26/11/2025
25 listopada czyli wczoraj był Światowy Dzień Eliminacji Przemocy wobec Kobiet (ustanowiony przez ONZ). Od tego dnia zaczyna się także kampania 16 Dni Przeciw Przemocy (ze względu na płeć).
Ale to też Dzień Pluszowego Misia i moje urodziny, toteż głowę miałam zajętą przyjemnościami.
Jakiś czas temu widziałam film po którym miałam kilka refleksji, o którym wszystko już chyba zostało napisane. Choć może nie.
Dla wielu widzów ten film jest brutalnym wstrząsem, ale dla mnie – osoby pracującej z ofiarami przemocy – nie było w nim niczego zaskakującego.
Niczego.
Ani jednej sceny, która wydałaby mi się przesadzona. Słyszałam takie historie i widziałam takie siniaki, których miało nie być widać. Powrotu, rozstania, lęk i szantaż. I to jest smutna refleksja o mojej pracy. To, co jest szokujące, mnie nie szokuje, choć ciągle porusza i przygnębia.
Ale właściwie to chciałam dziś napisać o czymś innym.
O domach, w których nikt nikogo nie bije.
W których sprawca potrafi powiedzieć: „przecież nigdy jej nie uderzyłem”, a ofiara potwierdza: „on przecież nigdy nie podniósł na mnie ręki”. I tylko nie rozumie dlaczego gaśnie i czuję się w swoim życiu coraz bardziej nie na miejscu.
Właśnie dlatego tak trudno tam nazwać przemoc po imieniu. Nie ma siniaków, nie ma krwi, dramatycznych nagrań, tłuczenia talerzy.
Wszystko odbywa się po cichu, bo przecież „swoje brudy należy prać u siebie”, „kulturalnie”, jak to wypada przecież w dobrych domach.
A jednak jest przemoc.
Przemoc emocjonalna, która potrafi wyczyścić człowieka od środka tak samo skutecznie (a czasem jeszcze boleśniej) niż przemoc fizyczna.
Przemoc w białych rękawiczkach, którą widzę najczęściej:
- ciągła krytyka przebierająca się za „troskę”
- podważanie kompetencji i zdrowego rozsądku („nie przesadzaj”, „znowu dramatyzujesz”)
- wyśmiewanie marzeń, potrzeb, emocji – ale pół żartem, żeby pozbawić ofiarę prawa do reakcji
- kontrola pod przykrywką opieki
- karanie ciszą
- zamykanie partnerki w roli tej gorszej, mniej rozumnej, zależnej
- zabieranie głosu w ważnych sprawach: finansach, decyzjach, relacjach z innymi
- zastraszanie ekonomiczne („z czego się utrzymasz?”, „beze mnie sobie nie poradzisz”)
- uzależnianie dostępu do pieniędzy (przemoc ekonomiczna)
- nieustanne poczucie, że jesteś winna – jego nastrojom, reakcjom, porażkom
Z zewnątrz wszystko wygląda przyzwoicie.
Ładna para. Dobry ojciec. Ona przesadza. Taka jest przecież przewrażliwiona. Na żartach się nie zna.
A w środku?
W środku jest powolne odłączenie kobiety od samej siebie. Lata gaszenia światła: w oczach, w decyzjach, w pewności, że ma prawo czuć to, co czuje.
Przemoc emocjonalna z dobrych domów często nawet nie krzyczy, za to zastrasza, szantażuje, wyśmiewa, obraża. Sączy się latami i zostawia skutki, które na początku są mało widoczne, ale robią się ogromne:
- przewlekły lęk,
- zaniżone poczucie własnej wartości,
- wstyd,
- zgoda na to, co kiedyś byłoby nie do przyjęcia,
- poczucie, że „może to ze mną jest coś nie tak”,
- zamrożenie, odcięcie od ciała, od emocji, od siebie,
- poczucie winy, które nie pozwala odejść
- i przekonanie, że i tak nikt nie zrozumie.
Po obejrzeniu filmu myślałam właśnie o kobietach, które nigdy nie zobaczą na sobie siniaka, a jednak codziennie żyją w systemie przemocy.
I że chciałabym, żebysmy umiały się wspierać, miały odwagę powiedzieć: to, że Cię nie uderzył, nie znaczy, że nie masz prawa nazwać tego, co się dzieje - przemocą.
Masz.
Masz prawo o tym mówić, szukać pomocy, wyznaczać granice, decydować o swoim życiu.