Borelian

Borelian Dla wszystkich, którzy boją się boreliozy, chorują na nią, lub podejrzewają, że mogą być ch

27/10/2025

Aktualne miejsca przyjęć Pacjentów:

NZOZ "Przychodnia", po wcześniejszej rejestracji telefonicznej, 58 680 25 00
* Kościerzyna, ul. M. Curie-Skłodowskiej 7 - trzecie wtorki miesiąca, od godziny 14.00,
* Karsin, czwartki, od godziny 15.00

Medicover "Forum", Gdańsk, Targ Sienny 7, piątki, od godziny 9.30
rejestracja:
* przez stronę internetową
https://www.sklep.medicover.pl/p/lekarz-chorob-zakaznych
* telefonicznie: 500 900 500
* mailowo: dok@medicover.pl
* przez aplikację Medicover OnLine

Z przykrością zawiadamiam, że aktualnie nie ma możliwości umawiania wizyt w ramach NFZ.

Podpisuję się. https://www.facebook.com/share/p/172fJuM6hY/
27/08/2025

Podpisuję się.

https://www.facebook.com/share/p/172fJuM6hY/

O BORELIOZIE - JAK DŁUGO LECZYĆ?

Bardzo często spotykam pacjentów z rozpoznaniem boreliozy, którzy są przekonani, że tę chorobę należy leczyć antybiotykami wiele miesięcy, czy nawet lat. Takie przekonanie wynika z nierzetelnych informacji, które dostępne są w internecie, a które - niestety - rozpowszechniane są przez niektórych diagnostów czy lekarzy, należących do tzw. nurtu ILADS. Od razu powiem, że "prawdy objawione" szerzone przez pseudospecjalistów od ILADS nie są uznawane przez medycynę opartą na faktach (Evidence Based Medicine - EBM), czyli nie uznają ich żadne poważne towarzystwa naukowe lekarzy chorób zakaźnych na świecie (po napisaniu tego zdania już sobie wyobrażam pod moim postem hejt wylewający się od osób popierających ILADS...;). Od dawna optymalny czas leczenia boreliozy był przedmiotem badań i jednoznacznie ustalono, że wielomiesięczne stosowanie antybiotykoterapii w boreliozie nie przynosi żadnych dodatkowych korzyści w stosunku do leczenia maksymalnie 28-dniowego (czyli takiego, które zalecane jest wg "klasycznych" rekomendacji).

Oczywiście, zdarza się tak, że pacjent, który został poddany 28-dniowej (lub krótszej - w zależności od postaci) terapii prawidłowym antybiotykiem, nadal prezentuje objawy chorobowe (zazwyczaj jednak znacznie mniej nasilone niż wyjściowo). Ale czy to oznacza, że kontynuowanie antybiotykoterapii będzie dobrym rozwiązaniem? Żeby odpowiedzieć na to pytanie musimy sobie wyjaśnić, czym właściwie jest borelioza: to jest choroba bakteryjna, wywołana przez krętki Borrelia, która wiąże się z konkretnymi objawami dotyczącymi skóry, stawów, układu nerwowego lub serca. O ile wczesna postać skórna (rumień wędrujący) nie jest większym problemem klinicznym, to już postaci rozsiane narządowe (stawy, układ nerwowy, serce) wiążą się z poważnymi dolegliwościami. Wynika to z tego, że krętki, które namnażają się w tkankach wyżej wymienionych narządów, zazwyczaj prowadzą do ich uszkodzenia - przejściowego i odwracalnego (jeśli leczenie zostanie włączone w miarę szybko) lub - bardzo rzadko - trwałego (jeśli objawy utrzymują się długo, a leczenie nie zostanie zastosowane w momencie, gdy proces uszkodzenia tkanek jest jeszcze odwracalny).

Co nam daje antybiotykoterapia? Otóż prawidłowo wybrany antybiotyk będzie zabijał krętki Borrelli, bo to potrafi. Ale czy zawsze "wyleczy" uszkodzenia tkanek, których dokonały te bakterie? Nie zawsze i/lub nie od razu. Na przykład: jeśli wskutek boreliozy doszło do porażenia nerwu twarzowego, to zanim ten nerw (odpowiadający za ruchy mięśni twarzy) się zregeneruje i wyrehabilituje - czyli znowu będzie w stanie prawidłowo kontrolować napinanie mięśni twarzy - może minąć kilka miesięcy. Inny przykład: jeśli pacjent długo chorował na nierozpoznaną boreliozę stawową i niektóre struktury stawu zostały uszkodzone tak bardzo, że ich naprawa przekracza potencjał regeneracyjny organizmu - niestety zmiany i związany z nimi ból może pozostać.

Leczenie boreliozy można porównać do gaszenia pożaru - gdy ogień (bakterie) pojawi się tam, gdzie nie powinien, lejemy na niego wodę (antybiotyk). Ogień gaśnie, pozostają uszkodzone wskutek pożaru sprzęty. Czy żeby je naprawić będziemy je nadal polewać je wodą?...

Gdy po prawidłowym leczeniu boreliozy pozostają jakieś objawy chorobowe, zazwyczaj konieczne jest wdrożenie innych terapii: np. niesteroidowych leków przeciwzapalnych, fizjoterapii, treningu medycznego. Ale na pewno rozwiązaniem nie jest długotrwałe stosowanie antybiotyków, bo to nie tylko nic nie zmieni, ale może doprowadzić do poważnych powikłań.

Lekarzom chorób zakaźnych nie są obce przypadki uszkodzeń wątroby wskutek przewlekłego stosowania antybiotyków zalecanych przez "ILADS-owców", w skrajnych przypadkach kończące się nawet niewydolnością wątroby z koniecznością pilnego przeszczepienia tego narządu. Ale o tym "specjalista" ILADS już nie wspomni....

Na szczęście w ostatnich latach zaczęto robić porządek z lekarzami i diagnostami "uprawiającymi ILADS", niektórzy z nich nie mają już możliwości konsultowania pacjentów. Ale zanim ta cała dezinformacja się wyprostuje i moda na tę pseudometodę przeminie, to upłynie jeszcze dużo czasu. Zresztą pewnie sami się przekonamy o tym w jakiej kondycji jest ta "metoda", gdy pod moim postem pojawi się wspomniany wcześniej hejt ;) a może przekornie go nie będzie?...

W ciągu ostatnich lat konsultowałam wielu pacjentów, którzy "wpadli w szpony ILADS" (bo trudno nazwać to inaczej). Zazwyczaj były to osoby z przewlekłymi objawami chorobowymi, które "ILADSowcy" przypisywali boreliozie i konsekwetnie drenowali kieszenie tych pacjentów, naciągając na dziesiątki tysięcy złotych za długotrwałe "leczenie" i absurdalnie drogie niestandardowe "badania", które tak naprawdę nie mają wartości diagnostycznej. Najgorsze jest to, że u niektórych pacjentów okazuje się, że objawy, które przez lata przypisywano boreliozie, wynikają z zupełnie innej choroby - reumatologicznej, ortopedycznej, psychicznej czy neurologicznej - o której pacjent nie miał pojęcia, a która przez lata nie była prawidłowo leczona. Znane są w świecie medycznym przypadki zgonów z powodu nierozpoznanych poważnych chorób, które zostały mylnie zdiagnozowane jako borelioza. Ale o tym "specjalista" ILADS też nie wspomni...

Jeśli zatem zdarzy się komuś zachorować na boreliozę niech będzie przygotowany na to, że spotka się z dezinformacją na temat tej choroby. Miejmy jednak świadomość, że wiele z informacji, które do nas mogą dotrzeć z mediów czy nawet ust znajomych, jest fałszywych. Miejmy świadomość, że celem tej manipulacji jest wyhodowanie wiernych pacjentów "wyznawców ILADSu", bo "specjaliści ILADS" z boreliozy uczynili sobie maszynkę do zarabiania pieniędzy. Bo jeśli przekona się pacjenta, że leczenie boreliozy musi trwać lata, że co miesiąc trzeba przychodzić do gabinetu "specjalisty" do kontroli po receptę na kolejny antybiotyk (i płacić z to znacznie wyższe stawki niż za standardowe konsultacje zakaźników), że trzeba do tego robić badania za miliony monet w konkretnym "zaprzyjaźnionym" laboratorium, to wychodzi z tego naprawdę niezły biznes. A pacjent jest przekonany, że chodzi do "zbawcy", bo "zwykli zakaźnicy" nie znają się boreliozie. I płaci, płaci, płaci... Sprytne, prawda?..

PS1. Zioła i różne diety też nie mają udowodnionej skuteczności w leczeniu boreliozy i na tym też powstał niezły biznes.
PS2. Na zdjęciu typowy rumień wędrujący dla przyciągnięcia uwagi.
PS3. Wytyczne "klasyczne" dopuszczają jednorazowe powtórzenie terapii antybiotykowej - ale jest to zarezerwowane dla ciężkich przypadków boreliozy stawowej czy neuroboreliozy, które wyjściowo były leczone antybiotykami doustnymi. Powtórzenie terapii polega na przyjęciu do szpitala i stosowaniu antybiotykoterapii dożylnej (ceftriaxon) przez 3-4 tygodnie. Natomiast ma się to nijak do rozwiązań, które proponują "ILADSowcy".

Osobiście do końca życia nie zapomnę dyżuru z początków mojej kariery zawodowej,  na którym przez całą noc walczyłam o ż...
17/03/2025

Osobiście do końca życia nie zapomnę dyżuru z początków mojej kariery zawodowej, na którym przez całą noc walczyłam o życie jedenastolatki z odrowym zapaleniem mózgu. Przeżyła, ale ze zdrowego, prawidłowo rozwijającego się, błyskotliwie inteligentnego dziecka stała się inwalidką z niedowładami i upośledzeniem intelektualnym.
Własnej odry, przechorowanej w wieku wczesnoszkolnym, też nie zapomnę. Nigdy w życiu nie byłam taka chora, z gorączką do 41 stC, bólem oczu ciągnącym się jeszcze przez miesiąc rekonwalescencji.
Na prawym ramieniu noszę dużą bliznę po szczepionce przeciwko ospie prawdziwej, dzięki której na tę potworną, zabijającą od 30 do 95% swouch ofiar, chorobę od 50 lat nikt nie zachorował.
Na własne oczy widziałam wózki ze zwłokami w zielonych workach stojące po kilka na korytarzach "mojego" szpitala w czasie pandemii COVID. W czasie każdego dyżuru na niektórych oddziałach odchodziło nawet po 7 osób. Podczas "trzeciej fali" przyjęcia do szpitala z powodu ciężkiego przebiegu COVID, nierzadko zakończonego zgonem, wymagały praktycznie wyłącznie osoby niezaszczepione.

Ale jasne. Można wierzyć w co się chce, wbrew rozsądkowi. I można także nie ucierpieć z tego powodu. Krzywa Gaussa jest obszerna, choć mocno płaska na peryferiach.

https://www.facebook.com/share/p/1FvtN9eJPr/

Parę dni temu środowiskiem pediatrów i lekarzy chorób zakaźnych w Polsce wstrząsneła wiadomość, że na oddziale intensywnej terapii jednego z wrocławskich szpitali leży kilkuletnie dziecko z BŁONICĄ - chorobą, której nie widział na żywo u dziecka żaden z obecnie czynnych zawodowo lekarzy. Jedynie nasi nauczyciele, którzy przebywają już na emeryturze, mieli wątpliwą przyjemność widzieć błonicę "w realu" jako świadomi lekarze.
Jest to choroba straszna. Czytałam kiedyś opracowanie, w którym pisano, że gdy w XIX w. błonica "szła przez Europę", to zabierała życie połowie dzieci w każdej wsi czy miasteczku. Błonica zabijała w sposób okrutny. Istnieją doniesienia, że rodzice umierających dzieci modlili się o śmierć z powodu powikłań neurologicznych - bo wtedy przynajmniej dziecko nie było przytomne i nie zdawało sobie sprawy, że umiera. Taki przebieg błonicy był postrzegany jako błogosławieństwo. Gorszym wariantem był zgon w sposób "klasyczny" - z powodu stopniowego duszenia się przytomnego dziecka wskutek rozwijania się przez kilka dni błon rzekomych w układzie oddechowym (od tych błon pochodzi nazwa - błonica lub dławiec - od dławienia się nimi).
Dopiero wynalezienie surowicy przeciwbłoniczej przez Emila von Behringa dało jakąś szansę na wyleczenie tej choroby. Zresztą Behring dostał za to pierwszego Nobla w dziedzinie medycyny. Warunkiem powodzenia leczenia było dostarczenie surowicy do chorego dziecka jak najszybciej - co często się nie udawało, bo surowica ta nie była powszechnie dostępna (i nadal nie jest). Po wynalezieniu surowicy śmiertelność spadła do 10-15% i na tym poziomie utrzymuje się do dziś. Surowica Behringa nadal nie jest rutynowo dostępna (istnieje specjalna procedura na jej dostarczenie do chorego z rozpoznaniem błonicy), a każda godzina zwłoki w jej podaniu redukuje szansę pacjenta na przeżycie.
Gdy w latach 50-tych XX w. wprowadzono obowiązkowe szczepienie przeciw błonicy nikt nie miał wątpliwości, że dzieci należy szczepić - bo każdy miał w pamięci jakieś znajome dziecko, które umarło na błonicę lub przeżyło ją, ale rozwinęło trwałe powikłania - dziecko znajomych/kuzyna sąsiada/siostry ekspedientki z tego sklepu na rogu... Dzięki szczepieniom choroba stawała się coraz rzadsza. Ostatni rodzimy przypadek błonicy w Polsce stwierdzono w 1996 roku, choć na świecie - w krajach rozwijających się- nadal notowano corocznie kilka-kilkanaście tysięcy przypadków.
Ponieważ jednak pamięć ludzka jest krótka i wybiórcza, przedstawiciele kolejnych pokoleń rodziców, którzy nie słyszeli nigdy o zachorowaniu na błonicę, przestali widzieć sens w szczepieniu przeciw tej chorobie (i wielu innym chorobom zakażnym). Zwłaszcza w ostatnim dziesięcioleciu bycie "antyszczepionkowcem" stało się coraz bardziej popularne, a wręcz modne w niektórych kręgach. Wyszczepialność populacji dzieci w Polsce na szczepienia obowiązkowe, która jeszcze 30-40 lat temu osiągała wartości 95-98%, teraz kształtuje się na poziomie znacznie niższym niż 90%. A więc niższym niż próg wyszczepialności, który hamuje krążenie większości chorób zakaźnych w populacji dzieci.
Nie muszę chyba mówić, że to dziecko, które teraz walczy o życie we Wrocławiu, nie było szczepione. Gdyby było, nie zachorowałoby na błonicę. Można pomyśleć, że przecież nabyło zakażenie poza Polską, na wakacjach w jednym z krajów Afryki, a więc dzieci w Polsce nie są zagrożone. Nic bardziej mylnego. Zagrożone błonicą (tudzież odrą, krztuścem, polio, WZW B, tężcem itd.) jest każde nieszczepione dziecko. Bo kolejny przypadek błonicy to tylko kwestia czasu. Wynika to jednoznacznie ze smutnych statystyk wyszczepialności.
Gdy przychodzą do mnie rodzice, którzy z własnego wyboru nie szczepią swoich potomków, oczami wyobraźni widzę ich dzieci stąpające na cienkiej linie nad przepaścią. Bo w przeciwieństwie do tych rodziców widziałam dzieci, które umierały na choroby, którym można było zapobiec poprzez szczepienia. I widziałam później tych rodziców, którzy uświadomili sobie, że gdyby jednak podjęli decyzję o szczepieniu, to ich dziecko nadal by żyło. To jedne z najbardziej drastycznych wspomnień z mojego życia zawodowego.
Im dłużej pracuję, tym bardziej zdaję sobie sprawę z tego, że historia chorób zakaźnych musi zatoczyć koło; że skoro coraz więcej rodziców nie szczepi swoich dzieci, to te choroby zakaźne muszą wrócić i pokazać swoje prawdziwe oblicze. A wtedy znowu powstanie świeża pamięć o tym, że błonica (odra, polio, krztusiec itd, itp) to choroba straszna, które zabiła dziecko znajomych/kuzyna sąsiada/siostry ekspedientki z tego sklepu na rogu...
----------------
Załączam zdjęcie błon rzekomych w gardle dziecka chorego na błonicę, które krąży po internecie od co najmniej 15 lat- autor nieznany

18/05/2022

BorelianMed wraca do Kościerzyny!
Dodatkowo dostępne terminy wizyt w Karsinie.
Rejestracja telefoniczna:
058 680 25 00
Zapraszam!
Borelioza jest uleczalna!

Polecam jako źródło rzetelnej wiedzy o covid dla pacjentów.
05/12/2020

Polecam jako źródło rzetelnej wiedzy o covid dla pacjentów.

Na twój numer +48 zadzwoni do Ciebie Doradca Medyczny. Jeżeli nie uda mu się z Tobą połączyć, podejmie kolejne 2 próby. W razie niepowodzenia powiadomimy Cię SMS-em jak zrealizować poradę.

14/11/2020

Kolejny punkt poboru wymazów na SARS-CoV2 w Gdańsku. 👍

Proszę, przeczytaj informację pod teledyskiemi udostępnij.. Osocze ozdrowieńców naprawdę ratuje życie..
31/10/2020

Proszę, przeczytaj informację pod teledyskiemi udostępnij.. Osocze ozdrowieńców naprawdę ratuje życie..

Zachęcamy wszystkich ozdrowieńców Covid-19 do oddania osocza ! To właśnie Ty możesz uratować komuś życie ! https://www.gov.pl/web/nck/ https://www.facebook.c...

Wygląda na to, że przestało przyspieszać..🙂
29/10/2020

Wygląda na to, że przestało przyspieszać..🙂

Codziennie aktualizowane numeryczne prognozy rozwoju epidemii koronawirusa w Polsce.

Adres

Gdansk

Godziny Otwarcia

Poniedziałek 07:30 - 14:30
Wtorek 07:30 - 14:30
Środa 07:30 - 14:30
Czwartek 07:30 - 14:30
Piątek 07:30 - 14:30

Telefon

+48586802500

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Borelian umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Udostępnij

Share on Facebook Share on Twitter Share on LinkedIn
Share on Pinterest Share on Reddit Share via Email
Share on WhatsApp Share on Instagram Share on Telegram

Kategoria