30/11/2025
on Sunday morning at...
Nadzieja rzadko przychodzi w wielkim stylu.
Nie puka za głośno, nie włącza światła.
Nie stawia nas na nogi jednym śmiałym gestem.
A jednak to ona właśnie najczęściej trzyma nas przy życiu.
Psychologia mówi, że nadzieja jest układem odpornościowym psychiki.
Kiedy słabnie, chorować zaczyna wszystko: decyzje, relacje, odwaga, nawet najprostsze codzienne ruchy.
Badania Charlesa Snydera (profesora, psychologa klinicznego z
Uniwersytetu w Kansas, który w środowisku naukowym uchodził
za jednego z najważniejszych twórców psychologii pozytywnej)
pokazują, że nadzieja nie jest myśleniem życzeniowym.
To struktura.
Składa się z poczucia kierunku, wiary w możliwość znalezienia drogi i przekonania, że mogę zrobić na tej drodze chociaż jeden krok.
Osoby, które mają wysoką nadzieję, nie są bardziej optymistyczne.
Są bardziej konsekwentne.
To ludzie, którzy wiedzą, że mgła nie znika od samego patrzenia.
Ale mimo to ruszają przed siebie, bo w kieszeni mają kompas.
Kompas nie rozwiewa mgły, ale mówi – idź tędy.
Neuropsychologia dodaje ciekawy wątek.
Badania pokazują, że gdy pojawia się nadzieja, nawet niewielka.
W mózgu spada poziom kortyzolu.
Rośnie aktywność obszarów odpowiedzialnych za planowanie i ocenę możliwości.
Ciało się uspokaja.
Człowiek, który ma nadzieję, oddycha inaczej – to naprawdę widać.
Jak ją budować?
Paradoksalnie – bardzo małymi krokami.
Ona rośnie, kiedy widzimy choćby minimalne efekty naszego działania.
Takie mikrosygnały.
Wtedy nie pytasz – czy dam radę?
Tylko – jakie dwie małe rzeczy mogę zrobić by być bliżej tego, czego pragnę?
Jeszcze jeden aspekt nadziei – relacyjny.
Rzadko budujemy ją w samotności.
Potrzebujemy drugiego człowieka, który powie – idź jeszcze kawałek.
Badania nad odpornością psychiczną potwierdzają, że już jedna wspierająca osoba może radykalnie zmienić przebieg kryzysu.
Nadzieja lubi bliskość.
Nie jest słabością.
Nie jest ucieczką od rzeczywistości.
Jest tym, co pozwala człowiekowi przeżyć stratę, żałobę, kryzysy, nagłe zmiany.
Jest kluczowym czynnikiem pomagającym nam odzyskać sens.
Nadzieja jest jak ogień rozpalony zimą.
Nie ociepla całego domu natychmiast, ale sprawia, że dłonie przestają marznąć.
A kiedy dłonie są cieplejsze można więcej zrobić.
Nadzieja nie musi być wielka, musi tylko zostać.
📌by JG