06/08/2017
Wykorzystaj swoją szansę...
Ogólnie nigdy nie doradzam innym osobom chorym na raka, jak mają żyć, co jeść, czego wprost przeciwnie nie tykać, co robić, jak myśleć itd. Nie robię tego, ponieważ uważam, że każdy chory powinien szukać własnej drogi do zdrowienia, a jak wiadomo każdy z nas jest jednostką indywidualną... To, co pomaga mnie - niekoniecznie da ukojenie Tobie Droga Czytelniczko. Jednakże ciśnie mi się na język (toteż na klawiaturę) kilka moich nie tyle wskazówek, co wytycznych, co mnie pomogło lżej przejść przez najgorsze momenty leczenia choroby onkologicznej. Wiesz dobrze Droga Czytelniczko, że moje wypociny pisane są z dwóch oczywistych powodów, piszę to wszystko przede wszystkim dla Ciebie, byś kiedyś znajdując się w podobnej sytuacji (bądź ktoś z Twoich bliskich) nie czuła się w tym wszystkim zagubiona. Po drugie (a może po primo), piszę to zwłaszcza dla siebie, bo skrobnięcie swoich uczuć to najlepszy sposób na uzewnętrznienie lęków, radości czy innych emocji, które przecież kłębią się w umyśle każdej osoby chorej na raka..
1. Znajdź osoby z podobnym problemem. Nagle okazuje się, że Wiesia ma te same lęki co Ty, a Helena na samą myśl o kontrolnym usg czy rezonansie dostaje takich samych torsji. Znajdziesz wokół siebie osoby, z którymi zawiążesz nawet przyjaźnie, przesympatyczne znajomości. Wypijecie razem niejedną butelkę tańszego czy droższego wina. To Wy będziecie ze szczęścia (po udanych wynikach kontrolnych) świętować tak, jakby kolejny dzień miał już nie nadejść. W końcu to z Nimi będziesz się tulić i smarkać z zabeczenia, gdy odchodzi któraś z Waszych onkokoleżanek... Tak to właśnie wygląda. I choć nie zawsze znajomości te będą miały szansę dalekosiężnego bytu (bo łączy Was przecież „tylko” ta sama choroba), to na pewno znajomości te nauczą Cię wiele. Pomogą Ci choć na krótkie chwile zapomnieć o Tym, co Cię spotkało i upewnisz się, że są na tym świecie osoby, które podobnie jak Ty bardzo cierpią – i czują, że ich życie jest zawieszone na cienkim włosku...
2. Przygarnij zwierzę. Tak dobrze widzisz. Tak wiem, nie każdy ma warunki do tego, żeby tak po prostu kupić psa itd. Jednakowoż uważam, że posiadanie pupila w takim momencie życia jak choroba onkologiczna – jest niezwykłą pomocą i bodźcem prowadzącym do zdrowienia, czy zapomnieniu o chorobie. Bertę przygarnęłam, gdy jeszcze ostatni wlew chemioterapii krążył w moich żyłkach. Generalnie potrzebę posiadania psa czułam już przed chorobą, ale wówczas miałam mnóstwo wymówek. A to praca, a to brak czasu, a to tamto, a to pstro... Gdy zachorowałam, wiedziałam, że wszelkie wymówki idą w kąt, a ja przygarnę psa i będę z nim chodziła na długie spacery, będę kochać, troszczyć się i traktować jak prawowitego członka swojej rodziny. Tak jak sobie postanowiłam – tak zrobiłam. Berta pojawiła się u nas jesienią i wprowadziła do naszej rodziny tyle radości. Zrozumieliśmy, że w naszej rodzinie, w naszym domu brakowało jednego puzzla – a nim był pies. To z nią są najlepsze spacery w lesie... Ja chudłam z miesiąca na miesiąc, moja pochemijna i posterydowa forma szlifowała się z Bertą niczym diament u niezłego jubilera... Polecam każdej osobie po diagnozie rak czworonoga – uwierz – nie znajdziesz momentu na zamartwianie...
3. Rusz dupę. Rusz dupę bo leczenie onkologiczne i leki podczas niego konsumowane powodują takie tycie, że sama będziesz zaskoczona ile można utyć przez 3 miesiące. Tak. Uwierz mi na słowo. Po ostatniej chemioterapii, gdy stanęłam na wadze – rozpłakałam się. Nie wierzyłam, że można doprowadzić się do takiego stanu. Pierwsze kilometry truchtem zrobiłam tuż po ostatniej chemii. Chciałam bardzo. Chciałam tak bardzo – że w tej sportowej chcicy aż się skontuzjowałam, nie dając mięśniom szansy na choć dwudniową regenerację po treningu. To zniechęca. Serio, na pewno coś o tym wiesz. Ale ja się nie poddawałam. Byłam na chorobowym, więc z nudów zakładałam dresy i słuchawki na uszy i biegłam przed siebie. Dlaczego biegłam? Bo jest udowodnione, że regularny sport (minimum 3 razy w tyg, trwający min 40 min, z tętnem ok 135 uderzeń na minutę) zwiększa nasze szanse na przeżycie o kilkanaście procent. Pomyślisz „co to kuwa kilkanaście %”. Ano dla nas liczy się nawet 10%. Ale nie zrozumiesz tego. I nie mam o to do Ciebie pretensji. Niedługo później mąż zakupił mi rower stacjonarny, więc treningi mogłam wykonywać w domowych pieleszach. Do dziś pedałuję... Może już nie tak często jak kiedyś. Ale pedałuję... Dzięki temu mniej bolą mnie stawy i kości, ja czuję się znacznie lepiej, trzymam wagę i mam zdecydowanie lepszą sylwetkę niż kiedyś... Polecam...
4. Chwyć się roboty... Są osoby, które mają to szczęście, że w momencie zachorowania miały wspaniałą pracę. Więc robiły wszystko, by najzwyczajniej w świecie tej pracy nie stracić. Znam nawet takie koleżanki z rakiem, co praktycznie cały okres leczenia onkologicznego były czynne zawodowo i chwała im za to. Ja osobiście przez 1,5 roku byłam nieczynna zawodowo. Najpierw pół roku L4, później rok świadczenia rehabilitacyjnego. Owszem odpoczęłam za wszystkie czasy. Doszło do tego, że sprzątałam ponownie dom, który na błysk był posprzątany dnia poprzedniego, lub wykładałam z szafy poukładane pięknie ubrania i dla rozrywki układałam je na nowo... Pomyślisz „niedojebanie mózgowe”... nie zaprzeczę.
Dostałam rentę i w zasadzie spotkałam się nawet z takimi tekstami, że ktoś mi zazdrości, bo kasa na konto przychodzi, a ja mogę sobie siedzieć w domu i nie mieć codziennego obowiązku wychodzenia do nudnej pracy. Ja odpowiem tak. Może i dla niektórych takie rozwiązanie jest fajne... Ale uwierz mi na słowo – tylko na chwilę... Później siedzisz i myślisz... Gdy zostaje Ci czasu po dniu spędzonym z koleżankami, z dzieckiem, mężem, z fejsbukiem, instagramem, blatem kuchennym, grządką i tarasem to te ostatnie 15 minut spędzasz na myśleniu o przerzutach... Ja wiem, że obecnie mamy w Polsce czasy pincet +, że matki specjalnie nie chwytają się roboty z obawy, że stracą te pieniądze... Ale jak mam być szczera do bólu (a dobrze wiesz, że właśnie taka jestem, gdy coś dla Ciebie piszę – takie zachowanie zalatuje mi mocno brakiem ambicji. Tak zajebistym brakiem ambicji...
I nie możemy tu wrzucać wszystkich onkopacjentów do jednego wora. Bo przykłądowo ja poszłam do pracy, bo czuję się dobrze. Nie każda kobieta czuje się na siłach by iść do pracy po przebytym leczeniu raka. Więc trzeba i takie kobiety zrozumieć. Ja piszę, że w moim przypadku pójście do pracy było świetnym posunięciem – wręcz posunięciem czysto terapeutycznym, zwłaszcza, gdy idziesz do pracy, o której marzyłaś... a u mnie tak właśnie jest obecnie...
5. Żyj z całych sił. To nie jest moment na zaszycie się w sypialni z garścią psychotropów i dennymi romansidłami w ręku. To jest chwila, gdy każda z nas docenia najmniejszą drobnostkę. Wychodzę z domu. Koleżanka mówi „ale paskudnie na polu”, ja zaś mówię „w końcu się orzeźwiło”. Małe sukcesy smakują znacznie lepiej niż kiedyś. Porażki nie ruszają mnie jak kiedyś. Wręcz nie robią na mnie wrażenia. Bardziej szanuję ludzi. Bardziej akceptuję innych ludzi. Mam znacznie większą wrażliwość do ludzi chorych, cierpiących i zagubionych. Daję ludziom więcej szans. Długo o nich zabiegam, ale gdy po długim czasie, czuję się odpychana – sama odchodzę w cień, mając jednocześnie świadomość, że nie ja będę tego żałować w ostatecznym rozrachunku. Czuję się taka mądrzejsza życiowo. Czuję, że to doświadczenie, które mi dano pomogło mi w pewien sposób zobaczyć siebie z innej perspektywy. Mam świadomość swojego ciała, swoich umiejętności i wiedzy. Być może to narcystyczne, jednakże w końcu mam świadomość, że jestem mądrą kobietą. Że swoim doświadczeniem mogę pomagać innym...
Czerpię z życia. To nie podlega dyskusji.
Dobrze wiem, że nie ma nic pewnego po przejściu raka. Dlatego śmieszą mnie teksty w mediach typu „wygrała z rakiem”. A skąd oni to niby wiedzą?? Rak może wrócić nawet po 20 latach. Tu nie ma nic pewnego. Ale czy przeżywanie tego w czymś mi pomoże?
Jest dobrze, jak jest. :D żyjcie z całych sił :*
https://www.youtube.com/watch?v=r3P_soU6b_I
Album: Dżem Released: September 1, 2004 Recorded: March 15 - April 8, 2004 Music: Jerzy Styczyński Lyrics: Maciej Balcar Dżem is a Polish blues rock band fro...