29/08/2025
Często słyszę w gabinecie, że ludzie nie chcą wyrażać co czują, bo boją się, że ktoś się obrazi, źle to przyjmie i że to tylko pogorszy relacje.
Robię wtedy taki eksperyment i proszę by się ten ktoś wczuł w drugą osobę a ją odgrywam rolę klienta i mówię to co klient mi przekazał o tym co go boli i czego potrzebuje w relacji. Najczęściej jest wtedy „no jak tak to powiedziałaś w ten sposób, to rzeczywiście to brzmi bardzo dobrze i ja bym się o to nie obraził/obrazila”
Nie wymyślam nie wiadomo czego, po prostu mówię językiem uczuć i potrzeb, językiem autentyczności, który dla mnie jest najważniejszym językiem, którego powinniśmy się uczyć a który właśnie często mylimy z taką dobitną szczerością - która rzeczywiście często rani.
Oczywiście to semantyka, da kogoś szczerość będzie czymś co jest o faktach - ok, ja użyłam jej tutaj w kontekście pokazania różnicy, jak można mówić „co się myśli i czuję” by to było krzywdzące albo z korzyścią dla relacji. Często bowiem słyszę „byłam szczera” i to nie stało koło autentyczności bo ktoś po prostu wylał swoją ocenę na druga osobę. Często nieproszony, a tego właśnie nie lubię ;) i nie polecam ;)
Dajcie znać co o tym myślicie?