17/11/2025
Zeszyt jest ucznia. Jego narzędziem pracy, pamięcią lekcji, przestrzenią do porządkowania myśli. Zgodnie z przepisami nie stawiam za niego ocen, nie wpisuję plusów za estetykę ani minusów za brak ramek, bo zeszyt nie jest zadaniem domowym do rozliczenia, lecz częścią procesu uczenia się. A jednak, kiedy otwieram zeszyty moich uczniów, widzę ogromną rozpiętość jakości: od zapisków niemal kaligraficznych po notesy, które bardziej przypominają brudnopis niż materiał, do którego można wrócić przed sprawdzianem.
Ta różnica nie wynika wyłącznie z motywacji czy „chęci”. W badaniach nad pisaniem i notowaniem wyraźnie podkreśla się, że jakość zapisu zależy od współdziałania kilku obszarów: funkcji wykonawczych, pamięci roboczej, sprawności grafomotorycznej, kontroli napięcia mięśniowego oraz selekcji informacji. Dziecko, które musi jednocześnie słuchać, filtrować treści, organizować je i zapisywać, wykonuje zadanie o wysokiej złożoności. Nic dziwnego, że w klasach 4-5 (momencie przejścia z edukacji wczesnoszkolnej do przedmiotowej) część uczniów zwyczajnie nie radzi sobie jeszcze z tą wielozadaniowością.
Do tego dochodzą kwestie czysto motoryczne. Obniżone napięcie mięśniowe, nieprawidłowy lub niestabilny chwyt, ograniczona koordynacja dłoni i palców, a także zbyt szybkie tempo męczenia się ręki - to realne czynniki wpływające na płynność pisania. Badania pokazują, że jakość pisma i czytelność zapisu są ściśle powiązane z kontrolą siły i stabilnością ruchu, a nie tylko samym ułożeniem palców. Uczeń, który ma trudności grafomotoryczne, często robi wszystko, aby „zdążyć”, co w praktyce skutkuje zapisem chaotycznym, niekompletnym lub minimalnym.
Kolejna grupa trudności dotyczy uwagi i organizacji poznawczej. Dzieci, które mają problem z koncentracją, z utrzymaniem uwagi słuchowej, z pamięcią operacyjną lub z planowaniem sekwencji działań, łatwo gubią wątek notowania. Efektem są zeszyty z fragmentami notatek, urwanymi zdaniami, albo pustymi stronami.
I tu dochodzimy do kwestii odpowiedzialności. Nie tylko szkolnej.
W klasach 4 i 5 dziecko nie jest jeszcze w pełni samodzielne. To etap, w którym potrzebuje wsparcia dorosłych w organizacji nauki - zarówno nauczyciela, który pokazuje, jak notować, jak wybierać najważniejsze treści, jak skracać, jak stosować symbole czy mapy pojęć, jak również rodzica, który pomaga wprowadzać rutynę korzystania z zeszytu w domu. Jeśli nauczyciel sygnalizuje, że zeszyt jest prowadzony nierówno, że brakuje notatek, że dziecko nie ma materiału do nauki - to nie jest uwaga o estetyce, tylko informacja o realnej barierze w procesie uczenia się.
Rodzic ma tu rolę absolutnie kluczową. Wsparcie nie polega na poprawianiu dziecku zeszytu, ale na towarzyszeniu: na wspólnym sprawdzaniu, czy notatki są kompletne; na przypominaniu, że można dopisać to, czego nie udało się uzupełnić w klasie; na pomocy w odczytaniu, uporządkowaniu lub przepisaniu zapisu, jeśli jest to konieczne. To etap, w którym uczeń dopiero uczy się, że zeszyt jest narzędziem i że warto do niego wracać.
I wreszcie: notowania można i trzeba uczyć. Od lat wprowadzam elementy myślografii, notowania wizualnego, map myśli i prostych symboli. Takie formy wzmacniają rozumienie, ułatwiają zapamiętywanie i zwiększają dostępność treści dla uczniów z trudnościami motorycznymi czy uwagowymi. Gdy notatka staje się bardziej „myślowa” niż „kaligraficzna”, uczniowie chętniej korzystają z zeszytu.
Zeszyt jest ucznia. Ale droga do tego, by potrafił samodzielnie go prowadzić, jest procesem i wspólnym zadaniem. Dziecka, które uczy się organizacji pracy; nauczyciela, który uczy strategii; i rodzica, który pomaga spiąć to wszystko w codzienną praktykę.
Gdy te trzy elementy spotkają się w jednym miejscu, zeszyt przestaje być brudnopisem, a staje się tym, czym powinien być: użytecznym narzędziem myślenia.
---
Jeśli podoba Ci się to, co tworzę, możesz mnie wzmocnić kawą! Link w komentarzu.
---
Grafika: AI