11/10/2025
Psychoterapia również powoduje przebudowę połączeń neuronalnych
W 2007 roku 44-letni Francuz zgłosił się do szpitala z pozornie błahym problemem — odczuwał lekkie drętwienie w nodze. Lekarze wykonali rutynowe badania, jednak wyniki tomografii wprawiły ich w osłupienie. Okazało się, że jego czaszka była wypełniona niemal całkowicie płynem mózgowo-rdzeniowym, a rzeczywista masa mózgu stanowiła zaledwie około 10% normalnej objętości.
Jeszcze bardziej zdumiewające było to, że mężczyzna funkcjonował całkowicie normalnie. Miał rodzinę, dzieci, stabilną pracę i pełną świadomość. Nie wykazywał żadnych objawów upośledzenia intelektualnego ani zaburzeń motorycznych.
Jak to możliwe? Badania ujawniły, że cierpiał na wrodzoną wodogłowie (hydrocefalię), która przez dekady powoli uciskała tkankę mózgową, wypierając ją przez gromadzący się płyn. Zamiast ulec destrukcji, jego mózg zrobił coś niezwykłego. Przebudował się sam, tworząc nową sieć połączeń nerwowych.
Psycholog Axel Cleeremans z Uniwersytetu w Brukseli opisał ten przypadek jako dowód na ekstremalną plastyczność ludzkiego mózgu. Według niego, pozostałe 10% tkanki nauczyło się przejmować funkcje całego mózgu, rekonstruując w pewnym sensie jego strukturę od podstaw.
Artykuł opublikowany w The Lancet wywołał ogromną debatę wśród neurologów, filozofów i specjalistów od świadomości. Jak to możliwe, że człowiek z tak małą ilością tkanki mózgowej mógł myśleć, odczuwać emocje, kochać, pamiętać i rozumieć świat?
Ten przypadek do dziś stanowi jedno z największych zagadek współczesnej neurobiologii. Pokazuje, że granice ludzkiego umysłu są znacznie dalej, niż kiedykolwiek przypuszczaliśmy.
Być może – jak zauważył Cleeremans – nie ilość mózgu czyni nas ludźmi, lecz jego zdolność do nieustannej adaptacji i odbudowy, nawet w obliczu niemal całkowitej utraty samego siebie.