04/07/2020
Bożena Maciek Haściło: Umiejętność regulowania emocji polega między innymi na tym, że ktoś ma świadomość tego, co przeżywa, potrafi to wyrazić w adekwatny sposób, a czasem wytrzymać, odroczyć albo w ogóle się powstrzymać od wyrażania. Osoby, które potrafią regulować emocje, mają też zdolność do kojenia siebie, gdy przeżywają coś trudnego, samouspokajania, i dodatkowo potrafią poprosić o pomoc. Są, jak to się mówi, emocjonalnie odporne. Natomiast osobom, które nie mają tych umiejętności, alkohol może pomóc na przykład rozładować napięcie.
Weźmy kogoś, kto pracuje nad wymagającym projektem. Kosztuje go to dużo wysiłku i nerwów, więc odcina się od różnych przeżyć, by móc się na nim skupić. Projekt się kończy, wydawałoby się, że napięcie powinno spaść, ale tak się wcale nie dzieje. Osoba umiejąca regulować emocje sięgnie po sprawdzone sposoby – pogada z przyjacielem, pójdzie na dobry film czy pobiega. Ktoś, kto nie ma takich narzędzi, a doświadczył tego, że alkohol czy inna substancja go rozluźniają, sięgnie po nie.
Ale tu jest haczyk.
Agnieszka Jucewicz: Jaki?
BMH: Jak ktoś przychodzi do mnie na konsultację, to jednym z pytań, które zawsze zadaję, jest pytanie o to, jak radzi sobie ze stresem. Część osób, które mają problem, od razu przyzna, że piją i że to jest właściwie ich jedyny pomysł. A część powie, że biegają, jeżdżą na rowerze, wspinają się.
Z mojego doświadczenia wynika, że osoby z problemem mają najczęściej dwa skrajne sposoby traktowania swojego ciała: albo je bardzo zaniedbują, albo przeciwnie – totalnie je eksploatują, czyli jak biegają, to od razu maraton, jak rower, to 150 kilometrów dziennie, a najlepiej triatlon. Do tego katorżnicza dieta.
Więc kiedy ktoś mi mówi, że bardzo intensywnie trenuje, a do tego pije – od razu zapala mi się czerwona lampka.
rys. Joanna Krótka
fragment rozmowy dla Wysokich Obsaców