Tu i Teraz Psychoterapia

Tu i Teraz Psychoterapia Jestem terapeutką Gestalt, ukończyłam Instytut Integralnej Psychoterapii Gestalt w Krakowie. Prow

14/11/2025

Byłem w kinie na „Dom dobry”. I wiesz co? Ten film nie powinien nikogo "szokować". On powinien "wkurzać". Powinien palić człowieka od środka, bo pokazuje coś, o czym wszyscy wiedzą, ale wszyscy wolą udawać, że tego nie widzą. A potem słyszysz po seansie: „Ale brutalny… ale ciężki…”. Nie, kochani. Brutalne jest to, że musimy iść do kina, żeby przypomnieć sobie, że przemoc istnieje tuż obok.

Siedziałem w fotelu i miałem jedną myśl:
Jak to możliwe, że ludzie budzą się dopiero wtedy i o tym mówią, gdy świadomość dojeżdża ich z ekranu, a nie z życia?

Bo to, co widzimy w filmie, to nic nowego. To nie kosmici. To nie horror. To codzienność całkiem zwyczajnych rodzin. Za drzwiami, które mijasz wchodząc po schodach. Za ścianą, której nie słuchasz, bo „nie twoja sprawa”. W domu dzieciaka, który w szkole śmieje się najgłośniej, bo musi coś ukryć. W małżeństwie, które na zdjęciach wygląda jak reklama szczęścia.

I nagle po filmie ludzie pytają: „Ale serio takie rzeczy się dzieją?”.
Tak. Dzieją się. Codziennie. Tylko nie zawsze w kinie.

Chcesz prawdziwego horroru?
To dziecko, które modli się, żeby dziś był cichy dzień.
To facet, którego nikt nie traktuje poważnie, gdy mówi, że jest bity przez żonę.
To kobieta, która wstydzi się prosić o pomoc, bo boi się, że nikt nie uwierzy.

I wiesz, co jest najgorsze?
Że tyle osób ogląda taki film, wzdycha ciężko… a potem wraca do życia i dalej udaje, że nic nie widzi.
A milczenie to najlepszy klej, jakim patologia trzyma się latami.

Jeśli „Dom dobry” ma mieć sens, to nie po to, żebyśmy przez prawie dwie godziny czuli emocje w kinie.
Tylko po to, żebyśmy po wyjściu otworzyli oczy. Reagowali. Nie odwracali głowy. Nie czekali aż ktoś inny zrobi pierwszy krok.

Bo film kończy się napisami.
A prawdziwe piekło, dopiero zaczyna się wtedy, kiedy my udajemy, że go nie ma.
I to jest najbardziej brutalny wątek całej historii.

08/10/2025

NA POMOC CIAŁU!
Wstrząs głowowy cz. II

Wyobraźmy sobie sytuację, gdy napięcie jest w nas nieustannie, podskórnie obecne, stale wysyłając nam przypomnienia o swojej obecności. Grożące palcem, że za chwilę rozwinie się ono w objawy. Kiedy czujemy, że nasz kark nieprzyjemnie się obkurcza i za nic nie możemy zatrzymać tego procesu. Albo gdy czujemy jak lędźwie spazmatycznie skracają się po jednej ze stron i zaraz rozbolą nas plecy. Kiedy myśli torpedują nas i już wiemy, że alert w umyśle za nic nie pozwoli nam zasnąć. I nawet zamykając powieki w poszukiwaniu uspokojenia nasze wewnętrzne oczy są szeroko otwarte, niespokojnie rozglądające się wkoło. Ten stan, kiedy jest nam niewygodnie w sobie, gdy wszystko w nas jest kanciaste, sztywne i nie pasujące do reszty. I chcemy się od tego odciąć. I szukamy dróg ucieczki…

Właśnie tak czuje się człowiek, który opuścił ciało i musiał zaufać kontrolującej opiece umysłu. Który nie doświadczył wystarczająco obecnych, opiekuńczych ramion, by móc zaufać swojemu ciału i odpowiadać na jego potrzeby zanim wygenerowane zostaną objawy. Taka osoba czuje się skazana na swoje ciało i na dolegliwości z niego płynące, nie mając w kontakcie, że za nimi ukryty jest cały wachlarz wypartych emocji. Równocześnie rok za rokiem narasta wewnętrzne poczucie, że jest coraz gorzej i nie mamy wpływu na to, co dzieje się w ciele. A ono, dzikie i obce, "atakuje" nas jeszcze bardziej wyrafinowanymi objawami. Z dnia na dzień narasta w nas bezradność i frustracja wobec miażdżącego zacisku u podstawy czaszki czy zbyt ciasnej klatki piersiowej, która nie pozwala wziąć tyle powietrza, ile byśmy chcieli. Bezradność, która przeradza się we WŚCIEKŁOŚĆ wobec ciała i w końcu utrwala się w postaci ZASTYGŁEJ WROGOŚCI względem niego. I gdy ponownie następuje eskalacja symptomów wydaje się, że jedyne upływ czasu jest ratunkiem. Czekamy aż objawy się wyciszą. Czasem przespana noc przynosi ulgę. Niekiedy leki czy sport dają wytchnienie. Ale nasze sposoby działają coraz słabiej. I tak żyjemy ze stałą obawą, że dolegliwości znowu powrócą, a my będziemy chodzić z napięcia po ścianach….

Nie mamy, a właściwie nie znamy sposobów, by się sobą zająć i ukoić. Wiemy, jak się skontrolować, stłumić i wytrzymać, tego nauczyliśmy się dawno temu. Umysł, który przejął funkcje opiekuńcze, nie jest w stanie realnie zająć się ciałem. Oto iluzja upada. ROZBUDOWANA KONTROLA NIE ZAPEWNI DOSTĘPU DO ROZLUŹNIENIA.

O powodach przepełnienia napięciem mogliście Państwo czytać w części pierwszej (link na końcu artykułu). Dziś idziemy o krok dalej odpowiadając na pytanie, jak sobie pomóc? Bo potrzeba pomocy, tej realnej, dosłownie namacalnej i odczuwalnej. Tak jak konieczne jest zrozumienie, dlaczego jestem w stałym stanie pobudzenia (reaktywności nerwowo- mięśniowej), nie umiem puścić i odpocząć, tak konieczne jest praktyczne nauczenie się opieki nad sobą.
Im bardziej aktywny, pobudzony, kontrolujący umysł, tym bardziej napięte, sztywne, a ostatecznie pełne objawów ciało. Uspokajając umysł rozluźnimy ciało. Ale przecież ta droga działa w obie strony. Wpływając na ciało możemy wyciszyć umysł i pozwolić mu w końcu zająć właściwą pozycję: UWAŻNEJ OBECNOŚCI ZAMIAST KOMPULSYWNEJ KONTROLI. Mamy ku temu przynajmniej dwie ścieżki bezpośredniej pomocy. Pierwsza to zajęcie się pancerzem mięśniowym. Druga to pozwalanie na stopniowe przeżywanie uczuć zapisanych w ciele i nawiązanie z nim wzajemnej, przyjaznej relacji.

Pracując z PANCERZEM MIĘŚNIOWYM, równocześnie pracujemy z PANCERZEM CHARAKTEROLOGICZNYM, a więc siatką uwarunkowań wynikających z doświadczeń z przeszłości, która sprawia, że jesteśmy tym, kim jesteśmy i reagujemy tak, jak reagujemy. Niosąc w sobie zapis wstrząsu głowowego potrzebujemy podjąć konkretne kroki, by nawiązanie relacji z ciałem było możliwe i by stało się ono ponownie naszym DOMEM.

Dziś przed nami praktyka, która mam nadzieję będzie torować drogę do życzliwego kontaktu z ciałem, a z czasem pozwoli puszczać zatrzymane w nim napięcia.

KIERUNEK ZDROWIENIA: DOKĄD ZMIERZAĆ?
Tak jak nasze środowisko wewnętrzne jest w stanie równowagi zwanej homeostazą, nasz układ nerwowo-mięśniowy również potrzebuje prawidłowego napięcia. Zdolność do EUTONII to możliwość wpływu na rozluźnienie własnego ciała tak, aby uzyskać optymalny stan spoczynkowy. Jest to przeciwwaga dla chronicznego napięcia mięśniowego. Ta umiejętność wymaga od nas kontaktu ze sobą, uwrażliwienia na bodźce płynące z ciała, podążania za nim tak, by uzyskać stan głębokiego odczucia ciężaru ciała poddanego grawitacji. Na zajęciach bardzo często opisuję to w taki sposób:
„Połóż się na ziemi i oddaj jej swój ciężar. Pozwól jej Cię potrzymać. Ty już nie musisz trzymać. Zaufaj. Odczuj, że ona tam jest, że podpiera Twoje plecy, pośladki i głowę. Warstwa po warstwie roztapiaj swoje napięcia, oddawaj zawieszenia, pozwól sobie być bez zbroi. Pozwól sobie odczuć swoją miękkość i płynność wobec twardości i stałości ziemi”
W każdej przyjętej pozycji można do siebie tak mówić: siedząc, stojąc, leżąc. Oddawać i rozpuszczać napięcia, które trzymają "pamiątki" z naszej przeszłości.

PRAKTYKA 1 „Pohuśtajmy się”
Na początku proponuję Państwu praktykę z ręcznikiem. Sam dotyk może wywoływać zbyt dużo niepokoju. Na rysunku widzicie Państwo najpełniejszą, ale i najtrudniejszą wersją rozluźnienia, bo dotyczy ona samej głowy. Zanim jednak się nią zajmiemy, oswójmy ciało i umysł zaczyniając od takiej części nas, którą możemy łatwiej puścić np. nogę. Pozwólmy by druga osoba włożyła ją w ręcznik na wysokości Achillesa, delikatnie unosząc 2-3 centymetry nad ziemię. Powoli niech zacznie nią bujać. Asystujący powinien czuć zwiększający się ciężar. Niech zmienia on tempo i kierunek ruchu tak, by pomagać nam w uświadomieniu jak bardzo „pomagam”. Kiedy rozpoznamy tę praktykę i nabierzemy do niej zaufania, będzie o wiele łatwiej puszczać głowę.

PRAKTYKA 2 „Odciążanie głowy” (rysunek).
Gdy jesteśmy w roli pomagającego zrolujmy ręcznik tak, by był dość cienką taśmą i włóżmy go pod potylicę Ćwiczącego. Napnijmy ręcznik lekko w stronę sufitu, ale niech głowa dalej pozostanie w kontakcie z podłożem. Zacznijmy przetaczać głowę poprzez naprzemienne prostowanie rąk raz w jedną, raz w drugą stronę. Wolno, spokojnie badając ograniczenia, sztywności, bóle, niepokoje. W tych pierwszych chwilach Ćwiczący niech zgłasza wszystkie niedogodności np. zagięte ucho pod ręcznikiem, by znaleźć dla siebie pełny, możliwy komfort. Szukajmy takiego ruchu w jego częstotliwości i skali, by jak najbardziej wpływał rozluźniająco na osobę, którą się zajmujemy.
Na niektórych dobrze działa na przykład szybsze tempo. Sprawdzajmy, co ułatwia puszczenie głowy, powierzenie jej ciężaru i ODPOCZYWANIE. Z czasem to doświadczenie pozwoli pełniej otworzyć się na swoje potrzeby. Będziemy chcieli, by się nami więcej zajmowano. Właśnie to stanowi kolejny krok do przywracania jakości ZAUFANIA w kontakcie z innymi ludźmi.
Oczywiście na naszej ścieżce huśtania mamy miednicę i klatkę piersiową, które będą zachwycone, jeśli je również pobujamy! Wszędzie tam możemy podłożyć ręcznik, dać ciału odciążenie i pokołysać nim. Pamiętajmy byśmy jako asystujący robili to z ugiętych kolan, a nie z pochylonego kręgosłupa.
Z czasem, kiedy możemy oddawać nasze ciało w pracy z ręcznikiem i przynosi nam to ulgę, możemy zechcieć, by potrzymano naszą głowę w dłoniach. Być może poczujemy jak bardzo potrzebuje ona dotyku, głaskania czy rozmasowania. Dobry, wrażliwy masażysta, który zajmie się naszą głową jest na wagę złota!

Może dopiero po takiej praktyce dla ciała, poczujecie się Państwo gotowi, by naprawdę uziemić głowę we własnych rękach. Być może właśnie teraz będziecie mogli oddać ją w czyjeś ręce równocześnie się nie odcinając. Rozumiejąc siebie możemy łatwiej przyjąć wszystkie przez lata odrzucone aspekty self. Ciężar uwewnętrznionego obiektu pierwotnego musi WYBRZMIEĆ i znaleźć PRZECIWWAGĘ w AKTUALNYCH doświadczeniach pozwalających na budowanie zaufania. Z czasem opierając głowę o czyjeś plecy poczujemy ciężar rozluźnionej głowy i kojący spokój w środku wynikający z możliwości poddania się: JA NIC TERAZ NIE MUSZĘ. SĄ INNI, KTÓRZY MNIE TRZYMAJĄ, A JA MOGĘ PUSZCZAĆ!

Powodzenia!
Marzena
A więcej znajdziecie Państwo w książce lub audiobooku „Psychoterapia przez ciało”, link w komentarzu.

22/08/2024

Kiedy słyszę hasło - miłość spełniona i prawdziwa, widzę ich. On (Senior Rodu) trzymał ją za rękę, przepuszczał w drzwiach pierwszą, puszczał do niej oczko a Ona chichotała jak nastolatka. Kiedy patrzył na Nią, błyszczały mu oczy. Zachwycał się. Opowiadał często jak się spotkali i jakie to były czasy po wojnie. Mówił o niej z miłością i zawsze powtarzał,że on nigdy nie idzie spać pogniewany. Jak się kocha szuka się drogi do zgody.
Widać było ich miłość. Najbardziej wtedy,gdy Stryjenka zaczęła mieć początki Alzheimera. Prowadził ją za rękę lub pod, czuwał by czuła się bezpieczna, dbał by na czas brała leki. Gdy choroba u niej postępowała powtarzał,że ślubował Jej "na dobre i na złe", dobre przeżyli razem, teraz pora dotrzymać drugą część obietnicy.
Troszczył się o wielu z nas. Dzwonił, pytał, zawsze pamiętał. Kiedy czuł,że może zainterweniować w rodzinne sytuację i konflikty- robił to z taktem.
Dał się kochać, kochał i okazywał miłość.
Uczył szacunku do siebie wzajemnie.
Jestem ogromnie wdzięczna,że dane mi było go poznać, patrzeć na miłość spełnioną i taką, która nie lęka się a idzie do przodu.
Poświęcił jej 68 lat życia. Do końca w służbie, czuwający przy niej ostatkiem sił.
Kiedy byłam razu pewnego w Warszawie, w salonie stały hantle,jakieś ciężarki.
-Pakujesz Stryjku?-zagadałam.
Stryjek wyprostował się, uśmiechnął trochę łobuzersko i mówił
-Wiesz Agniesiu, muszę trzymać formę dla Stryjenki,żeby być jak najdłużej sprawnym. Ile mogę to ćwiczę.
Poczułam go wtedy, choć wydawał się kruchy, jego duch był wielki. Teraz wiem,że ta miłość napędzała go do działania i przekraczania wszelkich barier.
Nie bał się pytać, czy jestem szczęśliwa. Tym pytaniem zatrzymywał mnie nawołujac do bilansu minionych chwil.
Zmarł ponad tydzień temu dożywając 91 lat.
Kiedy na jego pogrzebie przyszła refleksja o nauce jaką przyniósł do naszej rodziny to bez wątpienia będzie to komunikacja w relacji i miłość spełniona. Mam ogromną wdzięczność,że mogłam doświadczyć tego świadectwa by w gąszczu swoich doświadczeń nie stracić wiary,że i taka jeszcze przede mną.

♡ Agni Czaromarownia Duszy

21/08/2024

Puść ludzi, którzy nie są gotowi cię kochać. To najtrudniejsza rzecz, jaką będziesz musiał zrobić w swoim życiu i będzie to również najważniejsze. Przestań prowadzić trudne rozmowy z ludźmi, którzy nie chcą się zmieniać. Przestań pojawiać się dla osób, które nie interesują się Twoją obecnością. Wiem, że Twój instynkt polega na zrobieniu wszystkiego, co w Twojej mocy, aby zyskać uznanie osób wokół Ciebie, ale to impuls, który kradnie Twój czas, energię, zdrowie psychiczne i fizyczne.
Kiedy zaczniesz walczyć o życie z radością, zainteresowaniem i zaangażowaniem, nie każdy będzie gotowy podążać za Tobą w to miejsce. To nie znaczy, że musisz zmieniać to, kim jesteś, to znaczy, że musisz pozwolić odejść osobom, które nie są gotowe, aby z Tobą towarzyszyć.

Jeśli jesteś wykluczony, obrażony, zapomniany lub ignorowany przez osoby, którym poświęcasz swój czas, nie wyświadczasz sobie przysługi, oferując im swoją energię i życie. Prawda jest taka, że nie jesteś dla wszystkich i nie każdy jest dla Ciebie.
To jest to, co sprawia, że jest tak wyjątkowe, gdy znajdujesz ludzi, z którymi masz przyjaźń lub miłość odwzajemnioną. Wiesz, jakie to cenne, bo doświadczyłeś tego, co nie jest.

Im więcej czasu spędzasz próbując sprawić, że kochasz kogoś, kto nie jest do tego zdolny, tym więcej czasu tracisz na pozbawienie siebie możliwości połączenia z kimś innym.

Na tej planecie są miliardy ludzi i wielu z nich spotka się z Tobą, na Twoim poziomie zainteresowania i zaangażowania.
Im bardziej jesteś związany z ludźmi, którzy wykorzystują Cię jako poduszkę, opcję drugiego planu lub terapeutę dla ich emocjonalnego uzdrowienia, tym dłużej odchodzisz od społeczności, której pragniesz.
Może jeśli przestaniesz się pojawiać, nie będą cię szukać. Może jeśli przestaniesz próbować, związek się skończy. Może jeśli przestaniesz pisać wiadomości, Twój telefon będzie ciemny przez tygodnie.

To nie znaczy, że zniszczyłeś związek, to znaczy, że jedyną rzeczą, która ją trzymała była energia, którą dawałeś tylko ty, aby ją utrzymać. To nie miłość, to przywiązanie. To chcieć dać szansę temu, kto na nią nie zasługuje! Zasługujesz na wiele, są ludzie, którzy nie powinni być w Twoim życiu, zdasz sobie sprawę.
Najcenniejsza rzecz, jaką masz w życiu, to Twój czas i energia, ponieważ oba są ograniczone. Cokolwiek dajesz swój czas i energię, określi Twoje istnienie.
Kiedy zdajesz sobie z tego sprawę, zaczynasz rozumieć, dlaczego jesteś tak zaniepokojony, gdy spędzasz czas z ludźmi, w działaniach, miejscach czy sytuacjach, które Ci nie pasują i nie powinny być blisko Ciebie, kradną Ci energię.
Zaczniesz zdawać sobie sprawę, że najważniejszą rzeczą, jaką możesz zrobić dla siebie i dla wszystkich, którzy Cię otaczają, jest bardziej zacięta ochrona swojej energii niż cokolwiek innego.

Uczyń swoje życie bezpieczną przystanią, w której dozwolone są tylko osoby ′′ kompatybilne ′′ z Tobą.
Nie jesteś odpowiedzialny za ratowanie nikogo. Nie jesteś odpowiedzialny za przekonanie ich do poprawy. Nie Twoim zadaniem jest istnienie dla ludzi i dawanie im swojego życia!

Bo jeśli czujesz się źle, jeśli czujesz się zobowiązany, będziesz źródłem wszystkich swoich problemów z naleganiem, obawiając się, że nie odzyskasz przysług, których udzieliłeś. Twoim jedynym obowiązkiem jest uświadomienie sobie, że jesteś mistrzem swojego losu i zaakceptowanie miłości, na którą uważasz, że zasługujesz.
Zdecyduj, że zasługujesz na prawdziwą przyjaźń, prawdziwe zaangażowanie i pełną miłość do zdrowych i prosperujących ludzi. Potem czekaj i zobacz, jak bardzo zaczyna wszystko zmieniać i to się zmieni, to pewne, z pozytywnymi ludźmi i dobrej energii, nie trać czasu na ludzi, którzy nie są tego warci, zmiana da Ci miłość, szacunek, szczęście i ochronę, na którą zasługujesz.

autor: Anthony Hopkins

03/07/2024
03/12/2023

"Badania pokazują, że najbardziej uszkadzająca dla ludzkiego układu nerwowego, dla dorosłej zdolności do wiązania się z innymi oraz do regulacji emocji, jest trauma zaniedbania.
To również najbardziej niedoszacowana pośród traum.
Dlaczego?
Bo "nic strasznego mi się nie stało". Bo łatwo ją umniejszyć.
Bo można być zaniedbanym dzieckiem mając jedzenie na stole, czyste ubrania i dostatnie życie. Bo zaniedbania zazwyczaj nie pamiętamy, trochę jakby "TO się nie wydarzyło".
Musimy jednak pamiętać, że trauma to nie tylko - powtarzając za Winnicottem - złe rzeczy, które się wydarzyły, ale też dobre, które się nie wydarzyły."

Anna Król - Kuczkowska, Zastosowanie psychoterapii opartej na mentalizacji w psychoterapii par
fot Kilarov Zaneit

03/12/2023

1. Zdrowe dziecko potrafi samo regulować ilość tego co je i bilansować proporcje składników odżywczych; jedyne, co jest mu do tego potrzebne, to dostęp do zdrowego, urozmaiconego jedzenia. [Nie cukru - dopisek nasz].
2. Każde, nawet bardzo małe dziecko ma określone preferencje smakowe i zapachowe, ma też określone preferencje sensoryczne związane z konsystencją jedzenia i tym, jak bardzo może być ono wymieszane.
3. Dzieci intuicyjnie mogą unikać jedzenia tego, co im z różnych przyczyn nie służy.
4. Jeżeli dziecko przeżywa stres, źle się czuje, może jeść mniej – to naturalna ochrona organizmu przed problemami z trawieniem i przyswajaniem pokarmów.
5. Wywieranie jakiejkolwiek presji na dziecko, żeby jadło to, czego nie chce jeść (wszyscy muszą zjeść zupę, zjedz całe mięsko, musisz spróbować), kontynuowało jedzenie, kiedy czuje się już najedzone (nie można zostawiać nic na talerzu, jeszcze jedna kanapka), itp. jest przemocą.
6. Przemocą jest także skłanianie dzieci do jedzenia poprzez zawstydzanie (grzeczne dzieci zjadają wszystko z talerza, jesteś niejadkiem), straszenie (będziesz tu siedział, aż zjesz, jak nie zjesz, to ubierzemy cię w pieluszkę i zaprowadzimy do maluchów), oferowanie nagrody (tylko dzieci, które zjedzą, będą mogły się z nami bawić, dostaną serduszko, nalepkę, ciastko na deser).
7. Dzieci, które są namawiane do jedzenia, nie zawsze są w stanie się przeciwstawić autorytetowi dorosłych, zwłaszcza kiedy mają jakieś doświadczenie naruszania ich granic; dlatego najlepiej zrezygnować z wszelkich form namawiania typu: jeszcze łyżeczka, ale spróbuj, zobacz, jakie to smaczne.
8. Warto też unikać wszelkiego pomagania dzieciom przy jedzeniu, niedopuszczalne jest wpychanie łyżki do buzi, przytrzymywanie przy tym dziecka, dokarmianie go, żeby jadło szybciej i więcej niż może zjeść; dlatego lepiej, kiedy dziecko poradzi sobie z jedzeniem samo, nawet rękami, niż gdy dorosły mu „pomaga”.
9. Odwoływanie się do argumentów związanych z poczuciem winy i wstydem typu: pani się tak napracowała, rodzice płacą za twoje jedzenie, mamusia będzie smutna, jest dla dzieci destrukcyjne; tak samo źle może działać nagradzanie dzieci za zjedzenie posiłku, ponieważ zwykle jest ktoś, kto nagrody nie dostanie.
10. Profesjonaliści pracujący z dziećmi mają pełne prawo konsekwentnie odmawiać prośbom rodziców o „dopilnowanie”, aby dziecko wszystko zjadło, tak samo jak odmówiliby uderzenia dziecka albo słownej agresji.
11. Ciągłe dopytywanie się rodziców o to, ile dziecko zjadło, może być sygnałem tego, że sami rodzice nie radzą sobie z tym, jak ich dziecko się odżywia, i potrzebują pomocy specjalisty – psychologa – ponieważ w wielu sytuacjach odmawianie posiłków przez dziecko może stać się dla niego polem walki o niezależność i autonomię.

Agnieszka Stein, "Czy moje dziecko zjadło?- niebezpieczna troska"
fot Kelly Sikkema

03/12/2023

"Wyjście poza swój punkt widzenia jest jednym z podstawowych warunków dobrego porozumienia z innymi ludźmi. Rodzicom potrzebna jest ta umiejętność w stopniu mistrzowskim. Wiąże się ona dla nich z umiejętnością oddzielenia swojego punktu widzenia, swoich emocji, swojej wiedzy na temat świata od tego, co widzi, czuje i wie dziecko.
Często myśląc o jakiejś sytuacji ludzie mieszają swój punkt widzenia ze spojrzeniem innych ludzi. Traktują jako oczywiste i wszystkim znane fakty to, czego druga osoba może nie wiedzieć. Uważają, że ktoś domyśli się, zgadnie. Dlatego nie dbają o dokładne pokazanie swojego punktu widzenia. Zdarza się też, że zbyt łatwo interpretują zachowanie innych, nie sprawdzając i nie dopytując czy dobrze zrozumieli.
Rodzice odbijają się od dzieci, kiedy do poważnych rozmów wybierają tematy błahe z ich punktu widzenia. Chcą zmusić dziecko do przyjęcia ich własnej hierarchii spraw, a to nie jest możliwe, bo dziecko ma swoją.
Jakie znaczenie dla dziecka, które nie wie czy chce żyć, ma zła ocena z klasówki? Albo jakie znaczenie dla dziecka, które właśnie się zakochało, ma to, gdzie kładzie swoje brudne skarpetki?
To kolejna podpowiedź, żeby zamiast gonić dzieci albo ciągnąć je do siebie, spróbować najpierw odwiedzić je w ich własnym świecie, bo często tylko tam możliwe jest spotkanie z nimi."

Agnieszka Stein, "Dziecko z bliska idzie w świat"
fot Johan Bavman

03/12/2023

"Wedle Heinza Kohuta, twórcy psychologii self i jednego z najwybitniejszych reprezentantów podejścia psychodynamicznego w psychoterapii, małe dziecko ma – obok innych ważnych pragnień – potrzebę idealizacji rodzica. Oznacza to, że aby się dobrze rozwijać, powinno móc doświadczać co najmniej jednego ze swoich opiekunów jako silnego, odpornego, wszechmocnego. Wtedy może zasilać się jego mocą i czuć, że jest częścią swojej wyjątkowej mamusi, która najlepiej na świecie jeździ autem, albo tatusia, który obroni przed całusami niezbyt trzeźwej sąsiadki z parteru, lub obojga rodziców, którzy sprawnie radzą sobie w jeszcze nierozpoznanym i nieopanowanym przez dziecko świecie.

Stopniowo jednak dziecko przekonuje się, że rodzice nie są wszechmocni – nie wszystko wiedzą, nie wszystko potrafią, nie są więc doskonali – na ideale dostrzec można skazy. Jeżeli doświadczenie rozczarowania czy raczej odczarowania nie jest przedwczesne, nie odbywa się nagle i dotyczy tylko niektórych aspektów postaci rodzicielskich, a nie ich w całości, jest to zdrowy proces rozwojowy – młody człowiek uczy się dzięki niemu samodzielności, krytycznego myślenia i zyskuje odrębność. W życiu dorosłym będzie rozważnie wybierał autorytety, nie oczekując od nich pełnej doskonałości, ale też nie zamykając oczu na ich poważniejsze skazy."

Zofia Milska-Wrzosińska dla miesięcznika "Charaktery"
fot Johan Bavman

03/12/2023

Wszyscy ludzie, których spotykamy w życiu i którzy mają na nas wpływ, są tak naprawdę zagubionymi częściami nas samych, które odrzuciliśmy i które zostały w końcu przywołane.
Jeśli więc nie chcemy dać się zwieść się iluzji, będziemy musieli dokładnie przeanalizować każdą formę tej fascynacji, aby wydobyć z niej kwintesencję - fragment naszej osobowości i stopniowo zdać sobie sprawę, że na drodze życia, nie doświadczamy nic innego. Wciąż spotykamy siebie na nowo, pod tysiącem przebrań.

Carl Gustav Jung

Adres

Katowice
40-050

Godziny Otwarcia

Poniedziałek 09:00 - 17:00
18:00 - 19:00
Środa 09:00 - 17:00
18:00 - 19:00
Czwartek 15:30 - 17:00
18:00 - 19:00
Piątek 15:30 - 17:00
18:00 - 20:00
Sobota 09:30 - 16:00

Telefon

+48574771555

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Tu i Teraz Psychoterapia umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Praktyka

Wyślij wiadomość do Tu i Teraz Psychoterapia:

Udostępnij

Share on Facebook Share on Twitter Share on LinkedIn
Share on Pinterest Share on Reddit Share via Email
Share on WhatsApp Share on Instagram Share on Telegram

Kategoria