05/11/2025
Nie wszystkie klasy są takie same. I to nie jest wymówka. To rzeczywistość.
W pracy nauczyciela można mieć dwa zespoły prowadzone tym samym sposobem, z taką samą pasją, zaangażowaniem i pomysłami.
W jednej efekty będą spektakularne, w drugiej, mimo ogromu pracy, przeciętne. I nie dlatego, że nauczyciel w jednej z nich „gorzej uczy”, tylko dlatego, że uczniowie nie startują z tego samego miejsca.
Psychologia rozwojowa i badania edukacyjne od lat pokazują, że na wyniki nauczania wpływają przede wszystkim czynniki pozaszkolne:
poziom wykształcenia rodziców, styl komunikacji w domu, dostęp do książek, wsparcie emocjonalne, regularność rytmu dnia, a nawet to, czy dziecko ma własny kąt do nauki.
Według badań OECD aż 70% różnic w osiągnięciach uczniów można wyjaśnić tłem społecznym i środowiskowym.
Szkoła, choć ważna,odpowiada tylko za część całego obrazu.
Kiedy słyszę pomysły, by „rozliczać nauczycieli z wyników egzaminów”, mam zawsze to samo pytanie:
czy naprawdę można mierzyć efektywność pracy pedagogicznej w oderwaniu od kontekstu, w jakim się ona dzieje?
Bo w praktyce oznaczałoby to porównywanie nauczyciela, który uczy w klasie złożonej z dzieci po doświadczeniach migracyjnych, trudności językowych czy emocjonalnych, z kimś, kto pracuje z grupą wspieraną przez korepetycje, zajęcia dodatkowe i rodziców, którzy czytają dzieciom od trzeciego roku życia.
Nie da się uczciwie porównać miejsc, w których punktem wyjścia jest wyrównywanie deficytów, z tymi, gdzie można od początku rozwijać skrzydła.
Szkoła to nie laboratorium, gdzie każdy uczeń ma ten sam potencjał startowy. To bardziej ogród, w którym jedno nasiono potrzebuje mniej słońca, inne więcej cienia, a niektóre - najpierw ochrony przed mrozem. Rolą nauczyciela nie jest więc „wyhodowanie identycznych efektów”, tylko stworzenie warunków do wzrostu - adekwatnych do możliwości każdego ucznia.
Zespół klasowy to mikrospołeczność. Każda ma własną dynamikę, rytm, układ emocji, sieć relacji i mechanizmy bezpieczeństwa. Badania z zakresu psychologii grup (m.in. Tuckman, 1965; Johnson & Johnson, 2009) pokazują, że to właśnie klimat społeczny klasy - poczucie przynależności, zaufanie i wsparcie rówieśnicze - ma ogromne znaczenie dla motywacji i efektywności uczenia się. Uczeń, który czuje się częścią wspólnoty, uczy się skuteczniej. Uczeń, który czuje się wykluczony, traci sens wysiłku.
Dlatego czasem ten sam nauczyciel - z tą samą metodyką - osiąga w jednej klasie efekty ponadprzeciętne, a w drugiej walczy o podstawowy poziom zaangażowania.
Bo punktem wyjścia nie była „metoda”, tylko gotowość emocjonalna grupy do uczenia się.
Wizerunek szkół również bywa złudny. „Dobre szkoły” to często te, które przyjmują uczniów już dobrze przygotowanych.
„Słabsze” - te, które stają się przestrzenią wsparcia i odbudowy. A jednak to właśnie w tych drugich dzieje się najtrudniejsza, najbardziej sensowna praca wychowawcza - ta, której nie da się zamknąć w rubryce wyników i o której nikt nie mówi.
Może więc zanim zaczniemy mówić o rozliczaniu nauczycieli z wyników egzaminów, warto zapytać:
czy rozliczamy system z wyrównywania szans?
Czy mierzymy, jak szkoła wpływa na dobrostan uczniów? Czy w ogóle potrafimy dostrzec wzrost, który nie kończy się w arkuszu z wynikami, ale w postawie, motywacji i relacji z nauką?
Czasem myślę, że każda nowa klasa jest jak lustro - pokazuje mi, czego jeszcze muszę się nauczyć o sobie i o uczeniu. I może właśnie w tym tkwi sens tej pracy: że uczymy się nawzajem, powoli, w relacji, w prawdzie. Szkoła to nie miejsce, w którym wszyscy startują z tej samej linii, ale takie, w którym każdy może dojść dalej, niż sam przypuszczał.
---
Na zdjęciu moja aktulna książkowa kolejka. Na początek „Bezradne i romantyczne” Aleksandy Korczak.
Korczak
---
Jeśli podoba Ci się to, co tworzę, możesz mnie wzmocnić kawą! Link w komentarzu.