19/11/2025
W związku z Międzynarodowym Dniem Zapobiegania Przemocy Wobec Dzieci napisałam artykuł o bardzo ważnym lecz prawie niezauważalnym zjawisku, które określa się mianem PARENTYFIKACJI.
NAJCICHSZA PRZEMOC …
O DZIECIACH, KTÓRE DORASTAJĄ ZA WCZEŚNIE
Są takie historie dzieciństwa, o których świat milczy. Nie dlatego, że są zbyt trudne, ale dlatego, że są zbyt ciche. Tak ciche, że nawet samo dziecko nie potrafi ich nazwać. Czuje tylko, że coś w nim pęka, choć nie wie jeszcze co. Jedną z takich historii jest parentyfikacja — zjawisko, które z zewnątrz bywa mylone z „dojrzałością dziecka”, a w rzeczywistości jest jedną z najbardziej niewidzialnych form przemocy emocjonalnej. Przemocy, która nie zostawia siniaków. Przemocy, która nie krzyczy. Przemocy, która objawia się w nadmiernie dzielnych dzieciach.
Dziecko, które czuje za dużo i rozumie za mało
W pierwszych latach życia człowiek funkcjonuje przede wszystkim na poziomie czucia. To czas, w którym mózg chłonie świat jak gąbka, a układ nerwowy tworzy połączenia na całe życie. Dziecko jeszcze nie potrafi interpretować tego, co widzi. Ale czuje wszystko — intensywnie, głęboko, bez filtra. Dlatego właśnie w tym okresie, kiedy jest najbardziej zależne i bezbronne, każda forma emocjonalnego przeciążenia staje się przemocą. A parentyfikacja właśnie taka jest — niewidoczna, a jednak głęboko wchodząca w ciało, w serce, w cały rozwój człowieka.
Cicha przemoc, którą łatwo przeoczyć
Parentyfikacja polega na tym, że dziecko przejmuje rolę dorosłego. Czasem jest to opieka nad rodzeństwem, czasem wypełnianie obowiązków domowych ponad siły, ale najczęściej — przejmowanie odpowiedzialności za emocje rodzica. Dziecko pociesza mamę. Dziecko uspokaja tatę. Dziecko obserwuje, czy rodzic jest dziś spokojny, czy może znowu coś się wydarzy. Dziecko czuje napięcie, reaguje na nie, uczy się przewidywać zagrożenie. Wstaje w nocy, bo mamie znowu szybciej bije serce. Zatrzymuje płacz, żeby nie obciążać taty. Uczy się być „dzielne”, bo wie, że rodzic tego potrzebuje. Zbyt wiele ciężaru jak na małe ciało i młody układ nerwowy.
Dziecko nie pomyśli, że to rodzic zawodzi
To jeden z najbardziej bolesnych aspektów tego zjawiska. Dziecko nigdy nie powie: „Moja mama nie daje mi bezpieczeństwa.”, „Mój tata nie potrafi mnie ochronić.” Dziecko powie sobie tylko jedno: „To ze mną jest coś nie tak.” I od tego momentu zaczyna brać na siebie ciężary, które nie są jego. Z miłości, z lojalności, z bezradności.
Hiper-czujność, która niszczy od środka
Dziecko w parentyfikacji jest w nieustannym stanie gotowości. Jego układ nerwowy żyje w trybie „czuwaj, bo coś się może wydarzyć”. To dziecko, które:
– monitoruje stan emocjonalny rodzica,
– próbuje przewidzieć zagrożenie,
– nie potrafi odpocząć,
– zawsze „wie”, co czuje dorosły,
– nie ma kontaktu z tym, co czuje ono samo.
Wiele takich dzieci wygląda idealnie: grzeczne, odpowiedzialne, spokojne, wyciszone. Na zewnątrz – wzór do naśladowania. W środku – ciągły lęk, napięcie, poczucie samotności.
Skutki, które nie mijają z wiekiem
Dziecko nie wyrasta z parentyfikacji. Dziecko z niej wychodzi najczęściej w momencie gdy jest już dorosłe, wtedy zaczyna zauważać, że:
– bierze odpowiedzialność za innych kosztem siebie,
– nie umie prosić o pomoc,
– wchodzi w relacje oparte na ratowaniu,
– czuje się winny, gdy stawia granice,
– nie wie, czego naprawdę potrzebuje,
– doświadcza lęków, nadmiernego napięcia, chorób psychosomatycznych,
– całe życie próbuje „zasłużyć na miłość”.
A przecież to wszystko zaczęło się od jednego: od braku poczucia bezpieczeństwa w dzieciństwie.
Przemoc, o której trzeba mówić głośno
Międzynarodowy Dzień Zapobiegania Przemocy Wobec Dzieci jest dobrym momentem, aby przypomnieć sobie, że przemoc to nie tylko krzyk i uderzenie.
To również:
– obciążanie dziecka ponad jego możliwości,
– wymaganie dorosłości od małego człowieka,
– ignorowanie jego emocji,
– brak opieki emocjonalnej,
– brak bezpieczeństwa.
To przemoc, która nie krzywdzi ciała — ona krzywdzi duszę.
Jak możemy to zmienić?
– zauważać dzieci nadmiernie dojrzałe,
– szkolić rodziców w zakresie regulacji emocji,
– wspierać dorosłych, którzy sami są straumatyzowani,
– uczyć o granicach i potrzebach,
– być uważnymi na dzieci, które „radzą sobie za dobrze”,
– wzmacniać domy, szkoły, przedszkola oparte na wrażliwości i obecności.
Bo każde dziecko ma pełne prawo do tego, by być tylko dzieckiem.
Uzdrawianie zaczyna się w dorosłości
Parentyfikacja jest często „dziedziczona”. Rodzice, którzy nie mogli być dziećmi, nie potrafią dać dzieciństwa swoim dzieciom. Dlatego tak ważna jest praca dorosłego z własnym wewnętrznym dzieckiem.
To moment, w którym można powiedzieć: „To, co dostałem, było za małe. Ale ja mogę przerwać ten łańcuch.”. Proces zdrowienie zaczyna się od jednego świadomego dorosłego, który przestaje nosić ciężary, które nie są jego. I wybiera życie oparte na trosce, prawdzie, obecności i miłości —tej, która nie wymaga poświęcania siebie.
Ewa Klimek
psycholog