25/11/2025
Ludzie się spieszą a ja wolno chodzę ;)
Dziś pragnę zwrócić uwagę na to, że głównym problemem jest dość często to, że człowiek skupia więcej uwagi na innych, a nie na sobie. To bardzo ciekawy mechanizm.
Teraz spaceruję po plaży w Sopocie i obserwuję ludzi wokół siebie. Mijamy się w odległości kilku lub kilkunastu metrów, a ja trzymam dyktafon w dłoni i mówię do niego.
Osoba z lękiem społecznym mogłaby pomyśleć: „Nie dam rady, będą na mnie patrzeć i co sobie o mnie pomyślą”. Osoba neuroatypowa mogłaby poczuć, że ją to przekracza, w sensie, że nie jest w stanie iść wolnym krokiem po piasku i mówić do dyktafonu, bo zwracałaby na siebie uwagę. Osoba o unikającym stylu mogłaby zareagować podobnie: nie chce przyciągać uwagi obcych ludzi, bo jeszcze coś jej zrobią. Osoba z traumą mogłaby zareagować jeszcze inaczej: ktoś podejdzie, powie, że mam to wyłączyć, a w skrajnej sytuacji nawet zareaguje fizycznie. To tylko kilka pomysłów, które przyszły mi do głowy, patrząc na tę sytuację z dyktafonem.
A teraz przejdźmy do rzeczy. Potrzebuję mieć dobrą relację z ciałem – relację opartą na uważności, spokoju i kontakcie, aby być w nim obecnym. Twoje ciało jest twoją świątynią, twoją kaplicą, twoim statkiem. Warto znać jego zakamarki i systemy, które sprawiają, że funkcjonujesz, chodzisz, mówisz, doświadczasz.
Jeżeli żyjesz w głowie, jeśli cały czas jesteś w myślach, bardzo łatwo przenieść uwagę z siebie na innych i zapomnieć o swoich emocjach, potrzebach i granicach. Wtedy najprawdopodobniej zaczynasz robić rzeczy, które nie są twoje i które ci nie służą.
Jedną z praktyk, które polecam, jest chodzenie wolno – jeden krok na trzy sekundy – i wchodzenie w kontakt z ciałem. Dostrój się i pozostań z tym, co czujesz w ciele. Rozluźniaj ciało w ruchu, synchronizuj ruch z oddechem i dostrajaj się do siebie. Ja tak chodziłem przez rok po mieście.
Dla mnie stało się jasne, że miasto jest głośne, chaotyczne. Pasy, światła na przejściach dla pieszych wymuszają szybkie przechodzenie.
Na przykład jest takie skrzyżowanie w Sopocie, na którym ja – młody, wysportowany, 31-letni mężczyzna – mam problem, żeby zdążyć przejść w czasie, gdy świeci się zielone światło. Przechodzę tamtędy codziennie – idąc do gabinetu, do sklepu, czy na plażę.
Szybkie, duże prędkości samochodów, które pędzą w mieście, mimo że limit to przecież tylko 50 km lub 30 km na godzinę. Głośne motory. Neony. Za głośne komunikaty dla pasażaerów kolejki podmiejskiej.
Tak jest.
I nic z tym nie mogę zrobić. Oprócz wyprowadzenia się na wieś – ale to za niedługo, w swoim czasie.
Proszę, podziel się swoim doświadczeniem w komentarzu poniżej – co zauważasz, żyjąc tam, gdzie jesteś, kiedy zaczął_ś chodzić wolno i zwracać uwagę na swoje ciało.
P.