30/11/2025
Czasem życie prowadzi nas drogami, których długo nie rozumiemy…
A potem przychodzi moment, w którym wszystko zaczyna składać się w jedną, jasną całość.
Moja droga nie była ani prosta, ani lekka.
Kiedyś byłam jak tykająca bomba — gotowa wybuchnąć od najmniejszej iskry.
Nie znałam spokoju. Nie znałam siebie.
A potem przyszedł 2020.
I pierwsze warsztaty, na których usłyszałam to, czego nie dało się zignorować:
„To jest Twój czas. Idź.”
Zaczęłam od dotyku.
Przez dłonie płynęło coś, czego nie potrafiłam nazwać.
Ludzie mówili, że po godzinie wychodzą jak po kilku sesjach u psychologa.
Że coś w nich pękło, puściło, rozpuściło się.
Ataki paniki cichły.
Ciemność robiła przestrzeń dla światła.
A ja zrozumiałam:
jestem tu po coś większego.
Energia przyszła pierwsza.
Dźwięk — zaraz po niej.
Misy, gongi, flet… i Ona —
Bronka, mój bęben szamański, moje serce w formie instrumentu.
Ale dla mnie to nie instrument.
To towarzyszka, przewodniczka, istota.
Uzdrawiając innych, uzdrawiałam siebie.
Rany swoje, rany rodowe, rany zapisane głębiej niż pamięć.
Aż poczułam, że wracam do domu — do siebie.
Dziś wiem, że to moja misja.
Prowadzić ludzi do spokoju.
Przypominać im o ich mocy.
Towarzyszyć, gdy wracają do siebie.
W Przestrzeni Czar nikt nie musi udawać.
Nikt nie musi być „jakiś”.
Jest światło, jest bezpieczna cisza, jest oddech.
Jest miejsce na przemianę.
Idę dalej.
Z otwartym sercem.
Z pełnym zaufaniem.
I ze świadomością, że światło zawsze wie, dokąd iść.
A jeśli czujesz, że ta historia mogłaby być o Tobie —
to znaczy, że jesteś we właściwym miejscu.
I może… to Twój moment, by zrobić ten pierwszy krok.