25/09/2025
Cele
- same w sobie są czymś wartościowym i pomocnym.
Nadają kierunek, pomagają się rozwijać, wspierają w procesie leczenia.
Ale bywa, że zamiast wspierać - zaczynają przygniatać.
Siłownia, angielski, codziennie wykwintne posiłki dla rodziny, wcześniejsze wstawanie, by pomedytować i do tego kurs terapii traumy wieczorami.
Angielski, korki z matmy, kurs rysunku, tenis, basen, powtórki do matury.
Za dużo.
Robimy to sobie i robimy to dzieciom.
Obserwuję to w codzienności i obserwuję to w gabinecie terapeutycznym, spotykając się z młodym człowiekiem i/lub jego rodzicami.
Chcemy często wszystko naraz. Dużo i szybko.
I czasem to jest problem.
Że jest za dużo i za szybko.
Że cele, choćby najbardziej rozwojowe i "wspierające", potrafią przygnieść.
Zamiast zmiany, rozwoju, satysfakcji,
jest przytłoczenie, presja i to ciągłe nawracające przekonanie o niedawaniu rady i byciu gorszym / niedopasowanym.
A to nie tak.
Czasami jest po prostu za dużo naraz.
Czasami zbyt szybko.
Czasami zbyt dużymi skokami, z naciskiem na efekt.
..a czasami to brak szycia na miarę.
Z dala od wartości i od możliwości.
Chęć wrzucenia młodego człowieka w schemat
"wszyscy tak mają/robią", który nie pasuje i uciska.
Tak właśnie powstaje przekonanie "jestem niewystarczający".
Nie dlatego, że czegoś brakuje dziecku lub dorosłemu, ale dlatego, że ciężar celów i oczekiwań nie pozwala wstać i ruszyć.
Cele wyznaczają drogę.
Ale te, które nie są szyte na miarę, a w zamian utkane z presji i oczekiwań,
potrafią przygnieść.
♡
-------
Jak zawsze czekam na Wasze refleksje po przeczytaniu wpisu.
Jeżeli ten post Was wspiera - zostawcie ślad ♡ - to wspiera.