych interesów. Pan Mitoman pojawił się jednak z kwiatami. Wszystko przemyślał. Deklarował chęć zmiany używając słowa kocham. Teraz już wiem, dlaczego. Koniec związku oznaczał, że cały interes dostanie w przysłowiowy łeb. Trzy dni robił z siebie klauna. Trzy całe doby czułam się zaopiekowana. Mega nieszczere, ale cóż. Przynajmniej było zabawnie. Wtedy zupełnie nie wiedziałam ile ta przyjemność będzie mnie kosztowała. Masakra.
Dlaczego siedziałam wraz z covidem na wiklinowym koszu w dość zimnym garażu? Proste. Nad życie kocham i szanuję syna. Nie chciałam żeby brał udział w tej farsie. To jego dom. Ma prawo do spokoju. To ja zawaliłam. W miarę upływu czasu na jaw wychodzą kolejne fakty. Kolejne awantury w garażu. Równolegle rozwija się też korona wirus w naszych organizmach. Kwarantanna to jeden z synonimów słowa samotność.
Wirusy…. Cząstki na pograniczu związku chemicznego i żywego organizmu, które są w stanie namnażać się i roznosić choroby. Nie posiadają własnych narządów do reprodukcji. Pasożyty. Morał:
Żyłam samotnie w związku bez kwarantanny teraz jestem samotna w kwarantannie.
Mimo szczególnej uwagi, ochrony osobistej złapałam wirus, który niszczy moje ciało. Wirusa, który zniszczył moją duszę i zaczął kolonizować moją rodzinę zaprosiłam sobie sama do domu. Dwa wirusy i dwie kwarantanny :)


Wiadomo, teraz pora na przeliczanie strat.

Prawda jest taka… podła intryga nie zostałaby nigdy uknuta gdyby nie chciwość. Nie tylko wirusa, ale również mojego dziecka. Nie zapytała mnie przecież. Nie zainteresowała się, co takiego dzieje się w moim życiu, że praktycznie obcy jej facet knuje za moimi plecami. Skąd konspiracja. Dlaczego dużo wcześniej zabroniłam mu robić jakiekolwiek interesy z moim bliskimi? Nie zareagowała na to, że ktoś oszukuje jej mamę. Przykre. Dużo bardziej niż zdrada i kłamstwo faceta. Moja wina? Nie sadzę. Mimo to życzę im naprawdę dobrze. Życzę im masę pieniędzy, za które i tak niestety nie kupią tego, co w życiu najważniejsze. Najcenniejsze.
Miłość, zdrowie, szacunek, zaufanie, czułość, empatia, branie pod uwagę, przyjaźń, poczucie bezpieczeństwa, szczęście i HONOR. Gdy się już to wszystko ma to należy strasznie pilnować, szanować, dbać, bo raz stracone ciężko odbudować. Należy pamiętać o trudzie i wysiłku osób, które zajmują się nami w chorobie. Wtedy, kiedy jesteśmy skrajnie przerażeni. Bezsilni. Pozbawieni mocy sprawczej. Doceniać dobrych ludzi wokół. Bowiem to największe szczęście, kiedy tacy w naszym życiu zagoszczą.
Tak to czasami bywa, dlatego dużo zdrowia życzę a o szczęściu następnym razem :)

Dobrych ludzi.....
30/03/2021

Dobrych ludzi.....

Na naszej drodze możemy spotkać różne osoby, będą wśród nich zarówno dobrzy ludzie, jak i tacy, którzy niewiele pozytywnego wniosą swoją obecnością.

PROMOCJA PROMOCJA PROMOCJADla wszystkich chętnych wypróbowania całkowicie BEZPŁATNIE usługiTeleKoleżanka :) mam świetną ...
19/03/2021

PROMOCJA PROMOCJA PROMOCJA

Dla wszystkich chętnych wypróbowania
całkowicie BEZPŁATNIE usługi
TeleKoleżanka :) mam świetną propozycję:
Napisz w dn.20-22.03.2021 na FB lub na stronie prywatną
wiadomość. Ustalimy szczegóły :)
Zapraszam :)
Rozmawiam z żyjącymi pierwszy raz. Kolejny raz. Ostatni raz.
W dobie pandemii Covid, w dobie pandemii Tele-wszystkiego :). Tele porad. Tele konferencji. Tele randek. Jedzenia na Tele. Audio Tele. Moja usługa to chyba Tele koleżanka. Numer udostępniony oczywiście przez TeleOK. Kwarantanna nie ma tu zastosowania. Jeśli poczujesz potrzebę pogadania, posłuchania. Opowiedzenia swojej historii lub zwyczajnie pośmiania się z głupot to zapraszam.
708 277 207
Numer dzwoniącego jest dla mnie niewidoczny. Pełna Tele dyskrecja.

Czy brak kultury osobistej ma jakiś wpływ na nasze życie? Np. na życie erotyczne?Hmmm….. Tak sobie oglądam świat. Czytam...
22/02/2021

Czy brak kultury osobistej ma jakiś wpływ na nasze życie? Np. na życie erotyczne?
Hmmm….. Tak sobie oglądam świat. Czytam sobie. No i zastanawiam się. Czy tylko ja widzę nagminne leczenie różnego rodzaju zaburzeń? Uparte tłumaczenie nie domagań za pomocą fachowo brzmiących terminów psychologicznych. Co rusz poruszana we wszelkiego pokroju miłosnych poradnikach kwestia np. braku szacunku. Mówię tu o narzekaniach głównie ze strony kobiet, że mężczyzna nie angażuje się w np. w prace domowe. W wychowanie dzieci. Równie częsty: brak komunikacji w związkach. Brak czasu. Czasu spędzanego razem. Brak należytej uwagi. Zaangażowania. Zagłębiając się w tego rodzaju lekturę szeroko otwieram oczęta. Ze zdziwienia je tak otwieram. Bo: narcyzm, kompleks Piotrusia pana, osobowość borderline itp. Itd. Wiadomo są takie. Żeby je jednak stwierdzić należ osobnika zbadać. Przede wszystkim wykluczyć uszkodzenie bądź też ewentualną chorobę mózgu. Diagnostyka to podstawa. Jeżeli ta wypada pomyślnie może warto pochylić się nad wspomnianą w tytule kulturą osobistą. Czy facet niepotrafiący np. obrać ziemniaków jest obarczony zespołem stresu pourazowego czy zwyczajnie leniwym i źle wychowanym? Czy ktoś, kto zdradza ma rozdwojenie jaźni? Czy może jest tchórzliwym pozbawionym wartości oraz szacunku dla samego siebie czymś trochę niżej umiejscowionym niż człowiek? Każdy kłamca to zaburzony mitoman? Mam podstawy twierdzić, że wszechobecny brak kultury staje się swoistą kulturą tych czasów. Że wartości wpajane nam przez babcie straciły ważność. Przeterminowały się. Prawdziwi faceci, mężczyźni wyginęli? Co jest objawem męskości? Kobiecości? Czy nie jest to przypadkowo zwyczajne dobre wychowanie? Bo jeśli:
,, - Walory intelektualne, takie jak: sposób myślenia, rozumienie pojęć, sprawność procesów myślenia (analiza, synteza, uogólnienie, konkretyzowanie, abstrahowanie), inteligencja (rozumiana nie, jako elokwencja, lecz jako zdolność, umiejętność przystosowania się do nowych, zmieniających się warunków życia i pracy)
- Wrażliwość emocjonalna, np. współodczuwanie, współprzeżywanie, identyfikacja, zrozumienie, wyrozumiałość, tolerancja itp. Chodzi tu przede wszystkim o zdolność do wczuwania się w cudze stany uczuciowe:
- Kierunkowy rozwój osobowości, obejmujący poglądy, postawy, przekonania, ideały życiowe oraz zawodowe itp.
- Przestrzeganie dobrych obyczajów i manier.
- Język, jakiego używamy w kontaktach z innymi.
- Taktowne zachowanie wobec innych, okazywanie szacunku, zainteresowania.
- Gotowość niesienia pomocy,
- Stosowanie godziwych metod działania:
- Skuteczność działania i wytwory tej działalności. Niewątpliwie elementem kultury osobistej jest efektywność (skuteczność) postępowania i jakość wytworów będących rezultatem zachowania się i pracy jednostki.
Walory etyczne, inaczej uwewnętrznione zasady i normy postępowania społeczno-moralnego:
- Dbałość o zdrowie i higienę osobistą.
- Dbałość o wygląd i urodę.
- Otwartość na kontakty z innymi ludźmi oraz umiejętność współdziałania i współżycia.
- Umiejętność panowania nad swoimi emocjami i cechami temperamentu oraz poczucie humoru.”
Jeśli są to cechy reprezentowane przez kulturalną osobę to ich brak jest zaburzeniem? Stanem wymagającym wielomiesięcznej terapii na leżance u słono opłacanego psychoterapeuty? Czy to nie jest przypadkiem zwyczajne chamstwo? Może to ,,zwyczajne chamstwo” jest zwyczajnym powodem rozpadu związków, rodzin, przyjaźni? Powodem samotności. Złamanych serc. Może uprawiane z ukrycia jest nazywane hejtem. Może to, co chcemy leczyć leczeniu nie podlega? Może najbardziej, s*xowne są osoby kulturalne. Może to w takich osobach widzimy męskość, kobiecość. Może to z nimi chcemy spędzać noce. Spędzać życie. Może to oni są powodem do dumy. Oparciem. Są marzeniem. Lekarstwem na wszelkie zło. Nie zapominajmy jednak o tym, że można być:
,,wykształconym chamem, nieuczciwym moralizatorem, sadystą emocjonalnym, utopistą lub cynikiem, pedantem aż do bólu, arogantem, ignorantem, preferującym zasadę, że ”cel uświęca środki”, mądrym flejtuchem, kulturalnym niedołęgą życiowym, niedostępnym bastionem dla innych nieobliczalnym partnerem.’’
Nie zapominajmy! I nie tolerujmy chamstwa tylko, dlatego, że da się je sprawnie podpiąć pod iście czarowne nazewnictwo. Może nadszedł czas nazywać rzeczy po imieniu? Czyż nie jest to właściwa terapia? Cierpiącym przecież współczujemy, opiekujemy się nimi. Małe dzieci całujemy w bolące po upadku kolanko? Gdzie wobec tego boli chorych na ,,nie kulturę”? Gdzie ich całować?

Za chwilę walentynki...                      Apel do  ZUS   Jeżeli: ,,Zmiany, które zachodzą w naszym organizmie noszą z...
03/02/2021

Za chwilę walentynki...
Apel do ZUS
Jeżeli:
,,Zmiany, które zachodzą w naszym organizmie noszą znamiona neurotyczne. José Ortega y Gasset w swoich Szkicach o miłości (przekład K. Kamyszew, Warszawa, 1989) uważał zakochanie za “przejściowy imbecylizm i psychiczną anginę“. Co więcej, uderzająco podobne są objawy zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych (między innymi nałogowi hazardziści, pracoholicy, notoryczni złodzieje i nieuleczalni mitomani, czyli osoby z utratą równowagi psychicznej) z zachowaniem osób świeżo zakochanych!
Niektórzy uczeni – jak chociażby doktor Angelique Pas-Vraiment ze szwajcarskiego Institute de Therapie Emotionnelle – twierdzą, że zakochanie wykryte na wczesnym etapie, czyli wówczas, gdy naszego organizmu nie ogarnia jeszcze biochemiczne zauroczenie, jest w pełni wyleczalne (jeśli, oczywiście, założymy, że rację mają ci, którzy miłość uznali za chorobę i zarejestrowali ją na liście WHO jako pozycja F63.9)’’
To wszyscy zdrowo obłąkani, czyli zakochani muszą zostać objęci profilaktyką. Proponuję przymusowe turnusy rehabilitacyjne dla par. Takie siedmiodniowe odosobnienie. Bez pracy, dzieci, psów, kotów, telefonów i kłopotów. Siedem noclegów plus podstawowe wyżywienie. No może z jedną małą fanaberią, mianowicie śniadaniem podanym do łóżka. Do akcji śmiało powinno dołączyć się Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej oraz NFZ. Myślę, że wszystkie te instytucje szybko odczują wymierne korzyści proponowanego programu. Przede wszystkim finansowe. W postaci zmniejszenia wydatków związanych z kosztami leczenia wielu chorób mających podłoże w ,,nie przytuleniu’’. Nic na świecie nie leczy tak wyśmienicie jak spełniona miłość. Zachęcające wydaje się również obniżenie statystyk rozwodowych. Idą za tym przecież ogromne nakłady. Nakłady na instytucje zaangażowane w procesy rozwodowe. Fundusze alimentacyjne chociażby. Pomoc dzieciom cierpiącym i nierozumiejącym faktu rozpadu rodziny. Po samych pracodawców. Wszyscy wiedzą. Najbardziej wydajny i kreatywny jest szczęśliwy pracownik. Szczęśliwy pracownik nie choruje. Nie generuje wypłat w postaci zasiłków. Można by tak wymieniać bez końca. Dlatego kochane instytucje przeliczcie tylko jak bardzo będzie to opłacalne. A mnie pozostaje podkreślić jeszcze, że świeżo zakochani. Dawno zakochani. Kochający już wieki całe. W związkach, w małżeństwach. Z dziećmi. Bez dzieci. Wszyscy wykazujący objawy uczuć wyższych niż miłość do samego siebie bezwzględnie potrzebują czasu. Czasu i sposobności… na pielęgnowanie miłości. Tak żeby odkryć siebie na nowo. Pocieszyć się drugą osobą. Porozmawiać. Porobić nic. Naładować akumulatory. Pośmiać się. Pokłócić. Pomilczeć. Zatęsknić za obowiązkami. Za FB :). Co najważniejsze… nie ma przecież w aptece pigułki z napisem MIŁOŚĆ. Jest to jedyna zaraza na świecie, o której rozprzestrzenianie powinno się dbać. Szerzyć. Roznosić. Przekazywać. Nie leczyć! Przeciwnie budować NIEODPORNOŚĆ zbiorową!

Portal Radkowy ….. Sklep on-line?Sprzedajemy. Kupujemy. Każdego dnia. W każdej sekundzie. W nas, obok nas toczy się hand...
02/02/2021

Portal Radkowy ….. Sklep on-line?
Sprzedajemy. Kupujemy. Każdego dnia. W każdej sekundzie. W nas, obok nas toczy się handel. Dźwignią tegoż handlu jak powszechnie wiadomo jest reklama. Podejmując decyzję o zalogowaniu się do tego typu aplikacji uruchamiamy machinę marketingową. Zaczynamy od obrania strategii sprzedania lub mówiąc zdecydowanie łagodniej zainteresowania potencjalnych nabywców swoją osobą. Zamieszczamy, więc zdjęcia produktu :). I teraz, które obrazki wybieramy? A no właśnie. Wybieramy najładniejsze? I tu kłania się znane nam powiedzenie, że o gustach się nie dyskutuje. Samemu ze sobą wiadomo trudno dyskutować. Dlatego najładniejsze. Kropka. Zastanawiamy się przy tym, co widać na tym portrecie? Długie nogi. Piękne włosy. Umięśnione, wysportowane ciało. Cudowny uśmiech. Bajkowe okoliczności. Pasje, którym bez reszty się oddajemy. Ciekawa praca czy też stan posiadania. A może gdyby przyjrzeć się dokładniej na owych zdjęciach widać nasze najgłębiej skrywane tajemnice. O czym np. świadczy fotka z lustra prawie nagiego faceta? Sexownej bielizny zarzuconej na sprężyste ciało ślicznej blondynki? Że są to osoby otwarte? Wyluzowane? Niemające nic do ukrycia? Jasne, że tak. Ale. No właśnie. Ja widzę w tym również obraz ewidentnej desperacji. Widzę krzyk. Właściwie wołanie o pomoc. Nie w stylu okryj mnie, bo marznę :) a … że jedyne, co mam do zaoferowania to ciało. Czasem wyćwiczone morderczymi treningami a czasem dar od losu. Ktoś powie, iż po prostu zdjęcia tego typu są, s*xowne. Działają, na wyobraźnię. Pewnie też, ale….. Czy aby na wyobraźnie nie działa najbardziej to, czego jednak nie widzimy? Naukowo stwierdzone. Najseksowniejszy organ ludzkiego ciała to mózg. Idąc tym tropem. Tropem bezceremonialnego pokazywania wszystkiego nie należy przypadkiem rozważyć zamieszczenie również obrazów MR, TK lub chociażby podstawowego RTG głowy :) ? ? ?
Przecież najpierw widzimy, klikamy. Później czytamy :)

Adres

Łódź
92-050

Godziny Otwarcia

Poniedziałek 09:00 - 21:00
Wtorek 09:00 - 21:00
Środa 09:00 - 21:00
Czwartek 09:00 - 21:00
Piątek 09:00 - 21:00
Sobota 09:00 - 21:00

Telefon

+48667722118

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Pierwszy raz żyję umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Praktyka

Wyślij wiadomość do Pierwszy raz żyję:

Udostępnij

Share on Facebook Share on Twitter Share on LinkedIn
Share on Pinterest Share on Reddit Share via Email
Share on WhatsApp Share on Instagram Share on Telegram