16/08/2021
Katarzyna Sołtysik: Mam przekonanie, że bliskość to słowo ‘wytrych’. Niby oczywiste, niby wszyscy wiedzą, ale koniec końców nie ma jasności czym naprawdę jest.
Mieczysław Jaskulski: Właśnie, to słowo, którego znaczenie wydaje się dość oczywiste, ale nie ma jednak swojej psychologicznej definicji. Ludzie, często mówiąc o bliskości, identyfikują się tylko z tą częścią drugiego człowieka, która im się podoba, którą akceptują. Natomiast realna bliskość polega na byciu z kimś, kto nie jest idealny, ale mimo tego przeważa rodzaj sympatii i czegoś dobrego, co się między ludźmi wydarza. To jest dojrzała bliskość.
K.S.: Mnie podoba się definicja, według której, bliskość między ludźmi jest wtedy, kiedy znają swoje zalety, ale też wady, jednak nie wykorzystują ich przeciwko sobie.
M.J.:Tak, bliskość jest też rodzajem zaufania, kiedy mogę się odsłonić przed drugim człowiekiem i nie bać się zranienia. Wtedy można mówić o prawdziwym związku czy relacji, bo człowieka nie da się podzielić na pół i wybrać tylko tej jego części, która jest fajna, i z którą jest nam przyjemnie.
K.S.:W naszej rozmowie przewijają się słowa klucze. Zaczęliśmy od bliskości, ale nie ma bliskości bez uważności i obecności.
M.J.:Brak uważności i wewnętrznego rozeznania mogą sprzyjać nakręcaniu spirali stresu. Zatrzymanie się, umiejętność niepoddawania się impulsom, zachowanie trzeźwości umysłu, są oznaką dojrzałości, która z kolei chroni nas przed zamieszaniem świata zewnętrznego. Pomaga dojść do tego, co dla nas ważne, a przede wszystkim do tego, co w życiu wartościowe. W kontekście świąt, uważność skierowana do wewnątrz pozwoli nam zadać sobie pytania: jak chcemy spędzić ten czas, z kim, co jest ważne w tym czasie, czy faktycznie gotowanie i sprzątanie, czy może jednak coś innego. Chociaż to niezwykle trudno dostrzec, ale my naprawdę mamy wybór. Możemy wziąć to, co dla nas dobre.
K.S.:Elementem bliskości jest też obecność i kiedy przychodzą mi na myśl różne świąteczne obrazki, to pojawia się też między innymi taki, gdzie ludzie zamiast razem porozmawiać prędzej pooglądają telewizję.
M.J.:Tak, trzeba jednak wziąć pod uwagę, że oni wspólnie tę sytuację tworzą, i że to nie dzieje się tylko w święta, ale przecież musi się dziać na co dzień. Więc jeśli razem je stworzyli, to tylko razem mogą je zmienić. Jedna osoba sama nie zmieni. Żeby zmienić cokolwiek, należy zamiast szukać winy, najpierw zrozumieć jak to się u nas dzieje, skąd to się bierze.
K.S.:I co się dzieje, kiedy taka refleksja przychodzi?
M.J.:Wtedy pojawia się możliwość, żeby zamiast narzekać, zrobić z tego ciekawy rodzaj poznawania siebie i faktycznego usłyszenia perspektywy drugiego człowieka. Wtedy mamy szansę otworzyć dyskusję, w której jest miejsce na przedstawienie swoich stanowisk, jak rozumiemy różne rzeczy, a nie na kłótnię kto ma rację. To jest dojrzała ciekawa dyskusja, gdzie różnice mogą zbliżyć.
fragment rozmowy
fot Priscilla du Preez