15/03/2022
Krystyna Romanowska:
Kierowcy, którzy przywożą z granicy uchodźców, opowiadają, płacząc, że nie widzieli nigdy takiego strachu jak w oczach ukraińskich dzieci. Jak powinna wyglądać praca psychologa z małymi uchodźcami?
Paweł Droździak:
Psycholog niekoniecznie musi być pierwszą osobą na tym etapie. Większość tych dzieci jest przerażona, ale przede wszystkim tym, co przed nimi, bo nie wiedzą, co je czeka. To, czego potrzebują, to konkretne informacje, które pozwolą im się odnaleźć: „gdzie będziemy mieszkać przynajmniej przez najbliższy czas, gdzie będą moje rzeczy, czy będzie jedzenie, czy będzie jakaś szkoła, od kiedy? Czy nie rozdzielą mnie z bliskimi, z którymi teraz jestem? Czy ludzie, których spotkam, są przyjaźni i można im ufać?". Kiedy to się wyjaśni, u większości poziom lęku bardzo spadnie. Poza tym większość będzie przede wszystkim fizycznie wyczerpana po 3-4 dniach na granicy, po drodze do niej i dalszej podróży. Stali w samochodach, które były rzadko dogrzewane, bo kierowcy obawiali się, że zabraknie paliwa, więc wiele będzie przeziębionych. Muszą być przeleczone pediatrycznie, nakarmione i wyspane.
U większości dzieci – jeżeli będą zaopiekowane na elementarnym poziomie biologicznym, będą w bezpiecznym otoczeniu, zorientują się, że przynajmniej część ich bliskich z nimi jest – zadziałają naturalne mechanizmy adaptacyjne. Czyli ten pierwszy etap postępowania z małymi uchodźcami powinien być po prostu ułatwianiem im adaptacji. Z czasem pojawi się wdrażanie do nowej sytuacji. Dzieci będą musiały iść do jakiejś szkoły, przedszkola, więc pewnie będą potrzebne procedury integrowania ich z nowymi kolegami, trzeba będzie rozwiązać problemy językowe. W organizacji nowego życia przydaliby się uchodźcom asystenci rodzin, ale też niekoniecznie psycholodzy.
Całość rozmowy w komentarzu.