18/11/2022
TRÓJKĄT DRAMATYCZNY
Trójkąt dramatyczny to ulubiona figura geometryczna ludzi. Gra w trójkąt jest soczysta, pełna wrażeń, emocji pod korek, lepsza niż jakikolwiek serial. Z tą różnicą, że dzieje się w realu i dotyka naszego życia. Boleśnie zazwyczaj.
Cóż to jest ten trójkąt?
Trójkąt dramatyczny inaczej zwany trójkątem Karpmana to za wikipedią (do czegoś się czasem przydaje 😉 ) „symboliczny schemat zachowań u osób z niezaspokojoną w dzieciństwie potrzebą uznania, współczucia i akceptacji obrazujący zachwianie równowagi w relacjach i przechodzenie od roli wybawiciela, poprzez rolę ofiary do roli prześladowcy. (…) Istotą trójkąta Karpmana jest nieuświadomione i zautomatyzowane wchodzenie w trzy określone role (wybawiciel, ofiara i prześladowca) w procesie naprzemiennym, tj. kolejne role następują po sobie w cyklach, które mają różny okres trwania (w niektórych przypadkach mogą występować bardzo szybko”.
Znacie? Ja też, aż zanadto.
Niech podniesie rękę ten, kto nigdy nie grał w trójkąt.
Kat, ofiara i ratownik, trzy role, w które uwielbiamy się wcielać.
Udaje się całkiem dobrze w grze we dwie osoby, ale znacznie smaczniej gra się we trzy i więcej, a już zupełnie ekscytująca gra jest na poziomie globalnym.
Gra zaczyna się w maleńkości. Dziecko, którego potrzeby uwagi, miłości, akceptacji nie są zaspokojone nie rezygnuje z tych potrzeb, bo są to potrzeby WITALNE.
Jako że nie może ich dostać ot tak, po prostu, wykształca strategie przetrwania, które pozwolą mu te potrzeby zaspokoić choćby w minimalnym stopniu. A skoro strategie zadziałały raz, to użyjemy ich po raz kolejny i kolejny, aż wejdą nam w krew i nawet ich nie zauważamy.
Manipulacja.
Żeby dostać to, czego potrzebowaliśmy, musieliśmy uciekać się do manipulacji, do sprytnej gry, w której nie wolno było mówić wprost: potrzebuję cię, kochaj mnie, przytul mnie, pogłaskaj mnie po głowie, boję się, bądź ze mną. W tej grze liczyła się strategia i takie działanie, żeby „przeciwnik” nie odkrył naszych prawdziwych motywów.
Potem jako dorośli nie potrafimy tworzyć głębokich, budujących i rozwojowych relacji, bo wciąż wcielamy się na zmianę w kata, ofiarę i ratownika.
Gra rodzinna: ona – ofiara plus agresywny mąż – kat plus dziecko – ratownik mamusi. Jednocześnie dziecko jest katem dla ojca i ofiarą nieporadnej matki. Na koniec być może ojciec zostanie sam bez żadnego wsparcia i przekształci się w ofiarę. Wszyscy cierpią, nikt nie potrafi jasno i klarownie wyartykułować tego, co czuje i czego potrzebuje.
Gra w środowisku zawodowym: on-ofiara wciąż jest nękany przez swojego szefa- prześladowcę (szef nota bene pokazuje rodzica, zazwyczaj ojca, ale też męską stronę matki), plus koleżanka gotowa ratować ofiarę, staje się jego powierniczką, oferuje różne formy wsparcia, z których ten nie może skorzystać. W końcu kiedy widzi, że jej potrzeba uznania poprzez ratowanie nie zostaje zaspokojona, jest na niego zła i przechodzi w rolę kata, a potem płynnie w rolę ofiary (to ja mu chcę pomóc, a on tak się odwdzięcza? Czym sobie na to zasłużyłam? Taka jestem dobra, a na koniec co mnie spotyka…).
Gra na poziomie globalnym: zły światowy rząd, reptilianie i inne Annunaki – kat nęka całą ludzkość – ofiarę zsyłając na nią plagi zarazy i ograniczenia wolności. Ludzkość czeka na kosmitów – wybawców, którzy przylecą i uratują nas od nas samych 😁😁😁 O święta naiwności!
Gra w środowisku przyjaciół (trudno to nazwać prawdziwą przyjaźnią, ale roboczo tak to tu zostawię): ona - ofiara staje przed dużym życiowym wyzwaniem, ale jako że nauczyła się, że mówieniem wprost nic nie uzyska, oczekuje bez słowa pomocy przyjaciół, jednocześnie mając pretensje, że tej pomocy nie dostaje. Przyjaciele zaś czekają na to, żeby jasno wyartykułowała, czego potrzebuje. Mamy sytuację patową, do której wkracza kat – mąż ofiary, który rozstawia po kątach całą grupę przyjaciół za to, że nie pomogli, że się nie domyślili. W grupie trafia się wybawiciel, który szybko oferuje pomoc. Oczywiście pomoc ta nie może być przyjęta, więc wybawiciel przechodzi w rolę kata (niechcianą pomoc to przemoc) a zaraz potem ofiary (to ona taka? Ja tu jej chcę pomóc, a ona śmie odrzucać?). Kat w postaci męża z kolei zostaje zaatakowany przez innego kata i staje się ofiarą. Kurtyna.
W tej ostatniej sytuacji uczestniczyłam niedawno jako ofiara a potem jako kat.
Pozwoliła mi ona jasno i wyraźnie zobaczyć, jak działa trójkąt dramatyczny i świadomie wycofać się z gry.
Tak, świadomie wycofać się z gry.
Wtedy gra się kończy.
THE GAME IS OVER.
To jedyne sensowne wyjście w gry pełnej bólu, wzajemnych oskarżeń i pretensji z powodu niezaspokojonych potrzeb.
Żeby móc wycofać się z gry, trzeba zauważyć, że właśnie jesteś w grze. A to jest trudne, kiedy Twoje dziecięce potrzeby nadal leżą i kwiczą, kiedy czekasz, aż ktoś przyjdzie i je zaspokoi.
NIKT nie zaspokoi Twoich dziecięcych potrzeb.
Ani rodzice - skoro nie zaspokoili w dzieciństwie, znaczy że nie umieli, bo ich potrzeb również nie zaspokojono. Kropka.
Ani partner – on nie jest od tego, nawet gdyby bardzo pragnął, nie może Ci dać tego, czego nie dali Ci rodzice. Bo Twoim rodzicem NIE JEST. Taki partner widząc w Tobie ziejącą emocjonalną dziurę Twoich niezaspokojonych potrzeb, prędzej się odsunie ze strachu przed wpadnięciem do niej, niż pomoże. I wtedy mamy pretensje żony, że mąż nie poświęca jej uwagi, albo odwrotnie.
Ani przyjaciółka – bo nie jest Twoją matką i nie jest Ci nic winna. Nie na tym polega przyjaźń, żeby sobie odgrywać boleśnie scenki z dzieciństwa i mieć wzajemne pretensje.
Ani terapeuta – „jest pani moją ostatnią deską ratunku!” - napisała do mnie kiedyś jedna pani. „nie proszę pani, nie jestem żadną deską, nie przychodzi się do mnie po ratunek a po to, żebym swoją osobą pokazała pani, że jest pani PEŁNIĄ, tyle, że jeszcze nie odkrytą”.
Ani rząd.
Ani kosmici… 👽👽👽
Kto więc?
TY.
Tylko Ty możesz zaspokoić swoje dziecięce potrzeby miłości, uznania, szacunku.
Tylko Ty.
Ja jako terapeuta mogę Ci pokazać jak, ale nie zrobię tego za Ciebie.
Możesz przejrzeć się w moich oczach i zobaczyć jakim cudem jesteś, ale nie oddam Ci części mojej drogi, bo jest moja. A Twoja jest Twoja.
Mogę Ci pokazać, że tak naprawdę masz już wszystko, tylko jeszcze tego nie widzisz.
Mogę być dla Ciebie latarnią, która oświetli Ci części Ciebie, które pozostają w mroku.
Jesteś PEŁNIĄ.
Nie mam Ci nic do dania.
Jedynie do pokazania.
No więc kiedy zaczniesz dawać SOBIE miłość i akceptację, przestaniesz być żebrakiem, a ludzie przestaną opuszczać wzrok na Twój widok.
Kiedy wyjdziesz do świata z pozycji swojej pełni, świat odzwierciedli Ci to w postaci czułych, głębokich i szczerych relacji, w których znów będziesz mógł powiedzieć głośno: potrzebuję cię, kochaj mnie, przytul mnie, pogłaskaj mnie po głowie, boję się, bądź ze mną.
I tym razem dostaniesz.
Autor Izabela Wudarczyk - Uzdrawianie przez świadomość
Izabela Wudarczyk ❤