26/02/2022
Nie minęły jeszcze 2 lata odkąd znaleźliśmy się w rzeczywistości, która wymuszała na nas decyzję, wybory, których nigdy wcześniej podejmować nie musieliśmy. Przepełnieni strachem na skalę, jakiej wielu z nas w życiu dotychczas nie doświadczyło. Od czwartkowego poranka znów mierzymy się z ogarniającym nas przerażeniem, niepewnością, bezradnością. Jak funkcjonować, gdy drżymy o przyszłość naszą i naszych dzieci? Jak rozmawiać z nimi o wojnie, o tym co dzieje się tak blisko nas... To czy podejmujemy ten temat z naszymi dziećmi zależne jest od wielu czynników. Wiek, odbieranie informacji z radia, telewizji, mediów społecznościowych, od rówieśników. Już dziś specjaliści i rodzice dyskutują o tym, czy i jak rozmawiać z dziećmi na ten temat. Ufam, że każdy rodzic w sobie nosi tę odpowiedź i najlepiej wyczuje, czego potrzebuje jego dziecko. Obywatele Ukrainy są wśród nas, nasze dzieci chodzą razem do przedszkola, szkoły, pracujemy razem, przyjaźnimy się... Te pytania pojawią się prędzej czy później. To zawsze lepiej, gdy dziecko otrzymuje rzetelne informacje od nas, rodziców, aniżeli odbiera przekazy z mediów, które są często nieprawdziwe, przerysowane, przedstawiają rzeczywistość tak, aby potęgować strach i niepewność. Jak reagować, gdy dziecko pyta czym jest wojna? Co i jak mówić, gdy decydujemy się na rozmowę z dzieckiem? Trudno tu o gotowe rozwiązania. Wiemy jednak o pewnych zasadach, na które warto zwrócić uwagę.
Strach, w sytuacji, w której się znaleźliśmy jest naturalną emocją. Jest normalną i uzasadnioną reakcją. Możemy doświadczać bardzo wysokiego napięcia spowodowanego dochodzącymi do nas komunikatami. Nie udawajmy, że nic się nie dzieje. Nasze dzieci obserwują nas, wyczuwają zmiany w naszym zachowaniu, nawet te drobne, z czego nie zawsze zdajemy sobie sprawę. Niewypowiedziane napięcie, nienazwany lęk rosną do bardzo dużych rozmiarów.
Dla dziecka bardzo ważne jest zauważenie, nazwanie i akceptacja jego emocji. Krótkie komunikaty typu: „widzę, że się martwisz” czy „widzę, że to wywołuje w Tobie strach” dają dziecku poczucie, że jest rozumiane, a emocje, które odczuwa nie są niczym złym. Wie, że ma prawo czuć to, co czuje. Akceptacja uczuć to największy dar, jaki możemy w tym czasie dać dzieciom. Tutaj nasuwa my się myśl, co z naszymi uczuciami. Czy akceptujemy je w sobie, czy dajemy sobie prawo do przeżywania strachu, niepewności, bezradności? O tym też możemy naszemu dziecku powiedzieć – „jestem przy Tobie, dla mnie to też trudne, czuję podobnie”. Taką postawą przekazujemy dziecku komunikat, że może mówić o tym, co trudne, że jest w naszej rodzinie do tego przestrzeń. Rozmowa taka uwalnia dziecko (zauważmy, że nas często także!) od nadmiaru napięcia. Możemy podzielić się naszymi myślami z innymi, wyrzucić je z siebie, dzięki czemu nie zostajemy z nimi sami.
Do takiej rozmowy konieczne jest jednak stworzenie odpowiedniej przestrzeni. Musimy poświęcić dziecku czas. Dać mu swoją uwagę. Być uważnym na jego uczucia. Dać poczucie, że jesteśmy gotowi na zadawanie pytań, że jesteśmy w stanie pomieścić trudne emocje. Warto do takiej rozmowy usiąść w ciszy, bez telefonu na stole czy telewizora w tle. Bądźmy blisko dziecka, stwórzmy przestrzeń do spojrzenia sobie w oczy, pokażmy mu, że to jest czas dla niego, czas na rozmowę i nie ma w tym momencie nic ważniejszego od „tu i teraz”.
Ważne jest, aby język i komunikaty, które przekazujemy były dostosowane do wieku dziecka. Musimy mieć pewność, że rozumie ono, o czym mówimy. Także zakres informacji dostosowujemy do pytań, które zadaje, informacji, o które prosi. Gdy pada pytanie „Mamo, co to jest wojna?” możemy odpowiedzieć, że jest to rodzaj kłótni, sporu pomiędzy dwoma państwami, które nie mogą się dogadać, gdzie jedno chce zabrać coś drugiemu i walczą o to. Z najmłodszymi możemy wykorzystać figurki, klocki dla zobrazowania sytuacji. Ze starszymi analogię do tego, ze czasem wśród kolegów też spieramy się o coś, kłócimy ze sobą, bo chcemy coś uzyskać. Dziecko nie oczekuje, że w odpowiedzi na to pytanie będziemy pokazywać obrazu bombardowania, czołgów czy zniszczeń. To budzi strach w każdym z nas. Unikajmy tworzenia przed dzieckiem katastroficznych scenariusz dotyczących przyszłości. „Strach myśleć, co będzie dalej...” czy „jesteśmy następni w kolejce” to nie są komunikaty wspierające dla naszych dzieci. Nie wiemy, co będzie dalej. I tak też możemy dziecku opowiedzieć, koncentrując się na tym co jest tu i teraz. „W naszym kraju teraz nie ma wojny”. Możemy powiedzieć dzieciom, że nasz kraj ma umowę z innymi państwami, że będziemy się wzajemnie chronić, gdyby ktoś chciał nas zaatakować.
Dostosowanie ilości informacji, do potrzeb i możliwości ich pomieszczenia przez dziecko jest szalenie istotne! Musimy znaleźć tu złoty środek. To, że rozmawiamy z dziećmi o wojnie nie znaczy, że mamy pokazywać im obrazy nadjeżdżających czołgów, ludzi chroniących się w metrze czy spadających pocisków. Są to treści często trudne do przetworzenia dla nas, dorosłych. Dużo trudniejsze dla dzieci. Być może jest to moment, kiedy warto wyłączyć radio, które co kwadrans podaje najświeższe informacje. Wyłączyć telewizor, nie oglądać przy dzieciach wiadomości, gdzie relacjonowany jest przebieg kolejnych wydarzeń. Zwróćmy uwagę na media, z których korzysta dziecko, kanały, które śledzi w Internecie, influencerow, których obserwuje na Instagramie. W obecnej sytuacji nadmiar informacji, ciągłe śledzenie nowych doniesień nie dla każdego jest dobrą strategią, z uwagi na strach, który wywołuje. Może on manifestować się nas objawami somatycznymi z ciała (bólami głowy, uściskiem żołądka, utratą apetytu), a także objawami emocjonalnymi (silnym strachem, mniejszą motywacją do działania) czy poznawczymi (np. trudnościami w koncentracji uwagi, mniejszymi możliwościami skupienia się na pracy). Gdy doświadczamy takich objawów jest to w pewnością dla nas ważny sygnał. Sygnał, który mówi, że czas zadbać o siebie, zaopiekować się sobą. Czas zmienić nawyki, zadbać o regulację naszych emocji. Warto wtedy zastanowić się, co się u mnie wcześniej sprawdzało, co skutecznie obniża u mnie napięcie, redukuje strach. Być może potrzebuje rozmowy z kimś bliskim? A może aktywności fizycznej – wyjście na spacer, bieganie czy siłownia? Możliwe, że to znak żeby przestać obserwować pewne kanały, zmienić radio na ulubioną muzykę? Być może w moim bliskim otoczeniu jest obywatel Ukrainy, ktoś kto potrzebuje dobrego słowa, rozmowy, a może pomocy materialnej?
To, co może pomóc, zarówno nam i naszym dzieciom w tej trudnej rzeczywistości to codzienny, typowe dla naszej rodziny czynności. Zachowanie naszych zwyczajów, normalność. Wspólne zakupy, wieczór gier, pizza na kolację, ulubiona bajka całą rodziną – jednym słowem WSPÓLNY CZAS. Wygłupy, rozmowy, śmiechy. To zapewnia nam poczucie bezpieczeństwa, stabilności. Tego potrzebują dziś nasze dzieci. Tego potrzebujemy i my, dorośli.
Ze starszymi dziećmi, nastolatkami możemy zaplanować wspólnie pomoc dla naszych wschodnich sąsiadów – zachęcam do śledzenia lokalnych mediów, gdzie organizowane są zbiórki rzeczy materialnych czy środków finansowanych. Uczmy dzieci wrażliwości na krzywdę drugiego człowieka. Uczmy empatii. Pokażmy, jak dawać realną pomoc.
Dbajmy o siebie i nasze dzieci!