ZPP-P w Częstochowie Poradnia on-line

ZPP-P w Częstochowie Poradnia on-line profesjonalna pomoc psychologiczna on-line Poradnia on-line jest częścią Zespołu Poradni Psychologiczno-Pedagogicznych w Częstochowie.

Aktualne zadania Poradni on-line to:
- specjalistyczna pomoc osobom, które tego potrzebują, a z różnych powodów nie zgłaszają się do poradni (brak czasu, odległość, niewiedza, wstyd),
- wsparcie zarówno młodych ludzi w kryzysowym momencie ich życia, jakim jest okres dojrzewania, jak i rodziców i nauczycieli w pełnionej przez nich roli przewodników w dorosłość,
- szeroko rozumiana profilaktyka. Zapraszamy na oficjalną stronę Zespołu Poradni http://zppp.ids.czest.pl/

Jeśli szukasz pomocy, a nie możesz lub nie chcesz przyjść do poradni, napisz na adres online.poradnia@gmail.com

Dzieci uczące się w częstochowskich szkołach oraz ich rodziców zapraszamy do naszych placówek.

on Synday morning at...Dziś o ciężarze, który chce być usłyszany – czyli o poczuciu winy.Poczucie winy to jedna z tych e...
19/10/2025

on Synday morning at...

Dziś o ciężarze, który chce być usłyszany – czyli o poczuciu winy.

Poczucie winy to jedna z tych emocji, które wchodzą po cichu.

Nie krzyczy, nie domaga się uwagi – raczej siada obok i czeka.

Czeka cierpliwie na swój czas.

Jest jak niesiony kamień z każdym krokiem cięższy.

Człowiek, który czuje winę, nie jest słaby.

Wręcz przeciwnie – to ktoś, kto widzi swój wpływ.

Kto wie, że słowa mają konsekwencję, że gesty pozostawiają ślady.

Wina mówi: „Zobacz to co zrobiłeś/aś miało znaczenie”.

To jej zdrowsza twarz – ta, która przywraca nas do relacji – naprawia, rozmawia, wraca.

Ale bywa też inna, cięższa forma winy – ta, która nie prowadzi do drugiego człowieka, lecz od niego oddziela.

Zamiast powiedzieć – zrobiłem/am coś złego zaczyna szeptać jesteś zły/zła.

To moment, w którym wina zmienia się w wstyd.

Wtedy już nie próbujemy naprawiać, tylko karzemy milczeniem, wycofaniem, samotnością.

W latach 90-tych ubiegłego stulecia psycholożka June Prince

Tangney, profesorka na George Mason University rozpoczęła

badania nad emocjami, które budują człowieczeństwo –

poczuciem winy i wstydem.

Wydawałoby się, że subtelność i cienka granica pomiędzy.....

ale to właśnie ona może mieć niezwykłe znaczenie w terapii i rozwoju.

Czasem trudno jest odróżnić jedno od drugiego.

Bo wina potrafi udawać troskę – mówiąc: „musisz się ukarać, bo tylko wtedy będziesz dobry/a”.

A przecież kara nie jest tym samym co odpowiedzialność.

Badania neurobiologiczne pokazują, że wina aktywuje te same obszary mózgu, które odpowiadają za empatię.

To znaczy, że wina nie jest przeciwko nam – ona jest dla nas.

Jest ruchem serca, które chce wrócić do równowagi.

Problem zaczyna się wtedy, gdy staje się przewlekła.

Gdy zamiast prowadzić do pojednania, prowadzi do zmęczenia.

Wtedy nie leczy tylko wyczerpuje.

Bo czasem dojrzalsze od „przepraszam” skierowanego do innych, jest ciche „wybaczam ci” wypowiedziane do siebie.

Bo wina, jeśli pozwolić jej mówić łagodnym głosem, potrafi

nauczyć nas odwagi, miłości, pokory i siły, by znowu spojrzeć

komuś i sobie w oczy.

A jak jest u Ciebie?
📌by JG

on Sunday morning at….Pozostając w temacie zdrowia psychicznego, w potrzebie równowagi, troski o siebie, trudno jest pom...
12/10/2025

on Sunday morning at….

Pozostając w temacie zdrowia psychicznego,

w potrzebie równowagi,

troski o siebie,
trudno jest pominąć wątek emocji, zwłaszcza tych, które są w nas niemile widziane.

Jedną z nich jest złość.....

Złość jest jak ogień.

W jednych kulturach uczą, by go natychmiast gasić- bo „niszczy”.

W innych pozwalają, by „ płonął” – bo „oczyszcza”.

A pewnie prawda jest gdzieś, jak to zwykle bywa, pomiędzy płomieniem a popiołem.

W kulturze Zachodu złość często nosi łatkę „negatywnej emocji”.
Zaszufladkowana, poskromiona, pokryta uśmiechem.

Mówimy dziecku – „nie krzycz”, „nie denerwuj się”, „bądź grzeczne”, jakby grzeczność była ważniejsza niż autentyczność.

Złość zostaje w ciele – jak iskra zamknięta w dłoni

– parzy-

i czy wcześniej, czy później wydostaje się tam, gdzie trzeba.

Tymczasem w wielu kulturach wschodnich złość nie jest moralnie zła.

Jest energią życia, która, gdy płynie daje siłę, a gdy zostaje zablokowana – ciało choruje.

W tradycji japońskiej mówi się, że złość to fala, której nie wolno

zatrzymać – trzeba pozwolić jej przetoczyć się i opaść, nie

niszcząc przy tym brzegu.

W niektórych rdzennych społecznościach Ameryki Południowej złość traktowana jest jak komunikat duszy:

coś tu nie jest w porządku.

To nie atak, to sygnał, że granice zostały naruszone i trzeba je na nowo zbudować.

Z psychologicznego punktu widzenia – złość jest emocją ochronną.

Chroni to, co dla nas jest ważne.

Wartości, poczucie bezpieczeństwa, granice.

Pod nią kryje się zazwyczaj wstyd, zranienie lub strach.

Dlatego tak trudno jest ją unieść – bo złość jest też płaczem, którego nie wypowiedzieliśmy.

Kiedy uczymy się przeżywać złość, nie przeciwko komuś, ale dla siebie.

Odzyskujemy siłę, sprawczość.

To ten moment, kiedy ogień przestaje palić a zaczyna ogrzewać.

Złość staje się wtedy kompasem, wskazuje kierunek, w którym coś wymaga naszej troski, zmiany lub obrony.

W świecie, który ceni uprzejmość ponad autentyczność, złość bywa aktem odwagi.

Dla mnie świadome ujawnianie jej jest też miarą dojrzałości.

Bo to moment, kiedy przestajemy reagować za zaczynamy wybierać.

Więc jeśli dziś czujesz w sobie ogień, nie gaś go od razu.

Usiądź przy nim.

Zobacz co chce powiedzieć.

Może to nie wstyd, że płonie, może to znak, że coś w Tobie potrzebuje ochrony.
📌byJG

Dzień Zdrowia Psychicznego to nie święto ekspertów, ale ludzi.Tych, którzy czasem milkną, żeby nie pęknąć.Tych, którzy c...
09/10/2025

Dzień Zdrowia Psychicznego to nie święto ekspertów, ale ludzi.

Tych, którzy czasem milkną, żeby nie pęknąć.

Tych, którzy codziennie uczą się oddychać spokojniej.

Człowiek nie jest maszyną, którą wystarczy naładować, by działała dalej.

Jest ogrodem – zmiennym, delikatnym, wymagającym troski.

Nie zawsze kwitnie.

Czasem stoi w miejscu,

czeka na deszcz,

na cień,

na kogoś, kto zauważy, że więdnie.

Zdrowie psychiczne nie oznacza, że w naszym ogrodzie zawsze świeci słońce.

To raczej świadomość, że nawet w czasie burzy można schować się bezpiecznie.

Że można zrzucić liście nie tracąc korzeni.

Że można się rozsypać i w tym rozsypaniu odnaleźć się na nowo.

Dbając o zdrowie psychiczne uczymy się mówić

„dość” i

„potrzebuję”.

Uczymy się oddychać bez poczucia winy.

Uczymy się widzieć w sobie człowieka, nie zadanie do wykonania.

Niech dziś każdy z nas zatrzyma się choć na chwilę i zapyta siebie:

Czego potrzebuje Twój ogród?????

Może spokoju??

Może ciszy??

Może światła bliskości??

A może ....??

Bo zdrowie psychiczne zaczyna się od uważnego spojrzenia na siebie, na innych, na życie, które nie zawsze jest łatwe....

Ale zawsze warte jest troski.
📌by JG

on Sunday morning at...Dziś obrazowo.....Caravaggio w swoich obrazach nie bał się mroku. Przeciwnie to właśnie dzięki ci...
05/10/2025

on Sunday morning at...

Dziś obrazowo.....
Caravaggio w swoich obrazach nie bał się mroku.

Przeciwnie to właśnie dzięki ciemności światło nabierało mocy.
Jego postacie wychodzą z głębokiego cienia.

Dla mnie każdy z jego obrazów przypomina mi, że piękno i prawda rodzą się w napięciu między tym, co jasne, a tym co ukryte.

Podobnie jest z nami.

Żyjemy w świecie, który premiuje sukces, pewność i moc.
W mediach społecznościowych pokazujemy swoje „oświetlone” strony a słabości spychamy do cienia.

A przecież – jak w malarstwie Caravaggia – to właśnie kontrast nadaje naszemu życiu głębię.

Bez cienia światło byłoby płaskie i bez wyrazu.

Wspominana przeze mnie w jednym z wcześniejszych poranków- Kristin Neff i jej badania nad self-compassion pokazują,

że osoby, które potrafią zaakceptować swoje ograniczenia i traktować siebie z łagodnością, mają niższy poziom stresu i lęku a większą odporność psychiczną.

Nawet z perspektywy neuronauki taka akceptacja ma sens.

Badania nad regulacją emocji dowodzą, że tłumienie słabości i nieprzyjemnych uczuć zwiększa napięcie w ciele i ryzyko problemów zdrowotnych.

Natomiast przyjęcie emocji, nawet tych trudnych pomaga układowi nerwowemu odzyskać równowagę.

Akceptacja słabości nie oznacza rezygnacji z rozwoju.

To tak jakbyś patrzył/a na „Powołanie św. Mateusza” - to właśnie cień sprawia, że światło jest prawdziwe.

Gdy przyznajesz się do zmęczenia – otwierasz przestrzeń na odpoczynek.

Kiedy uznajesz lęk – łatwiej znaleźć odwagę w małych krokach.

Jeśli zaakceptujesz swoje niedoskonałości, dajesz innym prawo, by też byli sobą, bez masek i udawania.

Caravaggio uczy nas, że cień nie jest wrogiem światła, ale jego sprzymierzeńcem.

Tak samo Twoje słabości, nie umniejszają Cię, ale nadają kształt Twojej historii.

I zamiast pytać - jak ukryć swoje słabości?

Spróbuj zapytać – co moje cienie mówią o mnie?

Być może właśnie tam, w miejscach, których się wstydzisz, kryje się Twoja największa siła.
📌by JG

Dziś jest Międzynarodowy Dzień EmpatiiPiszę z miejsca, które ma być i jest nasączone empatią - z Poradni.Wszyscy to słow...
02/10/2025

Dziś jest Międzynarodowy Dzień Empatii

Piszę z miejsca, które ma być i jest nasączone empatią -

z Poradni.

Wszyscy to słowo znamy i nawet czasem używając nadużywamy.

Bo co to jest empatia?

To coś więcej niż „wczuwanie się” w emocje innych.

To umiejętność obecności, która pozwala dostrzec, co naprawdę dzieje się w drugiej osobie, nawet jeżeli niewiele mówi lub maskuje swoje uczucia.

To świadome słuchanie, przyjmowanie emocji takimi, jakimi są oraz pozwolenie im istnieć.

Tak po prostu, bez poprawiania czy tłumaczenia.

Psychologia pokazuje, że osoby, które praktykują empatię budują głębsze i bardziej odporne relacje.

Ich otoczenie czuje się bezpieczniej a sami odczuwają większą satysfakcję i poczucie sensu w kontaktach z innymi.

Empatia nie jest jedynie cechą wrodzoną / wynikającą z konstrukcji naszego układu nerwowego / jest kompetencją, która można rozwijać.

Zaczyna się od drobnych gestów:

uważnego spojrzenia

spokojnego wysłuchania

potwierdzenia czyichś emocji.

Z czasem te drobne akty stają się nawykiem, który realnie

zmienia jakość relacji i tworzy przestrzeń rozumienia w świecie,

który często dominuje pośpiech i ocenianie.

Dziś jest taki dzień, by uważniej przyjrzeć się, zatrzymać i zadać sobie pytanie – czy naprawdę słyszę innych, czy tylko czekam na odpowiedź?
📌by JG

On Sunaday morning at...Miniony tydzień zapraszał mnie do testowania zaufania do siebie. Może to właśnie jest tak, że ma...
28/09/2025

On Sunaday morning at...

Miniony tydzień zapraszał mnie do testowania zaufania do siebie.


Może to właśnie jest tak, że mam się temu przyjrzeć lepiej.

Każdy z nas ma taki wewnętrzny kompas,
problem w tym,
że boimy się mu zaufać i wolimy sprawdzać mapy innych ludzi.

Zaufanie do siebie jest tym momentem, w którym podnosisz wzrok znad cudzych wskazówek i mówisz – znam drogę, nawet jeśli będzie kręta.

Bo czym jest albo nie jest zaufanie do siebie.

Nie jest naiwną pewnością, że nigdy się nie pomylę.

A jest przekonaniem, że jeśli wybiorę źle – będę się uczyć, wrócę, poprawię.

Wspominany już kiedyś wcześniej Albert Bandura łączy teorię

poczucia własnej skuteczności z odpornością na znoszenie

porażek i wytrwałość w realizacji celów, gdzie w tle aż się prosi umieszczenie zaufania do siebie.

Z kolei moja ulubiona Brene Brown mówi, że odwaga bycia sobą rodzi się z zaufania do własnej wartości a nie z braku lęku.

Przychodzą mi do głowy różne obrazy w związku z tym tematem.
Jednym z nich jest most, którego jesteś autorem/ autorką.

Budujesz go krok po kroku, deska po desce. Tak jak zaczynasz z zaufaniem ...

Nie będzie od razu stabilny, ale im częściej przechodzisz tym silniej Cię utrzymuje.

Inny obraz to rosnące drzewo –

gałęzie sięgające coraz dalej -

to sprawczość, zaufanie do siebie to korzenie.

Bez nich każdy silniejszy wiatr jest zagrożeniem.

Jak budować zaufanie do siebie?

Pamiętasz, kiedy posłuchałeś/aś siebie ostatnio? Co z tego wyniknęło?

Pielęgnuj takie pamiętanie.

Bo ufać sobie w małych sprawach to droga do tych wielkich.

A jeszcze, jeśli prowadzisz wewnętrzny dialog

oparty na przyjaźni ....

Są na ten temat badania, które pokazują jaką rolę pełni w naszym życiu self-copassion.

Kristin Neff z University of Texas w Austin pokazuje w swoich pracach,

że bycie życzliwym wobec siebie,

zwłaszcza w chwilach porażki czy cierpienia jest lepszym

źródłem motywacji i odporności psychicznej niż samokrytyka.

Zaufanie do siebie nie jest wrodzonym darem.

To raczej relacja, którą budujesz.

Potrzebuje czasu i czułości.

Kiedy uczysz się ufać sobie, sprawczość przestaje być jedynie możliwością.

Staje się drogą, która ma sens – bo prowadzisz ją nie cudzym

głosem, lecz własnym wewnętrznym kompasem.

A jak jest u Ciebie?

on Sunday morning at..Dziś o sprawczości, czyli o sztuce układania fragmentów w całość. Pewnie wiesz to doskonale, że św...
21/09/2025

on Sunday morning at..

Dziś o sprawczości, czyli o sztuce układania fragmentów w całość.

Pewnie wiesz to doskonale, że świat nie jest uporządkowaną układanką.

To raczej rozsypane fragmenty, które pojawiają się niespodziewanie:

decyzje innych,

przypadki losowe,

zdarzenia wymykające się spod kontroli.

Rzadko masz wpływ na to jakie elementy pojawią się na Twoim stole.

Sprawczość nie polega jednak na tym, by decydować o każdym fragmencie, lecz na tym, by z chaosu wybrać i ułożyć te części, które mogą stworzyć własny obraz.

W psychologii mówi się o self-efficacy – poczuciu skuteczności.

Badania Kanadyjczyka Alberta Bandury pokazały, że osoby przekonane o własnej sprawczości rzadziej poddają się przy napotkanych trudnościach,

częściej podejmują wyzwania i skutecznej odzyskują równowagę po doświadczonej porażce.

Jest jeszcze jedna ciekawa teoria – locus of control – Rottra, która mówi o tym, że ważne jest, gdzie umiejscawiamy kontrolę – wewnątrz czy na zewnątrz.

Wewnętrzny punkt sprzyja aktywności i odpowiedzialności, zewnętrzy natomiast rezygnacji i poczuciu bycia ofiarą.

Nie jest to prosty podział na „lepsze” i „gorsze”.

W świecie, w którym niepewność jest regułą, zdrowa sprawczość oznacza umiejętność rozróżniania między tym na co mam realny wpływ, a tym co muszę przyjąć jako tło mojego życia.

Sprawczość można porównać do balansu w ruchu.

Nie jesteś w stanie unieść wszystkiego, ale możesz zdecydować, które ciężary podnieść i w jaki sposób je rozłożyć.

W tym obrazie życie nie jest siłownią, gdzie chodzi o maksymalny ciężar, ale sztuką rozkładania obciążeń tak, by utrzymać ruch naprzód.

Przychodzi mi na myśl jeszcze jedna metafora sprawczości – sprawczości, która rośnie jak ogród.

Bo czasem wydaje się nam, że jesteśmy już „skończeni”.

Że ktoś inny rozdał karty – talentu, inteligencji, siły - i że od tamtej pory tylko rozgrywamy te resztki, które dostaliśmy.

Część z nas wierzy, że zdolności to coś ustalonego raz na zawsze – taki dar.

Na szczęście część wierzy w to, że można rosnąć, uczyć się rozwijać.

Różnica niby niewielka, ale zmienia wszystko.

Bo kiedy wierzymy, że możemy się uczyć, porażki stają się, nie wyrokiem, lecz nawozem.

Trudności nie są dowodem na słabość, lecz zaproszeniem do nowego wysiłku.

Sprawczość wtedy nie przypomina brutalnej siły

musisz wygrać !!!

ale cierpliwe pielęgnowanie, podlewanie, odchwaszczanie, czekanie na kiełki.

Jeśli traktujemy siebie, jak ogród w ruchu, zamiast jak gotowy produkt, łatwiej nam jest podejmować wyzwania i mniej lękamy się porażki.

Sprawczość w takim ujęciu nie jest czymś, co trzeba mieć od zawsze....

A Ty jak dbasz o swoją sprawczość?
📌by JG

on Sunday morning at...Dzisiejszy poranek nie rozpieszczał …..., bo kiedy patrzymy na jesień, łatwo pomyśleć o niej jak ...
14/09/2025

on Sunday morning at...

Dzisiejszy poranek nie rozpieszczał …...,

bo kiedy patrzymy na jesień, łatwo pomyśleć o niej jak o czasie utraty.

Liście opadają, dni stają się krótsze, świat kurczy się w sobie.

A jednak to właśnie jesień jest początkiem nowego cyklu życia – w nasionach, w ziemi w tym, co niewidoczne.

Natura nie traci, lecz gromadzi.

Kryzys w życiu człowieka działa podobnie.

Dziś chciałabym poprzyglądać się z Wami kryzysowi – który nie będzie końcem, ale początkiem ….

W psychologii mówi się o kryzysach rozwojowych – od dziecka po dorosłość.

Erik Erikson widział życie jako ciąg kolejnych etapów, w których każdy kryzys ma swoją wartość i sens.

Kryzys nie oznacza załamania się, lecz moment, w którym dotychczasowe sposoby życia przestają wystarczać i musimy znaleźć coś nowego.

Wykorzystując to co dzieje się za oknem, można powiedzieć, że kryzys to moment, w którym na powierzchni widać więcej strat niż zysków, ale w środku, w ciemnej ziemi jest potencjał.

W nasionie zamknięte wszystkie możliwości przyszłego drzewa, nawet jeśli nic tego jeszcze nie zdradza.

Podobnie jest z nami.

Kiedy coś się kończy – relacja, etap życia, poczucie bezpieczeństwa – w środku zostaje nasiono nowych kompetencji i znaczeń.

To co dziś wygląda jak pustka, jutro może stać się glebą dla innego rodzaju życia.

A co do jesieni……

Nie jest młodością świata, ale jego pełnią.

To czas, kiedy dojrzewają owoce, a liście spadają w złocie i czerwieni.

Przed domem leżą dynie w dumie i zachwycie ogarnięte fioletem wrzosów.

Jesień jest spowolnieniem.

Po tych wszystkich eksperymentach na naszym ciele i umyśle – temperatura, nieoczywiste posiłki, liczba doświadczeń zmysłowych – szok!

Można powiedzieć, że.....

lato nie służy odpoczynkowi tylko eksploatacji na różne sposoby.

Teraz jest czas przygotowań do odpoczynku – do zimy.

Dla nas kryzys jest takim samym zatrzymaniem.

To trudne, bo kultura premiuje ruch i aktywność, a kryzys żąda cierpliwości.

Każdy kryzys w życiu może być przeżywany jak jesień.

Gdy świat staje się pusty a w niewidocznych nasionach kryje się przyszłość.

Może warto spojrzeć na własne kryzysy nie tylko jak na stratę, ale jak na ukrytą obietnicę.

To co dziś wydaje się końcem, jutro może okazać się początkiem, jeśli damy sobie czas ciszę i cierpliwość.

Kryzysy nie są przeciwieństwem życia, są jego najgłębszym potwierdzeniem.

A tak by the way – nieprzypadkowo Reymont rozpoczyna swoją powieść od -Jesieni-

Niech to będzie także Twój nowy rozdział.
📌by JG

on  Sunday morning at….Co dzieje się, kiedy gasną ekrany a kalendarz nie podsuwa żadnych obowiązków?Zostaje cisza.Dla je...
07/09/2025

on Sunday morning at….

Co dzieje się, kiedy gasną ekrany a kalendarz nie podsuwa żadnych obowiązków?

Zostaje cisza.

Dla jednych jest ona przestrzenią ukojenia, dla innych – niemal wyrokiem.

Dlatego tak różnie reagujemy na chwilę samotności.

Człowiek z „teraz” bycie ze sobą samym traktuje jak coś nienaturalnego.

W świecie ciągłej stymulacji – smartfonów, mediów społecznościowych, multitaskingu – cisza bywa wręcz trudna do zniesienia.

Ciekawym na tym tle wydają się badania Johna Cacioppo –

kluczowej postaci ze świata neuronauki i psychologii społecznej,

profesora Uniwersytetu w Chicago, który przez lata badał

samotność – nie tylko jako stan psychiczny, ale jako zjawisko społeczne.

W swoich badaniach nad „epidemią samotności”, dowiódł, że chroniczne poczucie osamotnienia prowadzi do wzrostu kortyzolu, osłabienia odporności i depresji.

A zatem samotność nie jest dobra ani zła – liczy się jej jakość.
W rozwoju człowieka bycie samemu odgrywa rolę nie do przecenienia.

Donald Winnicott opisał koncepcję zdolności do bycia samemu jako fundament zdrowia psychicznego – a dzięki niemu dorosły nie rozpada się w obliczu samotności, tylko potrafi ją twórczo wykorzystać.

Idąc trochę dalej, kiedy samotność nie jest zagrożeniem staje się dowodem na to, że kiedyś jako dzieci mieliśmy bezpieczną bazę.

Doświadczamy samotności różnie, bo różne mamy nakładki kulturowe.

Kultura zachodnia samotność często łączy z izolacją i brakiem relacji.

Z kolei w tradycjach azjatyckich / np. praktyka zen / samotność jest rozumiana jako naturalny element rozwoju duchowego i psychicznego.

Samotność można porównać do ciemnej materii wszechświata – niewidocznej – ale decydującej o kształcie galaktyk.

Nie widać jej bezpośrednio, jednak wpływa na trajektorie naszych relacji i wyborów.

Można ją też zobaczyć jak ciszę pomiędzy nutami.

Bez niej muzyka byłaby ciągłym hałasem.

Samotność jest tą przerwą, która daje znaczenie obecności, dzięki niej spotkanie z drugim człowiekiem brzmi pełniej.

Jest to jakiś stan graniczny – coś w rodzaju horyzontu zdarzeń, gdzie albo tracimy siebie, albo wreszcie siebie odnajdujemy.

A Ty jak masz do swojej samotności?
📌by JG

On the Sunday morning at…Ostatni dzień sierpnia… I za chwilę…No właśnie, nie sposób uniknąć tematu krążącego wokół 1 wrz...
31/08/2025

On the Sunday morning at…

Ostatni dzień sierpnia… I za chwilę…

No właśnie, nie sposób uniknąć tematu krążącego wokół 1 września.

Bo nie jest to tylko miesiąc w kalendarzu.

To jeden z tych progów w roku,

przez który przechodzimy wszyscy niezależnie od tego, czy siedzimy w szkolnej ławce czy już dawno zamieniliśmy podręczniki szkole na podręczne, czasem nieporęczne narzędzia życia.

To czas, w którym świat jeszcze pachnie latem a jednocześnie powoli układa się w jesienny porządek.

Przyroda zna ten moment dobrze – liście jeszcze nie spadają od razu, dni jeszcze nie skracają się gwałtownie.

Zmiana zachodzi stopniowo, jakby uczyła nas cierpliwości wobec przejść, których sami doświadczamy.

Psychologia nazywa te przejściowe momenty liminalnymi – takie chwile pomiędzy…

Nie jesteśmy już w pełni w jednym świecie, ale jeszcze nie zadomowiliśmy się w innym.

A swoją drogą to może być ciekawy moment do rozkminy nad tym jak długo i jak często potrafimy być w takim stanie intransition i czemu tak mamy?

Takie trwanie „w” budzi mieszankę emocji -niepewność, ekscytację, tęsknotę, nadzieję.

Dzieci chyba mają tu najlepszą detekcję – to drżenie w brzuchu przed spotkaniem z rówieśnikami, nowe pachnące świeżością zeszyty, ale i cień obawy – jaki będzie ten rok.

Szczególnie Ci, którzy zmieniają etap w edukacji.

Dorośli mogą przeżywać to podobnie, tylko w mniej oczywistej formie.

Wrzesień często przypomina o tym, jak cykle organizują nasze życie………..

A każda pora roku pyta o gotowość do zmiany.

Teoria psychologów rozwojowych / np. E.Eriksona, M.Tomasello / mówi, że w takich właśnie chwilach, gdy coś się kończy a coś zaczyna najsilniej czujemy sens wspólnoty.

Takie momenty na granicy są niezbędne, bo pozwalają uporządkować emocje i nadać im znaczenie.

Właśnie dlatego początek roku szkolnego to coś więcej niż administracyjna data.

Patrząc z meta poziomu, wrzesień przypomina nam, że życie nigdy nie jest linią prostą, lecz serią kręgów.

Powroty i początki są wpisane w naszą kondycję.

W przejściu kryje się sens, a w rytmie nasze zakorzenienie.

Nie sposób nie pamiętać, że wrzesień to miesiąc, w którym historia pozostawiła trwałe ślady.

Rocznica wybuchu II wojny światowej przypomina, że to także czas refleksji nad kruchością tego porządku i nad siłą wspólnoty, ale i nad wartością pamięci.

Wspomnienie tego, co wydarzyło się przed laty, pozwala spojrzeć na własne przejścia z większą świadomością i wdzięcznością, wobec tego co nas otacza.
📌by JG

On Sunday morning at…Myślenie o bliskości poprowadziło mnie w stronę, która może nie zawsze wydaje się oczywista, ale je...
24/08/2025

On Sunday morning at…

Myślenie o bliskości poprowadziło mnie w stronę, która może nie zawsze wydaje się oczywista, ale jest niezwykle ważna – to granice w relacji.

Bliskość i granice – brzmi jak antonim, a jednak.

Każdy z nas potrzebuje bliskości.

To ona daje poczucie bezpieczeństwa, sprawia, że czujemy się widzialni i ważni.

Ale równie głęboko jest zakorzeniona w nas potrzeba autonomii.

Przestrzeni, w której mogę być sobą niezależnie od innych.

Prawdziwa więź rodzi się tam, gdzie dwie siły – bliskość i granice spotykają się i wzajemnie uzupełniają.

Wtedy granice nie są przeszkodą, ale fundamentem.

John Bowlby, twórca teorii przywiązania pisał o więzi porównując ją do dwóch skrzydeł – bezpieczeństwa i autonomii.

Bezpieczeństwo daje nam odwagę, by eksplorować świat.

Autonomia by być z innymi ludźmi z bogactwem własnych doświadczeń.

Na tym tle arcyciekawie prezentują się badania profesorki University of Toronto Emily Impett.

Jej badania koncentrują się na związkach – seksualności i motywacji – analizując, kiedy „dzielenie się sobą” zbliża, a kiedy osłabia relację.

Udowodniła, że pary potrafiące jasno komunikować swoje potrzeby i dbać o własne granice, zgłaszają wyższy poziom satysfakcji i mniejszy poziom konfliktów.

Brene Brown z kolei podkreśla, że odwaga mówienia „nie” jest w istocie aktem troski – bo tylko wtedy, gdy jestem prawdziwy/a mogę tworzyć autentyczną więź.

Wielu z nas wychowało się w przekonaniu, że miłość to rezygnacja z siebie.

Że dobra relacja wymaga poświęcenia. Dlatego tak często stawianie granic budzi lęk przed odrzuceniem.

A jednak to właśnie brak granic najczęściej niszczy więź – bo jeśli tracę siebie nie mogę być naprawdę z drugim człowiekiem.

Jak praktykować taką równowagę, która prowadzi do wzmacniania więzi?

- zauważaj sygnały – złość, napięcie, poczucie wyczerpania – to znak, że Twoje granice są naruszone.

- mów językiem potrzeb – zamiast oskarżeń wybierz taki rodzaj komunikatu, który pokaże TWOJE – „potrzebuję chwili ciszy, żeby wrócić do tej rozmowy”

- trenuj małe granice – poproszenie o czas dla siebie, odmówienie wykonania drobnej przysługi – są jak ćwiczenie mięśni, im częściej to robisz tym łatwiej przychodzi w poważniejszych sytuacjach.

- dawaj i bierz jednocześnie – prawdziwa bliskość polega na wymianie – czasem Ty mnie wspierasz – czasem Ja wspieram Ciebie.

Bliskość i granice nie są przeciwieństwami.

To elementy tej samej układanki.

Bliskość daje ciepło i poczucie więzi.

Granice pozwalają nie zniknąć w drugim człowieku.

Przyszła mi do głowy metafora – gdzie zdrowa relacja jest jak taniec dwójki wolnych ludzi, którzy spotykają się po to, by stworzyć coś razem, ale nie przestają być sobą.

Bo najpiękniejsza więź to ta, która splata, ale nie zaciska.
A jak jest u Ciebie?
📌by JG

on Sunday morning atZastanawiałam się jakiś czas temu, jakiego rodzaju rusztowanie musi powstać by bliskość miała szansę...
17/08/2025

on Sunday morning at

Zastanawiałam się jakiś czas temu,

jakiego rodzaju rusztowanie musi powstać by bliskość miała szansę przetrwać.

Może warto się przy tym zatrzymać.

Zwłaszcza, że słyszany w przestrzeni publicznej dźwięk – ZAUFANIE – trochę jest nadużyty.

Zaufanie w relacjach kojarzy mi się z mostem, po którym chodzimy każdego dnia.

Nie zastanawiasz się nad tym czy deski są solidne.

Dopiero gdy któraś z nich pęknie, myślisz jak krucha to konstrukcja.

ZAUFANIE.

Możesz pójść w różne wątki rozmyślań – zaufanie jako cichy fundament relacji.

Zadawać sobie pytanie – kiedy ufać, a kiedy sprawdzać.

I myśleć czy uszkodzony most można naprawić.

Ale na koniec może pojawić się myśl – bliskość bez zaufania jest krucha a zaufanie bez bliskości bywa martwe.

W psychologii możemy znaleźć wiele wątków dotyczących zaufania.

John Gottman podkreśla, że zaufanie nie jest luksusem, lecz podstawowym warunkiem bycia blisko.

Tak jak nie zastanawiamy się nad każdym oddechem, tak w zdrowej relacji nie analizujemy każdej intencji partnera, przyjaciela czy osoby, z którą współpracujemy – ufamy.

Bez tego relacja staje się duszna a każdy gest wymaga interpretacji, każde słowo może być podejrzane.

Ciekawie pokazują to badania Paula Zak’a nad oksytocyną i jej rolą w budowaniu zaufania i więzi społecznych.

Przypomnę tylko, że ten hormon sprzyja otwartości i bliskości, hojności, empatii czy niesieniu pomocy.

A uwalnia się w naszym organizmie np. podczas karmienia piersią, patrzenia sobie w oczy, przytulania.

Zachęcam do zbliżenia się do tych badań /np.Trust Game/, które pokazują, że im wyższy poziom oksytocyny we krwi tym większa skłonność do zaufania i odwzajemniania uczciwości.

Zaufania nie oznacza naiwności.

Brene Brown podkreśla, że zaufanie jest stopniowalne.

Zaczyna się od drobnych spraw a dopiero potem obejmuje te o większym znaczeniu.

I na koniec pytanie – czy zniszczone zaufanie można odbudować?

Choć zniszczone zaufanie boli, to badania Kurta Driks’a – profesor na Washington University i badaczki Katariny Kim związanej z tym samym ośrodkiem akademickim pokazują , że przyjęta strategia:

uznanie winy

przeprosiny

rekompensata

i długotrwała spójność

może pomóc w zbudowaniu nowej jakości zaufania.

Można powiedzieć, że naprawiony most już nigdy nie będzie taki sam, ale będzie nadal służył.

Dlatego odbudowa zaufania to nie tylko kwestia decyzji rozumu, ale też, a może przede wszystkim czasu, by układ nerwowy nauczył się, że „most znowu jest bezpieczny”

A jak Ty myślisz o zaufaniu?
📌by JG

Adres

Czestochowa
42-200

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy ZPP-P w Częstochowie Poradnia on-line umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Praktyka

Wyślij wiadomość do ZPP-P w Częstochowie Poradnia on-line:

Udostępnij

Share on Facebook Share on Twitter Share on LinkedIn
Share on Pinterest Share on Reddit Share via Email
Share on WhatsApp Share on Instagram Share on Telegram

Kategoria

Our Story

Poradnia on-line prowadzona jest przez pracowników Zespołu Poradni Psychologiczno-Pedagogicznych w Częstochowie. Aktualne zadania Poradni on-line to: - specjalistyczna pomoc osobom, które tego potrzebują, a z różnych powodów nie zgłaszają się do poradni (brak czasu, odległość, niewiedza, wstyd), - wsparcie zarówno młodych ludzi w kryzysowym momencie ich życia, jakim jest okres dojrzewania, jak i rodziców i nauczycieli w pełnionej przez nich roli przewodników w dorosłość, - szeroko rozumiana profilaktyka. Zapraszamy na naszego bloga http://poradniaonline.wordpress.com/ oraz oficjalną stronę Zespołu Poradni http://zppp.ids.czest.pl/ Jeśli szukasz pomocy, a nie możesz lub nie chcesz przyjść do poradni, napisz na adres poradnia@tlen.pl Dzieci uczące się w częstochowskich szkołach oraz ich rodziców zapraszamy do naszych placówek.