14/10/2025
Świetny tekst - szczególnie spodobało mi się pierwsze zdanie🧑🏫
Dzisiaj świętujemy Dzień Nauczyciela.
Dzień, w którym wszyscy udają, że ich szanują, a jutro znowu będą mówić, że „mają za dużo wolnego”.
Dziękują im uczniowie, którzy nienawidzą szkoły.
Rodzice, którzy nie mają czasu wychowywać.
I politycy, którzy nie mają pojęcia, jak wygląda 7 klasa o ósmej rano po weekendzie.
To dzień, w którym system mówi „dziękuję” za to, że dajesz z siebie wszystko,
a chwilę później przypomina ci, że i tak jesteś winny wszystkiego, co w tym systemie nie działa.
Bo nauczyciel w tym kraju to nie autorytet, tylko amortyzator frustracji.
Ma wychowywać, ale się nie wtrącać.
Motywować, ale nie wymagać.
Być ciepły, ale nie za bardzo.
I zawsze mieć „powołanie”, żeby nie trzeba było mu płacić.
A kiedy próbuje uczyć życia, a nie tylko programu, to
dostaje przypomnienie, że od myślenia są podręczniki.
Że poglądy trzeba trzymać dla siebie.
Że neutralność to obowiązek, ale lojalność już niekoniecznie.
Bo w szkołach nadal łatwiej mówić o historii partii niż o emocjach człowieka.
Łatwiej uczyć posłuszeństwa niż samodzielności.
Łatwiej wcisnąć wartości niż nauczyć myśleć.
A mimo to przychodzi do pracy.
Codziennie.
Z kawą, ironią i ostatnim odruchem nadziei, że z człowieka da się jeszcze coś ulepić.
Nie dlatego, że wierzy w system.
Tylko dlatego, że ktoś musi jeszcze wierzyć w człowieka.
I jasne, tak jak w każdym zawodzie, są tu ludzie dobrzy i tacy, którzy dawno przestali się starać.
Ale może zanim znowu powiesz, że „wszyscy nauczyciele są tacy sami”,
warto sobie przypomnieć, ilu z nich naprawdę próbowało cię nauczyć czegoś więcej niż wzoru z tablicy.
Bo to nie szkoła robi z człowieka nauczyciela.
Tylko to, że mimo wszystko jeszcze mu zależy na kolejnym pokoleniu.
A jeśli dziś łatwo ci mówić, że nauczyciele niczego ci nie nauczyli, to może po prostu wciąż nie odrobiłeś tej najważniejszej lekcji.