01/11/2025
profesor Bogdan de Barbaro: Zobacz, tu mam zegarek, dostałem od swych bliskich. Ten zegarek pokazuje tętno, liczbę kroków i takie tam, ale nie ma czujnika, który by wskazywał, kiedy trzeba zejść. Nie w klepsydrowym tego słowa rozumieniu, tylko ze sceny zawodowej. Zwolniłem trochę, staram się ograniczać – już nie pracuję w klinice, jeden kurs w szkole psychoterapii przekazałem koledze. Ale to jest trochę takie pytanie piłkarza, czy gdy już nie może grać w pierwszej lidze, to czy może grać w drugiej, czy nawet w okręgowej? A może powinien zejść z boiska, zostać trenerem, a może tylko być kibicem?
Nie mam tego rozstrzygniętego, ale bardzo bym chciał uniknąć śmieszności.
Justyna Dąbrowska: A jak się doświadcza odkrycia, że „ma się już z górki”?
BdB: To chyba efekt pracy nad zgodą na przemijanie i świadomość tego przemijania. Niedawno Mitka mnie spytała o to samo i myślę, że tak, że jest we mnie teraz pełna zgoda na śmierć w każdej chwili. Natomiast strasznie się boję takiej stopniowej, biologiczno-mentalnej degradacji. Gdy patrzę na umieranie kogoś bliskiego, na to, jak to wygląda w szczegółach, to myślę, że to jest ten najtrudniejszy egzamin. Ten Ktoś, przez duże K, kto to wymyślił, to wiedział, co wymyślał. Egzamin z „wygasania” jest, jak mi się wydaje, tym najtrudniejszym.
JD: Bo jest samym cierpieniem?
Bdb: Bo to jest takie wielowymiarowe cierpienie. Jeszcze go na dobrą sprawę nie doświadczyłem, ale to nadchodzi. Czasem mówię do Mitki, że najbardziej bym chciał, żebyśmy zginęli razem w katastrofie. Bo gdy sobie wyobrażam, że ja zostaję, a ona umiera, to jest czarna rozpacz, a kiedy byłoby odwrotnie – też czarna rozpacz. Tylko, zdaje się, nie wolno prosić o śmierć nagłą i niespodziewaną. Właściwie nie wiem dlaczego.
Mój wuj, a zarazem ojciec chrzestny, gdy leżał na łożu śmierci, mówił do swojej żony, siostry mojej matki: „Marysiu, pamiętaj, jak będziecie mnie wynosić, to nie tymi drzwiami, bo nie dacie rady na tamtym zakręcie, tamtymi drugimi drzwiami wynoście”. Mnie to zachwyciło. Ta rzeczowość i martwienie się o bliskich.
JD: A ty myślisz o tym, którymi drzwiami byś chciał? O konkretach?
BdB: Oczywiście. (...) Zastanawiałem się, w którym z grobów chciałbym leżeć, choć w zasadzie powinno mi to być obojętne, bo co mnie to obchodzi, skoro mnie już nie będzie... Ale znowu jest ta myśl, żeby nie robić kłopotu tym, co zostają. Choć z drugiej strony zastanawia mnie ta zapobiegliwość nagrobkowa, którą czasem widzę na cmentarzu. Jest imię, jest nazwisko, ale daty jeszcze nie ma. Takiej potrzeby nie mam, choć się zastanawiałem, czy leżeć w grobie z rodzicami, czy z rodzeństwem. Gdy byłem dzieckiem, zmarła moja siostra, a potem mój brat. Pomyślałem, że eleganciej będzie leżeć z rodzeństwem, z którym się nie widziałem od sześćdziesięciu siedmiu lat.
fragment książki "Zawsze jest ciąg dalszy", wyd Agora
fot Mateusz Skwarczek