24/09/2025
Dostaję ostatnio liczne wiadomości z opisem przypadków i prośbą o wsparcie w zarządzaniu zachowaniem uczniów. Widzę to także na polskich i zagranicznych grupach nauczycielskich – wciąż powracający temat, który budzi ogromne emocje. Energia nauczycieli nie wypala się na samych lekcjach, ale na ciągłelym zarządzaniu zachowaniami uczniów. To nie brak przygotowania, wiedzy czy pasji jest tym, co najbardziej odbiera siły, ale poczucie, że zamiast uczyć – trzeba nieustannie „trzymać w ryzach” klasę.
Dziecko uczy się funkcjonowania w relacjach poprzez wzorce i konsekwencję. Jeśli w domu obowiązują zasady, a rodzice pilnują, by były respektowane, dziecko przychodzi do szkoły z gotowym „wewnętrznym kompasem” – rozumie, gdzie są granice. Wtedy nauczyciel nie musi ich wyznaczać od zera. Wystarczy podtrzymywać ramy i budować na nich wspólną przestrzeń do nauki.
Problem pojawia się tam, gdzie granice są płynne albo nieobecne. Dziecko próbuje przesuwać je w szkole, a nauczyciel – oprócz realizacji podstawy programowej – staje się kimś w rodzaju „architekta porządku”, który codziennie od nowa konstruuje system zasad. To kosztuje ogromne ilości energii. Wypala, frustruje, odbiera radość z uczenia.
Każde zachowanie ma swoją funkcję. Dziecko, które rozbija lekcję, wcale niekoniecznie chce zrobić komuś na złość. Bywa, że w ten sposób szuka uwagi, odreagowuje napięcie, testuje, czy dorośli są stabilni i przewidywalni. Ale jeśli takich sygnałów jest dużo i nikt ich nie zatrzymuje wcześniej, w klasie rodzi się chaos.
Dlatego tak ważna jest spójność środowiska – dom, szkoła, zajęcia dodatkowe. Jeżeli zasady są różne, dziecko szybko uczy się lawirowania. Jeżeli są podobne, dziecko czuje bezpieczeństwo i przewidywalność, a to zdejmuje z nauczyciela część ciężaru.
Nauczyciele nie powinni być pozostawieni sami sobie w zmaganiu się z zachowaniami trudnymi. To nie jest ich „słabość”, jeśli czują zmęczenie – to naturalna konsekwencja sytuacji, gdy na ich barki spada rola wychowawcy, psychologa, strażnika i mediatora jednocześnie. To dlatego tak wiele osób mówi dziś o wypaleniu.
Dziecko potrzebuje domu, w którym reguły są czytelne, a emocje zauważane. Potrzebuje szkoły, w której zasady są kontynuacją, a nie rewolucją. I potrzebuje dorosłych, którzy potrafią powiedzieć „stop” nie z krzykiem, ale z konsekwencją i spokojem.
Dzięki temu nauczyciel może wreszcie skupić się na tym, do czego został powołany – na nauczaniu i dawaniu uczniom narzędzi, które pomogą im iść dalej.
---
Jeśli podoba Ci się to, co tworzę, możesz mnie wzmocnić kawą! Link w komentarzu.