17/11/2025
To nie jest film, który „bierze się na głowę”.
To film, który wchodzi w ciało — w napięcie mięśni, skurcz żołądka, drżenie, mdłości.
„Dom dobry” prowadzi dwa równoległe doświadczenia: wersję pełną czułości i wersję przesiąkniętą przemocą. I w tym rozdarciu kryje się jego siła. Film jest pełen zniekształceń poznawczych, przemilczeń i niedopowiedzeń — dokładnie tak, jak wygląda rzeczywistość przemocy.
W moim odczuciu doskonale oddaje to, co dzieje się w psychice osoby uwikłanej w przemoc: wyparcie, zaprzeczenie, dysocjację, zamrożenie, zagubienie, a także powolne kwestionowanie własnych zmysłów.
Wybór „miłosnej” narracji to nie naiwność — to sposób, w jaki umysł chroni się przed doświadczeniem zbyt bolesnym, by mogło zostać przyjęte wprost.
Wątek przemocy jest tu wielowarstwowy.
Przemoc fizyczna i seksualna są pokazane tak brutalnie, że łatwo przeoczyć tę najtrudniejszą do uchwycenia: przemoc psychiczną. Widzimy ją w kubkach i szklankach,które zmieniają miejsce; kluczu, którego „nie było”, a nagle się pojawia; subtelnych i niesubtelnych sugestiach, że z bohaterką „jest coś nie tak”, że „potrzebuje leczenia”.
UWAŻAM, ŻE TEN FILM NIE JEST DLA KAŻDEGO.
Podczas seansu zastanawiałam się, jakie osobiste doświadczenia z przemocą mają osoby obecne na sali. Co w nich to uruchomi? Jak bardzo może otworzyć to, co kiedyś zostało zamknięte?
Dla mnie ten film był mocny, ale nie zaskakujący.
Przez lata pracowałam z kobietami doświadczającymi przemocy — udzielając wsparcia psychologicznego, prowadząc grupy wsparcia, kwaterując w hostelu, jeżdżąc na interwencje z policją.
W filmie policja jest przedstawiona jako ta, która staje po stronie sprawcy. I wiem, że takie sytuacje się zdarzają.
Wiem też jednak, że widziałam policjantów reagujących, współpracujących, uważnych. Czasem zastanawiam się, czy interwencje bywają skuteczniejsze, gdy towarzyszy im psycholog z zewnętrznej instytucji — trudno powiedzieć. W moim doświadczeniu jednak policjanci nie ignorowali przemocy, choć często sami czuli się bezradni, podobnie jak osoby jej doświadczające.
I tę bezradność znam aż za dobrze.
Robisz wszystko, co w Twojej mocy — procedury, wsparcie, interwencje — a kobieta wraca do partnera. Po czym wraca też po pomoc. I tak w kółko. Czasem potrzebuje stu prób, zanim odejdzie naprawdę.
Ale czy to znaczy, że nie warto walczyć?
WARTO. ZAWSZE.
Bo trzeba pamiętać, że ofiara przemocy zazwyczaj nie wyjdzie z niej sama.
Potrzebuje ludzi.
Potrzebuje osób, które widzą, nazywają, nie bagatelizują.
Przykro mi, że u wielu osób poruszenie pojawia się dopiero w kinie — jakby w codzienności nie docierała do nas rzeczywistość.
A przecież przemoc jest powszechna.
Większość z nas jej doświadczyła lub była jej świadkiem.
PRZEMOC KARMI SIĘ MILCZENIEM.
Jeśli ten film coś w Was poruszył, niech nie wybrzmi to tylko w sali kinowej.
Niech przełoży się na reagowanie.
I wytrwałości w tym reagowaniu życzę nam wszystkim.