01/11/2025
Na naszych piątkowych zajęciach z yin jogi/ jogi nidry często mówię o poddaniu obecnej chwili. Nie dlatego, że umiem to perfekcyjnie, ale dlatego, że jest to klucz do pozbycia się cierpienia.
Nie jestem w tym temacie specjalistką, też codziennie uczę się poddania i akceptacji. Poddania temu co jest. Nie mylić z kapitulacją, raczej jest to zgoda na to co się wydarza i głębokie zrozumienie, że czasem wydarza się niezgodnie z pierwotnym planem (ego).
Uczę się zgody, że dla drugiego człowieka mogę być nikim, mogę być oceniona jak najgorsza, niegodna miłości i zaufania. Uczę się, że moje słowa mogą nic nie znaczyć. Bo mogą. Akceptuję to. Moja prawda może nie mieć żadnej wartości. Uczę się pokory i poddania. Porzucam chęć bycia lubianą i kochaną. Nie muszę taka być. Mogę nic nie znaczyć. Mogę być najgorsza. Mam na to zgodę.
To i tak nie ma znaczenia.
To i tak nie istnieje.
I tak mnie nie ma.
Z okazji Hell win (znacie angielski) załączam zdjęcie obrazu, który zaczęłam malować na początku września, gdy czyjeś słowa zrobiły na mnie takie wrażenie, że nie byłam w stanie ich pomieścić w sobie. Wypłynęły na płótno.
Obraz, jak tylko go skończę, zawiśnie w studiu. Obok drugiego, który powstał w 2022 i wisi zaraz przy wejściu. Maluję zwykle w momentach przełomowych w życiu, gdy potrzebuję coś wyrazić, ale nie do końca wiem jeszcze co to jest.
☠️