13/10/2025
Nasze małe i duże tęsknoty kierują nas z powrotem do pierwotnych tęsknot. Mimo że jesteśmy dorośli, to niektóre z nich często w natarczywy sposób domagają się zaspokojenia. Tęsknimy za byciem kimś omnipotentnym, za idealnym opiekunem, który jest tylko dla nas, za pełną akceptacją i afirmacją naszego istnienia. Wszyscy nosimy też w sobie pragnienie jedności i złączenia się – inaczej mówiąc symbiozy. Czasem osiągamy ten stan przez upojenie alkoholowe, narkotyki, przeżycie seksualne, nawet obcowanie z przyrodą czy sztuką. Chcemy poczuć się częścią czegoś większego, całości, tak jak dziecko w łonie swej matki. Tęskniąc za złączeniem, jednocześnie przeżywamy ból oddzielenia, którego drugą stroną jest autonomia.
Pierwsze rozstania prowadzą nas do miejsca (i momentu), w którym doświadczaliśmy tęsknoty. Kluczowe znaczenie mogą mieć rozłąki z rodzicami, ich wyjazdy, nasze pobyty w szpitalu czy pierwsze dni w żłobku czy przedszkolu. Choć rozłąka jest nieuniknioną koleją życia, to niektórzy z nas doświadczyli jej za wcześnie, za długo albo za późno. Wiele zależy też od reakcji dorosłego. Może wymykał się ukradkiem z domu albo narażał nas na przedłużającą się tęsknotę, zostawiając samych na długie godziny. Może pozostawiał nas samym sobie po stracie zwierzątka albo ukochanej babci. Może mówił, żeby się nie smucić i nie tęsknić. A może po prostu koił nasz ból? U dorosłych rozłąka często podsyca miłość, u dzieci natomiast rodzi panikę. Ta panika staje się później pryzmatem, przez który postrzegamy każde „zniknięcie” bliskich nam osób. Zbyt długo milczący telefon partnera staje się zaczątkiem niepokoju, byle sprzeczka – groźbą rozstania, cisza panująca w domu zaczyna budzić jakieś nieukojone cierpienie.
By nie doświadczać bólu tęsknoty, stosujemy przeróżne obrony. Olaf podważał znaczenie tego, co łączyło go z żoną, ale też zaczął ją samą dewaluować. Za takim zachowaniem stoi nierzadko spotykane, ale też złudne przekonanie, że jeśli kogoś lub coś unieważnię, to rozczarowanie nim będzie mniej bolało, a tęsknota stanie się łatwiejsza do zniesienia. Pary bardzo często ubliżają sobie nawet w myślach. Jednak to dość ryzykowny manewr, bo partner może już na zawsze stracić w naszych oczach i stać się wiecznym leniem, gburem albo kimś obcym. Inaczej z tęsknotą poradziła sobie Ania – zaczęła podważać siebie i uznała, że to ona jest źródłem bólu. Niektórzy wyizolowują się emocjonalnie, chowają za maską obojętności. Wszystko po to, by nie czuć za dużo. Inni stawiają na nadmierną niezależność i dystans. Brak zaangażowania chroni wtedy przed stratą i tęsknotą. Jeszcze inni na własną tęsknotę reagują nadmiarową troską o innych. Większość z tych obron w dorosłym życiu już nie spełnia swej kluczowej roli i staje się powodem frustracji, przyczynkiem niesatysfakcjonujących więzi, obniżonego nastroju.
Aneta Cieśla, Tęsknota jako przeżycie niejednorodne - dla czasopisma Charaktery
fot Jacob Rosen