23/07/2025
O stresie jeszcze będzie. Ale dziś zapraszamy Was za kulisy – do świata, w którym praca fizjoterapeuty czasem naprawdę przypomina śledztwo doktora House’a.
Pacjent bez urazu, bez przeciążenia… a jednak boli.
I to nie tam, gdzie się wydaje...
„Profesja fizjoterapeuty to istny Doktor House. I codzienna lekcja pokory. Jeden z moich dzisiejszych pacjentów to taki „człowiek historia", którego z sympatią nazywano już „koszmarem terapeuty". Jest aktywny, zadbany na każdej płaszczyźnie zdrowia, a mimo to od lat borykał się z nawracającym bólem barku. Nie miał urazu tej części ciała, nie zgłasza też problemów z odcinkiem szyjnym kręgosłupa, a aktywności, które uprawia, mają raczej symetryczny charakter.
Chciałoby się powiedzieć: „przeciążenie". Jaka rada na to? Zmniejszyć aktywność? Pacjentowi, którego miarą komfortu życia jest swoboda, w jakiej czuje się w swoim ciele, a narzuca mu dość duże wyzwania?
„Boli Cię ręka? To nie podnoś" - staram się unikać takich zaleceń, jeśli nie są bezwzględnie konieczne. W toku wywiadu oraz badania pacjenta moją uwagę zwrócił wzdęty brzuch. Pacjent nie mówił o tym, że leczy się w jakiejś poradni specjalistycznej, ale to częsta sytuacja – on był już w dziesięciu różnych miejscach i ostatecznie usłyszał „syndrom jelita drażliwego, proszę się z tym pogodzić". Sam nie uważa go za problem zdrowotny, tylko folklor swojego ciała.
Nie wiedział jednak o tym, iż z neurologicznego punktu widzenia przepona, która musi pomieścić wzdęte, podrażnione jelita i bolący go bark, to brat i siostra – oboje otrzymują unerwienie z tego samego korzenia nerwowego. Mimo iż leżą dość daleko od siebie. W badaniu okazało się, iż ból barku wyraźnie ogranicza się podczas wywierania wpływu na przeponę. Przyczyną dolegliwości mogą być więc nie tylko fizyczne, strukturalne uszkodzenia ciała, ale i zaburzenia dystrybucji napięcia mięśniowego, różnego pochodzenia. Ot, taka ciekawostka :)".
Katarzyna Kołodko