12/10/2025
… „Formą udowadniania sobie kontroli, było porównywanie się z innymi: „Przynajmniej ja nie piję tyle co kolega/koleżanka”…
… „Myślałem, że jeśli wyznaczę sobie „bezalkoholowe” godziny lub okresy, uda mi się kontrolować picie i ograniczyć jego negatywne skutki.”…
Historia moich starań związanych z kontrolowaniem picia alkoholu.
Próbowałem ograniczać ilość alkoholu, np. ustalając sobie, że wypiję „tylko
jedno piwo” lub „tylko kieliszek wina”. Często planowałem, że zakończę picie o określonej godzinie, liczyłem ilość wypitych drinków i starałem się nie przekraczać limitu. Czasami skutkowało to krótkotrwałym ograniczeniem – potrafiłem kilka razy w tygodniu utrzymać się w wyznaczonej granicy. Jednak zazwyczaj po kilku drinkach traciłem kontrolę i piłem dalej, przekraczając swoje postanowienia. Inną próbą było prowadzenie dziennika picia, w którym zapisywałem, ile i kiedy piłem, żeby zobaczyć skalę problemu. To pozwalało mi dostrzec, że mimo woli ilość alkoholu często przekracza moje plany. Próby zmniejszenia ilości były ważne, bo
uświadamiały mi, że samodzielne ograniczenia nie działają w dłuższej perspektywie i że potrzebuję wsparcia terapii, aby rzeczywiście kontrolować picie i odzyskać życie bez alkoholu.
Udowadnianie sobie, że nad tym panuję: Próbowałem przekonać samego siebie, że potrafię kontrolować picie. Mówiłem sobie: „Dziś mogę wypić, ale tylko jedno piwo” albo, „Skoro nie piłem cały dzień, teraz mogę sobie pozwolić”. Starałem się planować ilość alkoholu i udowadniać, że mam nad tym pełną kontrolę. Często bywało tak, że po kilku drinkach rzeczywiście początkowo czułem, że „wszystko pod kontrolą”. Jednak z czasem te poczucie kontroli okazywało się iluzją – picie wymykało się spod mojej woli i kończyło na większej ilości alkoholu niż planowałem.
Inną formą udowadniania sobie kontroli było porównywanie się z innymi: „Przynajmniej ja nie piję tyle co kolega/koleżanka” albo, „Udało mi się nie pić w pracy, więc to znak, że panuję nad sytuacją”. To dawało chwilowe poczucie bezpieczeństwa, ale w praktyce maskowało problem i opóźniało decyzję o terapii. Próby udowadniania sobie kontroli pokazały mi, że samodzielne ograniczenia i
racjonalizacje nie wystarczają, i że potrzebuję realnej pomocy, wsparcia i terapii, aby odzyskać życie bez alkoholu.
Obiecywanie sobie i innym, że od jutra nie piję: Często obiecywałem sobie i rodzinie, że od jutra przestanę pić lub że będę pił mniej. Mówiłem: „Od jutra zaczynam trzeźwe życie” albo „Nie będę pił przez cały tydzień”. Takie postanowienia dawały mi chwilowe poczucie nadziei i kontroli, a bliscy często reagowali wsparciem i zaufaniem. Jednak w praktyce te obietnice były bardzo trudne do utrzymania. Czasami wystarczało kilka godzin, aby napięcie, stres czy okazja do picia spowodowały złamanie postanowienia. Po złamaniu obietnicy pojawiały się wyrzuty sumienia, poczucie winy i frustracja, zarówno wobec siebie, jak i wobec bliskich. Innym sposobem było mówienie o postanowieniach bliskim w nadziei, że ich obecność i przypominanie pomogą mi dotrzymać słowa. Niestety, samo mówienie o zamiarze nie wystarczało – alkohol często przejmował kontrolę zanim zdążyłem w pełni zrealizować plan. Te próby pokazały mi, że same obietnice nie są skuteczne, jeśli nie towarzyszy im terapia, wsparcie i konkretne działania zmierzające do trwałej abstynencji. Zrozumiałem, że muszę podjąć realną pracę nad sobą, a nie tylko odkładać zmianę „na jutro”.
Zmiana rodzajów trunków: Często próbowałem zmieniać rodzaje alkoholu, który piłem, w nadziei, że pomoże mi to ograniczyć problemy związane z piciem. Na przykład starałem się przechodzić z mocnego alkoholu, takiego jak wódka, na piwo lub wino, myśląc, że będzie łatwiej kontrolować ilość i skutki picia. Czasami planowałem też naprzemienne picie trunków słabszych i mocniejszych, żeby zmniejszyć negatywne konsekwencje, takie jak kaca czy kłótnie w domu.
Jednak w praktyce zmiana rodzaju alkoholu nie rozwiązywała problemu – picie wciąż wymykało się spod kontroli, a ilość spożywanego alkoholu pozostawała za duża. Często po pewnym czasie wracałem do mocniejszych trunków lub piłem więcej słabszych, niż planowałem. Ta próba pokazała mi, że sam rodzaj alkoholu nie decyduje o kontroli nad piciem – prawdziwa zmiana wymaga całkowitej abstynencji, terapii i wsparcia, a nie jedynie manipulowania rodzajem trunku.
Okresy zaplanowanej abstynencji: Próbowałem wprowadzać okresy całkowitej abstynencji, np. decydowałem, że nie będę pił podczas postu, ważnych uroczystości rodzinnych czy innych wydarzeń społecznych. Myślałem, że takie przerwy od alkoholu pomogą mi odzyskać kontrolę i zmniejszyć negatywne konsekwencje picia. Często udawało mi się przez krótki czas utrzymać abstynencję – potrafiłem przetrwać kilka dni lub tygodni bez alkoholu, co dawało poczucie dumy i nadziei na zmianę. Jednak po zakończeniu zaplanowanego okresu abstynencji często wracałem do wcześniejszych nawyków, a picie wymykało się spod kontroli. Te próby pokazały mi, że samodzielnie planowane przerwy nie wystarczą, jeśli nie towarzyszy im terapia i wsparcie innych.
Zrozumiałem, że potrzebuję realnej pracy nad sobą, aby utrzymać trzeźwość na stałe, a nie tylko okresowo.
Unikanie kontaktów z ludźmi pijącymi: Próbowałem ograniczać kontakty z osobami, które piły alkohol, w nadziei, że to pomoże mi kontrolować własne picie. Starałem się unikać imprez, spotkań towarzyskich lub miejsc, gdzie zwykle spożywano alkohol, aby zmniejszyć pokusę i ryzyko utraty kontroli. Czasami takie unikanie przynosiło krótkotrwały efekt – w chwilach, gdy byłem z dala od pijących znajomych, udawało mi się nie pić lub ograniczać alkohol do minimalnej ilości. Jednak w praktyce nie zawsze było to możliwe, bo w pracy, w rodzinie czy w innych
sytuacjach nie mogłem całkowicie odciąć się od ludzi pijących. Ta próba pokazała mi, że samo unikanie okazji nie rozwiązuje problemu uzależnienia. Choć zmniejszało ryzyko w krótkim okresie, prawdziwa kontrola wymaga terapii, wsparcia i budowania nowych, zdrowych nawyków oraz relacji w trzeźwym środowisku.
Powstrzymywanie się od picia w pewnych porach: Próbowałem wprowadzać ograniczenia czasowe, np. nie pić rano, w ciągu dnia lub w określone dni tygodnia. Myślałem, że jeśli wyznaczę sobie „bezalkoholowe” godziny lub okresy, uda mi się kontrolować picie i ograniczyć jego negatywne skutki. Czasami udawało mi się utrzymać takie zasady – np. w pracy potrafiłem wstrzymać się od alkoholu do wieczora albo przez kilka dni w tygodniu nie piłem w ogóle. To dawało poczucie kontroli i chwilowej ulgi. Jednak w praktyce trudno było utrzymać te ograniczenia.
Często po upływie zaplanowanego czasu wracałem do picia, a alkohol szybko wymykał się spod mojej woli. Próby powstrzymywania się w określonych porach pokazały mi, że samodzielne ograniczenia czasowe nie wystarczają, jeśli nie towarzyszy im terapia, wsparcie i trwała praca nad sobą.
Stosowanie zabiegów, by pić więcej bez większej szkody: Próbowałem wymyślać różne sposoby, które miały pozwolić mi pić większą ilość alkoholu, nie odczuwając natychmiastowych konsekwencji. Na przykład starałem się jeść przed lub w trakcie picia, pić dużo wody między drinkami albo wybierać napoje słabsze, żeby „chronić” organizm przed kacem lub innymi skutkami. Czasami wydawało mi się, że te zabiegi działają – po kilku drinkach nie odczuwałem jeszcze dużego zmęczenia czy kaca następnego dnia. Jednak w praktyce te strategie były tylko
iluzją bezpieczeństwa. Alkohol wciąż prowadził do utraty kontroli, kłótni, problemów w pracy czy w relacjach rodzinnych, a skutki zdrowotne i emocjonalne narastały stopniowo. Te próby pokazały mi, że nie można oszukać uzależnienia, a nawet „bezpieczne picie” w dłuższej perspektywie prowadzi do problemów. Zrozumiałem, że jedynym skutecznym sposobem jest całkowita abstynencja i praca nad sobą w terapii, a nie wymyślanie trików, które pozwolą pić więcej bez konsekwencji.
W jakich sytuacjach pojawiła się myśl: chyba piję za dużo?
Myśl, że piję za dużo, pojawiała się w różnych momentach mojego życia. Często zauważałem ją po kłótniach z rodziną, kiedy moja nerwowość lub agresja były konsekwencją alkoholu. Wtedy uświadamiałem sobie, że moje picie wpływa negatywnie na relacje z bliskimi. Innym momentem była świadomość zdrowotnych konsekwencji – po złym samopoczuciu, problemach ze snem, bólach głowy czy wzroście zmęczenia zastanawiałem się, czy ilość alkoholu, którą spożywam, nie jest już za duża. Myśl ta pojawiała się również, gdy nie mogłem dotrzymać własnych obietnic – np. planowałem ograniczyć picie, a i tak kończyłem po kilku drinkach. Widząc, że tracę kontrolę nad sobą, powtarzałem sobie w myślach: „chyba piję za dużo”. Wreszcie, sytuacje społeczne, w których alkohol stał się priorytetem – zamiast spotykać się dla przyjemności, myślałem o tym, jak i kiedy mogę się napić – także wywoływały tę refleksję. Z czasem te momenty uświadomiły mi, że problem jest poważny i że potrzebuję terapii oraz wsparcia, aby odzyskać kontrolę nad swoim życiem.
Jakie czynności trudno było Panu wykonywać bez alkoholu?
Bez alkoholu wiele codziennych czynności stało się dla mnie trudniejsze, zarówno w pracy, jak i w życiu osobistym. W pracy zawodowej często brakowało mi energii, motywacji i koncentracji – zadania, które wcześniej wydawały się proste, stawały się obciążające. Alkohol wcześniej pozwalał mi „przełamać” stres i poczucie zmęczenia, więc bez niego musiałem stawiać czoła tym trudnościom w pełni świadomie, co było dla mnie wyzwaniem. Również w relacjach rodzinnych i osobistych brak alkoholu uwidaczniał emocje, które wcześniej tłumiłem. Było mi trudniej rozmawiać z partnerką, podejmować odpowiedzialne decyzje. Bez alkoholu bardziej odczuwałem frustrację, drażliwość i niepokój, które wcześniej „maskowałem” piciem. To sprawiało, że kontakt z bliskimi wymagał ode mnie większego wysiłku emocjonalnego i cierpliwości. Dodatkowo trudności pojawiały się w sytuacjach społecznych lub w stresujących okolicznościach – kiedy musiałem stawić czoła napięciu, problemom w pracy czy trudnym rozmowom, brak alkoholu oznaczał konieczność radzenia sobie z emocjami w sposób świadomy i bez uciekania w alkohol. Początkowo bywało to frustrujące i wywoływało lęk lub poczucie bezradności.
Co robił Pan w przeszłości, aby nie widzieć faktu, że nie kontroluje pan używania alkoholu?
W przeszłości stosowałem różne strategie, które pozwalały mi ignorować fakt, że moje picie wymyka się spod kontroli. Często bagatelizowałem problem, przekonując samego siebie: „Przecież inni piją jeszcze więcej” albo „Jeszcze mam nad tym kontrolę”. To dawało chwilowe poczucie bezpieczeństwa, choć było tylko iluzją. Często usprawiedliwiałem swoje picie sytuacjami życiowymi – mówiłem sobie, że piję tylko w stresie, po pracy, żeby się odprężyć, albo że w ten sposób świętuję sukcesy. To pozwalało mi ignorować konsekwencje i nie dostrzegać, że alkohol kontroluje moje życie, a nie ja jego. Inną metodą było ukrywanie picia przed bliskimi – starannie planowałem, kiedy i ile wypiję, aby nikt nie zauważył mojego problemu. W ten sposób mogłem przez dłuższy czas udawać, że wszystko jest w porządku. Czasami też stosowałem próby ograniczenia alkoholu, które były tylko pozorne – np. zmiana trunków, planowane przerwy w piciu czy liczenie drinków. To pozwalało mi przekonywać samego siebie, że panuję nad sytuacją, podczas gdy w rzeczywistości problem narastał. Podsumowując, w przeszłości świadomie lub
nieświadomie ignorowałem problem, stosując różne usprawiedliwienia i strategie maskujące utratę kontroli nad alkoholem. Dopiero refleksja nad tymi zrachowaniami uświadomiła mi, że potrzebuję terapii i realnej pracy nad sobą, aby odzyskać życie bez alkoholu.
Czego dowiedział się Pan o sobie po napisaniu tej pracy?
Po napisaniu tej pracy uświadomiłem sobie wiele ważnych rzeczy o sobie, swoim zachowaniu i sposobie życia związanym z alkoholem. Przede wszystkim zobaczyłem wyraźnie, jak bardzo alkohol wpływał na moje codzienne funkcjonowanie, relacje rodzinne, kontakty towarzyskie i obowiązki zawodowe. Zrozumiałem, że wiele moich decyzji, emocji i zachowań nie wynikało z mojego świadomego wyboru, lecz z uzależnienia, które stopniowo przejmowało kontrolę nad moim życiem. Dowiedziałem się również, że stosowałem wiele strategii, aby nie widzieć prawdy o swoim problemie – udawanie kontroli, obietnice składane sobie i innym, planowane okresy abstynencji, zmiana trunków czy unikanie trudnych sytuacji. Choć te próby dawały chwilowe poczucie bezpieczeństwa, w rzeczywistości tylko maskowały problem i odwlekały decyzję o terapii. Teraz widzę, że samodzielne ograniczanie picia nie jest wystarczające, a prawdziwa zmiana wymaga wsparcia, pracy nad sobą i konsekwentnej abstynencji. Pisanie pracy pozwoliło mi też zmierzyć
się z emocjami, których wcześniej unikałem – poczuciem winy, wstydu, frustracji i rozczarowania sobą. Zauważyłem, że alkohol był dla mnie mechanizmem ucieczki od trudnych uczuć i codziennych problemów. Dzięki tej refleksji mogę teraz świadomie podejmować decyzje, zamiast reagować impulsywnie lub sięgać po alkohol, aby tłumić emocje. Najważniejszą lekcją, jaką wyniosłem, jest to, że mogę spojrzeć prawdzie w oczy, przyznać się do swoich błędów i wziąć odpowiedzialność za swoje życie. Ta świadomość daje mi poczucie nadziei – wiem, że mogę odbudować relacje z rodziną, poprawić funkcjonowanie w pracy i w codziennym życiu, a przede wszystkim odzyskać kontrolę nad sobą i swoim życiem, jeśli podejmę realną pracę nad sobą i pozostanę trzeźwy.
Marcin