28/11/2025
"Inny kolega mi opowiedział, że jak mówi partnerce, że rozrzuca skarpetki, to wtedy ona:
- "A ty to w ogóle nie pierzesz, wczoraj musiałam zajmować się dziećmi, a ty sobie poszedłeś z kolegami, wróciłeś po północy".
Robi się wielka kłótnia, kilka dni się do siebie nie odzywają, a skarpetki jak rzucała na podłogę, tak rzuca.
Może tam zbyt dużo rzeczy się nazbierało, takich właśnie pretensji ukrytych, żali, i ona mu to w taki bierny sposób okazuje.
Może, ale może zwracanie jej uwagi, że coś tam niefajnego robi, generuje silny kontratak. A dramat tego kolegi polega na tym, że on wie, że jak jej powie o tym, co mu przeszkadza, to właśnie tak się stanie. W związku z tym nie opłaca mu się mówić, co jest dla niego ważne, co go denerwuje. A jak jej powiedział o tym schemacie, to wtedy ona:
- "Ale skądże znowu", jakby w ogóle nie zdawała sobie z tego sprawy.
I oczywiście może tak być.
To, jak powiedziałem, może być okazja do wylania wielu potrzeb, która ona ma niezaspokojone. A może ona gra w grę polegającą na tym, że każdą uwagę partnera traktuje nie jako sygnał, że jemu z czymś jest trudno, ale jako atak na siebie. I odpowiada kontratakiem.
A czy pokazywanie wtedy tego schematu: "Zobacz, jak ja mówię tak, to wtedy ty..."?
Ale to jest przecież woda na młyn. Bo nie dość, że ten ktoś mówi jej o skarpetce, to teraz jeszcze, że ona w ogóle zawsze coś źle robi. Leci więc kolejna lawina, otwiera się pole kolejnego konfliktu.
Ale to aż terapii trzeba, żeby szklanki były, gdzie trzeba, a skarpetki nie walały się po podłodze?
Bez przesady. Terapii trzeba wtedy, gdy te szklanki i skarpetki są wierzchołkiem góry lodowej i doprowadziły do kryzysu. Bo skoro nie udaje się nam we dwoje zrozumieć, o co chodzi, to może trzeba sięgnąć po osobę trzecią, która to, co się dzieje, wydobędzie, nazwie, opisze.
Jak pana kolega pójdzie na terapię, to może się zdarzyć, że odkryje, w co gra, o co tak naprawdę mu chodzi."
Źródło: fragment rozmowy z P. Jezierskim (terapeutą par), Wysokie Obcasy Extra, 3/2020