W kontakcie - Monika Kliber psychoterapia Gestalt

W kontakcie - Monika Kliber psychoterapia Gestalt Profesjonalne wsparcie psychoterapeutyczne dla dorosłych. Białystok oraz online.

27/09/2025

Para las mujeres que sólo se preocupan por verse bien...

Encarnarse como objeto de deseo es ocupar el fulgor de la adoración mientras se porta, en secreto, la marca del desecho.

En la estructura histérica, el sujeto se plantea como objeto a, esta posición le confiere un poder ambiguo: puede ser idealizada como lugar de la verdad del deseo, pero también se sitúa como resto, como residuo del goce pulsional que por su falta de mediación simbólica implica el riesgo de convertirse en soporte de empujes inhumanos que implican su destructibilidad.

Es como jugar con fuego y para ilustrarlo se comparte este magnífico cuento de Augusto Monterroso:

La Rana que quería ser una rana auténtica

Había una vez una Rana que quería ser una Rana auténtica, y todos los días se esforzaba en ello.

Al principio se compró un espejo en el que se miraba largamente buscando su ansiada autenticidad.

Unas veces parecía encontrarla y otras no, según el humor de ese día o de la hora, hasta que se cansó de esto y guardó el espejo en un baúl.

Por fin pensó que la única forma de conocer su propio valor estaba en la opinión de la gente, y comenzó a peinarse y a vestirse y a desvestirse (cuando no le quedaba otro recurso) para saber si los demás la aprobaban y reconocían que era una Rana auténtica.

Un día observó que lo que más admiraban de ella era su cuerpo, especialmente sus piernas, de manera que se dedicó a hacer sentadillas y a saltar para tener unas ancas cada vez mejores, y sentía que todos la aplaudían.

Y así seguía haciendo esfuerzos hasta que, dispuesta a cualquier cosa para lograr que la consideraran una Rana auténtica, se dejaba arrancar las ancas, y los otros se las comían, y ella todavía alcanzaba a oír con amargura cuando decían que qué buena Rana, que parecía Pollo.

18/09/2025

❕JAK OPOWIEDZIEĆ NIEWYPOWIEDZIANE - JĘZYKI, KTÓRYMI MÓWIĄ KLIENCI (PSYCHO)TERAPII❕
"Co mówi ciało? – Ciało i jego znaczenie w diagnozie i procesie terapii.
CZ. 1: Ciało mówi - wprowadzenie."

Słowo i mowa jako kanał porozumienia między dwójką ludzi a jednocześnie podstawa (psycho)terapii to oczywista oczywistość. Jednocześnie, jak w „Małym Księciu”, stanowi bardzo często źródło nieporozumień.
Są też takie stany i okoliczności, na których nie ma słów – nie ma, bo kiedyś się nie znalazły albo nie ma, bo tak jest teraz. Wiele naszych głębokich przeżyć pochodzi z okresu przedwerbalnego a brak słów na opisanie tego, co się czuje i odczuwa, a nawet co się stało, stanowi też jeden z przejawów traumy.

Ciało zawsze mówi. Nawet wtedy, gdy milczymy.
I zdarza się, całkiem często – że mówi niekoniecznie to, co słowa. Czasem nawet coś wręcz przeciwnego.
Kiedy Klient siada w fotelu, przychodzą nie tylko jego słowa. Przychodzi też ciało – czasem napięte i skulone, czasem ociężałe, czasem niespokojne i pełne energii. Każdy oddech, gest, ułożenie rąk jest częścią opowieści, którą niesie człowiek.

Przez długi czas psychologia próbowała oddzielać „umysł”/psyche od „ciała”, traktując ciało jedynie jako pojemnik dla myśli i emocji. Dziś wiemy, że to złudzenie. Ciało jest integralne z całą resztą Człowieka. Nie tylko nosi naszą historię – ono ją współtworzy. Zapisuje pamięć, której nie umiemy ubrać w słowa. Jest pomostem między tym, co świadome, a tym, co wciąż ukryte.
W gabinecie widzę to codziennie. Ramiona, które unoszą się w obronnym geście, choć usta mówią: „Wszystko w porządku”. Dłonie, które drżą, kiedy pojawia się temat bliskości. Oddech, który więźnie w klatce piersiowej, gdy ktoś próbuje wypowiedzieć prawdę, na którą długo nie było miejsca. Ciało mówi w sposób, którego nie da się zignorować.

Każdy nurt psychoterapii ma swój własny język, by to opisać. Jedni mówią o „ja cielesnym” (psychoanaliza), „zbroi mięśniowej” (Lowen), inni o „śniącym ciele” (Mindel), jeszcze inni o „układzie nerwowym, który szuka bezpieczeństwa” (Porges). Ale niezależnie od teorii, wspólny pozostaje jeden wniosek: ciało nie jest biernym świadkiem naszego życia. Jest aktywnym uczestnikiem.

W procesie terapii spotykają się zawsze dwa ciała – pacjenta i terapeuty. To, co dzieje się w ciele jednej osoby, rezonuje w ciele drugiej. Napięcie, zablokowany oddech, przygarbiona sylwetka – to wszystko są sygnały, które można odebrać – zobaczyć bądź usłyszeć - nie tylko oczami i uszami, ale także własnym ciałem. Często ciało terapeuty staje się kompasem, który pokazuje, gdzie jesteśmy razem w tej podróży.

Ciało może być jak pomost zawieszony nad rzeką – kruchy i chwiejący się, gdy boimy się spotkać z własnym bólem. Może też być jak solidna kładka, po której da się przejść pewnym krokiem, kiedy znajdziemy w sobie odwagę i oparcie. Czasem jedno i drugie jednocześnie.
Dlatego zanim sięgnę po teorie i różne podejścia, chcę zatrzymać się przy prostym fakcie: ciało zawsze mówi. Niekiedy szeptem, innym razem krzykiem. Niekiedy gestem, innym razem napięciem mięśni czy brakiem tchu. Warto nauczyć się go słuchać – w gabinecie i w życiu.

Bo ciało to nie tylko narzędzie przeżywania. To język. Najstarszy, najbardziej wierny i najbardziej prawdziwy, jakim mówi człowiek.

10/09/2025

JEDNA MAŁA, PORANNA REFLEKSJA, JAKO PREPPERS'OWE NARZĘDZIE MENTALNE, POTENCJALNIE UŻYTECZNE W PORADZENIU SOBIE ZE SPODZIEWANĄ MEDIALNĄ TRWOGĄ DNIA 10 WRZEŚNIA 2025 ;-)

Uważam, że psychoterapeuci z wielu powodów powinni zachować powściągliwość w publicznym komentowaniu bieżących wydarzeń społecznych.
Są jednak wyjątki - gdy realne zagrożenie bezpieczeństwa może spowodować "wtargnięcie" w zbiorową przestrzeń psychiczną przeżyć prawdopodobnie traumatycznych, głos analityka grupowego (mam taką nadzieję) może okazać się pomocny.

W piątek Rosja i Białoruś zaczynają manewry wojskowe ZAPAD 2025.
Z definicji są one (i były, bo to kolejne od wielu lat, tego typu ćwiczenia) nieodłącznym elementem funkcjonowania tamtejszych autorytaryzmów - tworzą bowiem środowisko (wewnętrzne, a w kontakcie z sąsiadami relacyjne) spajające ich społeczeństwa do ewentualnej konfrontacji z siłami demokratycznego, "zgniłego" Zachodu.
Jak zapowiedziały polskie władze cywilne i wojskowe, należy się spodziewać nasilenia prowokacji w różnej formie (to składowa działań zaczepnych, które współcześnie nazywa się "hybrydowymi"). Ich celem jest wywołanie naszego, możliwie intensywnego strachu, czy jeśli się uda - wręcz paniki. Intencja jest prosta - mają spowodować, że zaczniemy przeżywać rzeczywistość i zachowywać się irracjonalnie - wbrew rozsądkowi oraz własnemu interesowi.
Używając mojego, zawodowego języka - wymierzona we wrażliwe punkty "Innego", prowokacja często cechuje działania prymitywnych struktur psychopatyczno/narcystycznych (zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i grupowym). Ma ona wymiar polityczno/militarny, ale również (a w tym momencie przede wszystkim) psychologiczno/społeczny.
Analitycy sięgają w takich chwilach po użyteczne, występujące w różnych przekształceniach pojęcie "identyfikacji projekcyjnej". W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że posługując się uktytym w nim scenariuszem agresor uruchamia podstawowy, znany sobie "mechanizm obronny" - sugestywnie oraz autosugestywnie wymusza sytuację relacyjną, w której zaprzeczane przez niego (realne, intensywne, ale niechciane i w wyniku tego "czynione nieświadomymi") jego doświadczenia własne, mają się stać przytłaczającym, realnym, obserwowalnym doświadczeniem kogoś poza nim, kto "niebezpiecznie różni się" od samego agresora (lub grupy przez niego/nich wcześniej zdominowanej). Dzięki temu, chwilowo inicjator tego procesu może "poczuć się większy", odzyskując kontrolę oraz złagodzić swoją bezradność.
Szczególnie "nadają się" do tego "obiekty" wzbudzające zawiść - czyli ci wszyscy, którzy "mają się dobrze". To oni przeżywani są jako przemocowi, czemu towarzyszy szereg dziwacznych, pseudologicznych uzasadnień (poranna edycja - na portalach informacyjnych już po godzinie możemy zaobserwować wysyp komentarzy odwracających role ofiary i sprawcy np. "to Ukraina sprowokowała żeby wciągnąć nas w wojnę" lub wskazujących na słabość zatakowanego zamiast na okrucieństwo atakującego np. "NATO zawiodło").
Pamiętajmy, że w naszej regionalnej (chociaż sam mechanizm ma wymiar uniwersalny), najnowszej historii to, o czym piszę miało już niejednokrotnie miejsce.
Nie zapominajmy, że grupowo poradziliśmy sobie wtedy lepiej, niż to miało miejsce w zamierzchłej przeszłości. Nawet wyszliśmy z tego wszystkiego silniejsi (np. powojenna odbudowa kraju, pokomunistyczna transformacja gospodarcza i ustrojowa, pomoc napadnientemu sąsiadowi - który przecież również radzi sobie, w bardzo trudnej dla niego sytuacji, nadspodziewanie dobrze).
W emocjonalnie trudnych chwilach (jeśli to tylko możliwe) wracajmy i wyciągajmy wnioski ze wspomnienia, że sukcesy te (chociaż nie idealne i mające swoją cenę - co przecież jest nieuniknione i normalne), były możliwe nie dzięki politykom jednej, drugiej, czy trzeciej partii rządzącej (których niedojrzali przedstawiciele będą oczywiście używali tej sytuacji do wewnętrznej walki o władzę), ale nas wszystkich działających jako samodzielne, wartościowe jednostki w "strukturze dużej grupy", którą (czy tego chcemy, czy nie) wspólnie tworzymy z racji miejsca, języka, kultury, zasobów, doświadczeń...
Wbrew pozorom, od tej pamięci aktywowanej podczas codziennych obserwacji i działań - bardzo wiele zależy.

P.S. Jeśli trochę przesadziłem z "górnolotnością myśli" pisząc coś, co dla części z Państwa jest oczywiste - to przepaszam. Jednak naprawdę, kolejny raz "historia dzieje się na naszych oczach".
Zdaje się, że Ona (wolę taką metaforyzację, niż np. hipnotyzujące "mielące powoli Młyny Boże" - bo daje jednak więcej, potrzebnej do działania nadziei), z natury lubi ocierać się o patos, wymagając jednocześnie podejmowania starań łagodzących, podszytą oczywistymi projekcjami protekcjonalność.

P.S P.S. Właśnie pojawiły się doniesienia medialne o zestrzeleniu przez naszych lotników wszystkich "wrogich obiektów". Mimo, że "droga przed nami kręta i daleka" myślę, że to psychologicznie dobra decyzja uzasadniająca dalszą nadzieję.

Pozdrawiam
Marcin Koczyk

Oto post, który mnie zainspirował do napisania wszystkigo, co powyżej:
https://www.facebook.com/share/p/16WGfLCbu2/

07/09/2025

KIEDY OJCA NIE MA...

Brak ojca odciska piętno nie tylko na osobistym i psychicznym rozwoju dziecka, ale także na jego społecznym funkcjonowaniu.
W teraźniejszość dorosłego, którego ojciec był (psychicznie czy fizycznie) nieobecny wbijają się odłamki utraconej przeszłości – tej, która mogłaby zaistnieć, gdyby tata naprawdę BYŁ. To echa niespełnionych pragnień, nieprzeżytych chwil, niewypowiedzianych słów i gestów, które nigdy nie znalazły swojego adresata. One brzmią w sercu takiego człowieka przez całe jego życie.
Ojciec, który jest fizycznie, ale jakby go nie było – pochłonięty uzależnieniem, depresją czy niekończącą się pracą – zostawia swoje dzieci z pustką. PUSTKĄ w miejscu, które powinno być najczulej wypełnione jego miłością.

Osłabienie więzi z ojcem ma swoje kulturowe korzenie w odległej przeszłości. Dziś obserwujemy jej powszechne załamanie, ale równocześnie coraz wyraźniejsze dążenie do odbudowy i przywrócenia jej znaczenia.

Koncepcja SYNDROMU MARTWEGO OJCA wywodzi się od André Greena, francuskiego psychoanalityka z połowy XX wieku. Choć pierwotnie pisał on o "syndromie martwej matki", w późniejszym czasie stosował to określenie również do nieobecnego, depresyjnego i pogrążonego w wewnętrznej martwocie mężczyzny.

Słowo MARTWOTA odnosi się do nieświadomych i nieznanych ojcowskich zranień, emocjonalnego braku, który zakłóca jego zdolność do relacyjności i opieki nad dzieckiem. Zmartwienia ojca, jego wycofanie, nieobecność i depresyjność przechodzą na dziecko. Uwewnętrzniając obumarłego ojca dziecko samo siebie WYGASZA. Zamiast przeżywać własne życie, pozostaje związane z obojętnym, wycofanym obrazem rodzica. To wpływa na jego ciało, psychikę i relacje jakie buduje z innymi ludźmi.
Ojciec, którego NIE MA pozostaje żywy w swojej nieobecności i jednocześnie obecny w zgubnych konsekwencjach swojej martwoty.
Doświadczenie nieobecnego ojca powoduje niepokojącą, trudną do przyjęcia utratę znaczenia. André Green opisuje to następująco:

"(...) nieistnienie wspomnień, nieistnienie w umyśle, nieistnienie kontaktu, nieistnienie uczuć - każde z nich zagęszcza się w postaci luki. Jednak ta luka nie odnosi się do zwykłej próżni lub tego, co zostało utracone - staje się substratem tego, co rzeczywiste."

NIEOBECNOŚĆ stanowi sytuację pośrednią między OBECNOŚCIĄ a STRATĄ. Innymi słowy, a także z perspektywy zorientowanej na rozwój osobowości, NIEOBECNOŚĆ tkwi w samym centrum OBECNOŚCI (i) UTRATY.

Co niezwykłe, umysł potrafi ocalić i przywrócić to, co było związane z utraconym obiektem – nawet jeśli samego obiektu już nie ma. Stworzenie świadomej przestrzeni dla uczuć i emocji wymaga ich rozpoznania i przemiany. To droga, która prowadzi przez przyznanie się do żalu, odróżnienie tego, co wciąż żywe, od tego, co już martwe, i odzyskanie własnej odrębności.

André Green pisał o życiu psychicznym opartym na utracie: nieobecny inny wyznacza rozwojową możliwość, ale jednocześnie staje się cmentarzem tam, gdzie "nieobecność jest zbilansowana, złożona i paradoksalna."
Z jednej strony, jeśli nieobecność jest związana z nieznanym, nieoznaczonym i pustym ojcem, pozbawione wsparcia ego dziecka może rozbić się na kawałki. Z drugiej jednak - nieobecność może okazać się przestrzenią dla ożywienia życia psychicznego.
Terapia może pomóc pogłębić pamięć i spleść ze sobą wyobrażenia nie zawsze oparte na rzeczywistości, po to aby nie dopuścić do ich całkowitej utraty. Tymbardziej, że brak reprezentacji ważnych osób i zdarzeń w umyśle daje przestrzeń mieszkalną nie tylko dla jałowości, próżni i bezsensu ale też dla niszczących, wewnętrznych postaci. Innymi słowy dla destrukcyjności. Pod nieobecność ojca dziecko zostaje odcięte od swoich instynktów a jego osobowość zakorzenia się w BRAKU.
U N I E O B E C N I A się. Uwewnętrzniona utrata pragnie świadomego rozpoznania.
Aby rozpoznać i uzdrowić tak rozległe rany, niezbędne jest długotrwałe leczenie i głęboki, wewnętrzny proces.

"To, co zostało wyparte i zaniedbane, domaga się poznania. Oznacza to dostrzeżenie i wskazanie deficytów w zaniedbanej części osobowości, aby psychika mogła zacząć się samoregulować, a leczenie tym samym rozpocząć." (Sartre)

Leczenie jest bolesne, bo przebiega wzdłuż ścieżki wytyczonej przez deficyt, próżnię, dojmujący brak, nieskończoną tęsknotę i dręczącą pustkę. Poprzez pracę wyobraźni, procesy introjekcji i identyfikacji "utracony (ojcowski) obiekt" zostaje niejako wzięty w psychikę, gdzie zaczyna żyć nowym, wewnętrznym życiem.
Okazuje się, że akceptacji straty w świecie zewnętrznym towarzyszy rekonstrukcja odpowiadającego jej obiektu w świecie wewnętrznym.
Wyzwolenie od UTRATY i NIEOBECNOŚCI porusza zdolność do czerpania przyjemności ze świata i zwyczajnego życia.

I trochę inaczej o nieobecności czyli kiedy JESZCZE kogoś NIE MA:

"(...) mama odpowiadała, że jest smutna, bo jeszcze się nie urodziłam, a ona już do mnie tęskni.
-Jak możesz do mnie tęsknić, skoro mnie jeszcze nie ma? - pytałam.
Wiedziałam już, że tęskni się za kimś, kogo się utraciło, że tęsknota jest efektem straty.
-Ale może też być odwrotnie-odpowiadała.
-Jeżeli się do kogoś tęskni, to ON JUŻ JEST.
(...) Zrozumiałam swoim dziecięcym umysłem, że jest mnie więcej, niż sobie do tej pory wyobrażałam. I nawet jeżeli powiem: "Jestem NIEOBECNA", to i tak na pierwszym miejscu znajduje się: JESTEM - najważniejsze i najdziwniejsze słowo świata." (Tokarczuk)

➡️Kohon, G., The Greening of Psychoanalysis: André Green in Dialoques with Gregorio Kohon [w:] The Dead Mother: The Work of André Green, Kohon G. (ed), London: Routledge, 1999, s.8
➡️Sartre, J.-P., Egzystencjalizm jest humanizmem [w:] Problem bytu i nicości, tłum: Kowalska, M., Krajewski, J.Warszawa:deAgostini Polska, 1998, s.158
➡️Schwartz, S.E., Nieobecny ojciec, wpływ braku ojca na córkę-pragnienie i rana,przekład. A. Rychwał-Chybowska, wyd. Raven - Instytut Studiów Kulturowych, Czeladź, 2025
➡️Tokarczuk, O. Czuły narrator, Wydawnictwo Literackie, Kraków, 2020 s.262-263
Rzeźba autorstwa Tomasza Górnickiego "Wojciech Korfanty" w Muzeum Śląskim w Katowicach



Wrzesień, dla mnie w tym roku, to nie tylko rozpoczęcie nowego roku szkolnego, ale też nowego etapu na mojej ścieżce zaw...
05/09/2025

Wrzesień, dla mnie w tym roku, to nie tylko rozpoczęcie nowego roku szkolnego, ale też nowego etapu na mojej ścieżce zawodowej.

W kontakcie - pracownia psychoterapii to miejsce, które stworzyłam i gdzie od września pracuję terapeutycznie.

Oczywiście nadal współpracuję z Ośrodkiem Relacja choć już w mniejszym wymiarze godzin.

Pracownia mieści się przy ul Sienkiewicza w Białymstoku.

Daje znać by to miejsce gruntowało się na mapie, w mojej przestrzeni wewnętrznej i świadomości osób, które szukają wsparcia terapeutycznego.

18/08/2025

~ Józef Baran

11/08/2025

Czytając Junga.

Nie udawajmy braku ciemności

Adres

Białystok

Godziny Otwarcia

Poniedziałek 09:00 - 15:00
Wtorek 09:00 - 15:00
Środa 09:00 - 15:00
Czwartek 09:00 - 15:00

Telefon

+48507115888

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy W kontakcie - Monika Kliber psychoterapia Gestalt umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Praktyka

Wyślij wiadomość do W kontakcie - Monika Kliber psychoterapia Gestalt:

Udostępnij

Share on Facebook Share on Twitter Share on LinkedIn
Share on Pinterest Share on Reddit Share via Email
Share on WhatsApp Share on Instagram Share on Telegram

Kategoria