17/06/2025
Natalia Waloch:W kryzysie rozwodowym jesteśmy tak pochłonięci swoimi emocjami i walką ze współmałżonkiem, że dziecko znika nam z radaru?
Małgorzata Rymaszewska: Często tak się dzieje. Czasem nie zdajemy sobie z tego sprawy, mówimy, że ono jest najważniejsze, ale mimo to jesteśmy tak pochłonięci konfliktem, swoją urażoną dumą i poczuciem straty, że stajemy się niedostępni emocjonalnie.
NW: Co dziecko wtedy czuje?
MR: Jest samotne i bezradne, nie wie, jak pomóc. W zamęcie rozwodu dobrze jest uświadomić sobie, że nie daję rady, nie mogę teraz należycie zająć się dzieckiem, więc potrzebuję czyjejś pomocy. Rodzice, kiedy się rozstają, przychodzą do terapeuty po pomoc dla dziecka, podczas gdy najczęściej to oni sami potrzebują jej dużo bardziej.
NW: W publikacjach o rozwodach pojawia się metafora muru, który należy wytyczyć między sprawami małżeńskimi a byciem rodzicem.
MR: Dla dziecka to konieczne i zbawienne, dla dorosłych – często trudne do wykonania. Wplątują swoje emocje i przekonania dotyczące partnera w zachowanie wobec dziecka. Trudno w partnerze zobaczyć dobrego rodzica, gdy w naszym przekonaniu jest złym człowiekiem. Mur, o którym pani mówi, jest możliwy do zbudowania dla osób silnych emocjonalnie, świadomych.
NW: Jak sobie poradzić, gdy rozwodowe emocje wylewają się nam uszami?
MR: Była wielka metaanaliza robiona na kilkudziesięciu tysiącach ludzi w krajach Europy Zachodniej i USA. Celem badania było sprawdzenie, co wpływa na dobrostan dzieci. Okazuje się, że jedną z najważniejszych rzeczy jest to, jak dorośli radzą sobie ze stresem. To dużo ważniejsze dla rozwoju dziecka i jego późniejszego życia niż to, czy zapiszemy je na zajęcia dodatkowe i kupimy mu najlepsze rzeczy.
NW: Choć wszyscy wiemy, że przy dziecku nie należy się kłócić o sprawy, które wychodzą przy rozwodzie, często to robimy.
MR: Nie chodzi tylko o komunikaty wprost do partnera, ale też o to, co przy dziecku mówimy przez telefon do mamy czy przyjaciółki. Proszę sobie wyobrazić, że pani ma kogoś, kogo bardzo kocha, np. siostrę, i nagle jakaś osoba przychodzi i mówi o niej, że jest wredna, niegodna zaufania. Trudno tego słuchać, prawda?
Dziecko miało dotąd dwie osoby, które mogło sobie spokojnie kochać. A nagle jest tak, że jeżeli kocha jedno z rodziców, to z powodu konfliktu między nimi staje automatycznie w opozycji do drugiego. Jeśli powie: „Tęsknię za mamą”, to tacie może być przykro, może być na nie zły lub obrażony.
NW: Gdyby pani miała wskazać najważniejszą rzecz, która determinuje to, jak dziecko poradzi sobie z rozwodem, co by to było?
MR: Wszystkie badania i publikacje mówią o jednym: dla dziecka najgorszy jest zawsze przedłużający się konflikt w rodzinie. Problemy w funkcjonowaniu dziecka są silniej skorelowane z konfliktem rodzicielskim niż ze śmiercią rodzica.
Życie w skłóconej rodzinie, nawet pełnej, jest dla dziecka ogromnie obciążające. Znam osobę, która ma wielki żal do rodziców, że dopiero teraz, gdy jest dorosła, raczyli się rozwieść i normalnie żyć, a kiedy była dzieckiem, to ciągle było piekło.
fragment rozmowy dla Wysokich Obcsów
fot Marek Studzinski