26/11/2025
🔍 Cykl wspomnień: Ludzie, którzy znali Steve’a de Shazera 🔍
Kontynuujemy nasz cykl wspomnień, dziś wrażeniem o Steve'ie de Shazerze dzieli się z Wami Marie-Christine Cabie:
"W 1988 roku miałam szczęście spotkać Steve'a de Shazera, najpierw w Paryżu, a następnie w Brugii, i regularnie spotykać się z nim dalej podczas prowadzonych przez niego seminariów, konferencji i różnych podróży. Moje wspomnienia o Steve'ie dotyczą zarówno sfery zawodowej, jak i osobistej – a czasami te dwie sfery się przenikają.
Kiedy Jacek zasugerował, żebym podzieliła się niektórymi wspomnieniami o Steve'ie, uznałam to za wspaniałą okazję do refleksji nad tym, co było dla mnie najważniejsze w jego nauczaniu i stylu.
Z mojej perspektywy jego sposób nauczania niewiele się zmienił z biegiem czasu. Każde warsztaty współtworzył w oparciu o pytania uczestników. Wyjaśniał, że mógłby godzinami mówić o SFBT – to nigdy nie stanowiło problemu – ale jego celem było wychodzenie od pytań uczestników, aby lepiej zaspokoić ich potrzeby.
Wychodząc z założenia, że zrozumienie jest niemożliwe i że istnieją tylko mniej lub bardziej użyteczne nieporozumienia, uważał pytania za nośniki użytecznych nieporozumień dla współtworzenia warsztatów. Kiedy uczestnicy zadawali pytania, podejmował je i rozwijał, jeśli uważał, że nieporozumienie może być produktywne.
Potrafił być bardzo pomocny, często poprzez komentarze skupiające się na interakcjach między terapeutą a klientem – zachęcając terapeutę do skupienia się na zasobach klienta, dostrzegania wyjątków lub odkrywania preferowanej przyszłości.
W innych przypadkach mógł zdecydować się zignorować niektóre pytania, nawet ryzykując obrażenie uczestnika — zwłaszcza gdy pytania dotyczyły diagnozy, dynamiki intrapsychicznej lub samej natury problemu. Pomagało to jednak uniknąć niekończących się równoległych dyskusji.
Jednym z często powtarzających się — niemal nieustannie — zwrotów było „Nie komplikuj!”.
Świadczyło to o jego głębokim szacunku dla klientów, nieufności wobec skomplikowanych hipotez lub sprytnych strategii opracowanych przez terapeutów – które często były dalekie od klientów i ich codziennego życia – oraz o jego trosce o jasność, skuteczność i pokorę. Jego prostota znalazła odzwierciedlenie w jego bezpośrednim i szczerym stylu, zarówno podczas sesji terapeutycznych, jak i warsztatów, które prowadził.
Tę samą prostotę można dostrzec w podstawowych zasadach SFBT:
"Działaj powoli. Jeśli coś działa, rób tego więcej. Jeśli coś nie działa, zrób coś innego. Jeśli coś nie jest zepsute, nie naprawiaj tego."
Oczywiście treść ewoluowała przez lata, wraz z ewolucją samej SFBT.
Na początku skupiał się bardziej na zmianie paradygmatu, rozwiązaniu problemu i technikach, takich jak pytania skalujące, pytanie o cud, wyjątki i definiowanie celów. Kiedyś polegał na schemacie blokowym, aby zlokalizować, na jakim etapie budowy relacji terapeutycznej się znajduje.
Później porzucił to narzędzie, gdy zdał sobie sprawę, że kategorie gość, skarżący i klient były używane jako etykiety przypisywane klientom — stając się kolejną formą klasyfikacji diagnostycznej.
Z biegiem czasu wydawał się coraz bardziej skupiać na postawie terapeuty: podczas rozmowy terapeuta musi bardzo uważnie słuchać i pozostawać skoncentrowany na kliencie.
Kiedy poprowadził warsztaty z Gale Miller, uczestnicy otrzymali następujące zadanie:
Podzielili się na trzyosobowe grupy – klient, terapeuta i obserwator. Terapeuci mieli przeprowadzić rozmowę, jednocześnie licząc wszystkie litery „T” w wypowiedziach klienta. Było to oczywiście niemożliwe zadanie – trzeba było wybrać: albo słuchać klienta, albo liczyć litery „T”!
Warto zauważyć, że sam Steve zawsze z wielką uwagą słuchał pytań zadawanych podczas warsztatów.
Omawiali również częstotliwość skarg w zwykłych rozmowach oraz znaczenie sprawdzenia, przed zaangażowaniem się w rozmowę na proponowany temat, czy rzeczywiście jest to coś, o czym klient chce rozmawiać!"
II część niebawem! ⏳