Odwykowo Psychiatryczny Ośrodek Leczniczy

Odwykowo Psychiatryczny Ośrodek Leczniczy Leczenie Uzależnienia od Alkoholu i Współuzależnienia. Porady psychiatryczne i psychologiczne.

Miłe Panie, jak brzmi decyzja? Odpuszczamy❓
17/10/2025

Miłe Panie, jak brzmi decyzja? Odpuszczamy❓

15/10/2025

Jak niepostrzeżenie budował się u mnie nawrót.
UNIKANIE I DEFENSYWNOŚĆ

Przekonanie, że już nigdy nie sięgnę po alkohol czy narkotyki:
Nie wiem od czego mam zacząć ten kolejny punkt. Jeśli chodzi o nabieranie pewności, że już więcej nie sięgnę po substancje, o których mowa tutaj, to różnie by mówić. Na pewno straciłem czujność i z każdym tygodniem po zakończonej terapii nabierałem takiego przekonania, że nie muszę wkładać
aż tyle sił. Przecież mam wiedzę, warsztat dostałem, motywacja silna.
Wystarczy przestrzegać zaleceń i to by było na tyle i lecimy w tej abstynencji do końca moich dni. Nic bardziej mylnego. Odnośnie przekonania, że już nigdy nie sięgnę po alkohol czy też narkotyki to było różnie. Wychodząc z pierwszej terapii wyszedłem z małą iskierką w głowie, że ok, spoko. Utrzymam tę abstynencję, przepracuję jeszcze trochę tematów i gdzieś tam za parę lat na spokojnie sobie wrócę do takiego okazjonalnego napicia się bez ciągów itd. Tak po prostu, od święta (zaznaczam, że teraz już wiem, że to nie możliwe) i będzie dobrze, ale to tak nie działa. Tak jak wspominałem wam kiedyś, też miałem swój epizod z narkotykami kilkanaście lat temu. Tu po takim czasie umysł też się przypomniał w tym okresie abstynencji gdzie weszło życie codzienne i zmęczenie, że można by było to zmęczenie wyregulować kreską. Jednak okazał się to głód. Myślę, że tego co wiedziałem na dany czas i co się działo nie ukrywałem przed swoją terapeutką, bo zawsze jak coś się działo rozmawialiśmy o tym na spotkaniach indywidualnych. Może nie wszystko wrzucałem na grupę
popołudniową ale w większości starałem się to mieć na uwadze i o tym
rozmawiać. Aczkolwiek po poniedziałkowych zajęciach z panią Martą okazało się, że jednak nie byłem szczery ze swoją terapeutką, bo nie rozmawiałem o tym, że jednak coś we mnie było, że przeszkadzało mi to w jakimś stopniu, że koledzy piją, ale skoro to wyparłem i było dobrze w moim mniemaniu to po co o tym rozmawiać? Tylko pytanie - czemu to wyparłem? Jaki miałem powód? Czego się bałem? Nie wiem. Może kolejny punkt na to odpowie.

Zajmowanie się innymi bardziej niż sobą:
Tutaj tak to nastąpiło bez dwóch zdań. Tzn. nie chciałbym być tutaj źle zrozumianym, nigdy nawet się nie zabierałem za picie moich kolegów z pracy czy też znajomych. Uważałem i uważam, że po odbyciu terapii nie ma co dyskutować z osobami w czynnym uzależnieniu. To jest walka z wiatrakami co niejednokrotnie zaznaczałem. Nie oceniam sposobu ani programu trzeźwienia innych osób uzależnionych. Zwyczajnie w świecie
dlatego, że nie mam odpowiednich kompetencji. Jedynie mogę opowiedzieć o swoich doświadczeniach i ewentualnie wyrazić swoją obawę o coś, czego dana osoba nie dostrzega. To wszystko, nic więcej. Wracając do zajmowania się innymi, ich trzeźwością to jak sobie teraz tak o tym myślę, to wystąpiło.
Zacząłem w pewnym momencie interesować się abstynencją majstra. Chłop ziupał non stop i to takie ilości, że głowa mała, przez wiele lat. Z dnia na dzień przestał i tak już 4 lata bez terapii bez niczego. Oficjalnie mi tego nie powiedział, ale podczas niektórych rozmów wynikło, że dostał ultimatum od zdrowia albo dalej pijesz, albo rezygnujesz i żyjesz dalej. Strasznie mi to imponowało, sytuacja niby podobna, bo jak mówiłem u mnie tak samo
zdrowie też się upomniało. No ale sobie poradził, dał radę, wow czapki z głów. No i chyba w tym zapatrzeniu w tym wszystkim poszedł komunikat do głowy, albo sam sobie go stworzyłem, że gość daje radę, a ja jestem po terapii, wiem więcej na temat mechanizmów itd. więc czego się tu obawiać, wszystko jest tak, jak być powinno. Zapomniałem, że pewnie nieraz siedział na dupościsku, że pewnie nie raz miał jakieś głody ale na swój sposób sobie z tym radził a zapomniałem o podstawowej zasadzie, że każdy jest inny.

Defensywność:
Od rozpoczęcia pierwszej terapii wyszedłem z założenia, że jeśli w to wchodzę, w cały ten proces abstynencji tej pracy, to wchodzę szczerze bez ukrywania bez kłamstw ( ogólnie wiadomo, że osoba uzależniona od substancji powie prawdę tylko wtedy jeśli się pomyli) nie mam co ukrywać, nie będę musiał zastanawiać się nad tym co mówiłem a co nie, kombinowanie itd. Szczerość przede wszystkim, nawet jak informacje zwrotne będą kurewsko bolały i będzie się trzeba z tym mierzyć, biorę to w całości. W moim przekonaniu chyba nigdy nie przybrałem postawy defensywnej, każda informacja do przemyślenia, bo ten kto ją dał, może
mieć rację. Strach? Nie, nie przypominam sobie. Złość? Pewnie tak ale tylko i wyłącznie na siebie, że mogło mi to umknąć, nie zauważyłem, nigdy na kogoś.

Zachowania kompulsywne:
Szczerze, to musiałem się trochę wspomóc wujkiem Google odnośnie tego zagadnienia, bo nie do końca to rozumiałem. Światło też wskazała pani Daria podczas dzisiejszych wtorkowych zajęć. Pewnie było to podczas pierwszej terapii, ale pewnie przeoczyłem, nie uważałem odpowiednio.
Teraz po analizie definicji i informacji od terapeutki czy miałem takie zachowania? Odpowiem: miałem. Nie odniosę się tu do tego przykładu z kartki odnośnie grupy terapeutycznej czy spotkań AA, ponieważ po terapii zgodnie z zaleceniami uczestniczyłem w grupie popołudniowej we wtorki i spotkaniach indywidualnych raz w tygodniu. Nie uczestniczyłem w mitingach ( może to błąd) tylko ten jeden raz, więc nie mogłem zwiększać ich intensywności, tu nie mam odniesienia. Poza tym nigdy bym nie chciał być uważany jako wzór trzeźwości tylko dlatego, że moim zdaniem to krok w kierunku pychy tak mi się wydaje, a poniekąd pycha spowodowała u
mnie nawrót i powrót na drugą terapię. Odnośnie innych zachowań - tak były i niektóre nadal są: chociażby skrolowanie fejsa, przeglądanie internetu bez celu. Swego czasu poleciałem też w zakupach na Temu i może nic w tym dziwnego, bo chciałem odnowić trochę garderobę ale wszystkie inne dodatkowe pierdołki w dużych ilościach chyba były niepotrzebne, zawsze
coś musiałem dorzucić do koszyka. Fundamentalnym takim zachowaniem kompulsywnym a zarazem powrotem do schematu z okresu kiedy piłem to chyba: powrót z pracy, obiad i kładzenie się w wyrku twierdząc, że jestem zmęczony ( jeśli się mylę, proszę mnie poprawić). Nie zawsze tak było, ale w tym sierpniu zaczęło się to powtarzać coraz częściej i częściej aż przeszło to do porządku dziennego. Pewnie jest jeszcze coś, ale w tej chwili tego nie
dostrzegam albo nie chcę tego zobaczyć, nie wiem. Myślę, że te przykłady są dość mocne.

Zachowania impulsywne:
Pozwolę sobie przytoczyć tu definicję zachowania impulsywnego.
„Zachowania impulsywne to szybkie, nagłe i nieprzemyślane działania, często podejmowane bez uwzględniania ich konsekwencji, które mogą być cechą osobowości, ale także objawem różnych zaburzeń psychicznych, takich jak ADHD, zaburzenie dwubiegunowe czy autyzm. Charakteryzują
się trudnościami w samokontroli i podejmowaniu decyzji pod wpływem chwili, często w celu szybkiego zaspokojenia potrzeb lub rozładowania napięcia.”
I tutaj chyba nie… nie wiem w sumie. Chociaż jakby się nad tym
zastanowić i czytając jeszcze raz poprzedni punkt a w szczególności jego zakończenie, to mogło to występować. Zaznaczam, że nie wiem czy dobrze to interpretuję ale jeśli w tym moim zachowaniu kompulsywnym a mianowicie powrotu do schematu z okresu picia czyli tzw. odpoczynku, bo jestem zmęczony zacząłem tworzyć na nowo swój bastion, swoje miejsce, swoją izolatkę od świata zewnętrznego. Każde wtargnięcie zaczęło być niemile
widziane, w szczególności kiedy wieczorami ten spokój zaburzały dzieciaki.
Kocham je ale są dni, że bym je… w końcu to dzieci, takie ich prawo.
Aczkolwiek jak już zacząłem się tak izolować i oczekiwałem spokoju tym wieczorem a one w moim mniemaniu go gdzieś zaburzały, to wtedy występowała u mnie nieodpowiednia reakcja na bodźce zewnętrzne, nieadekwatna do sytuacji, ponosiły mnie nerwy i zaraz podniesiony głos. To chyba zachowanie impulsywne. Zauważyłem to tylko w tym aspekcie. Idąc dalej tym tropem i analizując to, a zarazem patrząc na dzienniczek samoobserwacji i punkt wahania nastroju, który występuje u mnie codziennie szczególnie wieczorami, mogę śmiało powiedzieć, że sam sobie te
wahnięcia nastroju stworzyłem, a skoro to występowało codziennie od dłuższego czasu to zarazem jest to też zachowanie kompulsywne?
Jezuuu.... ale k***a pokrykane puzzle, głowa pęka. Najlepsze jest to, że zaczyna się to układać w jakąś całość. Jednak chyba poproszę o inne prace, chociaż pewnie panie terapeutki się nie zgodzą.

Skłonność do izolowania się od ludzi:

Tutaj myślę, że to już wybrzmiało w poprzednich punktach i pierwszej pracy gdzie pisałem, że żona wyłapała to, że coś się ze mną dzieje. Przestałem z nią rozmawiać, więc w jakimś stopniu zacząłem się izolować od najbliższych mi osób. No i ten powrót do starego schematu przebywania w pokoju samemu. Mimo, że gdzieś mi to przeszkadzało, to z dnia na dzień się do tego przyzwyczajałem i zacząłem to traktować, że tak musi być, że tak
jest lepiej.

BIZON 86

12/10/2025

… „Formą udowadniania sobie kontroli, było porównywanie się z innymi: „Przynajmniej ja nie piję tyle co kolega/koleżanka”…
… „Myślałem, że jeśli wyznaczę sobie „bezalkoholowe” godziny lub okresy, uda mi się kontrolować picie i ograniczyć jego negatywne skutki.”…

Historia moich starań związanych z kontrolowaniem picia alkoholu.

Próbowałem ograniczać ilość alkoholu, np. ustalając sobie, że wypiję „tylko
jedno piwo” lub „tylko kieliszek wina”. Często planowałem, że zakończę picie o określonej godzinie, liczyłem ilość wypitych drinków i starałem się nie przekraczać limitu. Czasami skutkowało to krótkotrwałym ograniczeniem – potrafiłem kilka razy w tygodniu utrzymać się w wyznaczonej granicy. Jednak zazwyczaj po kilku drinkach traciłem kontrolę i piłem dalej, przekraczając swoje postanowienia. Inną próbą było prowadzenie dziennika picia, w którym zapisywałem, ile i kiedy piłem, żeby zobaczyć skalę problemu. To pozwalało mi dostrzec, że mimo woli ilość alkoholu często przekracza moje plany. Próby zmniejszenia ilości były ważne, bo
uświadamiały mi, że samodzielne ograniczenia nie działają w dłuższej perspektywie i że potrzebuję wsparcia terapii, aby rzeczywiście kontrolować picie i odzyskać życie bez alkoholu.
Udowadnianie sobie, że nad tym panuję: Próbowałem przekonać samego siebie, że potrafię kontrolować picie. Mówiłem sobie: „Dziś mogę wypić, ale tylko jedno piwo” albo, „Skoro nie piłem cały dzień, teraz mogę sobie pozwolić”. Starałem się planować ilość alkoholu i udowadniać, że mam nad tym pełną kontrolę. Często bywało tak, że po kilku drinkach rzeczywiście początkowo czułem, że „wszystko pod kontrolą”. Jednak z czasem te poczucie kontroli okazywało się iluzją – picie wymykało się spod mojej woli i kończyło na większej ilości alkoholu niż planowałem.
Inną formą udowadniania sobie kontroli było porównywanie się z innymi: „Przynajmniej ja nie piję tyle co kolega/koleżanka” albo, „Udało mi się nie pić w pracy, więc to znak, że panuję nad sytuacją”. To dawało chwilowe poczucie bezpieczeństwa, ale w praktyce maskowało problem i opóźniało decyzję o terapii. Próby udowadniania sobie kontroli pokazały mi, że samodzielne ograniczenia i
racjonalizacje nie wystarczają, i że potrzebuję realnej pomocy, wsparcia i terapii, aby odzyskać życie bez alkoholu.
Obiecywanie sobie i innym, że od jutra nie piję: Często obiecywałem sobie i rodzinie, że od jutra przestanę pić lub że będę pił mniej. Mówiłem: „Od jutra zaczynam trzeźwe życie” albo „Nie będę pił przez cały tydzień”. Takie postanowienia dawały mi chwilowe poczucie nadziei i kontroli, a bliscy często reagowali wsparciem i zaufaniem. Jednak w praktyce te obietnice były bardzo trudne do utrzymania. Czasami wystarczało kilka godzin, aby napięcie, stres czy okazja do picia spowodowały złamanie postanowienia. Po złamaniu obietnicy pojawiały się wyrzuty sumienia, poczucie winy i frustracja, zarówno wobec siebie, jak i wobec bliskich. Innym sposobem było mówienie o postanowieniach bliskim w nadziei, że ich obecność i przypominanie pomogą mi dotrzymać słowa. Niestety, samo mówienie o zamiarze nie wystarczało – alkohol często przejmował kontrolę zanim zdążyłem w pełni zrealizować plan. Te próby pokazały mi, że same obietnice nie są skuteczne, jeśli nie towarzyszy im terapia, wsparcie i konkretne działania zmierzające do trwałej abstynencji. Zrozumiałem, że muszę podjąć realną pracę nad sobą, a nie tylko odkładać zmianę „na jutro”.

Zmiana rodzajów trunków: Często próbowałem zmieniać rodzaje alkoholu, który piłem, w nadziei, że pomoże mi to ograniczyć problemy związane z piciem. Na przykład starałem się przechodzić z mocnego alkoholu, takiego jak wódka, na piwo lub wino, myśląc, że będzie łatwiej kontrolować ilość i skutki picia. Czasami planowałem też naprzemienne picie trunków słabszych i mocniejszych, żeby zmniejszyć negatywne konsekwencje, takie jak kaca czy kłótnie w domu.
Jednak w praktyce zmiana rodzaju alkoholu nie rozwiązywała problemu – picie wciąż wymykało się spod kontroli, a ilość spożywanego alkoholu pozostawała za duża. Często po pewnym czasie wracałem do mocniejszych trunków lub piłem więcej słabszych, niż planowałem. Ta próba pokazała mi, że sam rodzaj alkoholu nie decyduje o kontroli nad piciem – prawdziwa zmiana wymaga całkowitej abstynencji, terapii i wsparcia, a nie jedynie manipulowania rodzajem trunku.
Okresy zaplanowanej abstynencji: Próbowałem wprowadzać okresy całkowitej abstynencji, np. decydowałem, że nie będę pił podczas postu, ważnych uroczystości rodzinnych czy innych wydarzeń społecznych. Myślałem, że takie przerwy od alkoholu pomogą mi odzyskać kontrolę i zmniejszyć negatywne konsekwencje picia. Często udawało mi się przez krótki czas utrzymać abstynencję – potrafiłem przetrwać kilka dni lub tygodni bez alkoholu, co dawało poczucie dumy i nadziei na zmianę. Jednak po zakończeniu zaplanowanego okresu abstynencji często wracałem do wcześniejszych nawyków, a picie wymykało się spod kontroli. Te próby pokazały mi, że samodzielnie planowane przerwy nie wystarczą, jeśli nie towarzyszy im terapia i wsparcie innych.
Zrozumiałem, że potrzebuję realnej pracy nad sobą, aby utrzymać trzeźwość na stałe, a nie tylko okresowo.
Unikanie kontaktów z ludźmi pijącymi: Próbowałem ograniczać kontakty z osobami, które piły alkohol, w nadziei, że to pomoże mi kontrolować własne picie. Starałem się unikać imprez, spotkań towarzyskich lub miejsc, gdzie zwykle spożywano alkohol, aby zmniejszyć pokusę i ryzyko utraty kontroli. Czasami takie unikanie przynosiło krótkotrwały efekt – w chwilach, gdy byłem z dala od pijących znajomych, udawało mi się nie pić lub ograniczać alkohol do minimalnej ilości. Jednak w praktyce nie zawsze było to możliwe, bo w pracy, w rodzinie czy w innych
sytuacjach nie mogłem całkowicie odciąć się od ludzi pijących. Ta próba pokazała mi, że samo unikanie okazji nie rozwiązuje problemu uzależnienia. Choć zmniejszało ryzyko w krótkim okresie, prawdziwa kontrola wymaga terapii, wsparcia i budowania nowych, zdrowych nawyków oraz relacji w trzeźwym środowisku.
Powstrzymywanie się od picia w pewnych porach: Próbowałem wprowadzać ograniczenia czasowe, np. nie pić rano, w ciągu dnia lub w określone dni tygodnia. Myślałem, że jeśli wyznaczę sobie „bezalkoholowe” godziny lub okresy, uda mi się kontrolować picie i ograniczyć jego negatywne skutki. Czasami udawało mi się utrzymać takie zasady – np. w pracy potrafiłem wstrzymać się od alkoholu do wieczora albo przez kilka dni w tygodniu nie piłem w ogóle. To dawało poczucie kontroli i chwilowej ulgi. Jednak w praktyce trudno było utrzymać te ograniczenia.
Często po upływie zaplanowanego czasu wracałem do picia, a alkohol szybko wymykał się spod mojej woli. Próby powstrzymywania się w określonych porach pokazały mi, że samodzielne ograniczenia czasowe nie wystarczają, jeśli nie towarzyszy im terapia, wsparcie i trwała praca nad sobą.
Stosowanie zabiegów, by pić więcej bez większej szkody: Próbowałem wymyślać różne sposoby, które miały pozwolić mi pić większą ilość alkoholu, nie odczuwając natychmiastowych konsekwencji. Na przykład starałem się jeść przed lub w trakcie picia, pić dużo wody między drinkami albo wybierać napoje słabsze, żeby „chronić” organizm przed kacem lub innymi skutkami. Czasami wydawało mi się, że te zabiegi działają – po kilku drinkach nie odczuwałem jeszcze dużego zmęczenia czy kaca następnego dnia. Jednak w praktyce te strategie były tylko
iluzją bezpieczeństwa. Alkohol wciąż prowadził do utraty kontroli, kłótni, problemów w pracy czy w relacjach rodzinnych, a skutki zdrowotne i emocjonalne narastały stopniowo. Te próby pokazały mi, że nie można oszukać uzależnienia, a nawet „bezpieczne picie” w dłuższej perspektywie prowadzi do problemów. Zrozumiałem, że jedynym skutecznym sposobem jest całkowita abstynencja i praca nad sobą w terapii, a nie wymyślanie trików, które pozwolą pić więcej bez konsekwencji.

W jakich sytuacjach pojawiła się myśl: chyba piję za dużo?

Myśl, że piję za dużo, pojawiała się w różnych momentach mojego życia. Często zauważałem ją po kłótniach z rodziną, kiedy moja nerwowość lub agresja były konsekwencją alkoholu. Wtedy uświadamiałem sobie, że moje picie wpływa negatywnie na relacje z bliskimi. Innym momentem była świadomość zdrowotnych konsekwencji – po złym samopoczuciu, problemach ze snem, bólach głowy czy wzroście zmęczenia zastanawiałem się, czy ilość alkoholu, którą spożywam, nie jest już za duża. Myśl ta pojawiała się również, gdy nie mogłem dotrzymać własnych obietnic – np. planowałem ograniczyć picie, a i tak kończyłem po kilku drinkach. Widząc, że tracę kontrolę nad sobą, powtarzałem sobie w myślach: „chyba piję za dużo”. Wreszcie, sytuacje społeczne, w których alkohol stał się priorytetem – zamiast spotykać się dla przyjemności, myślałem o tym, jak i kiedy mogę się napić – także wywoływały tę refleksję. Z czasem te momenty uświadomiły mi, że problem jest poważny i że potrzebuję terapii oraz wsparcia, aby odzyskać kontrolę nad swoim życiem.

Jakie czynności trudno było Panu wykonywać bez alkoholu?

Bez alkoholu wiele codziennych czynności stało się dla mnie trudniejsze, zarówno w pracy, jak i w życiu osobistym. W pracy zawodowej często brakowało mi energii, motywacji i koncentracji – zadania, które wcześniej wydawały się proste, stawały się obciążające. Alkohol wcześniej pozwalał mi „przełamać” stres i poczucie zmęczenia, więc bez niego musiałem stawiać czoła tym trudnościom w pełni świadomie, co było dla mnie wyzwaniem. Również w relacjach rodzinnych i osobistych brak alkoholu uwidaczniał emocje, które wcześniej tłumiłem. Było mi trudniej rozmawiać z partnerką, podejmować odpowiedzialne decyzje. Bez alkoholu bardziej odczuwałem frustrację, drażliwość i niepokój, które wcześniej „maskowałem” piciem. To sprawiało, że kontakt z bliskimi wymagał ode mnie większego wysiłku emocjonalnego i cierpliwości. Dodatkowo trudności pojawiały się w sytuacjach społecznych lub w stresujących okolicznościach – kiedy musiałem stawić czoła napięciu, problemom w pracy czy trudnym rozmowom, brak alkoholu oznaczał konieczność radzenia sobie z emocjami w sposób świadomy i bez uciekania w alkohol. Początkowo bywało to frustrujące i wywoływało lęk lub poczucie bezradności.

Co robił Pan w przeszłości, aby nie widzieć faktu, że nie kontroluje pan używania alkoholu?

W przeszłości stosowałem różne strategie, które pozwalały mi ignorować fakt, że moje picie wymyka się spod kontroli. Często bagatelizowałem problem, przekonując samego siebie: „Przecież inni piją jeszcze więcej” albo „Jeszcze mam nad tym kontrolę”. To dawało chwilowe poczucie bezpieczeństwa, choć było tylko iluzją. Często usprawiedliwiałem swoje picie sytuacjami życiowymi – mówiłem sobie, że piję tylko w stresie, po pracy, żeby się odprężyć, albo że w ten sposób świętuję sukcesy. To pozwalało mi ignorować konsekwencje i nie dostrzegać, że alkohol kontroluje moje życie, a nie ja jego. Inną metodą było ukrywanie picia przed bliskimi – starannie planowałem, kiedy i ile wypiję, aby nikt nie zauważył mojego problemu. W ten sposób mogłem przez dłuższy czas udawać, że wszystko jest w porządku. Czasami też stosowałem próby ograniczenia alkoholu, które były tylko pozorne – np. zmiana trunków, planowane przerwy w piciu czy liczenie drinków. To pozwalało mi przekonywać samego siebie, że panuję nad sytuacją, podczas gdy w rzeczywistości problem narastał. Podsumowując, w przeszłości świadomie lub
nieświadomie ignorowałem problem, stosując różne usprawiedliwienia i strategie maskujące utratę kontroli nad alkoholem. Dopiero refleksja nad tymi zrachowaniami uświadomiła mi, że potrzebuję terapii i realnej pracy nad sobą, aby odzyskać życie bez alkoholu.

Czego dowiedział się Pan o sobie po napisaniu tej pracy?

Po napisaniu tej pracy uświadomiłem sobie wiele ważnych rzeczy o sobie, swoim zachowaniu i sposobie życia związanym z alkoholem. Przede wszystkim zobaczyłem wyraźnie, jak bardzo alkohol wpływał na moje codzienne funkcjonowanie, relacje rodzinne, kontakty towarzyskie i obowiązki zawodowe. Zrozumiałem, że wiele moich decyzji, emocji i zachowań nie wynikało z mojego świadomego wyboru, lecz z uzależnienia, które stopniowo przejmowało kontrolę nad moim życiem. Dowiedziałem się również, że stosowałem wiele strategii, aby nie widzieć prawdy o swoim problemie – udawanie kontroli, obietnice składane sobie i innym, planowane okresy abstynencji, zmiana trunków czy unikanie trudnych sytuacji. Choć te próby dawały chwilowe poczucie bezpieczeństwa, w rzeczywistości tylko maskowały problem i odwlekały decyzję o terapii. Teraz widzę, że samodzielne ograniczanie picia nie jest wystarczające, a prawdziwa zmiana wymaga wsparcia, pracy nad sobą i konsekwentnej abstynencji. Pisanie pracy pozwoliło mi też zmierzyć
się z emocjami, których wcześniej unikałem – poczuciem winy, wstydu, frustracji i rozczarowania sobą. Zauważyłem, że alkohol był dla mnie mechanizmem ucieczki od trudnych uczuć i codziennych problemów. Dzięki tej refleksji mogę teraz świadomie podejmować decyzje, zamiast reagować impulsywnie lub sięgać po alkohol, aby tłumić emocje. Najważniejszą lekcją, jaką wyniosłem, jest to, że mogę spojrzeć prawdzie w oczy, przyznać się do swoich błędów i wziąć odpowiedzialność za swoje życie. Ta świadomość daje mi poczucie nadziei – wiem, że mogę odbudować relacje z rodziną, poprawić funkcjonowanie w pracy i w codziennym życiu, a przede wszystkim odzyskać kontrolę nad sobą i swoim życiem, jeśli podejmę realną pracę nad sobą i pozostanę trzeźwy.

Marcin

Dziś Pacjenci Oddziału Dziennego mieli możliwość zapoznania się z .... techniką pirografii. Panie Krzysztofie dziękujemy...
08/10/2025

Dziś Pacjenci Oddziału Dziennego mieli możliwość zapoznania się z .... techniką pirografii. Panie Krzysztofie dziękujemy za podzielenia się swoimi doświadczeniami i poprowadzenie ciekawych warsztatów. 🙌

07/10/2025

… „Po każdym dłuższym piciu nachodziła mnie myśl, że za dużo piję ale ta myśl była bardzo ulotna i trwała nie dłużej jak do otwarcia kolejnego piwa.”...

Historia moich starań związanych z kontrolowaniem picia alkoholu

Analiza mojego picia przedstawiona w pracy numer dwa pokazuje, że ja nie zmniejszałem ilości wypijanego alkoholu wręcz przeciwnie, z roku na rok, z picia okazjonalnego, poprzez picie weekendowe, przeszedłem do picia codziennego. Wzrost tolerancji na wypijany alkohol spowodował, że musiałem zwiększać ilość trunku aby uzyskać podobny efekt upojenia i euforii.
Myślałem, że z dnia na dzień mogę przestać pić. Niestety, to była tylko utopia. Głody alkoholowe i silna chęć napicia się przestawiały mój tok myślenia na inny tor. „Jeszcze tylko dzisiaj się napiję, 2-3 piwka, lepiej się poczuję i będzie dobrze.” Za każdym razem wracałem do punktu wyjścia.
Po każdym zapitym weekendzie obiecałem sobie, że w następny weekend nie będę pił lub zmniejszę ilość wypijanego alkoholu ale gdy tylko poczułem się lepiej, wracałem do starych nawyków.
Piłem głównie piwo, gdyż myślałem, że w ten sposób licząc butelki mogę bardziej kontrolować ilość wypijanego trunku. Nic bardziej złudnego. Po 5-6 piwach moja orientacja ilościowa zanikała i kończyło na 10-15 piwach dziennie.
Nigdy nie spożywałem alkoholu w pracy ale zdarzało się przyjechać do pracy na mocnym kacu. Na uroczystościach rodzinnych: wesela, urodziny, święta ograniczałem spożywanie alkoholu do minimum aby rodzina nie widziała, że mam problem z alkoholem. Większa część rodzinny ze strony żony do tej pory nie zdaje sobie sprawy, że jestem alkoholikiem.
Niedziela po zakrapianym weekendzie była najczęściej dniem bez piwa.
Ograniczałem picie lub nie piłem wcale gdy na drugi dzień jechałem do pracy lub firmy, miałem wyjazd służbowy, sprawę urzędową, lekarza lub wyjazd do rodziny żony.
Gdy zachorowałem na grypę, anginę lub dnę moczanową to również wtedy nie spożywałem alkoholu ale trwało to nie dłużej niż tydzień, maksymalnie 2.
Piłem sam lub kolegą, ale nie unikałem kontaktów z ludźmi pijącymi na uroczystościach rodzinnych, konferencjach czy wyjazdach służbowych.
W swoim pijackim życiu miałem dwa okresy dłuższej abstynencji: zachorowanie na Covid , 2 lata bez alkoholu oraz okres dwóch miesięcy, kiedy zachorowała moja mama.
Przyjmowane przeze mnie leki i suplementy diety pomagały mi stanąć na nogi po weekendowym piciu, najczęściej była to niedziela.

Po każdym dłuższym piciu nachodziła mnie myśl, że za dużo piję ale ta myśl była bardzo ulotna i trwała nie dłużej jak do otwarcia kolejnego piwa.
Ostanie dwa miesiące mojego picia i ostatni ciąg alkoholowy doprowadziły mój organizm do silnego zatrucia i wtedy pojawiła się myśl, że właśnie straciłem całkowitą kontrolę nad swoim pijackim życiem. Potrzebuję pomocy innych ludzi, gdyż sam sobie nie poradzę, stąd decyzja o terapii.

Czynności dnia codziennego umilałem sobie piwkami tj. drobne naprawy, porządki, sadzenie kwiatów, koszenie trawy. Miałem wtedy więcej energii, która jednak szybko malała gdy poziom alkoholu w organizmie spadał. Wówczas sięgałem po kolejne piwo. Po alkoholu byłem bardziej odważny, rozmowny, wesoły, łatwiej mi było nawiązywać kontakty z obcymi ludźmi na uroczystościach rodzinnych, konferencjach czy wyjazdach służbowych. Nie wyobrażałem sobie wyjścia na parkiet bez kilku głębszych, wtedy stawałem się królem parkietu i mistrzem różnych stylów tańca. Trudne rozmowy telefoniczne z klientami również poprzedzone były kilkoma piwkami na odwagę. Wtedy byłem bardziej elokwentny. Problemy dnia codziennego również zapijałem alkoholem.

W przeszłości nie robiłem nic aby nie widzieć faktu, że nie kontroluję picia. Piłem bo chciałem, a potem piłem, bo musiałem aby normalnie funkcjonować. Tak działa alkohol.

Jestem uzależniony od alkoholu i muszę o tym pamiętać do końca życia ale mogę być szczęśliwy jeżeli nauczę się żyć bez niego i rozwiązywać na trzeźwo swoje problemy.

Mopsik

24/09/2025

… „Do momentu przyjścia na terapię nie wiedziałem, że jest coś takiego jak głód alkoholowy.”...
Jak koncentrowało się moje życie wokół używania alkoholu?

Szukanie okazji

Nie szukałem okazji piłem samotnie lub z kolegą. Okazje do picia pojawiały się same: wyjazdy szkoleniowe, sympozja, konferencje drobiarskie, na których były tzw. Uroczyste Kolacje zakrapiane alkoholem. Picie najczęściej kończyło się o 2-3 nad ranem.

Okres wakacyjny: biwaki, wyjazdy zagraniczne były również okazją do picia większych ilości piwa,
Uroczystości rodzinne: wesela, urodziny- tzn osiemnastki, czterdziestki, pięćdziesiątki, uroczystości firmowe tzw. „lecia” , wyjazdy zagraniczne na ryby do Szwecji to również okazje.

Planowanie

Raczej nie było zamierzonego planowania, piłem, kiedy chciałem. Planowanie picie było głównie w moje urodziny i imieniny kolegi. Wyjazdy tygodniowe do Szwecji na ryby wiązały się z kupnem większych ilości piwa i wódki. Na wyjazdach tych alkohol był spożywany codziennie.

Ukrywanie alkoholu

Nie ukrywałem alkoholu gdyż konsumowałem go na bieżąco. Bardziej ukrywanie pustych butelek, żeby żona nie wiedziała kiedy i ile wypiłem. Przed trapią ostatnie tygodnie ukrywałem piwo w bagażniku samochodu, pod pościelą, w szafie pod odzieżą. Piłem jak żony nie było w domu.

Utrzymywanie kontaktu z ludźmi pijącymi

Nie szukałem osób do picia. Na co dzień piłem wyłącznie z moim kolegą. Na konferencjach, sympozjach piłem z osobami przy stoliku podczas uroczystych kolacji. Na wyjazdach lub spotkaniach służbowych spożywałem alkohol z osobami, które mnie zaprosiły i innymi zaproszonymi gośćmi najczęściej w hotelowym barze lub restauracji.
Świadome kupowanie większych ilości alkoholu wiązało się z zagranicznymi wyjazdami na ryby – Szwecja, Norwegia, Alandy, w Polsce Siemianówka.
Ostatnie 2 lata do firmy jeździłem 3 razy w tygodniu od poniedziałku do środy, w czwartek home office -rozpoczęcie picia i kontynuacja piątek-sobota sporadycznie niedziela . Jeżeli picie w niedzielę- to wówczas brałem w poniedziałek dzień wolny na wytrzeźwienie. Brałem również dzień wolny w tygodniu gdy więcej wypiłem dnia poprzedniego np.10 piw.
Kupno większego mieszkania przekładałem w czasie. Zakup działki budowlanej. Poświęciłem rodzinę moje relację z żoną i dziećmi. Zdrowie fizyczne i psychiczne. Pieniądze i swój wolny czas zmarnowałem na picie.
Wędkarstwo, to moja pasja, którą alkohol krok po kroku, rok po roku wypierał.
Do momentu przyjścia na terapię nie wiedziałem, że jest coś takiego jak głód alkoholowy. On u mnie był po każdym większym piciu np. 15 piw na dzień ale nie potrafiłem go zdefiniować. Budząc się na tzw. kacu miałem przyspieszone tętno, suchość w ustach, drżenie rąk, ból głowy i żołądka, brak apetytu, biegunkę, pociłem się, byłem słaby fizycznie. Pojawiał się strach, lęk, wstyd, nerwowość i ogromna chęć natychmiastowego napicia się. Po 2-3 piwach następowało chwilowe ukojenie. Jednak po 2 godzinach objawy wracały ze zdwojoną siłą. Wówczas następował moment leczenia się: wypijanie większej ilości wody z elektrolitami, sok pomidorowy dawał ukojenie, lekarstwa tj. magnez, potas, elektrolity, węgiel leczniczy, środki przeciwbólowe oraz probiotyki. Cały dzień spędzałem leżąc w łóżku przed telewizorem. Brakowało mi energii i czułem osłabienie organizmu oraz wewnętrzne napięcie.
Mam ogromne poczucie wstydu, bezsilności, smutku, przygnębienia, żalu. Większość swojego życia przeznaczyłem na picie trucizny – alkoholu. Poświęciłem dla niego całe moje życie rodzinne. Byłem złym mężem i ojcem, który nigdy nie był dla nich przykładem ani nie służyłem pomocą, kiedy tego potrzebowali.
To jest ten moment mojego życia, w którym postanowiłem to zmienić, przestać pić i powrócić do trzeźwego życia .

Mopsik

Adres

Aleja Okrężna 79
Inowrocław
88-100

Godziny Otwarcia

Poniedziałek 07:30 - 19:00
Wtorek 07:30 - 19:00
Środa 07:30 - 19:00
Czwartek 07:30 - 19:00
Piątek 07:30 - 15:00

Telefon

+48505944425

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Odwykowo Psychiatryczny Ośrodek Leczniczy umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Praktyka

Wyślij wiadomość do Odwykowo Psychiatryczny Ośrodek Leczniczy:

Udostępnij

Share on Facebook Share on Twitter Share on LinkedIn
Share on Pinterest Share on Reddit Share via Email
Share on WhatsApp Share on Instagram Share on Telegram